Lao Che „Powstanie Warszawskie” — recenzja i ocena płyty

opublikowano: 2005-09-15 19:00
wszystkie prawa zastrzeżone
poleć artykuł:
1 sierpnia 1944 roku o godzinie 17 (tak zwanej godzinie „W”) rozpoczął się najkrwawszy w historii Polski zryw narodowościowy — powstanie warszawskie. Tego dnia do walki o obronę niepodległości kraju stanęło kilkadziesiąt tysięcy młodych ludzi, umierając w heroicznym boju. Płyta „Powstanie Warszawskie” zespołu Lao Che jest bez wątpienia muzycznie intrygującym spojrzeniem na te wydarzenia.
REKLAMA

||wykonawca: Lao Che

tytuł płyty: „Powstanie Warszawskie”

rok wydania: marzec 2005

wydawca: ARS MUNDI|

Design

Już sam wygląd krążka i jego opakowania wyróżnia album spomiędzy kolorowych okładek innych wykonawców. Obracając płytę w ręce, nie można oprzeć się wrażeniu, że mamy do czynienia z kawałkiem historii. Wewnątrz książeczki dominują odcienie sepii, czcionka przypomina druk z maszyny do pisania, teksty piosenek są pełne odręcznych dopisków, a rysy i wstawione gdzieniegdzie cytaty z wojennych audycji radiowych dodają oprawie graficznej dodatkowego wrażenia historyczności. Słowem: oprawa wizualna nie dość, że jest wierna realiom opisywanych wydarzeń, to dodatkowo nastraja słuchacza do oczekiwanych wrażeń muzycznych. Wyrywa go z codzienności wielobarwnych zdjęć oraz błahych tematów i stawia przed obliczem historii, podanej w odpowiednio przygotowanej formie.

Brzmienie

Ogromną zaletą płyty „Powstanie Warszawskie” jest mnogość instrumentów, jak i ich charakterystyczne brzmienie. Nie zawsze czyste i nie zawsze klarowne dźwięki, często nawet przytłumione, pozwalają słuchaczowi przenieść się do tamtych wydarzeń, do minionej rzeczywistości — kanałów, wybuchów, tajemniczej grozy, posępnych, podrapanych zgliszczy i ponad wszystko młodzieńczej walki. Psychodeliczne szumy potęgują ten obraz, sprawiając, że słuchacz w ciągu chwili znajduje się w środku ówczesnych zdarzeń. Nie pozostaje mu nic innego, jak w pełni oddać się temu wrażeniu, bo jest ono naprawdę niesamowicie realne i absorbujące.

Muzyka

Lao Che prezentuje dramatyczne chwile polskiego narodu z 1944 roku w dziesięciu odsłonach. Każdy z utworów tego albumu traktuje o osobnym wydarzeniu, w odrębnej stylistyce muzycznej. Słyszalne są reminiscencje z reggae, metalu, bluesa, a nawet połączeń takich skrajności, jak werblowe rytmy z marszów i punka. Ale — co najważniejsze — mieszanka ta nie wybija się ponad swoje przeznaczenie i nie przyćmiewa przesłania płyty. Wręcz przeciwnie, jest dlań znakomitą, nie dającą się oddzielić oprawą. Momenty podniosłe są grane i śpiewane w iście tyrtejski sposób, chwile zamętu i zwątpienia atakują swoją dogłębnością, a tracone nadzieje na pomoc sił alianckich czy nienawiść wobec okupanta uderzają dosłownymi i pełnymi kolokwializmów tekstami. Wplatane fragmenty wypowiedzi generała Władysława Sikorskiego jeszcze bardziej uwydatniają powagę wojennych czasów. Jeśli chodzi o wokal (poparty wspomnianymi mocnymi tekstami), jego istotą jest modulacja głosu w zależności od natężeń emocji i eksperymentowanie z dźwiękami na bazie możliwości ludzkich strun głosowych. Co warto podkreślić, piosenki są obfite w onomatopeje — m.in. syrenę alarmową, audycje radiowe, wystrzały z karabinów, nawoływania, krzyki. Aby urealnić siłę emocji, użyto nawet charakterystycznego słownictwa z tamtych czasów, pojawiają się zatem: hasła z czasów okupacji („Tylko świnie siedzą w kinie”), przyśpiewki („Siekiera, motyka, piłka, szklanka”), a także fragmenty powstańczej poezji (K. K. Baczyński). Gdzieniegdzie użyte zostały również teksty polskich zespołów punkowych i reggae (Izrael, KSU). Jakby tego było mało, muzycy Lao Che umiejętnie wpletli w swoje teksty makaronizmy, które jednoznacznie i dobitnie określają stosunek do powstania władzy i dowództwa wojsk ówczesnych Niemiec, Wielkiej Brytanii i Rosji.

REKLAMA

Przesłanie

Ostatnio wiele się mówi o powstaniu, można się spotkać z różnymi formami upamiętniania tego wydarzenia. Norman Davies napisał na ten temat książkę, organizowane są liczne sympozja, można posłuchać przemówień ważnych osobistości oraz wykładów, odbywają się także koncerty. Na jednej z takich imprez — z okazji 61. rocznicy wybuchu powstania warszawskiego — zespół Lao Che wystąpił ze swoim repertuarem. Dzięki transmisji TVP 2 koncert ten widziało dużo osób i każdy, z kim miałem okazję o tym rozmawiać, był pod niesamowitym wrażeniem emocji, które grały na scenie. Muzycy Lao Che, pytani o przesłanie i inspiracje, mówią:

Powstanie warszawskie to zjawisko tak bardzo osobliwe, że trudno przypisać mu jakiekolwiek analogie. Dla nas — bez względu na różnorodne kontrowersje, które ten temat powoduje — jest to okres historyczny przede wszystkim przesycony romantyzmem.

Postanowiliśmy napisać płytę o owym czasie, czasie prób człowieczego morale. Bestialstwo kontra uniesienie młodzieńczej odwagi, przyjaźni, współistnienia w warunkach tak dalece ekstremalnych, że niemożliwych do pełnego odczucia przez nas, ludzi teraźniejszości. Jedyne co możemy, to iść drogą wyobraźni.

„Powstanie Warszawskie” to płyta słuchowisko złożona z 10 kompozycji, których najważniejszym zadaniem jest pokazanie poprzez dźwięki owego świata. Układ płyty oraz aranżacje utworów odpowiadają realiom historycznym, które miały bardzo duży wpływ na nasze tworzenie. Postaraliśmy się, aby scenariusz przedstawiał się dokładnie tak jak faktyczne zdarzenia owych dni. Chcielibyśmy, aby słuchacze poczuli choć namiastkę tamtych emocji.

I z tego zadania wywiązali się znakomicie. Historia potrzebuje takich kronikarzy.

Warto zajrzeć: www.laoche.art.pl

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Nestor Kaszycki
Student lingwistyki na Uniwersytecie Warszawskim.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone