Nic śmiesznego – groźny precedens z Heyah

opublikowano: 2013-01-07 14:30
wolna licencja
poleć artykuł:
Najprawdopodobniej większość czytelników Histmaga zdążyła już spotkać się z nowymi reklamami firmy Heyah. Bilboardy na których widnieje podobizna Włodzimierza Lenina reklamującego usługi telekomunikacyjne zalały polskie miasta. Burza medialna była tylko kwestią czasu…
REKLAMA

Niemalże równocześnie z pojawieniem się nowej reklamy z Leninem w roli głównej, na Facebooku powstała grupa nawołująca do bojkotu firmy Heyah. Każdemu, chociaż trochę znającemu historię powszechną XX wieku, trudno będzie nie zgodzić się z organizatorami akcji.

Nikomu z czytelników nie trzeba chyba przypominać kim był Włodzimierz Uljanow „Lenin”. Chociaż w swoim okrucieństwie i zbrodniach został przyćmiony przez swojego następcę, Józefa Dżugaszwiliego „Stalina”, to jednak i jego wkład w bezprecedensową masową eksterminację tak Rosjan jak i wielu narodowości nierosyjskich był niemały. Nie ma sensu wyliczanie wszystkich zbrodni „ojca rewolucji”. Ograniczę się jedynie do dwóch, moich zdaniem, najpoważniejszych.

Po pierwsze to właśnie Lenin stworzył Główny Zarząd Poprawczych Obozów Pracy, znany pod budzącym trwogę akronimem – Gułag. Z uwagi na swoją strukturę i cele, zaprojektowane przez Lenina obozy pracy były miejscem zupełnie innym niż więzienia znane z czasów Caratu. W słynnej książce Aleksandra Sołżenicyna „Archipelag Gułag” można nawet znaleźć fragment, w którym więźniowie niemalże z tęsknotą czytają „Wspomnienia z domu umarłych” Fiodora Dostojewskiego, marząc, aby doświadczyć takich warunków zesłania. Ofiary leninowskiego systemu więzień i obozów należy liczyć nie w milionach, lecz w dziesiątkach milionów. Oczywiście, zdecydowana większość z nich przypada na czasy stalinizmu, jednak bez Lenina, który położył kamień węgielny pod powstanie przerażającego systemu łagrów, nie byłoby to możliwe. Wyjątkowo ciekawy temat do żartów, nieprawdaż?

Więźniowie Gułagu przy budowie Kanału Białomorskiego, 1932 (domena publiczna)

Po drugie, nie kto inny jak wesoły brodacz z reklamy Heyah zlecił Feliksowi Dzierżyńskiemu stworzenie nowej sowieckiej policji politycznej nazwanej początkowo Wszechrosyjską Komisją Nadzwyczajną do Walki z Kontrrewolucją i Sabotażem, a potem znaną jako „Czeka”. Od Władywostoku po Mińsk odziani w skórzane kurtki oprawcy przeprowadzali programową rzeź, zaś pracy przyświecało im leninowskie hasło „Teraz nie czas głaskać ludzi po głowach, teraz trzeba uderzać pięścią miażdżąc czerepy”. Do grona bezpośrednich spadkobierców Czeki należało NKWD, jedna z najbardziej zbrodniczych organizacji w historii ludzkości, odpowiedzialna m.in. za mordy na polskich oficerach w Katyniu, Charkowie i Miednoje wiosną 1940 r.

Trudno się zatem dziwić, że bardzo szybko zawiązała się grupa nawołująca do bojkotu firmy. Dziwią mnie natomiast głosy sprzeciwu wobec akcji wyrażającej niezgodę na reklamowe zastosowanie Lenina. Znalazła się bowiem niemała liczba osób, które w reklamie z Leninem nie widzą niczego zdrożnego. Warto odnotować, że wśród tych ostatnich nie było komunistów, którzy najprawdopodobniej klną pod nosem, widząc jak wodza komunizmu kapitaliści używają w charakterze reklamowego rekwizytu.

„Oburzonymi na oburzonych”, są ludzie którzy we własnej ocenie legitymują się „poczuciem humoru”, względnie „dystansem do historii”. Zazwyczaj wspierają swoje stanowisko następującymi argumentami. Po pierwsze, wskazują, że nie należy cały czas rozpamiętywać, starych czasów, szczególnie iż autorzy reklamy niczego złego nie mieli na myśli. W ten sposób broni się również sama firma, informując:

REKLAMA
W odpowiedzi na komentarze, które pojawiają się w nawiązaniu do naszej ostatniej kampanii chcieliśmy powiedzieć, że jedynym celem reklamy jest poinformowanie Konsumentów o najnowszej ofercie sieci heyah, dzięki której użytkownicy mogą otrzymać 60 minut do wszystkich za 1 złoty. Kampania została przygotowana w wyraźnie żartobliwy sposób i próby rozważania spotu inaczej niż jako nawiązanie do słowa rewolucja, nie są kierunkiem, w którym chcieliśmy iść.

Drugim rodzajem odpowiedzi jest odwołanie się do twórczości grupy Monty Pythona, w którym Lenin brał udział w konkursie telewizyjnym. W końcu, należy też wspomnieć o głosach, sprzeciwiających się akcji sprzeciwu, które argumentują, że nie należy protestować przeciwko Heyah, bo tylko przysparza to jej marketingowego rozgłosu który jest w jej interesie.

Jeżeli chodzi o zarzut „braku dystansu”, to nie sposób wymagać od każdego, aby taki dystans posiadał. Szczególnie, że wiele osób najzwyczajniej w świecie sprzeciwia się prezentowaniu Lenina w sposób cukierkowy, popkulturowo upupiony, budzący pozytywne konotacje. Krzykacze argumentujący o konieczności „zdystansowania się”, ograniczają tak naprawdę wolność innych ludzi. Natomiast Heyah takim a nie innym projektem kampanii reklamowej niejako narzuciła wszystkim jeden rodzaj poczucia humoru, uznany za słuszny przez firmę. Jeżeli zaś chodzi o odwołanie do twórczości brytyjskiej grupy komików, to porównanie jest w moim przekonaniu po prostu nietrafione. W przeciwieństwie do reklamy Heyah Pythoni nie wisieli na bilboardach przez całą dobę w miejscach publicznych. Każdy kto włączył BBC o konkretnej godzinie wiedział czego się spodziewać, a ten komu uprawiany przez nich humor nie odpowiadał, mógł zmienić program. W przypadku nieszczęsnej reklamy nie można tego zrobić. Będzie nam wszystkim towarzyszyła czy tego chcemy czy nie.

Co więcej pozostaje otwarte pytanie, czy posiadanie takiego „dystansu do historii”, o jakim mówią oponenci, jest słuszne? Sądzę, że nie. A już na pewno nie mogę pozytywnie ocenić lansowania go w sferze popkultury. Historia to nie przypadkiem nauczycielka życia. Nie przypadkiem również rzetelne studia nad losami świata mogą pomóc w uniknięciu starych błędów.

Zapewne większość użytkowników Heyah nie ma pojęcia kim był Włodzimierz Lenin. I właśnie dlatego sprawa jest tak istotna. Nie wiadomo co nam przyniesie historia i jakie chore pomysły będą w przyszłości realizowane. Kto zagwarantuje, że kiedyś nie znajdzie się ktoś, kto wpadnie na pomysł wskrzeszania idei Lenina? Moim zdaniem lepiej byłoby, gdyby szerokie rzesze Polaków, nie kojarzyło wówczas Włodzmierza Iljicza jedynie z „rewolucyjną ofertą na kartę”.

A co z przysparzaniem sieci komórkowej marketingowego rozgłosu, pożądanego z jej punktu widzenia? Może to powinno skłonić nas do porzucenia tego tematu? Na pierwszy rzut oka wydaje się to bardzo rozsądne. Uważam jednak, że wcale tak nie jest. Ostatecznie już kilkakrotnie w historii udało się przytemperować dziwaczne pomysły dużych firm, właśnie przy pomocy bojkotu ich produktów. Jeżeli tylko akcja będzie miała odpowiednio duży rozmach, może skłonić decydentów do refleksji. Co więcej, być może dzięki nagłośnieniu całej sprawy trochę osób dowie się prawdy o Leninie. A to już przecież sukces.

Redakcja: Michał Przeperski

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Paweł Rzewuski
Absolwent filozofii i historii Uniwersytetu Warszawskiego, doktorant na Wydziale Filozofii i Socjologii UW. Publikował w „Uważam Rze Historia”, „Newsweek Historia”, „Pamięć.pl”, „Rzeczpospolitej”, „Teologii Politycznej co Miesiąc”, „Filozofuj”, „Do Rzeczy” oraz „Plus Minus”. Tajny współpracownik kwartalnika „F. Lux” i portalu Rebelya.pl. Wielki fan twórczości Bacha oraz wielbiciel Jacka Kaczmarskiego i Iron Maiden.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone