„Naszą pamięcią trzeba potrząsać na wiele różnych sposobów”
Więcej informacji znajduje się na stronie wydarzenia na Facebooku oraz na stronie internetowej Muzem Sztuk Współczesnej w Krakowie.
Paweł Czechowski: Wystawa „II wojna światowa – dramat, symbol trauma”, jak Państwo zapowiadają, nie ma być samym w sobie przedstawieniem historii konfliktu. Jaki jest więc cel tej ekspozycji?
Maria Anna Potocka: Co za powściągliwe słowo! „Konflikt” jako określenie największego koszmaru XX wieku! Nie jesteśmy w MOCAK-u na tyle zarozumiali, aby sądzić, że poprzez jedną wystawę możemy opowiedzieć II wojnę światową. Naszym celem było przede wszystkim ukazanie wybranych tematów przy użyciu dwóch rodzajów obrazu: artystycznego i dokumentacyjnego oraz dwóch rodzajów tekstów: opisowego i poetyckiego. Takie podejście wydaje się najskuteczniejsze wobec historii tak rozległej i skomplikowanej.
P.Cz.: Jakich eksponatów mogą spodziewać się goście MOCAK-u?
M.A.P.: Publiczność może się spodziewać obrazów, dokumentów i tekstów. W każdej grupie eksponatów jest ogromna różnorodność. Nie do końca braliśmy pod uwagę wybitność artystyczną. Na wystawie jest kilka prac wyraźnie amatorskich. Chodziło nam przede wszystkim o autentyczność intencji i bliskość relacji z tematem. Ale oczywiście przeważają prace artystów wybitnych.
P.Cz.: Wystawę zapowiada głośna swego czasu instalacja Zbigniewa Libery stworzona z klocków Lego. Czy to zapowiedź ekspozycji nietypowej w swojej formie?
M.A.P.: Praca Zbigniewa Libery „Lego. Obóz koncentracyjny” nieprzypadkowo znalazła się na plakacie. Przyciąga uwagę i zmusza do zajęcia stanowiska. Jedni uważają ją za obraźliwą, a z kolei inni za nowoczesną w podejściu do tematu. Jest niewątpliwie dziełem kontrowersyjnym. Jednak była wystawiana w Jewish Museum w Nowym Jorku i jest w zbiorach Holocaust Memorial Museum w Waszyngtonie. Ta praca – a za nią całą wystawa – sugerują, że naszą pamięcią trzeba potrząsać na wiele różnych sposobów.
P.Cz.: Na wystawie zaprezentowane zostaną prace 39 artystów i artystek. O jakich nazwiskach mowa?
M.A.P.: Na wystawie jest wielu artystów wybitnych. Między innymi Jonasz Stern, Mirosław Bałka, Józef Szajna, Krystyna Piotrowska, Krzysztof M. Bednarski, Władysław Hasior, Maria Jarema, Władysław Strzemiński, Wojciech Fangor i inni.
P.Cz.: W tym roku minęło 80 lat od wybuchu II wojny światowej – nie ulega wątpliwości, że mamy dobry moment na rozmowy dotyczące tego konfliktu. Dlaczego sztuka może być platformą dla takich rozmów?
M.A.P.: Sztuka nie tyle może, ile wręcz powinna być obszarem takiej konfrontacji. Historia z definicji przekazuje fakty, ich przyczyny i konsekwencje. Oczekuje się od niej obiektywności i prawdy. Historia emocjonalna, fabularyzująca, interpretowana z prywatnego punktu widzenia jest nieznośna. Nie dość, że jej nie wierzymy, to jeszcze nastawiamy się do niej niechętnie. Sprzeciw wobec formy blokuje odbiór treści. Taki historyk to zabójca historii. Natomiast na to wszystko może sobie pozwolić artysta. On nie reprezentuje prawdy obiektywnej. On wyraża prawdę własnej pamięci, własnych uczuć i własnych przeczuć. Wobec historii, która zniszczyła wiarę w nasze człowieczeństwo, konieczny jest również taki głęboko prywatny komentarz. Można go znaleźć jedynie w obrębie sztuki i poezji.
P.Cz.: Ekspozycja podzielona jest na kilka tematów. Z czego wyniknął taki podział?
M.A.P.: Wyniknął z naszego postrzegania tego, co najważniejsze i równocześnie najbardziej świadczące o ludzkiej zbrodniczości i ludzkiej wielkości. Zaczęliśmy od „Sygnałów wojny” i „Antysemityzmu”. To drugie wpisuje się w pierwsze. Kolejny temat to „Sonderaktion Krakau”. Ważny dla nas z racji miejsca, ale przede wszystkim będący istotnym – nadal aktualnym – sygnałem polityki społecznej; wybicie elit gwarantuje panowanie nad podbitym narodem. Dalej mamy konsekwencje wojny i walkę. Pokazujemy „Życie w gettach”, „Powstanie warszawskie” i „Zagładę”. Zwieńczeniem wystawy jest ekspozycja artystów, którzy są prywatnymi i emocjonalnymi świadkami tego największego dramatu w historii ludzkości.
P.Cz.: Do jakich refleksji powinna skłaniać wystawa „II wojna światowa – dramat, symbol trauma"?
M.A.P.: Przede wszystkim do jednej. Mianowicie, że są takie momenty w historii, które nigdy nie mają prawa przejść do historii. Nie wolno ich w tak wygodny sposób zdjąć z naszego poczucia odpowiedzialności. Musimy pamiętać, że to wszystko, co było koszmarem i zbrodnią II wojny światowej, zostało dokonane przez ludzi wychowanych w naszej kulturze i w naszej religii. A z tego wynika, że nie potrafiliśmy wypracować dostatecznie mocnych i bezpiecznych „przeciwciał” wobec zbrodni. Dopóki tego nie zrobimy, nie możemy utopić w historii dowodów na tkwiące w nas zło.