Najdziwniejsze zabobony polskiej wsi sprzed stu lat

opublikowano: 2025-10-16, 06:03
wolna licencja
Sto lat temu były miejsca, gdzie wierzono, że czarownice psują mleko, a martwe krety chronią bydło. Najlepszy na epilepsję miał być palec nieboszczyka.
reklama
Lucjan Wędrychowski, „Znachor”, 1895 r. 

„Miarą postępu oświaty narodu jest regularne znikanie wiary w czary i zabobony” – pisał pod koniec XIX wieku Wincenty Bieroński, kierownik szkoły w Poroninie. Z kolei Łukasz Gołębiowski, jeden z pionierów etnografii na ziemiach polskich był zdania, że zabobony były integralną częścią życia ludu, a „lud bez przesądów pobożnym i religijnym być nie umie”. Badania etnograficzne prowadzone na przełomie wieków przyniosły opisy wielu przesądów i zabobonów. Były zjawiskiem częstym, lecz zazwyczaj nieszkodliwym, stanowiąc część codziennego rytmu życia i tłumacząc to, co trudno pojąć umysłem. Zdarzały się jednak miejscowe osobliwości – przypadki skrajne, w których wiara w uroki prowadziła do dramatycznych następstw.

Prawdziwi znachorzy byli gorsi od Antoniego Kosiby

Kłopoty z dostępem do lekarza, a także duża nieufność wobec wiedzy medycznej, pchały niekiedy ludność wiejską w objęcia znachorów i szarlatanów. Na niektóre, niegroźne dolegliwości rozsądny znachor znał lekarstwa i potrafił je stosować. Nie każdy pacjent miał jednak tyle szczęścia. Edmund Biernacki znakomity polski lekarz żyjący na przełomie XIX i XX wieku, podczas swojej praktyki przyjmował na swój oddział m.in. ofiary nieudolnych zabiegów. Jedną z nich była kobieta cierpiąca na różę, której twarz miejscowe „babki” kazały wysmarować kałem, co miało powstrzymać chorobę.

Grigorij Miasojedow, „Znachor”, 1860 r.

Znachorzy byli również odpowiedzialni za „leczenie duszy”. Przykładowo pewna znachorka orzekła, że syn gospodarza, który od zawsze stronił od ludzi i trzymał się na uboczu, został opętany przez złe duchy. Najlepszym sposobem na ich wypędzenie było – jej zdaniem – częste bicie i praca ponad siły. Jak można się spodziewać, metody te nie przyniosły pożądanych skutków, a młody chłopak podpalił się w szopie pełnej słomy. W innej wsi w powiecie skierniewickim znachor zalecił bić syna gospodarza, który uskarżał się na ból głowy i zaniemówił, aż przemówi. Gdy to nie pomogło, nakazał głodzić chłopca, dopóki sam nie poprosi o jedzenie. Oczywiście i ta metoda okazała się nieskuteczna. We wsi Pieścidła zaś, sąsiedzi obłożnie chorego gospodarza dotkliwie pobili Faustynę Krzemińską – miejscową znachorkę, uznawaną również za czarownicę za to, że nie zdjęła rzekomego uroku rzuconego na chłopa. Znamienne, że nie została ona wezwana, by leczyć chorego, ale by zdjąć z niego rzekomą klątwę.

Nietrudno się domyślić, jak wielu wędrownych oszustów działało na prowincji, wyzyskując ludzi i żerując na trudnej sytuacji wielu chłopów szukających ostatniej deski ratunku. Sposobów nieuczciwego wzbogacenia się było wiele. Najpowszechniejsze było wyłudzanie pieniędzy na zakup ziół i substancji mających pomóc. Do innych pomysłów należało m.in. polecenie zakopania na rozstaju dróg monet wbitych w mydło i zawiniętych w płótno – oczywiście ślad po pieniądzach usługobiorców szybko znikał. Jeden szarlatan „leczył” dziewczynkę pogryzioną przez psa bułką z masłem, pilnując, aby nawet jeden okruch nie spadł na ziemię, co miało przesądzić o powodzeniu zabiegu. Inny zalecał obłożnie choremu codzienne picie rosołu z kury, samemu podczas odwiedzin zjadając mięso. Kiedy go zabrakło, znachor już się nie pojawił.

reklama

W miasteczku Trzcianne na Podlasiu mieszkał stary Żyd, który słynął z „leczenia” ukąszonych przez żmiję. Brał za to kilkanaście złotych, a tym którzy ociągali się z płaceniem, groził ukąszeniem przez wytresowane przez siebie żmije. Natomiast Wincenty Bieroński opisywał swoją rozmowę z pewnym rzemieślnikiem, który wracając pieszo z Pesztu do Tarnowa, spotkał włóczęgę sprzedającego chłopom „cudowne krople z Ziemi Świętej”, całkiem przyzwoicie zarabiając na tym procederze. Były to własnoręczne mieszaniny wódki i przypadkowych przypraw, grzybów i roślin.

Święta Cecylia na robaki

Zabobony mieszały się z religijnością, choć pozornie obie sfery wzajemnie się wykluczały. Tymczasem magiczne i irracjonalne zażegnywanie chorób przez guślarzy, znachorów czy baby, często łączyło się w jednym obrzędzie z modlitwami do świętych. Przykładem osobliwego łączenia sacrum i profanum była tradycja w okolicach Pilicy. Kobiety obchodziły tam Środę Popielcową, pijąc wódkę i upamiętniając w ten sposób ustną tradycję o gospodyni, która sprzedała nadmiar combra zajęczego, pieniądze przepijając właśnie w Popielec. Ta oryginalna libacja kończyła się wieczornym odśpiewaniem pieśni pokutnych. Wierzono, że w ten sposób można sobie zapewnić również urodzaj lnu i konopi.

Moc słowa podczas rytuałów była niezwykła. Regułki zażegnywania choroby powtarzane podczas obrzędów były pilnie strzeżone, ponieważ ich powszechna znajomość miała sprawić, że stracą swoje właściwości. Jeden z przykładów, to podane przez Michała Federowskiego zażegnywanie przeciwko „glistom i robakom”.

Polecamy e-book Anny Wójciuk – „Jedz, pij i popuszczaj pasa. Staropolskie obyczaje i rozrywki”

Anna Wójciuk
Jedz, pij i popuszczaj pasa. Staropolskie obyczaje i rozrywki
cena:
11,90 zł
Wydawca:
PROMOHISTORIA [Histmag.org]
Liczba stron:
115
Format ebooków:
PDF, EPUB, MOBI (bez DRM i innych zabezpieczeń)
ISBN:
978-83-65156-41-9

Książka dostępna również jako audiobook!

reklama
„Święta Cecylja pięć córeczki miała
Jedna glisty przędła, a druga motała
Trzecia na kłębku zwijała
Cwarta łebki urywała”
Tu zażegnywająca robi gesty przy piersiach chorego, jakby coś ukręcała:
„Piąta do morza cierpiała”.
Michał Federowski, polski etnograf

Mnóstwo zabobonów dotyczyło również dzieci. Jednym z nich był miesięcznik – choroba małych dzieci rzekomo wywoływana blaskiem księżyca. W rzeczywistości za objawy tej „choroby” uznawano wszystko, co tylko zaniepokoiło matkę i co powiązała z oddziaływaniem księżyca. Lekarstwem było natomiast wszystko, co akurat przyszło do głowy znachorce. Stosowano różne metody „leczenia”, na przykład trzykrotne przenoszenie dziecka przez własną koszulę, drabinę, nad studnią lub przez chomąto zdjęte z konia. Chomąto, podobnie jak podkowa, miało mieć moc ściągania uroków, ponieważ był to przedmiot mający największy kontakt z koniem – zwierzęciem uznawanym za szczególnie magiczne.

We wsi Wierzbanowa noworodka nie wolno było owijać w nowe szmatki, aby „pana nie udawało” ani w brudne, ponieważ wtedy by go „gad (wszy) chytoł”. Odpowiedni był materiał „znosony”, aby wyrósł na zdrowego i silnego człowieka. Podobne przeświadczenie o wpływie ubioru na dziecko panowało w okolicach Łowicza – kiedy gospodarzowi ze wsi Mysłakowie utopiła się córka, sąsiad miał stwierdzić, że to przez jej strojne ubranie. We wsi Ruszków dziecko chore na suchoty sadzano na progu chałupy, po czym wymiatano na nie wszystkie śmieci z izby i razem z nimi symbolicznie „wyrzucano” je z domu, by następnie wnieść dziecko z powrotem do środka – już nie przez drzwi, lecz przez okno.

W pogoni za kretem

Najwięcej zabobonów dotyczyło prac polowych, a ich różnorodność ukazuje niezwykłą kreatywność wiejskiej ludności w wymyślaniu i podtrzymywaniu tych wierzeń. Wierzono na przykład, że nie wolno oglądać się za siebie przy zwożeniu pierwszej fury skoszonego zboża, aby w gospodarstwie nie pojawiły się myszy oraz, że sianie żyta 9 września (dziewiąty dzień dziewiątego miesiąca) sprowadzi nieurodzaj. W niektórych rejonach podczas Palikopy (1 sierpnia uroczystość św. Piotra w okowach) nie zwożono siana do stodół, by uchronić plony przed uderzeniem pioruna. Ten dzień miał wyznaczać początek sezonu burzowego.

W okolicach Trzemeszna i Sierakowa wierzono, że zasiewy przed gradobiciem mogą ochronić rozdziały z Pisma Świętego zakopane w czterech rogach pola. We wsiach nadnarwiańskich popularnym zabobonem mającym zwiększyć nieśność kur, było gotowanie nocą tłustej jajecznicy w ofierze dla diabła. Rozpowszechniony był także brutalny zwyczaj wyganiania „paskudnika” z krowy, podczas gdy ta z jakiegokolwiek powodu zaniemogła. Praktyka polegała na przecięciu jej błony oka, co przywodzi na myśl słynną scenę otwierającą z „Psa Andaluzyjskiego”.

reklama

We wsi Radzięcin pod Frampolem uciążliwa majowa susza w 1910 roku sprawiła, że odnotowano zabobonne rytuały mające przywołać deszcz. Jeden z nich polegał na wrzuceniu nocą do wody wrót, drugi to zabraniu niemowlaka nad rzekę i wciśnięciu mu do rączki maku, by trzykrotnie rzuciło go do wody. We wsi Ruszków na Kujawach chłopi nie rozpoczynali wywożenia obornika na pole w soboty, bo chłopa, który kiedyś to zrobił, Bóg miał wysłać na księżyc. W Lubelskiem zaś plamy na księżycu miały być obornikiem, który chłop za pracę w niedziele będzie rozrzucać do końca świata.

Wiejskie kobiety z Rudna, w powiecie mińsko – mazowieckim. Źródło: „Ziemia”, nr 2, 1920 r.

We wsi Albertów pod Puchaczowem w pierwszych dniach maja panował zwyczaj łapania kreta. Zabijano go i suszono, a w święto Matki Boskiej Zielnej krecie truchło wplatano między wianki do poświęcenia, następnie jego ukruszone części służyły do okadzania chorych domowników. Bardziej popularny był przesąd, według którego zakopanie martwego kreta pod progiem stajni sprawiało, że konie miały być okazałe i silne. We wsi Bzianka w Rzeszowskiem zakopywano w garnku żywego kreta przy budowaniu nowej stajni. Jeśli przeżył więcej niż 9 dni, był to znak, że konie będą się dobrze chować. Związek kreta z bydłem był szerszy, niekiedy pocierano skórką kreta bydło za uchem, by czarownica go nie zaczarowała. Dlaczego akurat kret? Według dawnych wierzeń był on przedstawicielem sił chtonicznych, podobnie jak łasica, wąż, żmija czy żaba – a zwierzęta te, związane z zaświatami, miały zapewniać pomyślność i zdrowie zwierząt gospodarskich.

Złap trupa za palec

Ze względu na swoją makabryczną naturę, często opisywano zabobony związane ze śmiercią i nieboszczykami. Pod Frampolem choremu na „febrę świętego Walentego” (epilepsję) doradzono, aby przeżegnał się średnim palcem nieboszczyka. Gdy jego sąsiadowi zmarła córka, poproszono go, by użyczył jej ręki do obrzędu. Sąsiad odmówił z obawy, że choroba przejdzie na zmarłą i będzie męczyć ją w grobie, jednak gdy później otwarto trumnę na cmentarzu, okazało się, że jej wcześniej złożone na piersi ręce były jednak rozłożone.

Polecamy e-book Anny Wójciuk „Jak świętowali nasi przodkowie? Zapomniane tradycje i zwyczaje”:

Anna Wójciuk
„Jak świętowali nasi przodkowie? Zapomniane tradycje i zwyczaje”
cena:
19,90 zł
Wydawca:
PROMOHISTORIA [Histmag.org]
Liczba stron:
208
Format ebooków:
PDF, EPUB, MOBI (bez DRM i innych zabezpieczeń)
ISBN:
978-83-65156-81-5
reklama

Bezczeszczenie i okaleczanie zwłok było znanym zabiegiem już od setek lat w wielu kulturach. We wsi Garbatówka pod Chełmem wdowa po gospodarzu, który się powiesił, prosiła o zgodę na odcięcie zwłokom głowy z obawy, aby ten nie odwiedzał jej po śmierci. W gazetach można znaleźć informacje np. o rozkopanym grobie w Pacanowie i uciętej lewej nodze pochowanego tam człowieka, czy o odciętej i okaleczonej głowie córki gospodarza, która w trumnie pozostawionej w stodole czekała na pogrzeb. Zapewne powód odcięcia głowy był taki sam jak w przypadku wdowy spod Chełma.

We wsi Bachów pod Przemyślem cała społeczność zastanawiała się, co zrobić z ciałem człowieka, który powiesił się we własnej stodole, ponieważ wierzono, że wisielec sprowadza na wieś grad. Dwóch najstarszych chłopów, doświadczonych w odprawianiu złego, wykopało dziurę pod przyciesią stodoły i powrozem wywlekło zwłoki na podwórze. Byli oni później sądzeni za znieważenie zwłok.

Zrób sąsiadowi na złość

Odczynianie, gusła, rzucanie uroków i zaklęć na nielubiane z różnych powodów osoby, było jednym z popularniejszych zajęć wszystkich osób zajmujących się szeroko pojmowaną magią na wsi – czarownic, wiedźm, wróżów, guślarzy, ciot, bab lub osób mających „uzecone oczy”. „Kiedy człowiek łąkę kosi lada baba deszcz uprosi” – mawiali chłopi w okolicach Warszawy, sugerując, że w każdej wsi znajduje się czarownica gotowa zrobić na złość chłopom podczas sianokosów.

Stanisław Grocholski, „Odczynianie uroku” 

Michał Fedorowski w swojej najbardziej znanej pracy opisującej zwyczaje na wsiach wymienił wiele rodzajów czarów, które można było na kogoś rzucić. Na przykład brud spod paznokcia w kieliszku wódki ofiary mógł być wykorzystany do rzucenia uroku. Były też sposoby zemsty na niewiernej lub nieodwzajemniającej uczuć kobiecie: oślepienie albo wywołanie zatrzymania moczu – na przykład poprzez zrobienie dziewięciu supełków na nitce, przewleczenie jej przez igłę i wbijanie dziewięciu igieł w miejsce, gdzie ofiara oddaje mocz. Straty można było zadać także majątkowi ofiary. Fedorowski wymienia głównie metody wywołania chorób w stadach owiec i pasiekach. Aby jednak te wszystkie praktyki zakończyły się powodzeniem, człowiek musiał o północy na skrzyżowaniu dróg zawrzeć pakt z diabłem, podobnie jak według wierzeń czyniły to czarownice.

reklama

W kontekście wyżej wspomnianych guseł, często pojawia się liczba trzy, nie tylko ze względu na swoją chrześcijańską symbolikę (jako liczba Świętej Trójcy), lecz także przez magiczne znaczenie przypisywane jej już przez pitagorejczyków, którzy widzieli w niej początek, środek i koniec. Zarówno trójka, jak i jej wielokrotność dziewiątka, symbolizowały moc czarów, odczyniania uroków i odwracania złych sił, a w medycynie ludowej wzmacniały skuteczność przeprowadzanych zabiegów.

Jednym z rzekomych zajęć wiejskich czarownic miało być rzucanie uroków na krowy, aby w danym gospodarstwie dawały mniej mleka lub by ulegało ono zepsuciu. Przesądy o tym procederze, powszechne na ziemiach polskich, prawdopodobnie były pochodzenia zachodnioeuropejskiego, a przeniesione i dopasowane do lokalnych warunków zostały przez Kościół. To przekonanie okazało się niezwykle silne i żywotne. We wsi Rybitwy pod Krakowem gospodarz śmiertelnie pobił starszą kobietę, nałogową alkoholiczkę, podejrzewając ją o psucie mleka. Seweryn Udziela spisując opowieści mieszkańców wsi o ich systemie wierzeń, podał kilkadziesiąt przykładów opowieści o złych czarownicach, które psuły mleko. Człowiek zwany Lenda ze wsi Rybitwy opowiadał, że jego sąsiad sam doił krowy, bo czarownica miała ponoć lepszy dostęp do zwierzęcia, gdy dojenie wykonywała kobieta.

Seweryn Udziela, polski etnograf

Jednym ze sposobów na odczynienie uroku było okadzenie krowy „świętym zielem”. W 1926 roku Zofia Romańczuk spod Lwowa postanowiła okadzić krowę w oborze żarzącymi się węglami z zielem zebranym w noc świętojańską, od których spłonęło obejście, dom, stajnia sąsiada i wspomniana krowa.

W 1879 roku przed sądem w Krakowie toczył się proces przeciwko dwóm włościanom ze wsi Bysina w powiecie myślenickim, którzy przywiązali do drzewa 60-letniego „ułomnego starca”, oskarżając go o czary. Powodem takiego postępowania było przekonanie, że ilekroć przechodził obok ich chałupy, w gospodarstwie spotykało ich nieszczęście. Mężczyźni próbowali się bronić, przedstawiając pisemne zaświadczenie od mieszkańców wsi, że wśród nich ten człowiek faktycznie uchodził za czarownika. Z kolei w 1874 roku małżeństwo z powiatu brodnickiego pobiło własną ciotkę, aby jej krwią natrzeć swoje dziecko, rzekomo przez nią urzeczone. Udokumentowane w literaturze przypadki podejrzewania o bycie czarownicą w Polsce, pochodzą jeszcze z lat 60. i 70. XX wieku.

POLECAMY

Zapisz się za darmo do naszego cotygodniowego newslettera!

Bibliografia

Prasa

„Dziennik Ludowy”, R. 1926, nr 199.

„Gazeta Lwowska”, R. 1882, nr 69.

„Gazeta Świąteczna”, nr 492, 527, 581, 634, 635, 671, 852, 895, 931, 969, 1468, 1497, 1534, 1635, 1703.

„Kurjer Warszawski”, R. 1882, nr 166, 229.

„Tygodnik Rzeszowski”, R. 1908, nr 14.

„Ziemia. Tygodnik Krajoznawczy Ilustrowany”, 1913, nr 15 - 16.

Opracowania

Biernacki Edmund, Istota i granice wiedzy lekarskiej, Warszawa 1899.

Bieroński Wincenty, Czary i zabobony w obec religii i nauk przyrodniczych, Kołomyja 1885.

Federowski Michał, Lud okolic Żarek, Siewierza i Pilicy, T. 2, Warszawa 1889.

Gawełek Franciszek, Czarownik w Rząchowy w powiecie brzeskim, „Materyały Antropologiczno-Archeologiczne i Etnograficzne”, 1908, T. 10, s. 44 – 49.

Gloger Zygmunt, Zabobony i mniemania ludu nadnarwiańskiego tyczące ptaków, płazów i owadów, Kraków 1877.

Głowacka – Warchoł Małgorzata, Symbolika liczby trzy w tekstach folklorystycznych, „Annales Academiae Paedagogicae Cracoviensis 19, Studia Linguistica 2”, 2004, s. 79 – 89.

Hradecka Stanisława, Przyczynki do wierzeń ludu w Wierzbanowy, „Lud. Organ Towarzystwa Ludoznawczego we Lwowie”, R. 9, 1903, s. 64 – 86.

Karłowicz Jan, Czary i czarownice w Polsce, „Wisła : miesięcznik geograficzno-etnograficzny”, 1887, T. 1, s. 14 – 20.

Kolberg Oskar, Lud. Jego zwyczaje, sposób życia, mowa, podania, przysłowia, obrzędy, gusła, zabawy, pieśni, muzyka i tańce, T. III, Kujawy, cz. 1, Warszawa 1867.

Kolberg Oskar, Lud. Jego zwyczaje…, T. XVII, Lubelskie, cz. 2, Kraków 1884.

Kolberg Oskar, Lud. Jego zwyczaje…, T. XXIV, Mazowsze, cz. 1, Kraków 1885.

Łysiak Wojciech, Świat wierzeń ludu wielkopolskiego przełomu XIX i XX wieku, „Lud”, 1988, T. 72, s. 91 – 112.

Pieńczak Agnieszka, Sposoby rozpoznania domniemanych czarownic (w świetle badań Polskiego Atlasu Etnograficznego), „Lud”, 2008, T. 92, s. 215 – 234.

Saloni Aleksander, Lud Rzeszowski, „Materiały etnograficzne, „Materyały Antropologiczno - Archeologiczne i Etnograficzne”, 1908, T.10, s. 50 – 344.

Słownik stereotypów i symboli ludowych. Zwierzęta: Zwierzęta domowe, T. 3, z. 1, Lublin 2024.

Udziela Seweryn, Świat nadzmysłowy ludu krakowskiego mieszkającego po prawym brzegu Wisły. Wielkoludy, czarownice i czarownice, choroby, Warszawa 1901.

Witczak Tomasz Krzysztof, Baba, żaba i krowa, czyli rozważania o tym, jak dawne są ludowe wierzenia o żabie wysysającej mleko krowie, „Slavia Occidentalis, Linguistica”, 2020, nr 77/1,  s. 135 – 153.

redakcja: Jakub Jagodziński

reklama
Komentarze
o autorze
Dawid Arak
Absolwent historii na Uniwersytecie Jana Kochanowskiego w Kielcach. Interesuję się historią społeczną i gospodarczą Polski w XX wieku.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2025 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone