Niedzielnik Adamkiewicza: Póki/Kiedy my śpiewamy

opublikowano: 2019-11-17 15:01
wolna licencja
poleć artykuł:
Nabijanie się z marszałka seniora, że w patriotycznym nadęciu nie potrafił poprawnie zaśpiewać hymnu byłoby zbyt łatwe, a wręcz zakrawałoby na hipokryzję. Kto nigdy nie zaśpiewał „póki” zamiast „kiedy”, niech pierwszy rzuci kamieniem. O wiele większy sens ma wyjaśnienie skąd to słabo brzmiące słowo w treści naszej narodowej pieśni się znalazło.
REKLAMA
Generał Jan Henryk Dąbrowski na czele Legionów , obraz Juliusza Kossaka (1882, domena publiczna).

Zobacz też: 15 polskich hymnów i pieśni hymnicznych, o ktorych warto pamiętać!

„Jeszcze Polska nie zginęła, kiedy my żyjemy” to chyba jedno z częściej mylonych fraz wytworów polskiej kultury. „Póki” dźwięczy w naszych uszach częściej od wyjątkowo nie pasującego w tym miejscu „kiedy”. Nie mam więc moralnego prawa do obrzucania mylących się złowieszczym spojrzeniem, bo zakrawałoby to na hipokryzję. „Póki” w zbiorowym fałszu wypadało i z moich ust, nie rażąc najpewniej słuchających, którzy pewni byli, że tak zapisał utwór przebiegły Wybicki, a dopiero później przemądrzali puryści wrzucili „kiedy” bez jakiejkolwiek logiki.

Z utworami muzycznymi jest bowiem tak, że ich tekst splatają się z linią melodyczną, stają się całością na tyle głęboką, że ich sens przestaje być ważny. Mogą być magmą słów z przypadku, które inny przypadek ułożył tak, a nie inaczej. Odklepywane jak modlitwa tracą swój wymiar znaczeniowy. Wówczas rytm i pasowanie staje się ważniejsze niż przekaz.

Tak właśnie jest z hymnem, o którym przeciętny absolwent szkół powszechnych powiedzieć umie tyle, że to utwór ważny i podniosły, okraszając go kilkoma bardziej lub mniej wyświechtanymi epitetami, wskazującymi na zdobycie ważnej umiejętności dmuchania balonu tam, gdzie winien być nadmuchany. Jego wielkość, która być może uczyniła ze skromnej pieśni legionowej, tkwi zaś właśnie w tym mylonym „kiedy”.

Mazurek Dąbrowskiego powstawał w okolicznościach historycznie interesujących. Moment szoku po upadku Rzeczpospolitej miał wymiar głębszy niźli tylko żal utraconego państwa. Stawiano sobie wówczas pytanie kluczowe – czy wobec zawalenia się polsko-litewskiej konstrukcji państwowej przetrwała tożsamość. Echami tej debaty są teksty z epoki, z których wyczytać możemy jak silne wątpliwości wstrząsały ludźmi wychowanymi na progu nowoczesności. Z jednej strony tkwiło w nich mocno średniowieczne rozumienie państwa jako własności władcy, w którym oni są jedynie poddanymi. W takim sensie wraz z jego upadkiem stawali się częścią innej rzeczywistości, ich „ja” ulegało transformacji, ewolucyjnemu dostosowaniu się do nowych okoliczności. Z drugiej jednak strony dostrzegali odmienność etosów, kultury, wychowania, języka, religii, odczuwali nieznośny ciężar historii, który nawet w obliczu końca państwa, trwał nadal.

Pierwszy wers hymnu narodowego brzmi jak archimedesowska Eureka. Jest apoteozą przetrwania narodu w obliczu upadku państwa, świadectwem, że wspólnota narodowa jest czymś oderwanym od systemu rządów, wartością opartą o inne aksjomaty niż administracyjne struktury. „Kiedy” w tekście hymnu – zgodnie z wykładnią staropolskiego języka – oznaczało tyle co „jeśli” lub „skoro”. Jeśli mi żyjemy to żyje Polska, choć w wymiarze faktycznym na mapie Europy jej nie ma. Może jednak znów zaistnieć, ze względu na wolę trwania tożsamości. Ta odważna – choć dla nas oczywista – myśl stała się wymiernikiem działań polskich elit w XIX i na początku XX wieku.

A co, gdyby w tekście było „póki”? Słowo to ma charakter ograniczający, odnosić się może do jednego pokolenia lub konkretnych ludzi. Póki jesteśmy my, Polska żyje, ale jak znikniemy, to jej nie będzie. „Kiedy” wyraża ciągłość. Skoro jesteśmy, myślimy, tworzymy, używamy języka istnieje nasze poczucie i pragnienie państwowości, nieograniczone w czasie i przestrzeni. Dlatego warto się nie mylić i śpiewać „kiedy”, nawet jeśli językowo wydaje się nam ono świszczeć.

Artykuły publicystyczne w naszym serwisie zawierają osobiste opinie naszych redaktorów i publicystów. Nie przedstawiają one oficjalnego stanowiska redakcji „Histmag.org”. Masz inne zdanie i chcesz się nim podzielić na łamach „Histmag.org”? Wyślij swój tekst na: [email protected]. Na każdy pomysł odpowiemy.

Polecamy e-book Marcina Winkowskiego – „Gdy Polacy nosili dredy. Kołtun – historia prawdziwa”

Marcin Winkowski
„Gdy Polacy nosili dredy. Kołtun – historia prawdziwa”
cena:
Wydawca:
PROMOHISTORIA [Histmag.org]
Liczba stron:
108
Format ebooków:
PDF, EPUB, MOBI (bez DRM i innych zabezpieczeń)
ISBN:
978-83-65156-28-0
REKLAMA
Komentarze

O autorze
Sebastian Adamkiewicz
Publicysta portalu „Histmag.org”, doktor nauk humanistycznych, asystent w dziale historycznym Muzeum Tradycji Niepodległościowych w Łodzi, współpracownik Dziecięcego Uniwersytetu Ciekawej Historii współzałożyciel i członek zarządu Fundacji Nauk Humanistycznych. Zajmuje się badaniem dziejów staropolskiego parlamentaryzmu oraz kultury i życia elit politycznych w XVI wieku. Interesuje się również zagadnieniami związanymi z dydaktyką historii, miejscem „przeszłości” w życiu społecznym, kulturze i polityce oraz dziejami propagandy. Miłośnik literatury faktu, podróży i dobrego dominikańskiego kaznodziejstwa. Współpracuje - lub współpracował - z portalem onet.pl, czasdzieci.pl, novinka.pl, miesięcznikiem "Uważam Rze Historia".

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone