Mark Hodder - „Burton i Swinburne w dziwnej sprawie Skaczącego Jacka” – recenzja i ocena

opublikowano: 2012-04-07 08:00
wolna licencja
poleć artykuł:
Dziewiętnastowieczny Londyn. Na ulicach eugenicznie modyfikowane zwierzęta, parowe welocypedy, psy przekazujące wiadomości i wszechobecna, dusząca, ponura mgła. A także demon zwany Skaczącym Jackiem i polujący na niego sir Richard Francis Burton. Uwierzcie – nie jest to miejsce, gdzie chcielibyście wybrać się na przechadzkę.
REKLAMA
Mark Hodder
„Burton i Swinburne w dziwnej sprawie Skaczącego Jacka”
cena:
45 zł
Wydawca:
Fabryka Słów
Rok wydania:
2012
Okładka:
miękka
Liczba stron:
528
Format:
125 x 195 mm
ISBN:
978-83-7574-591-7

Część pierwsza, w której poznajemy autora i jego życiorys

Mark Hodder to człowiek Londynu, który całe swoje życie zawodowe związał z miastem nad Tamizą. Był redaktorem i dziennikarzem, pisał dla BBC, był twórcą witryn internetowych, a także studentem kulturoznawstwa. Jak sam o sobie pisze, jest wielbicielem historii Wielkiej Brytanii, dobrej kuchni, Toma Waitsa i „całego mnóstwa innych dziwactw”. Na nasze szczęście zabrał się też do pisania prozy literackiej, a jego debiutem jest wydany w zeszłym roku pierwszy tom serii Burton i Swinburne, uhonorowany Nagrodą im. Philipa K. Dicka.

Część druga, w której recenzent ośmiela się wspomnieć w kilku słowach o fabule

Czytelniku, witaj w Londynie Anno Domini 1861. Uważaj na rozmaite niebezpieczeństwa: czy to rozpędzone machiny parowe, czy gęstą mgłę zmieszaną z sadzą, czy też ulicznych rzezimieszków. Ale największym i najbardziej przerażającym zagrożeniem, jakiego możesz się spodziewać, jest wataha loups-garous (ludzi-wilków terroryzujących ponure i dzikie zaułki londyńskiego East Endu) oraz dziwne widmo zwane Skaczącym Jackiem. Jego Królewska Mość Albert, następca zamordowanej w zamachu młodziutkiej królowej Wiktorii, oraz Henry John Temple, trzeci wicehrabia Palmerston, postanawiają powierzyć rozwiązanie tych zagadek doświadczonemu podróżnikowi, awanturnikowi, lingwiście i oficerowi, kapitanowi sir Richardowi Francisowi Burtonowi. Ten ostatni jest aktualnie zdruzgotany po próbie samobójczej jego towarzysza z wyprawy poszukującej źródeł Nilu, porucznika Johna Hanninga Speke’a. Kapitan Burton bardzo szybko przekonuje się, że intryga, którą ma rozwikłać, jest o wiele bardziej zawiła niż może się to wydawać i łączy wydarzenia na pozór najbardziej ze sobą niezwiązane – i najbardziej oddalone w czasie.

Część trzecia, w której postara się pokazać zalety i wady pozycji

Po pierwsze książka ta zrujnowała mi wieczór. Miałem wtedy zrobić kilka rzeczy, a skończyłem całkowicie pochłonięty lekturą, zapominając o całym świecie. Nie wystarczy powiedzieć, że ta książka wciąga – ona pochłania. Czytelnik gorączkowo przerzuca kolejne strony, by jak najszybciej dowiedzieć się, co będzie dalej, jednocześnie tocząc walkę z chęcią zajrzenia na ostatnią stronę. Jest to zasługą zarówno lekkiego pióra Hoddera, jak i jego umiejętności świetnego konstruowania opisów. Są one niesamowicie sugestywne: czytelnikowi bez wysiłku stają przed oczami wizje steampunkowego Londynu.

Jeśli jesteśmy przy kwestii języka, muszę niestety wytknąć jedyną pomyłkę tłumacza, jaką wychwyciłem: angielskie imię „George” tłumaczy się jako „Jerzy”, nie „Grzegorz”. Dłuższą chwilę zastanawiałem się bowiem, kim miałby być król Grzegorz III z dynastii hanowerskiej.

Od samego początku wątków jest sporo. Wraz z postępami w śledztwie prowadzonym przez Burtona będą się one łączyć w całość. Na szczęściem Hodder doskonale panuje nad akcją, dzięki czemu nie sposób jest się zgubić w ilości motywów. A przynajmniej nie bardziej niż autor zaplanował.

REKLAMA

Osoby dobrze znające historię Wielkiej Brytanii często będą uśmiechać się pod wąsem. W powieści aż roi się od postaci historycznych, począwszy od księcia-małżonka Alberta (w powieści: króla), lorda Palmerstona i Richarda Burtona, przez Algernona Swinburne’a, Karola Darwina, Isambarda Kingdoma Brunela, markiza Berensforda, a na Florence Nightingale i gazeciarzu nazwiskiem Oscar Wilde kończąc. Rzecz oczywista, pełnią one role trochę inne niż w naszej historii, zaś porównywanie ich ścieżek do losów postaci historycznych daje dodatkową radość. Gdyby ktoś nie znał jednak niektórych mniej rozpoznawanych postaci z historii imperium, jak na przykład Swinburne’a czy Brunela, w sukurs przychodzi mu zamieszczony przez Hoddera na końcu książki słowniczek. Dzięki niemu można porównać losy bohaterów książkowych i historycznych.

Fabuła… Cóż, z fabułą jest pewien problem. Przez dłuższy czas Hodder prowadzi ją wyśmienicie, umiejętnie zagęszczając wydarzenia i dodając nowe elementy. Śledztwo Burtona jest naprawdę wciągające i przekonująco opisane. Jednak w pewnym momencie (nie mogę niestety napisać w jakim, bo zepsułoby to przyjemność z lektury) świat przeskakuje. Powstaje wielka przepaść między realiami, które dotychczas poznaliśmy, a tym, co się pod nimi kryje. Osobiście uważam ten chwyt za bezcelowy, bowiem raptem na świat, który już poznaliśmy, zostaje nam nałożony inny, posunięty w rozwoju o jakieś sto lat. Niby znajduje to wytłumaczenie, ale w moim odczuciu nie dość przekonywujące, jak na tak radykalny zabieg.

Niektóre rozwiązania zostały przez autora zapożyczone. Przyczyna pojawienia się Skaczącego Jacka czy też rola, jaką w drugiej części powieści pełni czas – to elementy, które znamy już z innych książek. Biorąc po uwagę bardzo wysoki poziom innych elementów powieści, sprawia to wrażenie, jakby autorowi chwilami nieco brakowało pomysłów i posiłkował się sprawdzonymi rozwiązaniami.

Część czwarta, w której opisane zostanie wydanie książki

Do rąk dostajemy książkę w miękkiej, solidnej okładce, opatrzonej świetną grafiką, dobrze dopasowaną do fabuły powieści. Układ stron jest czytelny, podobnie jak czcionka, a wygodnym dodatkiem jest wszyta tasiemka, pełniąca rolę zakładki. Papier kremowy, szorstki, dobrej jakości. Książka do kieszeni się nie zmieści, więc czytanie jej w biegu może nastręczać pewnych trudności.

Część piąta, w której „Dziwna sprawa Skaczącego Jacka” zostanie podsumowana

Mark Hodder proponuje wycieczkę do świata, który w Polsce nie jest znany zbyt szeroko, jeśli nie liczyć powieści Verne’a. Powieść skonstruowana jest świetnie, postacie są ciekawe i umiejętnie zarysowane, czytelnik kolejne strony wręcz pożera. Biorąc pod uwagę, że jest to debiut, można oczekiwać, że kolejne pozycje będą jeszcze lepsze. Książkę polecam wszystkim miłośnikom steampunkowej konwencji, a także każdemu lubiącemu dobrą powieść fantastyczną. Burton i Swinburne w dziwnej sprawie Skaczącego Jacka to dobra, solidna i wciągająca pozycja, którą warto przeczytać.

Redakcja: Michał Przeperski

Korekta: Dagmara Jagiełło

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Przemysław Mrówka
Absolwent Instytut Historycznego UW, były członek zarządu Koła Naukowego Historyków Wojskowości. Zajmuje się głównie historią wojskowości i drugiej połowy XX wieku, publikował, m. in. w „Gońcu Wolności”, „Uważam Rze Historia” i „Teologii Politycznej”. Były redaktor naczelny portalu Histmag.org. Miłośnik niezdrowego trybu życia.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone