Muzeum II Wojny Światowej: polska historia na wysokim poziomie

opublikowano: 2017-01-24, 14:57
wolna licencja
Wystawa główna Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku pokazuje przede wszystkim polskie bohaterstwo i cierpienie w czasie wojny. Robi to w sposób inteligentny i uczciwy, nie pomijając bohaterstwa i cierpienia innych narodów. Szkoda byłoby, gdyby nie mogła zostać pokazana szerokiej publiczności.
reklama

Zobacz też: Wystawa główna Muzeum II Wojny Światowej – pierwsze spojrzenie

Wczoraj dyrekcja Muzeum II Wojny Światowej zaprezentowała mediom, naukowcom, muzealnikom i przyjaciołom placówki swoją wystawę główną. Kontekst pokazu był jasny – muzeum pozostaje w konflikcie z Ministerstwem Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Wicepremier Piotr Gliński chciał połączyć je z utworzonym przez siebie Muzeum Westerplatte. Interpretowano to powszechnie jako pretekst do wymiany dyrekcji, jednocześnie zaś rządząca prawica w różny sposób zgłaszała zastrzeżenia do narracji powstającego muzeum, które, przypomnijmy, powstało na podstawie decyzji premiera Donalda Tuska. Spór o legalność ministerialnej decyzji, która ma wejść w życie 1 lutego, przeniósł się do sądu. Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie początkowo zawiesił jej wykonanie, dziś Naczelny Sąd Administracyjny odwiesił całą procedurę. Tak więc już w przyszłą środę dojdzie do przekształcenia placówek i w efekcie zwolnienia dotychczasowej dyrekcji.

Wieża Muzeum (fot. Łukasz Męczykowski)

Jednocześnie od kilku miesięcy trwał montaż wystawy głównej muzeum, który ma zakończyć się 31 stycznia. Dyrekcja postanowiła zaprezentować efekty swojej pracy już teraz, obawiając się, że likwidacja placówki w obecnym kształcie nie pozwoli pokazać efektów kilkuletniej pracy tworzącego ją zespołu. 23 stycznia zwiedzającym pokazano więc ekspozycję ukończoną w ok. 75%.

Miałem okazję zobaczyć całość wystawy głównej Muzeum II Wojny Światowej i chciałbym podzielić się swoimi refleksjami z tego zwiedzania. Mojego tekstu nie należy traktować jako całościowej recenzji – trudno byłoby jej dokonać bez zobaczenia całej ekspozycji. Na wystawie wciąż montowane są tablice z tekstami, eksponaty i podpisy do nich, trwa uruchamianie multimediów. Przyznam też, że prace nad muzeum śledzę, jako historyk i dziennikarz, od kilku lat, stąd też wiem jaka była koncepcja twórców i wiedziałem, czego się spodziewać. Moja wizyta była więc sprawdzeniem, jak zrealizowano pomysły zespołu profesorów Machcewicza i Majewskiego.

reklama
Sala poświęcona końcowi wojny (fot. Łukasz Męczykowski).

Jedną z osi sporu o planowaną narrację wystawy był zarzut, że prezentuje ono uniwersalistyczną wizję II wojny światowej, w której większy nacisk stawia się na historię powszechną, nie zaś na doświadczenie polskie. Niektórzy nawet zarzucali muzealnikom, że chcą rozmydlić historię tak, by nie wiadomo było kto jest tym złym i o co chodziło.

Z całą stanowczością chciałbym zapewnić czytelników Histmag.org – wystawa Muzeum II Wojny Światowej bardzo wyraźnie pokazuje coś, co niektórzy nazywają „polskim punktem widzenia” na historię drugiej wojny światowej. Widz wystawy znajdzie tam najważniejsze elementy polskiego doświadczenia wojennego – Wrzesień, Armię Krajową i Polskie Państwo Podziemne, dzieci Zamojszczyzny, powstanie warszawskie, pacyfikacje wsi, zagładę inteligencji (dokładnie tego pojęcia używają muzealnicy), rzeź wołyńsko-galicyjską, Polskie Siły Zbrojne na Zachodzie, „ludowe” Wojsko Polskie i złamanie Enigmy. A także Katyń (ilustrowany wierszem Zbigniewa Herberta!), wywózki na Wschód czy sowietyzację Kresów Wschodnich. Na wystawie dostrzegłem sylwetki takich polskich bohaterów jak major Henryk Sucharski, Elżbieta Zawacka „Zo”, Irena Sendlerowa, Jan Piwnik „Ponury”, Alek Dawidowski, Witold Łokuciewski. Nie wątpię, że jest ich tam jeszcze więcej.

Polska pod okupacją (fot. Łukasz Męczykowski)

Twórcy ekspozycji przyjęli założenie, że tam gdzie jest to możliwe, zagadnienia charakterystyczne dla całej wojny będą ilustrowane również przykładami polskimi. Dlatego obok siebie pokazywane są pacyfikacje Michniowa oraz wsi białoruskich i greckich, czystki etniczne UPA oraz chorwackich ustaszy czy partyzantka polska, jugosłowiańska, radziecka lub francuska. Nawet pogrom w Jedwabnem pokazany jest na tle innych, prowokowanych przez Niemców pogromów z lata 1941 roku. Na tym tle widać wyraźnie tezę muzealników, którzy chcieli pokazać, że polskie doświadczenie drugiej wojny światowej jest wyjątkowe, ponieważ zawiera większość zjawisk charakterystycznych dla całego konfliktu. Jednocześnie ważny jest inny wniosek widoczny na ekspozycji – okupacja na Wschodzie była dużo bardziej brutalna niż ta na Zachodzie.

Co istotne, na wystawie bardzo widoczne jest, że rolę „złego” tej wojny grały dwa totalitaryzmy: niemiecki i radziecki – są one, wraz z faszyzmem włoskim i japońskim imperializmem, zaprezentowane we wstępnej części wystawy. Agresja z 17 września 1939 roku stanowi integralną część narracji o Wrześniu, zbrodnie komunistyczne zestawiane są z niemieckimi (np. w kontekście przesiedleń), a jedna z sal poświęcona jest w całości ekspansji radzieckiej w ramach realizacji założeń paktu Ribbentrop-Mołotow – widzowie mogą obejrzeć film na ten temat.

reklama
„Czerwony Kącik” (fot. Łukasz Męczykowski)

Jednocześnie zaletą wystawy jest pokazanie doświadczenia wielu narodów biorących udział w wojnie. Ma to ułatwiać gościom zagranicznym zrozumienie, przez podobieństwo, tego co działo się w Polsce. Jednocześnie my sami możemy dowiedzieć się wiele nowego o historii innych narodów. Moją uwagę zwróciły zwłaszcza dwa elementy. Pierwszym było pokazanie równocześnie czystek etnicznych dokonywanych przez Ukraińców i Chorwatów – na podobieństwo tych zaplanowanych przez nacjonalistów zbrodni zwracał ostatnio uwagę prof. Motyka. Drugim była galeria bohaterów ruchu oporu z różnych państw europejskich. W pamięć zapadł mi likwidator Bent Faurschou Hviid znany pod pseudonimem „Płomień”, który był jednym z najbardziej ściganych przez Niemców członków konspiracji w Danii. Pomyślałem wówczas – co wiem o okupacji w tym kraju? I czy nie patrzę na innych z wyższością, nie doceniając bohaterstwa, które zasługuje na chwałę?

Lubisz czytać artykuły w naszym portalu? Wesprzyj nas finansowo i pomóż rozwinąć nasz serwis!

Muzeum w założeniu kładzie nacisk na doświadczenie cywilów, wychodząc z założenia, że to przede wszystkim oni cierpieli w tej wojnie, nie tylko „przy okazji”, ale także jako celowe ofiary zbrodniczych działań. Stąd też pokazanie różnego rodzaju prześladowań – od głodu, przez roboty przymusowe, przesiedlenia aż po mordowanie, dokonywane przy pomocą bomb, pocisków karabinowych czy Cyklonu B. Jednak również to co bohaterskie pokazano od trochę innej strony. Opór to nie tylko partyzantka, ale także Polskie Państwo Podziemne. Front to nie tylko bitwy, ale także życie codzienne żołnierzy (bardzo ciekawa ekspozycja różnych przedmiotów towarzyszących wojskowym). Bitwa o Anglię to nie romantyczne walki powietrzne, ale schron przeciwlotniczy. Miłośników wojskowości mogę jednak uspokoić – choć muzealnicy nie chcieli tworzyć muzeum militarnego, to obiekty takie jak broń, mundury czy dwa czołgi i torpeda są obecne na wystawie i bardzo ciekawe ukazane.

reklama
Rekonstrukcja brytyjskiego schronu (fot. Łukasz Męczykowski)

Bardzo ciekawym elementem jest też część skierowana do dzieci. Nie jest to, tak jak chociażby w Muzeum Powstania Warszawskiego, miejsce zabawy w „małych powstańców”. Pomysł twórców był bardzo prosty – historia wojny pokazana jest przez losy warszawskiej rodziny z dwójką dzieci. Odwiedzamy jej mieszkanie w trzech momentach: 2 września 1939 roku, gdy stolica żyje jeszcze tak, jak w II RP, w czasie okupacji, gdy za oknami trwa łapanka, oraz w 1945 roku, gdy dom jest wielką ruiną. Wraz z sytuacją rodziny zmienia się wystrój lokalu (radzę zwrócić uwagę na szczegóły – chociażby wizytówki na drzwiach sąsiedniego mieszkania), pokazując, jakim doświadczeniem dla dzieci była wojna.

Część dziecięcą, dostępną tuż po wejściu na ekspozycję, otwiera tabliczka, na której pierwsze zdanie brzmi „Wojna to nie przygoda”. Nie wiem, czy to zamierzona polemika z recenzją dr hab. Piotra Niwińskiego, który zarzucał muzealnikom, że promują „komunistyczne” hasło „Nigdy więcej wojny”, a przecież wojna może być przygodą i szkołą cnót. Całe muzeum pokazuje, jak absurdalny jest pogląd gdańskiego historyka. II wojna światowa to okrutne dyktatury, to systemy planowania zbrodni, to prześladowanie cywilów i mordowanie niewinnych. To cierpienie i chaos. To, że hasło „Nigdy więcej wojny” jest nadal aktualne pokazuje też finał wystawy. Znajduje się tam symboliczny mur Żelaznej Kurtyny a nad nim równolegle materiały filmowe z wydarzeń na Zachodzie i Wschodzie. W pierwotnej koncepcji na końcu tego materiału miał być pokazywany optymistyczny obraz zjednoczonej Europy i świata, który zażegnał długotrwałe skutki wojny. Muzealnicy zdecydowali się jednak pokazać tam nagrania... ze współczesnych wojen. Widzimy więc wydarzenia na Ukrainie, bombardowania miast syryjskich czy fanatycznych islamistów z ISIS. To daje do myślenia.

Jedna z tabliczek informacyjnych w części o Dzieciach Zamojszczyzny (fot. Łukasz Męczykowski)

Wystawa główna Muzeum II Wojny Światowej zasługuje na przyjrzenie się jej krytycznym okiem. Wierzę, że taki rzetelny przegląd treści zostanie dokonany przez różnych recenzentów wtedy, gdy całość zostanie zamontowana i uruchomiona. Ja mogę oceniać jedynie całościową narrację i koncepcję muzealną. Uważam ją za wartościową i dobrze spełniającą przyjęte założenia. Niełatwo jest pokazać syntezę tak skomplikowanego wydarzenia jak II wojna światowa, w którym pogłębiać można wiele wątków. Gdańskie muzeum moim zdaniem wyszło z tego zadania z tarczą – narracja jest ciekawa, wielowątkowa, przemawiająca do odbiorcy i rzetelna. Co istotne, bardzo dobrze służy też polskiej polityce historycznej, pokazując polskie cierpienie i polski heroizm w sposób, który może być zrozumiały dla cudzoziemca. Trzymam kciuki za to, by nie zostało zniszczone przez ambicje i polityczne konflikty.

Artykuły publicystyczne w naszym serwisie zawierają osobiste opinie naszych redaktorów i publicystów. Nie przedstawiają one oficjalnego stanowiska redakcji „Histmag.org”. Masz inne zdanie i chcesz się nim podzielić na łamach „Histmag.org”? Wyślij swój tekst na: [email protected]. Na każdy pomysł odpowiemy.

Zobacz też: Timothy Snyder: Niech w polskiej opowieści o wojnie zwykły Amerykanin znajdzie swój punkt odniesienia!

Dziękujemy, że z nami jesteś! Chcesz, aby Histmag rozwijał się, wyglądał lepiej i dostarczał więcej ciekawych treści? Możesz nam w tym pomóc! Kliknij tu i dowiedz się, jak to zrobić!

reklama
Komentarze
o autorze
Tomasz Leszkowicz
Doktor historii, absolwent Uniwersytetu Warszawskiego. Publicysta Histmag.org, redakcji merytorycznej portalu w l. 2006-2021, redaktor naczelny Histmag.org od grudnia 2014 roku do lipca 2017 roku. Specjalizuje się w historii dwudziestego wieku (ze szczególnym uwzględnieniem PRL), interesuje się także społeczno-polityczną historią wojska. Z uwagą śledzi zagadnienia związane z pamięcią i tzw. polityką historyczną (dawniej i dziś). Autor artykułów w czasopismach naukowych i popularnych. W czasie wolnym gra w gry z serii Europa Universalis, słucha starego rocka i ogląda seriale.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone