Marcus Rediker, Peter Linebaugh – „Wielogłowa hydra. Żeglarze, niewolnicy, pospólstwo i ukryta historia rewolucyjnego Atlantyku” – recenzja i ocena
Marcus Rediker, Peter Linebaugh – „Wielogłowa hydra. Żeglarze, niewolnicy, pospólstwo i ukryta historia rewolucyjnego Atlantyku” – recenzja i ocena
Jako wierna fanka serii historycznej Wydawnictwa Krytyki Politycznej, z każdą kolejną premierą wiążę ogromne nadzieje. Tym razem w moje ręce trafiła pozycja wyjątkowa: „Wielogłowa hydra. Żeglarze, niewolnicy, pospólstwo i ukryta historia rewolucyjnego Atlantyku” autorstwa Petera Linebaugha i Marcusa Redikera. Muszę przyznać to już na wstępie – po raz kolejny nie zawiodłam się na nosie redakcyjnym tego wydawnictwa. Otrzymaliśmy dzieło ważne i intrygujące, które wywraca do góry nogami nasze dotychczasowe postrzeganie narodzin nowoczesnego świata.
Niespełna 400 stron tekstu zamknięto w twardej oprawie, co przy częstym powracaniu do lektury jest ogromną zaletą. Treść została podzielona na siedem „mięsistych” rozdziałów, które prowadzą nas przez meandry dziejów od końca XVI do początku XIX wieku. Choć muszę zaznaczyć, że zastosowane w publikacji przypisy anglosaskie bywają dla polskiego czytelnika męczące i wybijają z rytmu lektury, to ogromny plus należy się za bogatą szatę graficzną. Liczne ryciny nie są tu jedynie ozdobnikiem, lecz pełnoprawnym elementem narracji, pozwalającym lepiej zrozumieć epokę. Za polskie brzmienie tekstu odpowiada Andrzej Wojtasik, jeden z naszych najlepszych tłumaczy, co gwarantuje płynność i precyzję terminologiczną, tak istotną przy literaturze naukowej.
Sylwetki autorów sugerują ocenę opisywanych zjawisk. Peter Linebaugh, amerykański historyk marksistowski, od lat specjalizuje się w dziejach pracy i kolonialnego Atlantyku. Z kolei Marcus Rediker to nie tylko profesor, ale i radykalny działacz społeczny, przeciwnik kary śmierci i zwolennik reparacji za niewolnictwo. Ich wspólne dzieło jest manifestem historii „oddolnej”. Linebaugh i Rediker postawili sobie ambitne zadanie: wypełnienie luki między rewolucją angielską XVII wieku, opisywaną przez Christophera Hilla, a radykalizmem robotniczym końca XVIII wieku, o którym pisał E.P. Thompson.
Tytułowa „wielogłowa hydra” to metafora, której używały ówczesne elity, by opisać wieloetniczny, niebezpieczny i wymykający się kontroli proletariat. Dla władców imperiów każda odcięta głowa buntu czy to żeglarza, niewolnika, czy heretyka natychmiast odrastała w innym zakątku oceanu. Autorzy przyjmują perspektywę transnarodową i transoceaniczną. Zamiast zamykać się w granicach państw narodowych, patrzą na Atlantyk jako na „wielką maszynę” rodzącego się kapitalizmu, ale też jako na przestrzeń krążenia radykalnych idei.
To kronika zapomnianych buntów i solidarności, która nie znała granic koloru skóry czy pochodzenia. Bohaterami nie są tu królowie czy dyplomaci, lecz ludzie „z dołu”: marynarze, niewolnicy, pospólstwo wywłaszczane z ziemi w wyniku grodzeń, robotnice najemne, a nawet piraci. Autorzy przywracają tym grupom sprawstwo. Pokazują, że nie byli oni jedynie biernymi ofiarami systemów terroru, ale aktywnymi twórcami historii, którzy przez strajki, konspiracje i codzienne formy oporu kształtowali bieg dziejów.
Wstrząsające są opisy brutalności, z jaką rodzący się kapitalizm dyscyplinował siłę roboczą. Publiczne egzekucje, palenie na stosach czy kucie w kajdany w ciemnych ładowniach statków były codziennością. Autorzy zauważają, że „niewidzialność” tych ludzi w tradycyjnych podręcznikach to efekt „przemocy abstrakcji” – historycy przez lata ignorowali tych, którzy nie pasowali do ram państwa narodowego. „Wielogłowa hydra” tę ciszę przerywa. Szczególnie fascynujące są fragmenty dotyczące solidarności międzyrasowej rodzącej się w portowych karczmach i na pokładach statków. To tam, w tyglu różnych kultur, wykuwały się marzenia o sprawiedliwszym świecie, które do dziś brzmią aktualnie.
Forma eseju sprawia, że mimo ogromnego ładunku wiedzy, książkę czyta się z wypiekami na twarzy. To porywający manifest przekonania, że wolność i równość nie rodzą się wyłącznie w salach parlamentów, ale wszędzie tam, gdzie zwykli ludzie upominają się o swoją godność. Autorzy oczywiście pozostają idealistami, a ich przemyślenia mogą budzić dyskusję. I bardzo dobrze! Nawet jeśli nie zgadzamy się z ich ocenami, powinniśmy wziąć pod uwagę przedstawioną argumentację.
„Wielogłowa hydra” to lektura obowiązkowa dla każdego, kto chce zrozumieć, na jakiej krwi i jakim oporze zbudowano nasz nowoczesny świat. To lektura, która zostaje w głowie na długo po odłożeniu jej na półkę, zmuszając do refleksji nad naturą wolności i solidarności w dzisiejszym zglobalizowanym świecie. Autorzy zachęcają, by patrzeć na świat oczami tych, których głos przez wieki był tłumiony.
