„Tirpitz” – najpotężniejszy pancernik Hitlera

opublikowano: 2013-06-27 08:40— aktualizowano: 2014-11-12 09:40
wszystkie prawa zastrzeżone
poleć artykuł:
12 listopada 1944 roku bombowce RAF zatopiły w norweskim Tromsø niemiecki pancernik „Tirpitz”, najpotężniejszy tej klasy okręt, jaki widziała niemiecka „Kriegsmarine”. Został on zwodowany 1 kwietnia 1939 roku w bazie niemieckiej floty w Wilhelmshaven. Jego matką chrzestną miała zostać córka wielkiego admirała Alfreda von Tirpitza...
REKLAMA

„Tirpitz” – zobacz też: Przeklęta flotylla – rejs Drugiej Eskadry Oceanu Spokojnego

Admirał Alfred von Tirpitz

Adolf Hitler wysiadł z mercedesa i energicznie przeszedł wzdłuż nabrzeża, przed pochylnią, na której spoczywał gigantyczny kadłub okrętu. Kiedy patrzył na masywną burtę swojego nowego pancernika, na jego twarzy malował się dziecięcy zachwyt. Po chwili odwrócił się i zasalutował wielotysięcznemu tłumowi stojącemu karnie w czworobokach. Ludzi zwieziono z najodleglejszych zakątków powiększającego się nieustannie kraju, aby zapewnić odpowiednią liczbę widzów tego pokazu siły. Wszyscy odgrywali swoją rolę z jak największym entuzjazmem, wiwatując, wymachując proporczykami ze swastyką i napierając na siebie, by choć rzucić okiem na przechodzącego przed nimi Führera.

Hitler lekkim krokiem wszedł na wzniesioną przed dziobem okrętu wysoką trybunę. Dzień był jasny i słoneczny, ale twarze smagał wiejący od zatoki Jade zimny wiatr, na którym łopotały flagi i chorągiewki okrętowe i trzeszczały konary bezlistnych jeszcze drzew. Na trybunie otaczała wodza grupa admirałów i generałów. Wśród nich stała samotnie kobieta w kapelusiku i futrzanej etoli. Była to Ilse von Hassell, matka chrzestna okrętu, która miała nadać jednostce imię swojego ojca, Alfreda von Tirpitza, twórcy Cesarskiej Marynarki Wojennej. Jednak uczestniczyła w tej uroczystości niechętnie. Jej mąż, Ulrich von Hassell, dyplomata, z żalem i rozczarowaniem patrzył, jak naziści dochodzą do władzy. Dowódca nowoczesnej floty niemieckiej, admirał Erich Raeder, w pierwszej kolejności zaproponował poprowadzenie ceremonii siedemdziesięcioośmioletniej wdowie po Tirpitzu, Marie, ta jednak oznajmiła, że jest zbyt stara i niedołężna na takie uroczystości. Admirał zwrócił się więc do Ilse oraz jej młodszej siostry Margot, ale te również odmówiły. Ilse wspomina, że niebawem Raeder „ponownie się odezwał, stanowczo domagając się mojej obecności w stoczni. W zasadzie był to nakaz. Nie muszę wyjaśniać (…), co oznaczał taki nakaz w ówczesnych Niemczech”.

Przez minutę Führer i córka admirała stali obok siebie na porywistym wietrze w niezręcznym milczeniu. W końcu wódz spojrzał w dół, na morze zwróconych ku niemu uradowanych twarzy i „monotonnym głosem” mruknął jakby do siebie: „Wysłałem po nich pociągi do wszystkich rejonów Niemiec, Austrii i Czechosłowacji. To najlepsza propaganda”. Jeden z oficjeli poprosił Ilse von Hassell do mikrofonu. Czystym głosem oznajmiła: „Z rozkazu Führera i Oberkommando der Wehrmacht nadaję ci imię Tirpitz !”. Butelka poszybowała i roztrzaskała się o kadłub. Z krawędzi burty opadła tablica z dużą, pisaną ręcznie gotykiem nazwą Tirpitz. Okręt drgnął i zaczął zjeżdżać po pochylni nr 2 rufą do przodu, nabierając powoli prędkości i uderzając w kipiącą wodę. Przyspawane do burt profile, sterczące niczym uszy słonia, chroniły okręt przed uderzeniem o nabrzeże. Owacje tłumu mieszały się z rozbrzmiewającym gromko przez megafony Deutschland, Deutschland über alles, a notable schodzili dostojnie z trybuny i wsiadali do samochodów, które miały ich przewieźć przed ratusz na dalszą część uroczystości.

REKLAMA
Pancernik „Tirpitz”

To był dzień pełen wyczuwalnego napięcia i wyczekiwania. Oczy całego świata były zwrócone na Wilhelmshaven. Europa nieuchronnie zmierzała ku wojnie i w słowach Hitlera mogła się kryć wskazówka pozwalająca stwierdzić, kiedy nastąpi katastrofa. Wszelkie znaki na niebie i ziemi nie wróżyły nic dobrego. Poprzedniego dnia Wielka Brytania zarzuciła politykę ustępstw. Decyzję tę wymusiło żądanie Berlina, aby Polska zrzekła się Wolnego Miasta Gdańska odebranego Niemcom na mocy traktatu wersalskiego. Premier Neville Chamberlain, który dotychczas patrzył tylko, jak III Rzesza zagarnia Austrię i Czechosłowację, podniósł wreszcie czoło i w przemówieniu w Izbie Gmin zapewnił, że jeśli Niemcy zaatakują Polskę, Anglia i Francja „udzielą Polsce wszelkiej możliwej pomocy”.

Nagła wolta wywołała w Berlinie iście wagnerowski gniew. Hitler głęboko wierzył, że uda mu się uniknąć wojny z Brytyjczykami. Admirał Wilhelm Canaris, szef Abwehry, który towarzyszył Hitlerowi, gdy nadeszły wieści z Londynu, patrzył, jak Führer wali pięścią w marmurowy blat stołu, wykrzywia twarz z wściekłości i wrzeszczy: „Zgotuję im gulasz, którym się udławią”. Około południa Hitler rozpoczął wyczekiwane przez wszystkich przemówienie. Główny rynek Wilhelmshaven udekorowano flagami i proporcami na modłę norymberskich wieców nazistowskich. Reporterzy w strefie dla prasy zobaczyli coś, czego do tej pory nie widzieli przy podobnych okazjach. Führer stał za obłym szklanym ekranem, który najwyraźniej miał go chronić przed kulą zamachowca.

REKLAMA

Przemowa był długa i niespójna, to łagodna, to harda, oscylując między przymilaniem się a groźbami. Tematem przewodnim była jednak Wielka Brytania, czy też, jak określano ją w Niemczech, A n g l i a. Zmiana postawy w Londynie w zasadzie była równoznaczna z otwartą deklaracją wrogości. Wielka Brytania nie będzie dalej stała biernie z boku, na co Hitler miał nadzieję, lecz – ze swoją armią, a zwłaszcza marynarką wojenną – stanie się siłą, z którą trzeba się będzie liczyć w planach zdominowania Europy.

Powyższy tekst jest fragmentem książki Patricka Bishopa „Cel Tirpitz”:

Patrick Bishop
Cel Tirpitz
cena:
Tłumaczenie:
Paweł Laskowicz
Okładka:
całopapierowa z obwolutą
Liczba stron:
472
Seria:
Historia
Data i miejsce wydania:
1 (2013)
Format:
150x225
ISBN:
978-83-7510-822-4

Hitler zaczął od rozdrapywania starych ran. Przypomniał, że podczas ostatniej wojny Brytyjczycy „systematycznie” okrążali Niemcy, stosując „głodową blokadę”, która przyczyniła się do śmierci setek tysięcy ludzi. Teraz, powstrzymując niemieckie pragnienie odzyskania historycznych ziem, Anglia usiłuje powtórzyć ten manewr. Niemcy, ostrzegał wódz, „nigdy nie ugną się pod polityką nacisku i (…) okrążania”.

Ostrzeżenie zostało wzmocnione groźbą pod adresem brytyjskiej marynarki, bez której nie byłoby wojennej blokady Niemiec. Zaledwie trzy lata wcześniej Wielka Brytania i Niemcy zawarły drugi londyński traktat morski, w którym ustaliły nowe limity wielkości niemieckiej floty. Traktat ten opierał się, jak mówił Hitler, na „żarliwym pragnieniu nas wszystkich, aby już nigdy nie toczyć wojny z Anglią”. W dalszych słowach stwierdzał: „Skoro jednak takie pragnienie w Anglii wygasło, powody zawartego porozumienia można uznać za niebyłe”. Naród niemiecki „pogodzi się z tym z najwyższym spokojem. Jesteśmy pewni siebie, ponieważ jesteśmy silni, a jesteśmy silni, ponieważ jesteśmy zjednoczeni”.

Przemówienie zakończyło się morzem wyciągniętych rąk i okrzykami „Sieg Heil!”. Następnie zawieziono Hitlera z powrotem do portu. Tam wsiadł do szybkiej motorówki, ta zaś pomknęła przez skrzące się wody zatoki Jade, przewożąc go na pokład Scharnhorsta, oddanego niespełna trzy miesiące wcześniej do służby pancernika, który zdawał się ucieleśniać potęgę i energię nowego ładu. Na okręcie powitał go Erich Raeder trzymający buławę admiralską – świadectwo uzyskanego tego dnia awansu na Grossadmiral, najwyższy stopień w hierarchii Kriegsmarine.

REKLAMA
„Tirpitz” w roku 1941

O 14.30 obaj usiedli do posiłku otoczeni admirałami i generałami, zarówno będącymi w służbie, jak i w stanie spoczynku. Egzaltacja, typowa u Hitlera podczas wystąpień publicznych, już opadła i wódz wydawał się przygaszony. „Przyszedł, zasalutował, usiadł, zamienił parę słów z sąsiadami przy stole i zniknął tak nagle, jak się pojawił – pisał w pamiętnikach Ulrich von Hassell. – Do starszych oficerów nie odezwał się słowem, nawet nie spojrzał im w oczy”.

Po obiedzie z oficerami Hitler został przewieziony motorówką na kolejną jednostkę – wielki statek pasażerski Robert Ley, na którym partyjni notable odbywali rejsy wycieczkowe. Na jego pokładzie pozostał przez resztę niedzieli, a statek pływał w tym czasie po zatoce nieopodal Wilhelmshaven eskortowany przez Scharnhorsta i dwa niszczyciele. Chcąc zabawić gościa, Erich Raeder nakazał w pewnym momencie, aby pancernik popłynął wprost na liniowiec i w ostatniej chwili wykonał zwrot.

Ale ta beztroska najwyraźniej została chłodno skalkulowana, aby zademonstrować światu brak obaw Hitlera w obliczu rozwoju wydarzeń na arenie międzynarodowej. Czy istotnie Führer rozumiał ich wielkie znaczenie dla marynarki, którą właśnie wizytował, pozostaje otwartym pytaniem. W jego militarnych kalkulacjach kwestie morskie odgrywały drugorzędną rolę i nawet nie starał się tego ukrywać. Hitler był żołnierzem piechoty, nie marynarzem. Podczas pobytu w Wilhelmshaven miał na sobie płaszcz i mundur w kolorze flandryjskich błot, w których walczył dzielnie w czasie wojny – kolorze brunatnym, który jakże wymownie wyróżniał się na tle granatowych mundurów i złotych galonów admiralskich. Pochodził z Austrii, która nie miała dostępu do morza, a podczas krótkich i nieczęstych rejsów swoim reprezentacyjnym jachtem Grille nieraz cierpiał na chorobę morską.

REKLAMA

Jednak Grossadmiral Raeder odczuwał niepokój w związku z obrotem spraw w polityce. Przyszedł na świat sześćdziesiąt cztery lata wcześniej w rodzinie pobożnego nauczyciela religii i mając ledwie osiemnaście lat, wstąpił do szkoły morskiej w Kilonii. Była to era drednotów, kiedy symbolem morskiej potęgi i prestiżu były te potężne pancerniki najeżone lufami dział i osłonięte zewsząd pancernymi płytami. Raeder bił się z Brytyjczykami pod Dogger Bank i w bitwie jutlandzkiej, a po wojnie pozostał w marynarce, lojalnie służąc Republice Weimarskiej. W 1928 roku został mianowany szefem sztabu Kriegsmarine.

Powyższy tekst jest fragmentem książki Patricka Bishopa „Cel Tirpitz”:

Patrick Bishop
Cel Tirpitz
cena:
Tłumaczenie:
Paweł Laskowicz
Okładka:
całopapierowa z obwolutą
Liczba stron:
472
Seria:
Historia
Data i miejsce wydania:
1 (2013)
Format:
150x225
ISBN:
978-83-7510-822-4

Raeder niewiele się interesował Hitlerem, dopóki ten nie doszedł do władzy. Pierwsze wrażenie, jakie zrobił na admirale nowy kanclerz, było bardzo dobre. Wydał mu się człowiekiem o „wybitnej osobowości i olbrzymich zdolnościach przywódczych”. Raeder szybko zdobył zaufanie Führera i kiedy zapadły strategiczne decyzje, oddano mu do dyspozycji ogromny budżet na unowocześnienie floty. Przedstawił Hitlerowi dwie koncepcje rozwoju Kriegsmarine. Pierwszą były siły tanie, lekkie i elastyczne w działaniu, opierające się na okrętach podwodnych oraz silnie uzbrojonych ciężkich krążownikach o dużym zasięgu, które Brytyjczycy nazywali „pancernikami kieszonkowymi”. Plan ten nie miał ambicji dorównania brytyjskiej potędze na morzu, ale mógł doprowadzić do wyrządzenia poważnych szkód przeciwnikowi. Druga koncepcja zakładała zbudowanie ogromnej floty nowoczesnych okrętów nawodnych, która zapewniłaby Niemcom pozycję morskiego mocarstwa. Hitler, przy pełnej aprobacie Raedera, zdecydował się na monumentalną opcję. W rezultacie opracowano Plan Z, ostatecznie zatwierdzony przez Führera ledwie dwa miesiące wcześniej. Przewidywał on budowę dziesięciu pancerników mających stanowić trzon niemieckiej marynarki oraz czterech lotniskowców dla zapewnienia siły powietrznej, która w operacjach morskich stawała się coraz bardziej nieodzowna. Wsparcie miało stanowić piętnaście pancerników kieszonkowych, ponad sto lekkich krążowników i niszczycieli oraz flota okrętów podwodnych w sile co najmniej dwustu pięćdziesięciu jednostek.

REKLAMA
„Tirpitz” w kamuflażu w norweskim fiordzie

Budowa tylu okrętów miała potrwać dziesięć lat. U podstaw projektu leżało podtrzymywane konsekwentnie przez Hitlera założenie, że wojna z Wielką Brytanią nie wchodzi w tej chwili w rachubę. Trzy lata wcześniej oba państwa podpisały wspomniany w mowie przez Hitlera traktat morski, który ograniczał program budowy niemieckiej floty nawodnej do poziomu 35% stanu floty brytyjskiej. W kwestii okrętów podwodnych limit ustalono na 45% tonażu brytyjskiego, ale dodano klauzulę dopuszczającą w wyjątkowych okolicznościach nawet ich zrównanie. Porozumienie zawarto w przyjaznej atmosferze, a obie strony darzyły się szacunkiem. Kiedy w listopadzie 1935 roku zmarł lord Jellicoe, naczelny dowódca brytyjskiej marynarki podczas bitwy jutlandzkiej, Raeder polecił opuścić bandery na niemieckich okrętach do połowy masztu.

Gdy opracowywano Plan Z, perspektywa konfrontacji z Royal Navy wydawała się odległa. Jednak teraz, po gwarancjach udzielonych Polsce przez Chamberlaina, groźba ta zwiększyła się nagle, budząc autentyczny niepokój. Imponujący admiralski tytuł Raedera bynajmniej nie odzwierciedlał siły floty, którą dowodził. Kiedy na zakończenie ceremonialnej pompy w Wilhelmshaven żegnał wodza, niepoprawnego szczura lądowego, Grossadmiral zdawał sobie sprawę, że nie ma dość środków, by stawić czoło nadchodzącemu kryzysowi.

Tamtej wiosny Kriegsmarine posiadała jedynie dwa wielkie okręty – pancerniki Scharnhorst i Gneisenau o wyporności niecałych 32 tysięcy ton każdy. Był także ciężki krążownik Admiral Hipper o wyporności 14 tysięcy ton, do którego jeszcze w tym roku miały dołączyć dwa okręty tej samej klasy: Blücher i Prinz Eugen. W gotowości bojowej były też trzy pancerniki kieszonkowe: Deutschland, Admiral Graf Spee oraz Admiral Scheer. Choć miały wyporność tylko 12 tysięcy ton, posiadały dużą siłę ognia – sześć dział kalibru 280 mm. Z czterech planowanych lotniskowców rozpoczęto budowę tylko jednego, Grafa Zeppelina, ale stocznię czekały przy nim jeszcze lata pracy. Jeśli natomiast chodzi o okręty podwodne, pod koniec lata około pięćdziesięciu miało być gotowych do działania.

REKLAMA

Mając na uwadze liczby, flota niemiecka nie wytrzymywała porównania z brytyjską. Royal Navy mogła wystawić dwanaście pancerników (pięć kolejnych było w budowie), cztery krążowniki liniowe, sześć lotniskowców (sześć dalszych w budowie) i dwadzieścia cztery krążowniki ciężkie. Równe były jedynie liczby okrętów podwodnych.

Ale siły nie można mierzyć wyłącznie liczbami. Dysproporcję ilościową obu flot wydatnie zmniejszała różnica jakościowa. Trzon niemieckiej marynarki był z gruntu nowoczesny, podczas gdy wiele brytyjskich okrętów datowało się na lata I wojny światowej i tylko nieliczne zostały zmodernizowane. Co więcej, powstające okręty brytyjskie były słabsze od swoich niemieckich odpowiedników. Przez cały okres międzywojenny Brytyjczycy (nad czym przez najbliższe lata będą ubolewać) przestrzegali wszelkich porozumień o limitach zbrojeń w marynarce, podczas gdy Niemcy bezlitośnie i systematycznie oszukiwali.

Powyższy tekst jest fragmentem książki Patricka Bishopa „Cel Tirpitz”:

Patrick Bishop
Cel Tirpitz
cena:
Tłumaczenie:
Paweł Laskowicz
Okładka:
całopapierowa z obwolutą
Liczba stron:
472
Seria:
Historia
Data i miejsce wydania:
1 (2013)
Format:
150x225
ISBN:
978-83-7510-822-4

Wszystkie ich duże okręty były większe, niż być powinny. Gneisenau i Scharnhorst były w rzeczywistości o sześć tysięcy ton cięższe, niż to oficjalnie deklarowano. Dodatkowa masa brała się z grubego pancerza, który zmniejszał ryzyko uszkodzeń w starciu z brytyjskimi krążownikami i okrętami liniowymi. Ponadto były szybsze, niż twierdzono. Mogły rozwinąć prędkość trzydziestu jeden węzłów, co w razie konieczności ucieczki dawało bezcenną przewagę nad przeciwnikiem.

Lotnicze zdjęcie bombardowanego „Tirpitza”, kwiecień 1944 (fot. ze zbiorów Imperial War Museum , domena publiczna)

Ale to w najwyższej klasie – okrętów liniowych – jakościowa przewaga Niemców była najbardziej widoczna. Gdy w 1935 roku położono stępki pod budowę bliźniaczych pancerników Tirpitz i Bismarck, niemiecka ambasada w Londynie, z polecenia admirała Raedera, okłamała Foreign Office w raportach zawierających dane obu jednostek. Zamiast 35 tysięcy ton wyporności przewidzianych w limitach angielsko-niemieckiego traktatu morskiego, okręty miały wyporność odpowiednio 42 077 i 42 343 tony. Brytyjczycy tymczasem trzymali się przyjętych zasad, w wyniku czego budowane przez nich okręty liniowe klasy „King George V” były o blisko 12% lżejsze od niemieckich.

REKLAMA

Ale nie chodziło tylko o wyporność i rozmiary. Po wejściu do służby Tirpitz i Bismarck miały przewyższać brytyjskie pancerniki pod każdym względem. Oba uzbrojone były w działa kalibru 380 mm, podczas gdy jednostki brytyjskie typy „King George V” posiadały działa 356 mm. Oba były szybsze i pokonywały większe dystanse bez tankowania. Oba były znakomicie chronione grubym pancerzem osłaniającym poszczególne pokłady, kadłub, wieże strzelnicze, maszynownię oraz magazyny amunicji i paliwa. Wśród sprzymierzonych nieraz powtarzano, że Niemcy nazywają swoje okręty „niezatapialnymi”, choć oficjalnie takie stwierdzenie nigdy w Niemczech nie padło. Po wojnie konstruktorzy przyznawali, że dowództwo Kriegsmarine nieraz interweniowało podczas budowy Tirpitza oraz Bismarcka, domagając się „podniesienia poziomu niezatapialności” obu jednostek. W rezultacie 40 procent całkowitej masy tego pierwszego stanowił pancerz. Zaczęło się rodzić przekonanie, że Tirpitz i Bismarck są w stanie wytrzymać uderzenie każdej torpedy, bomby czy pocisku, jakie mogą wystrzelić brytyjskie jednostki, i nie było to przekonanie bezpodstawne. Po I wojnie światowej brytyjskiej marynarce wojennej boleśnie brakowało środków i niewiele zrobiono, aby poprawić uzbrojenie. Torpedy i pociski miały słabe ładunki i nikłą moc penetracyjną. Ale największą porażką w wyścigu technologicznym było lotnictwo marynarki wojennej. Admiralicja dopiero zaczynała odzyskiwać kontrolę nad Fleet Air Arm, stopniowo przejmując je od RAF, dla którego priorytetem były myśliwce i bombowce. Marynarka wchodziła w wojnę wyposażona w dwupłatowce, które wyglądały jak żywcem wyjęte z poprzedniego konfliktu.

Chociaż więc dalekosiężne plany rozbudowy Kriegsmarine były w powijakach, a Tirpitz i Bismarck nie zostały jeszcze ukończone, Grossadmiral Raeder mógł wyrządzić brytyjskiej flocie poważne szkody. Co gorsza, już na poziomie strategicznym wszystko przemawiało na niekorzyść Royal Navy. Przetrwanie Wielkiej Brytanii od stuleci zależało od handlu dalekomorskiego. Jej marynarka miała strzec gęstej sieci szlaków handlowych łączących najdalsze zakątki globu. Niemcy, mocarstwo kontynentalne, nie były tak uzależnione od dostaw drogą morską. Na wypadek wojny cele niemieckiej marynarki były węższe i jaśniej sprecyzowane. Nie miała ona chronić, lecz atakować – niszczyć szlaki, które łączyły Wyspy Brytyjskie z resztą świata.

W obliczu zbliżającej się coraz szybciej wojny Admiralicja bardziej obawiała się nawodnych okrętów wroga niż jego floty U-Bootów. „Nic tak skutecznie nie sparaliżuje naszych linii zaopatrzeniowych i naszego handlu morskiego – pisał przed wybuchem konfliktu Pierwszy Lord Morski, sir Dudley Pound – jak atak nawodnych korsarzy”. Kiedy wreszcie wybrzmi długa uwertura i kurtyna podniesie się, ukazując teatr wojny, Home Fleet cały swój wysiłek skupi na tropieniu, ściganiu i niszczeniu tych właśnie okrętów.

Powyższy tekst jest fragmentem książki Patricka Bishopa „Cel Tirpitz”:

Patrick Bishop
Cel Tirpitz
cena:
Tłumaczenie:
Paweł Laskowicz
Okładka:
całopapierowa z obwolutą
Liczba stron:
472
Seria:
Historia
Data i miejsce wydania:
1 (2013)
Format:
150x225
ISBN:
978-83-7510-822-4
REKLAMA
Komentarze

O autorze
Patrick Bishop
Urodzony w Londynie, jeden z najciekawszych współczesnych brytyjskich historyków wojskowości. Absolwent Oxfordu, autor m.in. książki „Chłopcy z bombowców”.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone