Niedzielnik Adamkiewicza: Chłopska epopeja

opublikowano: 2020-05-10 20:48
wolna licencja
poleć artykuł:
Polska kultura unikała korzeni chłopskich jak ognia. Owszem, doraźnie zabrała nas do Lipiec, próbowała zakonserwować w naszej myśli przyśpiewki ludowe, ale zasadniczo na wieś spoglądała nieufnym okiem zewnętrznego obserwatora. Trylogia o Kargulu i Pawlaku stanowi na tym tle absolutny wyjątek.
REKLAMA
Pomnik Kazimierza Pawlaka przed Muzeum Kargula i Pawlaka w Lubomierzu (fot. Platanacero, opublikowano na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa–na tych samych warunkach 3.0 niezlokalizowana

To, że najchętniej słuchamy i oglądamy te rzeczy, które już dobrze znamy jest refleksją banalną. W istocie pozostajemy w duszy zapobiegliwi i konserwatywni, niechętnie opuszczając swoją strefę komfortu. Jest w takim konsumowaniu kultury coś paradoksalnego. Wiemy przecież jak potoczy się fabuła filmu, zaś utwór muzyczny możemy bez trudu powtórzyć w swojej głowie, a jednak wciąga jak zawsze. Z przyjemnością odgryzamy kolejne kawałki dobrze poznanej rzeczywistości. Rozsmakowujemy się za każdym razem, mając pewność że i tym razem nic nas nie obrzydzi.

Mam tak z całą trylogią perypetii Kargula i Pawlaka, która w polskiej telewizji powtarzana jest chyba równie często jak hoffmanowa adaptacja trójksięgu Sienkiewicza. Nie ma się zresztą czemu dziwić. Jedna i druga rodzina produkcji gwarantuje sukces w badaniach telemetrycznych i pomimo upływu lat wciąż gromadzi niezmiennie milionową publiczność.

Być może oglądając „Samych swoich” i kolejne części perypetii zabawnych Zabużan rzadko zdajemy sobie sprawę, że spotykamy się z tworem wyjątkowym w polskiej kulturze, a wręcz powstałym nijako w kontrze do klisz i wyobrażeń, które rodzima literatura i sztuka w nas zbudowały. Choć w dominującej części jesteśmy narodem chłopskim, nasze wyobrażenie o świecie zbudowały szlacheckie konstrukty myślowe, abstrakcyjne wartości rycerskie, herosi z panteonu Urodzonych. Żyjemy w kulturze zbudowanej na bazie folwarku, skupionej wokół dworku i perypetii dziejącym się w jego wnętrzu. Chłopska gawiedź jest co najwyżej tłem narodowej epopei. Ludność wiejską oglądamy w niej jak zwierzęta na safari – raz sielankowe i barwne, raz groźne i dzikie, rzadko w roli głównej.

Polski kanon poświęca ludowi niewiele miejsca. Może dlatego tak wyjątkową rolę pełnią w nim przegadani przecież „Chłopi” Reymonta. Nawet młodopolska chłopomania dała im co najwyżej rolę manekinów do podziwiania i cmokania, unikając oddawania głosu. Szlacheckość naszej kultury była na tyle silnie dostrzegalna, że gdy po 1918 roku o przynależności niektórych terytoriów do Państwa Polskiego decydować miały plebiscyty, w propagandzie antypolskiej postacie szlachciura, księdza i Żyda używane były nader często. Znane są z tego okresu zwłaszcza czeskie materiały propagandowe, które zdrowemu chłopstwu przeciwstawiały podejrzaną dworkową trójcę plebana, wąsala i starozakonnego.

Od dworkowości Polacy nie próbowali szczególnie uciekać. W jednym z pierwszych polskich filmów – który przetrwał do dziś w formie jedynie szczątkowej – „Cud nad Wisłą” z 1921 roku, główne role próbuje się oddać w ręce chłopów, ale akcja prędzej czy później przenosi się do dworku, który zdaje się być kręgosłupem istoty polskości. Działo się tak dlatego, że wzorce szlacheckie były atrakcyjne dla samych chłopów. Wspomniana już trylogia Sienkiewicza popularności nie zdobywała wcale wśród środowisk inteligenckich, które do sentymentalnej podróży literata do XVII-wiecznej Rzeczpospolitej podchodziły sceptycznie. Kmicic, Pan Wołodyjowski, czy Zagłoba stali się bohaterami zbiorowej wyobraźni czytającego chłopstwa, herosami ich pragnień i ambicji, nośnikiem polskości. Może dlatego tak niechętnie od tego wzorca uciekano uważając za bezpieczną przystań opowieści o naszej tożsamości.

Filmowa opowieść o Kargulu i Pawlaku poszła na przekór tej narracji. Dworek zastąpiły tu dwie sąsiadujące ze sobą chałupy chłopskie, bohaterami stali się krewcy chłopi, których biegu życia nie warunkuje szczęk oręża i heroiczne czyny, ale brutalna codzienność, banalne spory i niewdzięczna rola przedmiotu, a nie podmiotu historii, która rzuca nimi po świecie przestrzeń kreacji pozostawiając na poziomie przystosowania się do nowych warunków.

REKLAMA

Czy jest w tym coś fascynującego? Okazało się, że tak, choć na etapie realizacji „Samych swoich” nikt w powodzenie tego projektu nie wierzył. Reżyser Sylwester Chęciński dostał od Zespołu Filmowego Iluzjon jedynie czarno-białą taśmę, a scenarzysta Andrzej Mularczyk na wieść, że Pawlaka zagrać ma Wacław Kowalski, grający wówczas głównie halabardzistów, krzyknąć miał do żony, aby zapomniała o tym filmie i nigdy nie przypominała, że napisał do niego scenariusz. Jeszcze w trakcie realizacji ekipa filmowa powątpiewała w to, że ktokolwiek będzie chciał obejrzeć chłopską historię.

Polacy jednak nie tylko chcieli, ale w krótkim czasie zaczęli mówić Kargulem i Pawlakiem, przyswajając w języku scenariuszowe bon moty, gagi i powiedzonka. Postacie dwóch gospodarzy weszły do polskiego panteonu kulturowych herosów stojąc obok rycerzy, dostojnych ziemian, subiektów i Stanisława Wokulskiego. Skąd ich oszałamiająca kariera? Z chęci słuchania. Andrzej Mularczyk wyznał po latach, że historia opowiedziana w „Samych swoich” to na poły biograficzna opowieść jego stryja Jana Mularczyka. Znienawidzony sąsiad, tułaczka po świecie spowodowana kłótnią z teściem, zasiedlanie Ziem Zachodnich, powracający sentyment do utraconych Kresów, to wszystko stanowiło unikalne nici z których później scenarzysta utkał chłopską epopeję, zmieniając to co zmienić należało i zostawiając to co było szczególnie atrakcyjne. Ale najpierw była opowieść prostego Jana Mularczyka, snuta przez kilka wieczorów z reporterską swadą i precyzją. Literatura mówiona, stworzona przez człowieka, który – jak twierdzi Andrzej Mularczyk – napisał w swoim życiu co najwyżej kilka listów. W podobnych okolicznościach powstał zresztą serial „Dom” napisany przez tego samego twórcę. W tym przypadku arystotelesowskim pierwszym poruszycielem stał się prosty dozorca jednej z burzonych kamienic przy ul. Tamki w Warszawie.

Może dlatego „Sami swoi” i pozostałe części trylogii, są komediami nietypowymi. Polska klasyka komediowa, której akcja toczy się na wsi, bardziej przypomina XIX-wiecznego obserwatora, który z precyzją podróżnika fascynację miesza z wyszydzaniem dziwności i przywar rozbuchanych do granic absurdu. Chłopska epopeja Chęcińskiego i Mularczyka jest komedią „na poważnie”, dramatem z głęboką choć prostą historią i śmiesznostkami, które nadają jej smaku. Przez to nie jest jedynie próbą odwzorowania życia chłopskiego kreślonego wyobrażeniem, ale wypełnia ją zaskakująca prawdziwość ludowego doświadczenia.

Bo to nie tylko chłopska kalka „Zemsty” i „Romea i Julii”, w której dwa zwaśnione rody łączy w końcu miłość nowego pokolenia, dla którego konflikt z przeszłości jest już mało zrozumiałym narzekaniem starych pierdołów. To może przede wszystkim opowieść o polskości w jej mniej heroicznym wydaniu. Główni bohaterowie wyrywają się nie tylko z kajdan prywatnego sporu, ale także swojej „tutejszości”, która na obcej ziemi utonęła w morzu przybyszów z różnych stron. Dostrzegają, że ich zabużańska wyjątkowość wtapia się w dramat wojennych doświadczeń, w kolejach losu, gdzie człowiek jest tylko marionetką. Część trzecia jeszcze mocniej ten problem dotyka, konfrontując naszych bohaterów z historiami amerykańskiej Polonii.

Epopeja Mularczyka i Chęcińskiego to zatem filmy arcypolskie, dotykające w sposób lekki tematów kluczowych dla naszej tożsamości, a jednocześnie realniejszych przez porzucenie dworkowego anturażu. Pomyślcie o tym, gdy po raz kolejny usiądziecie do oglądania perypetii Kargula i Pawlaka, bo że zrobi to większość z Was, nawet przez chwilę nie wątpię.

Artykuły publicystyczne w naszym serwisie zawierają osobiste opinie naszych redaktorów i publicystów. Nie przedstawiają one oficjalnego stanowiska redakcji „Histmag.org”. Masz inne zdanie i chcesz się nim podzielić na łamach „Histmag.org”? Wyślij swój tekst na: [email protected]. Na każdy pomysł odpowiemy.

Polecamy e-book Jakuba Jędrzejskiego – „Hetmani i dowódcy I Rzeczpospolitej”

Jakub Jędrzejski
„Hetmani i dowódcy I Rzeczpospolitej”
cena:
Wydawca:
PROMOHISTORIA [Histmag.org]
Liczba stron:
160
Format ebooków:
PDF, EPUB, MOBI (bez DRM i innych zabezpieczeń)
ISBN:
978-83-65156-31-0

W sprzedaży dostępne są również druga i trzecia część tego e-booka. Zachęcamy do zakupu!

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Sebastian Adamkiewicz
Publicysta portalu „Histmag.org”, doktor nauk humanistycznych, asystent w dziale historycznym Muzeum Tradycji Niepodległościowych w Łodzi, współpracownik Dziecięcego Uniwersytetu Ciekawej Historii współzałożyciel i członek zarządu Fundacji Nauk Humanistycznych. Zajmuje się badaniem dziejów staropolskiego parlamentaryzmu oraz kultury i życia elit politycznych w XVI wieku. Interesuje się również zagadnieniami związanymi z dydaktyką historii, miejscem „przeszłości” w życiu społecznym, kulturze i polityce oraz dziejami propagandy. Miłośnik literatury faktu, podróży i dobrego dominikańskiego kaznodziejstwa. Współpracuje - lub współpracował - z portalem onet.pl, czasdzieci.pl, novinka.pl, miesięcznikiem "Uważam Rze Historia".

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone