Najsłynniejszy pojedynek II Rzeczpospolitej

opublikowano: 2018-11-16 17:00— aktualizowano: 2022-12-18 07:00
wszystkie prawa zastrzeżone
poleć artykuł:
Do tego pojedynku doszło w Wilnie w 1934 roku. Naprzeciw siebie stanęli Witold Hulewicz i Stanisław Cat-Mackiewicz. Co było przyczyną ich konfliktu? Jakim rezultatem zakończył się ten pojedynek?
REKLAMA

W mrocznej, stylizowanej na średniowieczną Sali Rycerskiej studenckiego konwentu Polonia błysnęły klingi. Ściany obwieszone zbrojami i tarczami. Potężny stół z tronującym u szczytu ciężkim fotelem misternie rzeźbionym w czarnym dębie. Na stole oprawna w czerwoną skórę księga praw konwentu i dwa skrzyżowane rapiery. Boczna ściana jaśniejąca od nowej farby położonej na plamę po krwi, która chlusnęła z szyi porucznika piechoty śmiertelnie ciętego pałaszem przez porucznika ułanów. Ledwie uchwytny męski odór piwa i wina pozostały po ucztach. Ulubione miejsce wileńskich pojedynków.

Witold Hulewicz

Walka trwała minutę, może dwie. Obaj mężczyźni krwawili. Prowadzący wydał okrzyk „Stać!”. Witold Hulewicz i Stanisław Cat‑Mackiewicz odstąpili od siebie. Do rannych przyskoczyli sekundanci i lekarz. Zakończył się jeden z najsłynniejszych pojedynków II Rzeczypospolitej. Był październik 1934 roku.

Hulewicz przeprowadził się do Wilna w styczniu 1925 roku. Na ołówkowym portrecie naszkicowanym parę miesięcy wcześniej przez Romana Kramsztyka dwudziestodziewięcioletni Witold ma twarz rozczarowanego pięćdziesięciolatka. Przeżył dwie wojny, nieudane małżeństwo i upadek swojej księgarni.

[…]

Gdy Witold Hulewicz, nieświadomy współtwórca sukcesu Chwolesów, zaczął dyrektorować na miękkich dywanach willi przy Witoldowej, jego uwagę przyciągnął teatr radiowy. „Na beletrystykę zawsze Ojcu było szkoda czasu, chyba że była to książka nowo wydana przez któregoś z przyjaciół. Wtedy można było, a nawet »trzeba było« przeczytać, bo może się ten pisarz przyda dla radia, może opowieść uda się zradiofonizować” – wspominała Agnieszka. Hulewicz miał pod ręką Redutę, a wokół Wilno, o którym pisał: „O miasto, gdzie się cicho stąpa wśród pamiątek, / O miasto, o którego dziejach słuchy chodzą, / ale kto zna Twój początek?”.

Zafascynowany grzebał w tych pamiątkach i początkach, aż stworzył z nich słuchowisko Pogrzeb Kiejstuta. Odtworzył ostatnią drogę wielkiego księcia litewskiego z całym jej krajobrazem dźwiękowym: zawodzeniem płaczek, pieśniami wajdelotów, stukotem końskich kopyt pod strojnymi młodzieńcami. „Na uboczu stoją córka i ślepy starzec, których dialog odtwarza dziejące się wypadki i stanowi oś ideową audycji”. Wziął się też do reżyserii i podjął ryzykowną decyzję realizowania słuchowiska w plenerze, żeby osiągnąć autentyczność dźwięku. Jeden z mikrofonów umieszczono nad brzegiem Wilii, aby złapać szum rzeki. Na szczęście 17 maja 1928 roku, kiedy spektakl poszedł w eter, pogoda sprzyjała radiowcom. Było to pierwsze polskie słuchowisko radiowe.

REKLAMA

[…]

W 1934 roku dyrektor radia w Wilnie stał u szczytu swojej potęgi. Wpływowy „napływowy regionalista” coraz bardziej drażnił „tutejszych” w postaci „Słowa”. Obie strony coraz częściej sobie dopiekały. Wojna wybuchła w kwietniu 1934 roku i zaczęła się od pomnika Mickiewicza. Wykonanie monumentu ślimaczyło się, ponieważ artyście nie płacono na czas.

„Słowo” wileńskie z czasów, gdy jego redaktorem naczelnym był Stanisław Cat-Mackiewicz

„Słowo” ni z tego, ni z owego zamieściło wtedy ankietę z pytaniem, czy projekt Kuny podoba się wilnianom, i wydrukowało odpowiedzi czytelników – wyłącznie negatywne. Oburzony Hulewicz zorganizował w pośpiechu protest Erwuzy, przypominając, że „Słowo” poparło projekt tego artysty. „Obecne więc postępowanie »Słowa«, ośmieszające redakcję, należy zakwalifikować jako wywołane nie troską o sprawy publiczne, lecz uznać za szkodliwą demagogję, godzącą w doniosłą akcję społeczną i kulturalną”.

„Słowo” wydrukowało protest, ale razem z nim listy dwóch członków Erwuzy, którzy się od niego odcinali. I dołożyło złośliwą karykaturę – przedstawiającą Hulewicza stojącego z protestem w ręku u szczytu stołu, za którym zasiadają kolejni Hulewicze. Podpis pod rysunkiem głosił:

Jest coś radosnego w tem, z jaką łatwością porozumiał się prezes Zw. Zawodowego Literatów w Wilnie p. Hulewicz z wiceprezesem Rady Zrzeszeń Artystycznych, p. Witoldem Hulewiczem, z wiceprezesem Wil. Tow. Filharmonicznego, p. Witoldem Hulewiczem, z dyrektorem programów Polskiego Radja, p. Witoldem Hulewiczem, ze współredaktorem „Zaułka”, p. Witoldem Hulewiczem, z członkiem Komisji Teatralnej, p. Witoldem Hulewiczem, z bibliofilem, p. Witoldem Hulewiczem, z krajoznawcą, p. Witoldem Hulewiczem oraz z kilkoma jeszcze innymi Hulewiczami, którzy razem wzięci są w Wileńskiej Radzie Zrzeszeń Artystycznych w znakomitej większości.

Ten tekst jest fragmentem książki Agnieszki Rybak, Anny Smółki „Wieża Eiffla nad Piną. Kresowe marzenia II RP”:

Agnieszka Rybak, Anna Smółka
„Wieża Eiffla nad Piną. Kresowe marzenia II RP”
cena:
44,90 zł
Okładka:
twarda
Liczba stron:
296
Seria:
wydawnicza: Reportaż
Format:
133 mm × 215 mm
ISBN:
978-83-8049-772-6

Od tego momentu Hulewicz stał się głównym bohaterem karykatur rysowanych w „Słowie” przez Feliksa Dangla. Byrski po latach wspominał: „Codziennie, w każdym numerze »Słowa« czytało się o Hulewiczu. Z nazwiskiem czy bez nazwiska, ogień mały lub większy obliczony na znękanie »nieprzyjaciela« podtrzymywany był bez przerwy”. Dangel poświęcił Hulewiczowi cykl rysunków Arcydzieła malarstwa w karykaturze. Hulewicz jako Erwuza – gruba baba rozwalona na kanapie w celi Konrada,

REKLAMA
Stanisław Cat-Mackiewicz

gdzie walają się butelki po nocnych hulankach Smorgonii, założonego przezeń i jego przyjaciół kabaretu: Artur Grottger, Świętokradztwo. Z małym Lorentzem na kolanach w ruinach zamku w Trokach: Burne Jones, Miłość konserwatorów śród ruin. Jako wkraczający na Litwę Krzyżak na koniu: Wojciech Kossak, Kulturträgerzy, i tak dalej.

Latem „Słowo” przyczepiło się do tytułu Hulewicza „doktor” w spisach oficerów rezerwy i prowadziło wielkie śledztwo w sprawie jego wykształcenia, dla niego kłopotliwe, ponieważ formalnie nie miał ukończonych studiów i chyba się tego trochę wstydził.

Kolejny cios musiał boleć najbardziej – sięgając po cytaty z biografii Beethovena, „Słowo” szydziło, że prezesem wileńskiego Związku Literatów jest grafoman. Na początku września gazeta uderzyła w chlubę Hulewicza – celę Konrada z umieszczoną w niej czytelnią czasopism. Zdaniem „Słowa” dzięki „reklamiarskim” umiejętnościom Hulewicza przewalają się przez nią tłumy turystów, które wychodzą stamtąd rozczarowane, widząc zamiast celi więziennej przytulne fotele i półki z gazetami. Do tego, zdaniem gazety, występy Smorgonii nie licowały z miejscem kaźni – czy w Cytadeli Warszawskiej ktoś mógłby sobie wyobrazić przedstawienia kabaretu z bufetem pełnym wódek? Jedna z ostatnich karykatur Dangla opatrzona była informacją, że wnuk Mickiewicza nie zdecydował się podarować Wilnu pamiątek po dziadku, zgorszony widokiem ulubionego krzesła wieszcza stojącego „w nieposzanowaniu”. „Niezawodnie była to kampania, którą człowiek o mocnych nerwach mógł przetrzymać. Ale Hulewicz, mimo pozoru, mimo swojego prawie atletycznego wyglądu, bardzo to wszystko brał do serca” – pisał Byrski.

Hulewicz najpierw podał „Słowo” do sądu. Potem wyrzucił z pracy w radiu Bogu ducha winnego dziennikarza i dyrektora finansowego „Słowa”. Parę dni później w gazetach ukazał się anons:

REKLAMA
Szanowny Panie Redaktorze, za łaskawym pośrednictwem poczytnego pisma Pańskiego mam zaszczyt podać do wiadomości publicznej, że naskutek kampanji prowadzonej od pewnego czasu przeciwko mnie w dzienniku „Słowo” – wymierzyłem sobie satysfakcję zapomocą szpicruty na osobie karykaturzysty nazwiskiem Feliks Dangel w dniu 11 września r.b. o godzinie 13.40 w lokalu cukierni S. Rudnickiego przy ulicy Mickiewicza 1, w obecności licznych świadków. Łączę wyrazy głębokiego szacunku. Witold Hulewicz.
Pojedynek w Lasku Bulońskim, ilustracja z 1874 roku

Córka Mackiewicza opowiadała, że Dangel wyzwał Hulewicza na pojedynek:

Wtedy Hulewicz […] stwierdził, że on nie będzie się pojedynkował z Danglem, bo pojedynkuje się człowiek według Kodeksu Boziewicza tylko z ludźmi honorowymi. A Dangel nie jest człowiekiem honorowym. Wówczas mój ojciec jako redaktor naczelny „Słowa” poczuł się obowiązany bronić swego pracownika i wyzwał Hulewicza na pojedynek. Jemu już Hulewicz nie odmówił.

Pojedynek nie zamknął sprawy. „Słowo” ponawiało zgryźliwości wobec Hulewicza, dołożyło atak na Lorentza. Hulewicz chciał się pojedynkować z kolejnym dziennikarzem gazety. Salomonowe wyroki sądowe nikogo nie zadowoliły.

Władze Polskiego Radia postanowiły przerwać to błędne koło i w styczniu 1935 roku oddelegowały Hulewicza do centrali w Warszawie. Lorentz został wicedyrektorem Muzeum Narodowego. Obaj urządzili huczne pożegnanie w listopadzie 1935 roku i zniknęli z Wilna na zawsze.

Po wyjeździe Hulewicza miasto powoli zapadało w swój królewski sen.

Sycylijczycy nigdy nie będą chcieli się zmienić z tej prostej przyczyny, że uważają się za doskonałych; ich próżność silniejsza jest od nędzy; każda interwencja ludzi obcych, obcych na skutek pochodzenia czy też, w wypadku Sycylijczyków, na skutek odrębności duchowej, budzi ich ze snu o osiągniętej doskonałości, z miłego oczekiwania na nic; podeptani przez dziesiątki innych nacji, uważają, że mają cesarską przeszłość, która daje im prawo do najwspanialszego pogrzebu

– mówił książę Fabrizio Salina o rodakach w Lamparcie. To samo mógłby napisać o wilnianach Hulewicz, gdyby umiał pisać tak jak Giuseppe Tomasi di Lampedusa.

W Warszawie od razu zasiadł do pracy nad przewodnikiem po Wilnie. Tęsknił.

Ten tekst jest fragmentem książki Agnieszki Rybak, Anny Smółki „Wieża Eiffla nad Piną. Kresowe marzenia II RP”:

Agnieszka Rybak, Anna Smółka
„Wieża Eiffla nad Piną. Kresowe marzenia II RP”
cena:
44,90 zł
Okładka:
twarda
Liczba stron:
296
Seria:
wydawnicza: Reportaż
Format:
133 mm × 215 mm
ISBN:
978-83-8049-772-6
REKLAMA
Komentarze

O autorze
Agnieszka Rybak
Dziennikarka, absolwentka Wydziału Polonistyki Uniwersytetu Warszawskiego. Pracowała m.in. w „Newsweeku”, „Polityce”, „Rzeczpospolitej”. Autorka kilku wywiadów rzek, m.in. z Ludwikiem Dornem i Pawłem Dangelem.

Wszystkie teksty autora
Anna Smółka
Ur. 1968 – absolwentka Wydziału Historii Uniwersytetu Warszawskiego, autorka książki Między wolnością a pokojem. Zarys historii Ruchu „Wolność i Pokój”. Pracowała dla wielu instytucji kultury, w latach 2012–2016 była również doradczynią prezesa Instytutu Pamięci Narodowej.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone