Mit „drugiej wojny trzydziestoletniej”
Autorem tekstu jest Jay Winter — emerytowany profesor historii na Uniwersytecie Yale. Przedruk publikujemy dzięki uprzejmości Europejskiej Sieci Pamięć i Solidarność.
To oni przewodzili zwycięskim armiom i narodom w roku 1918 i 1945. Choć żaden z nich nie odniósł zwycięstwa w pojedynkę, każdy był symbolem wielkiej narodowej dumy i oporu. To oni powalili Niemcy na kolana – nie raz, ale dwa razy.
Żadnemu z nich nigdy nie doskwierał brak poczucia własnej wartości. Już w roku 1906 Churchill napisał w liście do Violet Bonham Carter, córki brytyjskiego premiera Asquitha, że zdaje sobie sprawę z tego, że wszyscy jesteśmy słabymi istotami. „Wszyscy jesteśmy robakami”, twierdził, „ale ja wierzę, że jestem świecącym robakiem”. Charles de Gaulle był bardziej surowy w ocenach, lecz pełen takiego samego poczucia misji, jak Churchill, kiedy prowadził swój kraj od porażki do zwycięstwa w II wojnie światowej.
Należy oddać sprawiedliwość ich poczuciu dumy ze zwycięstwa. Władczy i autorytarni, obaj byli marzeniem karykaturzysty – pulchny mężczyzna z cygarem nie mniej niż wysoki generał z wydatnym nosem wystającym spod kepi. Obaj stali samotnie w czasie II wojny światowej. Churchill w swoich wybitnych przemówieniach dokonał mobilizacji języka angielskiego, gdy w maju i czerwcu 1940 roku niemiecka inwazja na Anglię i brytyjska porażka wydawały się nieuniknione. De Gaulle zmobilizował francuską dumę, język i imperialne zasoby Francji, gdy nie pozostało już nic innego, co mogłoby wzmocnić nadzieję na przyszłość.
Obaj toczyli wojnę imperialną, aby przywrócić wielkość swoim narodom. Jednak zniszczenie imperialnych marzeń Niemiec podczas Wielkiej Wojny oraz Niemiec, Włoch i Japonii podczas drugiej wojny światowej było tak kosztowne, że zamieniło się w podwójne pyrrusowe zwycięstwo zarówno dla Francji, jak i Wielkiej Brytanii. Zarówno Churchill, jak i de Gaulle stopniowo acz skutecznie uzmysłowili sobie, że ceną zwycięstwa w Europie była likwidacja ich umiłowanego imperium.
Akceptacja tej tragicznej rzeczywistości wymagała czasu. W połowie lat czterdziestych XX wieku, kiedy de Gaulle i Churchill ukuli termin „druga wojna trzydziestoletnia”, wciąż mierzyli i pławili się w blasku zwycięstwa. Pokonanie Niemiec w latach 1914-18 i 1939-45 dało Wielkiej Brytanii i Francji dominującą pozycję w północno-zachodniej Europie oraz na arenie światowej. Niemniej ta chwila triumfu była ulotna, ponieważ trwała tylko dotąd, dokąd płaciły za to Stany Zjednoczone. Plan Marshalla przywrócił Europie stabilność gospodarczą i pomógł napędzić les trentes glorieuses, ogromny wzrost i rozwój, który zapewnił Zachodowi siłę ekonomiczną potrzebną do odparcia, a następnie pokonania siły radzieckiej. Powodem odbudowy Europy jako luźnej federacji państw była utrata możliwości wykorzystywania imperium jako swojego arsenału i schronienia. W następstwie dwóch wojen światowych amerykańska potęga przyćmiła europejską.
Dlatego też historia „drugiej wojny trzydziestoletniej” była tak kojąca dla nich i ich zwolenników. W rezultacie, Churchill i de Gaulle dokonali projekcji własnego życia i kariery politycznej na historię swoich narodów i ich imperiów. I choć było w tym więcej niż szczypta prawdy, to równocześnie obecny i znaczący element zniekształcenia utrudnił im współczesnym oraz historykom dokonanie rozróżnienia pomiędzy globalnymi konfliktami, które przybrały całkowicie odmienne formy i miały całkowicie odmienne konsekwencje.
Argument podnoszonym w tym eseju jest fakt, że różnice między dwiema światowymi wojnami zdecydowanie przeważają nad podobieństwami. To, co Pierre Bourdieu nazwał biograficzną iluzją – przekonanie, że postrzegamy nasze życie jako jedną ciągłą narrację, którą sami możemy opowiadać – staje się jeszcze bardziej krzywym zwierciadłem, gdy wkracza w obszar samokształtowania autobiografii.[1] Dla de Gaulle’a i Churchilla, podobnie jak dla społeczeństw, którym przewodzili, nigdy nie istniała jednolita sieć, która łączyłaby historię dwóch wojen światowych w jeden trzydziestoletni konflikt.
Teza
Rozważmy trzy klasyczne stwierdzenia dotyczące tego, że w XX wieku miała miejsce druga wojna trzydziestoletnia. Po powrocie z Jałty w styczniu 1945 roku, Winston Churchill powiedział w Izbie Gmin:
„Przeżyłem całą tę historię od roku 1911, kiedy zostałem wysłany do Admiralicji, aby przygotować flotę na zbliżającą się wojnę z Niemcami. Wydaje mi się, że w swej zasadniczej części jest to jedna historia wojny trzydziestoletniej lub dłuższej niż trzydziestoletnia, w której Brytyjczycy, Rosjanie, Amerykanie i Francuzi walczyli z całych sił, aby oprzeć się niemieckiej agresji kosztem, który był najbardziej dotkliwy dla nich samych, ale dla nikogo bardziej przerażający niż dla narodu rosyjskiego, którego kraj został dwukrotnie spustoszony na ogromnych obszarach i którego krew została przelana przez dziesiątki milionów istnień ludzkich we wspólnej sprawie, która teraz ostateczne dobiega końca. Jest jeszcze drugi powód, który przemawia do mnie niezależnie od poczucia ciągłości, jakie osobiście odczuwam. Gdyby nie nadludzki wysiłek i poświęcenie Rosji, Polska byłaby skazana na całkowite zniszczenie z rąk Niemców. Nie tylko Polska jako państwo i naród, ale także Polacy jako rasa byli skazani przez Hitlera na zniszczenie lub zredukowanie do roli poddanych. Mówi się, że trzy i pół miliona polskich Żydów zostało faktycznie wymordowanych. Jest pewne, że ogromna liczba zginęła w jednym z najbardziej przerażających aktów okrucieństwa, prawdopodobnie najbardziej przerażającym akcie okrucieństwa, jakiego kiedykolwiek dopuścił się człowiek krocząc mroczną drogą po tej ziemi. Kiedy Niemcy wyraźnie ogłosili swój zamiar uczynienia z Polaków poddanych oraz niższej rasy pod rządami rasy panów, nagle, dzięki swojej niezwykłej sile i umiejętnościom bojowym, wojska rosyjskie, w nieco ponad trzy tygodnie, odkąd faktycznie rozmawialiśmy tutaj na ten temat, posunęły się naprzód od Wisły do Odry, doprowadzając do pobicia i wycofania się Niemców pod ich naporem i uwalniając całą Polskę od straszliwego okrucieństwa i ucisku, którego ofiarą padli Polacy.”[2]
Polecamy e-book Kacpra Walczaka pt. „Cywilizacja śmierci. Rosyjski kolonializm na Wschodzie”:
Książka dostępna również jako audiobook!
Trzy lata później, po wygranej wojnie i przegranych wyborach na stanowisko premiera Wielkiej Brytanii w 1945 roku, Churchill użył terminu „wojna trzydziestoletnia” w bardziej pokojowym kontekście. Przez krótki okres był on jednym z najbardziej zagorzałych orędowników zjednoczonej Europy, która miała służyć jako bastion przeciwko komunistycznemu zagrożeniu na jej wschodzie. Na Kongresie Europejskim zwołanym w Hadze w roku 1948, sto lat po Wiośnie Ludów z roku 1848, takimi słowami zwrócił się do zgromadzonych tam delegatów:
„Mam wrażenie, że po drugiej wojnie trzydziestoletniej, bo to przez nią właśnie przeszliśmy, ludzkość potrzebuje i szuka okresu odpoczynku. W końcu o tak niewiele proszą miliony rodzin w Europie, które są tutaj dziś reprezentowane. Czego ci wszyscy robotnicy, wykwalifikowani rzemieślnicy, żołnierze i rolnicy potrzebują, na co zasługują i czego mogą się domagać? Czy nie jest to uczciwa szansa na stworzenie domu, zebranie owoców swojego trudu, dbanie o swoje żony, wychowywanie dzieci w przyzwoity sposób oraz życie w pokoju i bezpieczeństwie, bez trwogi, zastraszania, potwornych obciążeń i wyzysku, bez względu na to, jak zostanie im to narzucone? Tego pragną ich serca. To właśnie chcemy dla nich zdobyć.”[3]
Oto zalążek idei, że druga wojna trzydziestoletnia była początkiem tego, co Eric Hobsbawm określił jako „krótki” XX wiek.[4] Twierdził on, że dwie wojny światowe płynnie doprowadziły do zimnej wojny, która zakończyła się w 1989 roku, 30 lat po śmierci Churchilla.
Charles de Gaulle podzielał upodobanie Churchilla do określenia „druga wojna trzydziestoletnia”. W Bar le Duc nieopodal Verdun, gdzie de Gaulle został wzięty do niewoli w roku 1916, 28 lipca 1946 roku zauważył:
„Dramat wojny trzydziestoletniej, którą właśnie wygraliśmy, miał wiele zwrotów akcji i wielu aktorów, którzy pojawiali się i znikali. My, Francuzi, jesteśmy jednymi z tych, którzy zawsze pozostawali na scenie i nigdy nie zmieniali stron. Okoliczności zmusiły nas do zmiany taktyki, czasem w biały dzień na polach bitew, czasem nocą, w tajemnicy. Ale ostatecznie mamy tylko jeden rodzaj weteranów. Ci z nas, którzy w przeszłości atakowali nad Marną, Yser czy Wardarem, nie różnili się od tych, którzy wczoraj utrzymali brzeg Sommy, walczyli ciężko pod Bir-Hakeim, zdobywali Rzym, bronili Vercors, czy wyzwalali Alzację. Ofiary bolesnej męki w wioskach w dolinie Saulx poległy za tę samą sprawę, co chwalebni żołnierze pochowani w Douaumont. Jaki byłby charakter i wynik tej wojny, gdyby od pierwszego do ostatniego dnia nie była ona zarówno francuska, jak i światowa? Czymże byłby jutrzejszy pokój, gdyby nie był to pokój zarówno Francji, jak i innych krajów?”[5]
Uderzające jest to, że de Gaulle użył francuskiej terminologii katolickiej odnoszącej się do męczeństwa, aby opisać ofiary dwóch wojen światowych, podczas gdy angielska retoryka protestancka Churchilla była okrągła, ale świecka. Brytyjski świat polityczny i społeczny porzucił koncepcję męczeństwa po wojnach domowych w XVII wieku, podczas gdy zarówno rewolucyjne, jak i religijne tradycje republikańskiej Francji trwały nadal w odniesieniach retorycznych do męczennika.[6]
Interpretacja alternatywna
W tych przemówieniach leżą początki interpretacji historii XX wieku, która ma wielu naśladowców. Jednak ja wierzę, że istnieje wiele powodów, by ją odrzucić. Rozważmy niektóre z nich.
Hitler i transformacja wojny
Pierwszym powodem jest to, że łączenie dwóch wojen światowych w sposób niedopuszczalny pomniejsza rolę, jaką odegrał Adolf Hitler wraz ze swoim otoczeniem w przekształceniu zasad zaangażowania wojska w taki sposób, aby z instrumentu polityki wojna zmieniła się w narzędzie eksterminacji.
Nie ma wątpliwości, że armia niemiecka w roku 1914 nie tylko popełniała zbrodnie wojenne, ale też że takie zbrodnicze zachowanie było postrzegane i akceptowane jako element konieczności operacyjnej polegającej na dotarciu do stolicy Francji w ciągu dokładnie 42 dni. Być może zastrzelono 6000 belgijskich cywilów, choć większość z nich nie stanowiła najmniejszego zagrożenia dla wojsk niemieckich. Wiele incydentów wynikało z obawy, że belgijscy cywile powtórzą zachowanie Francs Tireurs, czyli partyzantów, którzy strzelali do pruskich żołnierzy w wojnie w 1870 roku. Fantazja zastąpiła rozsądek w przegrzanej atmosferze inwazji miliona niemieckich żołnierzy na Belgię, nie w celu podbicia kraju, ale dotarcia do francuskiej stolicy i pokonania Francji w ciągu dokładnie sześciu tygodni.[7]
Polecamy e-booka Konrada Ruzika „Oblicza leninizmu”
Tym incydentom zaprzeczała armia niemiecka, a prasa niemiecka w tamtym czasie wyszydzała je jako histeryczną propagandę aliantów. Co więcej, Republika Weimarska, która zastąpiła Cesarstwo odpowiedzialne za te zbrodnie, prowadziła systematyczne działania celem obalenia oskarżeń o to, że niemieccy żołnierze byli zbrodniarzami wojennymi. Wszystko to działo się w kontekście, gdzie wymuszono podpis nowego niemieckiego rządu, który zastąpił cesarza, na traktacie pokojowym zawartym 28 czerwca 1919 roku w Paryżu. Artykuł 231 tego traktatu podkreślał, że Niemcy i tylko Niemcy są odpowiedzialne za śmierć, szkody i cierpienia spowodowane wojną. Wszystkie partie polityczne w Niemczech po roku 1918 odrzuciły to oskarżenie, podobnie jak historycy badający początki wojny sto lat później. Dolegliwość oskarżenia całego narodu była odczuwalna długo po zawieszeniu broni, a kampania mająca na celu uwolnienie armii niemieckiej z odpowiedzialności za zbrodnie popełnione w roku 1914 jest w tym kontekście całkowicie zrozumiała.
Weźmy teraz oddech i przejdźmy do armii niemieckiej w roku 1941. Po ataku na Związek Radziecki, praca Einzatzgruppen, czyli mobilnych grup zabójców, rozpoczęła się w ciągu 24 godzin. Działały one za liniami niemieckiej piechoty i formalnie były częścią służby bezpieczeństwa. Armia niemiecka, posuwając się w głąb Związku Radzieckiego, zapewniła osłonę dla masakry od 1,5 do 2 milionów ludzi.
Armia niemiecka w czasie II wojny światowej w bardzo niewielkim stopniu przypominała armię niemiecką z I wojny światowej. Einzatzgruppen stanowiły dowód na rewolucję w zakresie przestępczości wojskowej, za którą odpowiedzialność ponosił w całości Hitler i jego otoczenie. Zaczęły one zabijać cywilów za liniami frontu w Polsce w 1939 roku i powtórzyły te zbrodnie wszędzie tam, gdzie armia niemiecka wkraczała i okupowała terytorium wroga.
Eingzatzgruppen stanowiło 3000 mężczyzn podzielonych na cztery sekcje. W każdym przypadku do zabijania cywilów dołączali członkowie Waffen SS, armii niemieckiej, oddziały sojusznicze i lokalni kolaboranci, którzy pomagali w identyfikacji osób przeznaczonych do rozstrzelania. W ciągu dwóch dni we wrześniu 1941 roku w Babim Jarze pod Kijowem zamordowano 33 000 Żydów. Szacunki się różnią, ale od pół miliona do miliona cywilów zostało zabitych w taki sposób i przez te jednostki – sprawców tego, co obecnie jest określane mianem Holokaustu od kul.[8]
Większość historyków oddziela historię obu wojen światowych ze względu na zbrodniczą degenerację armii niemieckiej od samego początku II wojny światowej, najpierw w Polsce, a następnie w całym Związku Radzieckim. Jeden z historyków, Daniel Goldhagen, nie zgodził się z tym podejściem i przedstawił swoją argumentację w odniesieniu do drugiej wojny trzydziestoletniej.[9] Goldhagen uważał, że naród niemiecki był „chętnym katem” Żydów, skoncentrowanych głównie w Polsce i Związku Radzieckim. Sprawcy wyłonili się z kultury tego, co określił jako „antysemityzm eliminacyjny”. To uprzedzenie było spoiwem, które łączyło naród niemiecki i osadziło się przez wieki poprzez antysemickie myśli, słowa i czyny.
Podczas pierwszej wojny światowej armia niemiecka przystąpiła do przeprowadzenia „Spisu powszechnego Żydów”, aby wykazać, że odsetek Żydów na froncie, gotowych oddać swoje życie za Niemcy, był znacznie mniejszy niż odsetek Żydów w całych Niemczech. Kiedy osoby przeprowadzające spis odkryły, że było odwrotnie i że odsetek Żydów w armii był wyższy niż w całym społeczeństwie, spis został nagle wstrzymany, a dokumentacja, którą zebrano, zniszczona.[10]
Droga od palenia dokumentów w jednej wojnie do palenia ciał w następnej była długa i kręta. Światowy kryzys gospodarczy w latach 1929-32 umożliwił partii nazistowskiej wyłonienie się jako partii masowej z masowym poparciem wyborczym. To dlatego Hitler doszedł do władzy – nie z powodu I wojny światowej, ale z powodu zupełnie innej wojny, którą on i jego partia rozpoczęli po jej zakończeniu. Radykalizm niemieckiego antysemityzmu pod rządami nazistów jest pierwszym powodem, dla którego należy odrzucić argument, że w latach 1914-1945 miała miejsce jedna wojna trzydziestoletnia.
Rewolucja bolszewicka i transformacja wojny
Drugim głównym powodem, dla którego należy odrzucić twierdzenie, że w pierwszej połowie XX wieku miała miejsce druga wojna trzydziestoletnia, jest fakt, że to nie rok 1914, ale rok 1917 wywołał kryzys, z którego wyłoniły się późniejsze wstrząsy XX wieku. Kiedy w roku 1914 wybuchła wojna, Lenin był przekonany, że rewolucja musi zostać odłożona na całe pokolenie. We Francji istniała lista socjalistycznych bojowników, którzy mieli zostać aresztowani w momencie wybuchu wojny, aby zapobiec ich ingerencji w mobilizację wojskową. Ani jedna osoba z tej listy – słynny Karnet B – nie została aresztowana, ponieważ wszyscy zgłosili się do wojska. Wybrali naród ponad rewolucję.[11]
Polecamy e-book Szczepana Michmiela – „II wojna światowa wybuchła w Szymankowie”
Trzy lata później bolszewicy wycofali Rosję z wojny. Decyzja ta stanowiła ogromny impuls dla Niemiec i ich sojuszników, co przełożyło się na pokój pomiędzy mocarstwami zawarty traktatem podpisanym w Brześciu Litewskim w 1918 roku. Nowi przywódcy Rosji niechętnie oddali Niemcom nieformalną, choć wyraźną, kontrolę nad znacznym obszarem europejskiej części ich kraju. Cel był jasny. Rosja miała być eksploatowana jak kolonia.
To, co nastąpiło później, nie było jednak pokojem. Wojna domowa w Rosji w latach 1918-1921 i masowa przemoc po roku 1918 na ogromnym obszarze rozciągającym się od Finlandii po Turcję stanowią prawdziwe źródła transformacji wojny w masakrę ludności cywilnej. Nazywam to zjawisko ucywilnieniem wojny.
Ucywilnienie wojny
Rozpoczęło się ono przed rokiem 1914 w każdym europejskim projekcie kolonialnym. W 1904 roku doszło do masakry po buncie ludów Herero i Nama w południowo-zachodniej Afryce. To, co wydarzyło się w Belgii w roku 1914 z rąk najeźdźców niemieckich blednie w porównaniu z okrucieństwami popełnionymi przez króla Leopolda w Kongu, początkowo jego prywatnym lennie, a później belgijskiej kolonii.
Pierwszą wojnę światową od okresu, który po niej nastąpił, odróżniał fakt, że konflikt z lat 1914-18 był walką trzech sił o dominację nad północno-zachodnią Europą. Churchill i de Gaulle połączyli siły stawiając wielki angielsko-francuski opór przeciwko zdominowanemu przez Niemcy kontynentowi i wygrali ją. Ta interpretacja była tylko częściowo prawdziwa, ponieważ od samego początku zarówno Wielka Brytania, jak i Francja broniły swoich imperialnych posiadłości przed niemiecką penetracją lub całkowitym przejęciem. Druga wojna trzydziestoletnia zawsze dotyczyła Europy, ale równocześnie obie wojny światowe zawsze dotyczyły imperium.
Zachodnia interwencja w rewolucję rosyjską
Te dwie perspektywy – zachodnioeuropejska i imperialna – pomijały Europę Wschodnią. To pominięcie było oczywiste, zważywszy na sposób, w jaki przebiegała konferencja pokojowa. W dniu, w którym na początku roku 1919 prezydent Wilson musiał rozpocząć podróż powrotną do Waszyngtonu, aby wygłosić orędzie o stanie państwa, został on zapytany przez Winstona Churchilla, czy delegaci mogliby poświęcić chwilę na rozmowę o Rosji. Przygotowujący się do wyjścia Wilson zatrzymał się i powiedział, że tak, mogą odbyć wstępną dyskusję. Churchill rozwinął wówczas swój pomysł interwencji wojskowej w Rosji w celu obalenia bolszewickiego reżimu. Wilson odpowiedział, że nie to miał na myśli. Uzgodniono, że odbędą się dalsze obrady w ramach konferencji, a Churchill, korzystając z tego pęknięcia w dyplomatycznym murze, przygotował inwazję dziesięciu państw na Rosję.
Problem z wymuszoną interwencją w Rosji polegał na tym, że zawsze była ona zbyt mała, aby coś zmienić. Alianci nie zaangażowali sił potrzebnych do obalenia Lenina i Trockiego. Przyczyna leżała w tym, że opinia publiczna w krajach sojuszu alianckiego miała dość wojny. Prawdą było, że bardzo duża grupa inwestorów straciła majątki w Rosji; około jedna czwarta francuskiego portfela inwestycji zagranicznych była w rosyjskich obligacjach. Ale reszta ludności była bardziej zainteresowana powrotem do życia w pokoju niż pójściem na wojnę o utracone inwestycje. Interwencja aliantów w Rosji – podobnie jak wsparcie aliantów dla greckiej armii w Anatolii – była skazana na porażkę od samego początku.
Można powiedzieć, że Europa Wschodnia i Rosja miały dla Wielkiej Brytanii i Francji trzeciorzędne znaczenie. Najpierw doszło do rozbicia niemieckiej armii i zniszczenia niemieckiej marynarki wojennej. Następnie przyszła kolej na wzmocnienie brytyjskiego i francuskiego imperium. To, co wydarzyło się w Rosji, było istotne, ale dopiero po osiągnięciu dwóch innych celów strategicznych.
Churchill ujął to rozbrajająco dobrze, gdy opisał okres przed i po roku 1918 w następujący sposób: „Skończyła się wojna gigantów; zaczęła się kłótnia pigmejów”.[12] Nic mi nie wiadomo o pogardliwych i rasistowskich predylekcjach tego rodzaju u de Gaulle’a, ale francuska mission civilisatrise była przesiąknięta poczuciem wyższości wobec rasy i kultury mężczyzn i kobiet o odmiennym kolorze skóry. De Gaulle wydawał się być odporny na uprzedzenia powszechne wśród swoich wojskowych i walczył w imieniu i za francuskie imperium, gdy w roku 1940 upadła Trzecia Republika.
Niezależnie od własnych uprzedzeń, Churchill i de Gaulle po prostu nie rozumieli atrakcyjności komunizmu dla rosyjskich chłopów po wojnie. Nie mieli pojęcia, że zachodnia interwencja wojskowa mająca na celu obalenie bolszewików z pewnością przyniosłaby skutki odwrotne do tych, jakie pragnęli osiągnąć. Churchill nienawidził komunizmu pasjami. Miał rację co do krwiożerczej bezwzględności Lenina i Trockiego, ale mylił się co do tego, jak naród rosyjski zareaguje na obecność dziesięciu zachodnich armii na swojej ziemi. Chłopi widzieli ludzi zamierzających przywrócić stary porządek do władzy, a to oznaczało utratę ziemi, którą chłopi właśnie przejęli. W roku 1919 czy 1920 nie miało znaczenia, że komunistyczny rząd, który oddał ziemię ludziom, kiedyś ją odbierze; liczyło się to, że zachodnia interwencja w rosyjską wojnę domową była darem niebios dla bolszewików.
Polecamy e-book Kacpra Walczaka pt. „Cywilizacja śmierci. Rosyjski kolonializm na Wschodzie”:
Książka dostępna również jako audiobook!
Francuscy i brytyjscy dowódcy wojskowi, którzy wygrali wojnę na froncie zachodnim, nie byli w stanie wyczarować zwycięstwa dysponując posiadanymi siłami i sprzętem. Foch i Franchet d’Esperey żądali 20 dywizji, a dostali niewielki ułamek tego, czego się domagali. Brytyjski dowódca Sir Henry Rawlinson, drugi po Haigu w bitwie nad Sommą, nie radził sobie lepiej. Nie potrafili oni dostrzec, że ich polityczni liderzy nie byli w stanie uniknąć tego, czego domagała się opinia publiczna w każdym większym kraju: demobilizacji i powrotu do pokoju po przelewie krwi trwającym przez ostatnie sześć lat.
A zatem drugim głównym powodem, dla którego należy poddać w wątpliwość argument, że w pierwszej połowie XX wieku miała miejsce wojna trzydziestoletnia, jest to, że łączy on wojnę, która rozpoczęła się przed wybuchem rewolucji rosyjskiej w roku 1917 z wojnami, które były wynikiem kontrrewolucyjnych wysiłków, począwszy od lat dwudziestych XX wieku, a skończywszy na nazistowskim ataku na Związek Radziecki w roku 1941. Pierwsza wojna światowa wielkich mocarstw zakończyła się klęską Niemiec i bloku państw centralnych – najpierw w roku 1918, kiedy Niemcy zaakceptowały porażkę, a następnie w roku 1923, kiedy postimperialna Turcja ogłosiła zwycięstwo w wojnie z Grecją i jej sojusznikami. Turcja w efekcie zmieniła warunki traktatu pokojowego narzuconego ostatniemu sułtanowi Imperium Osmańskiego. Obserwując tę sytuację z Monachium w roku 1923, Hitler i jego zwolennicy z partii nazistowskiej doszli do wniosku, że pokój, do którego zmuszono Niemców w roku 1919, może również zostać napisany na nowo, i to siłą.
Czy to jest coś, co łączy obie wojny? Z pewnością nie, ponieważ konflikt z lat 1914-18 był toczony do samego końca przez mocarstwa, których wizja świata w niewielkim stopniu przypominała poglądy Hitlera czy Lenina. Ci postrzegali wojnę i rewolucję jako relację symbiotyczną. Narodowosocjalistyczna rewolucja rasowa, podobnie jak bolszewicka rewolucja klasy robotniczej, była formą ciągłych działań wojennych, tak jak wojna była formą ciągłej rewolucji. A biorąc pod uwagę zjadliwość nazistowskiej ideologii i jej biologiczny determinizm, wojna i rewolucja stały się testem rasowej wyższości. Albo naród niemiecki zniszczy komunizm (i jego domniemanych sojuszników – Żydów), albo zginie, i słusznie, ponieważ nie miał wystarczającej wytrzymałości, by pokonać rasowego wroga. Taka forma samobójczej logiki nie ma nic wspólnego z myśleniem tych, którzy doprowadzili do I wojny światowej. Wraz z Hitlerem i Leninem skończyła się wizja von Clausewitza, zgodnie z którą wojna była polityką prowadzoną przy pomocy innych środków. Zamiast tego, wojna stała się eksterminacją rasowego wroga, co do którego wyobrażano sobie, że ma ludobójcze zamiary wobec samej rasy niemieckiej.
Ta szalona wizja konkurujących ze sobą ludobójstw nie miała nic wspólnego z rzeczywistością. Nie zmniejszyło to jednak atrakcyjności idei, że naród niemiecki musi zabijać albo zostanie zabity, a to oznaczało zabicie nie tylko wszystkich komunistów, ale także Żydów, Polaków i innych rasowo niższych narodów, które się z nimi sprzymierzyły. Kiedy zrozumiemy zbrodniczą logikę nazistowskiej wojny w Związku Radzieckim, niemożliwe staje się prowadzenie rozważań, że między rokiem 1914 a 1945 miała miejsce wojna trzydziestoletnia.
Technika działań wojennych
Trzecim powodem, dla którego nie można zgodzić się z poglądem, że w latach 1914-1945 toczyła się wojna trzydziestoletnia, jest fakt, że postęp techniczny w zakresie prowadzenia działań wojennych oddziela te dwa światowe konflikty w radykalny sposób.
Rozważmy najpierw wojnę powietrzną. W konflikcie z lat 1914-18 wszystkie walczące mocarstwa wykorzystywały samoloty jako oczy artylerii. Na froncie zachodnim ostrzał przeciwartyleryjski stanowił istotną część wojny ofensywnej. Wynikało to z faktu, że piechota nie była w stanie posuwać się naprzód, dopóki artyleria wroga mogła niszczyć jednostki wkraczające na teren ziemi niczyjej. Określenie rozmieszczenia artylerii stało się kluczowym elementem planowania ruchów piechoty. W tym zakresie siły powietrzne odegrały kluczową rolę.
Gdy w latach dwudziestych i trzydziestych XX wieku rozwinęła się technologia produkcji samolotów, lotnictwo oddzieliło się od piechoty i stało się samo w sobie ofensywną bronią wojenną. Gdyby Niemcy w roku 1914 dysponowały taką potęgą powietrzną, jaką rozwinęły w latach trzydziestych, mogłyby zniszczyć linie kolejowe, które umożliwiły obronę Paryża zarówno w roku 1914, jak i podczas ostatniej wielkiej ofensywy niemieckiej w roku 1918. Niemiecka potęga powietrzna w roku 1940 wskazywała na to, jak ogromna była różnica pomiędzy dwiema wojnami światowymi.
Prawdą jest, że podczas pierwszej wojny światowej obie strony podejmowały próby bombardowania ośrodków miejskich. Uderzono zarówno w Londyn, jak i w Kolonię, a ponad 1000 osób zginęło w Paryżu podczas niemieckich ostrzałów artyleryjskich i bombardowań stolicy z powietrza. Postęp techniczny sprawił, że 25 lat później wojna powietrzna przeciwko skupiskom ludności cywilnej stała się kluczową operacją wojskową. Konflikt z lat 1914-18 był faktycznie zapowiedzią Blitzkrieg.
Polecamy e-booka Konrada Ruzika „Oblicza leninizmu”
Jednak wpływ bombardowań na ludność cywilną został błędnie zinterpretowany przez obie strony konfliktu w latach 1939-45. Zarówno brytyjscy, jak i niemieccy planiści wierzyli, że zdołają złamać opór ludności cywilnej, bombardując ośrodki miejskie i zabijając cywilów. Obie strony się myliły. Nie chodziło tylko o to, że obie walczące strony miały złożone plany dywersyfikacji i ochrony kluczowych elementów obronnych, ale także o to, że reakcja cywilów na intensywne bombardowania mogła wzmocnić ich wolę kontynuowania działań.
Przypadek graniczny przytaczany w ramach tego argumentu również przemawia za oddzieleniem dwóch wojen światowych. Użycie broni atomowej przeciwko Japonii – pierwotnie opracowanej do użytku w Niemczech – zakończyło II wojnę światową. Zniszczenie Hiroszimy i Nagasaki rzeczywiście pokazało, do czego zdolne jest lotnictwo, ale jego głównym celem było ocalenie życia żołnierzy alianckich sprawiając, że atak piechoty na japoński kontynent stał się niepotrzebny. Natomiast w pierwszej wojnie światowej Niemcy zostały pokonane bez inwazji. Zakończenie każdej z obu wojen światowych wyklucza jakąkolwiek próbę połączenia ich w pakiet pod nazwą „wojna trzydziestoletnia XX wieku”.
Kolejny aspekt postępu technicznego również wskazuje na zdecydowany brak ciągłości między tymi dwiema wojnami. Niemieccy chemicy umożliwili piechocie użycie gazu chlorowego na froncie zachodnim podczas drugiej bitwy pod Ypres w roku 1915. Później wykorzystywano intensywnie gaz fosgenowy i musztardowy. W roku 1918 mniej więcej co czwarty pocisk artyleryjski wystrzelony na froncie zachodnim był pociskiem gazowym. Ludność cywilna przygotowywała się do ataku gazowego, ale nigdy do niego nie doszło.
Z kolei na europejskich polach bitew II wojny światowej nie użyto gazu. Stało się tak prawdopodobnie dlatego, że w konflikcie z lat 1914-18 istniało niewiele dowodów na to, że posłużenie się taką bronią przyniosło korzyści operacyjne. W końcu, gdyby wiatr zaczął wiać w złą stronę, siły atakujące zatrułyby się same. Z kolei gaz był szeroko stosowany w obozach zagłady zbudowanych przez nazistów w celu wymordowania ludności żydowskiej w Europie, jak i innych „podludzi”.
Oddziały japońskie intensywnie posługiwały się bronią gazową w Chinach. Prowadzono także eksperymenty z użyciem broni biologicznej na Chińczykach i innych jeńcach wojennych. Shiro Ishii stał na czele oddziału 731 armii japońskiej – jednostki odpowiedzialnej za przygotowanie broni biologicznej stosowanej w Mandżurii i w innych rejonach Chin.[13]
I znowu, istnieje głęboka przepaść pomiędzy historią wykorzystania broni chemicznej i biologicznej w obu wojnach światowych. Najlepiej oddaje ją stwierdzenie, że I wojna światowa stanowiła przedsionek do Holokaustu i innych zbrodni wojennych popełnionych przy użyciu broni chemicznej i biologicznej. Wielka Wojna sprawiła, że masowa eksterminacja stała się wyobrażalna, a tym samym wykonalna. Ale nazistowska rewolucja była konieczna, zanim ta możliwość przekształciła się w zbrodnię stulecia. Tutaj również widać potrzebę zaznaczenia radykalnych różnic między przyczynami, przebiegiem i konsekwencjami obu wojen światowych.
Wnioski
Niektórzy z tych, którzy łączą te dwa konflikty w jeden pod nazwą „wojna trzydziestoletnia XX wieku”, mają ku temu powody autobiograficzne. Tak ułożyło się życie Churchilla i de Gaulle’a.
Inni kierowali się powodami ideologicznymi. Historyk Ernst Nolte był zwolennikiem teorii o wojnie trzydziestoletniej, ponieważ umożliwiła mu ona postulowanie, że rewolucja bolszewicka, produkt pierwszej wojny światowej, była źródłem i inspiracją dla ruchu nazistowskiego. Chciał przez to powiedzieć, że zbrodnicza historia pierwszej połowy XX wieku stanowiła europejską, czy raczej niemiecką, reakcję na „azjatyckie barbarzyństwo”. Zbrodnie nazistowskie były reaktywne i defensywne, wywołane zbrodniami komunistycznymi, które je poprzedziły. Podstawą jego poglądu jest stwierdzenie, że obie wojny światowe były częścią europejskiej wojny domowej, która zakończyła się w 1945 roku.
Rewizjonistyczne publikacje Noltego doprowadziły do wybuchu tego, co w latach 80. XX wieku określano terminem Historikerstreit, czyli kłótni historyków. Dla Noltego Holokaust nie był czymś wyjątkowym, lecz częścią wojny domowej wywołanej przez rewolucję bolszewicką. W latach 1941-45 Hitler prowadził wojnę eksterminacyjną, aby zapobiec zagładzie w Niemczech dokonanej przez komunistów, gdyby wojna została przegrana. Zbrodnie komunistyczne i nazistowskie łączyło to, że były okrutnymi konsekwencjami wojny domowej.[14]
Inni historycy odrzucili teorię wojny trzydziestoletniej jako sposób na normalizację zbrodni nazistowskich.[15] Kontrowersje trwały przez dziesięciolecia, a wygasły głównie dlatego, że kolejni niemieccy przywódcy polityczni, od Willy’ego Brandta po Angelę Merkel, odmówili zmiany poglądu, że Niemcy pozostają odpowiedzialne za Holokaust i że istnieje więź między narodem niemieckim a narodem żydowskim, której nie wolno i nie można zerwać.
Polecamy e-book Szczepana Michmiela – „II wojna światowa wybuchła w Szymankowie”
W innych częściach Europy od czasu do czasu powracało pojęcie „drugiej wojny trzydziestoletniej”. Przerażenie bestialstwem Stalina i jego popleczników doprowadziło niektórych obserwatorów do zrównania komunizmu z nazizmem. Większość europejskich historyków podziela dziś (2024) ich moralny wstręt, ale nie historyczny osąd. Być może najbardziej wyważonym wnioskiem, co do którego wszyscy możemy się zgodzić, jest to, że obie wojny światowe były wyjątkowymi koszmarami, z których każdy zasługuje na swoje miejsce w jednym z kręgów „Piekła” Dantego.
Autorem tekstu jest Jay Winter — emerytowany profesor historii na Uniwersytecie Yale. Przedruk publikujemy dzięki uprzejmości Europejskiej Sieci Pamięć i Solidarność.
Przypisy i bibliografia:
[1] Pierre Bourdieu, „The Biographical Illusion”, w Wilhelm Hemecker i Edward Saunders, z pomocą Gregora Schimy (red.), Biography in Theory (Berlin: de Gruyter, 2017), s. 201-16.
[2] https://www.cvce.eu/content/publication/1999/1/1/68a6136f-a7cf-40cf-9765-af120da30526/publishable_en.pdf. Dostęp 26.11.2024.
[3] https://www.cvce.eu/content/publication/1999/1/1/58118da1-af22-48c0-bc88-93cda974f42c/publishable_en.pdf. Dostęp 26.11.2024.
[4] Eric Hobsbawm, The Age of Extremes, 1914-1991 (Londyn: Penguin Books, 1996).
[5] https://mjp.univ-perp.fr/textes/degaulle28071946.htm. Dostęp 26.11.2024.
[6] Jay Winter, War beyond Words (Cambridge: Cambridge University Press, 2017), rozdział 5.
[7] John Horne i Alan Kramer, German Atrocities, 1914. A History of Denial (New Haven: Yale University Press, 2001).
[8] Patrick Desbois, La Shoah par balles: la mort en plein jour (Paris: Plon, 2019); Ronald Headland, Messages of Murder: A Study of the Reports of the Einsatzgruppen of the Security Police and the Security Service, 1941-1943 (Rutherford, NJ: Fairleigh Dickinson University Press, 1992); Richard Rhodes, Masters of Death: The SS-Einsatzgruppen and the Invention of the Holocaust (Nowy Jork: Knopf, 2002); Jürgen Matthäus, Jochen Böhler, and Klaus-Michael Mallmann. War, Pacification, and Mass Murder, 1939: The Einsatzgruppen in Poland (Lanham, MD: Rowman & Littlefield, 2014) oraz Timothy Snyder, Bloodlands: Europe Between Hitler and Stalin. (Nowy Jork: Basic Books, 2010).
[9] Daniel Goldhagen, Hitler's Willing Executioners (Nowy Jork: Alfred Knopf, 1996).
[10] Jay Winter, „Antisemitism in the First World War”, w Steven Katz (red.), The Cambridge History of Antisemitism in the Twentieth Century (Cambridge: Cambridge University Pres, 2025), t. 1, rozdz. 1.
[11]Jean-Jacques Becker, Le Carnet B (Paryż: PUF, 1964).
[12] Jak cytowano w Peter Gatrell, „War after the War: Conflicts 1919-1923”, w John Horne (red.), A Companion to World War I (Oxford: Blackwell, 2010), s. 558
[13] Yang Yan-Jun and Tam Yue-Him. Unit 731: Laboratory of the Devil, Auschwitz of the East: Japanese Biological Warfare in China 1933-45 (Stroud: Fonthill Media, 2018).
[14] Ernst Nolte, Europäische Bürgerkrieg 1917-1945 : Nationalsozialismus und Bolschewismus
(Berlin: Propyläen Verlag, 1987) oraz Nolte, „Die Vergangenheit, die nicht vergehen will. Eine Rede, die geschrieben, aber nicht gehalten werden konnte”, Frankfurter Allgemeine Zeitung, 6 czerwca 1986.
[15] Hans-Ulrich Wehler, Entsorgung der deutschen Vergangenheit? Ein polemischer Essay zum „Historikerstreit” (Monachium: C.H. Beck, 1988).