Niejednoznaczność powojennej zemsty

opublikowano: 2018-08-03 16:27
wolna licencja
poleć artykuł:
Powojenne egzekucje na niemieckich zbrodniarzach budziły w Polsce duże emocje i były widowiskami z udziałem dużej liczby gapiów. Czy ktoś krytykował taką formę zemsty za wojenne okrucieństwo?
REKLAMA

Niniejszy tekst jest pokłosiem artykułu autorstwa Jakuba Mańczaka dotyczącego rozliczeń względem niemieckich zbrodniarzy wojennych, nie rości sobie jednak praw do polemiki, a jedynie stanowi formę swego rodzaju glossy do tamtych rozważań.

Doraźna zemsta

Warto podkreślić pewną oczywistość – z różnymi formami odwetu ze strony podziemia mieliśmy do czynienia jeszcze w trakcie wojny. Myśl o zemście na Niemcach była obecna w społeczeństwie polskim od pierwszych dni okupacji, zaś każda kolejna zbrodnia, egzekucja, wywózka do obozów koncentracyjnych i zagłady tylko potęgowały owe uczucie. Władze podziemia w porozumieniu z Rządem na Uchodźstwie starały się tłumić takowe uczucia podkreślając, że konspiracja nie jest jeszcze gotowa na pełne wystąpienie przeciwko okupantowi. Jednakże każda zbrodnia powodowała, że w społeczeństwie wzrastała chęć odwetu, zaś najlepszym tego przykładem jest List w sprawie pomocy dla kraju w obliczu groźnej i tragicznej sytuacji w kraju, który został skierowany do Londynu 16 października 1942 roku, w następstwie powieszenia przez Niemców 50 więźniów Pawiaka. Czytamy w nim:

Rodzi się wezwanie: uczyńcie wszystko, co w mocy waszej, aby nie w przyszłości, ale już dziś, zaraz, jak najszybciej wróg poczuł skutki pastwienia się nad Narodem Polskim. Natychmiastowego odwetu, doraźnej kary na wroga domaga się głos kraju. Jeśliby nawet ten nie zahamował w pełni terroru wroga, może wpłynąć na jego ograniczenie. W każdym razie krajowi lżej byłoby znosić swe cierpienia, gdyby ustąpiła obecna upokarzająca świadomość, iż wszelkie zbrodnie niemieckie mijają bezkarnie, i że jesteśmy z naszymi cierpieniami opuszczeni i bezbronni.
Franz Kutschera, dowódca SS i policji dystryktu warszawskiego od września 1943 roku, odpowiedzialny za wprowadzenie masowego terroru w stolicy w kolejnych miesiąc. Zlikwidowany przez Armię Krajową 1 lutego 1944 roku (domena publiczna).

Mając świadomość owych nastrojów podziemie starało się przeprowadzać akcje odwetowe, jednakże nie na taką skalę jaką powszechnie oczekiwano. Nastroje społeczne potęgowało również wzmożenie terroru. Najmocniej to widać w okresie od października 1943 roku, kiedy Niemcy zaczęli stosować egzekucje publiczne. Nawet wtedy, pomimo znaczących zamachów na okupanta, które można uznać za formę doraźnej zemsty, władze Polskiego Państwa Podziemnego informowały za pośrednictwem prasy, że jeszcze nie przyszedł czas generalnego wystąpienia przeciwko niemieckiemu okupantowi. Tłumienie nastrojów społecznych domagających się zemsty było utrudnione, gdyż konspiracyjne komórki polskich komunistów wielokrotnie starały się podgrzewać atmosferę w taki sposób, aby doszło do nieskoordynowanego wystąpienie przeciwko okupantowi, co pozwoliło by w dalszej perspektywie na przejęcie władzy (oczywiście przy pomocy bagnetów Armii Czerwonej).

REKLAMA

„Godzina zemsty” wybiła wraz wybuchem powstania warszawskiego, które to prof. Tomasz Szarota określił właśnie „odwetem za okupację niemiecką”. Prasa podziemna przypominała wszelkie krzywdy zadane przez Niemców i podkreślała, że właśnie nadchodzi czas odwetu, „Dzień zapłaty”, jak brzmiał tytuł artykułu wstępnego z 30 lipca 1944 roku zamieszczonego na łamach „Biuletynu Informacyjnego”:

Już tylko niewielki czas dzieli Warszawę od chwili, na którą stolica Polski czekała pięć niekończących się lat męki, poniżenia i grozy. Warszawa lada dzień przedstawi Niemcom swój rachunek do pokrycia. Długi, bardzo długi rachunek krwi, męczarni, poniewierki i upokorzeń. […] Społeczeństwo stolicy rozumie jednak dobrze powód zwlekania władz Polski Podziemnej z wydaniem hasła: ponad uczuciem jakże słusznej zemsty, góruje przemożny nakaz rzemiosła wojennego: o terminie Dnia Zapłaty decydować mogą tylko i wyłącznie względy czysto wojskowe. Ręka nasza spaść winna na niemieckie karki nie wcześniej, nim sytuacja frontu zapewni szanse powodzenia naszym działaniom. Gdybyśmy poszli za głosem uczucia – moglibyśmy tylko bezcelowo wydłużyć ów straszliwy rachunek strat. […] I choć wyjechały najwścieklejsze psy i najpodlejsze z niemieckich kanalii – będzie dość Niemców w Warszawie i w jej pobliżu. Teraz oni poznają, czym jest zasada „zbiorowej odpowiedzialności”. Żaden z narodów Europy nie zasłużył tak na zastosowanie tej niemieckiej zasady, jak właśnie Niemcy.

Zbrodnia i kara

Warto również dopowiedzieć parę słów do egzekucji publicznych po wojnie na zbrodniarzach niemieckich, zdawkowo jedynie przez autora wspomnianego tekstu opisanych.

REKLAMA
Rudolf Höss tuż przed wykonaniem wyroku śmierci (domena publiczna)

Przyglądając się ich przebiegowi widać nieprzypadkowość wielu elementów. Szczególnie ważne jest połączenie zbrodni i kary. Osoby odpowiedzialne za wykonanie egzekucji chciały, żeby publiczność jednoznacznie wiedziała za jakie przewinienia byli karani zbrodniarze. Tak więc w grudniu 1944 roku załoga Majdanku została powieszona na terenie obozu. 4 lipca 1946 roku na Wysokiej Górze w Gdańsku grupa jedenastu członków (w tym pięć kobiet) załogi KL Stutthof została powieszona przez osoby w obozowych pasiakach (według doniesień prasy mieli to być nawet ludzie, którzy przeżyli obóz). Również w 1947 roku wyrok na Rudolfie Hössie został wykonany na terenie obozu. Było to odpowiedzią na petycję grupy więźniów Oświęcimia do władz Polski Ludowej zawierającej apel, że Höss winien zginąć tam gdzie zginęły jego ofiary.

POLECAMY

Polecamy e-booka „Z Miodowej na Bracką”:

Maciej Bernhardt
„Z Miodowej na Bracką. Opowieść powstańca warszawskiego”
cena:
Wydawca:
Histmag.org
Okładka:
miękka
Liczba stron:
334
Format:
140x195 mm
ISBN:
978-83-925052-9-7

Arthur Greiser został zaś powieszony na stokach Cytadeli, czyli w miejscu straceń podczas wojny. Co ciekawe, afisze donoszące o tej egzekucji były identyczne jak te rozklejane w trakcie wojny przez Niemców i informujące o ofiarach rozstrzeliwań – miały zostać wręcz wykonane na tej samej maszynie drukarskiej.

Arthur Greiser, niemiecki namiestnik Kraju Warty (domena publiczna).

W przypadku egzekucji byłego namiestnika Kraju Warty interesująca wydaje się też osoba kata, ubranego we frak i białe rękawiczki oraz czarną opaskę na oczach. Prasa niezwykle szczegółowo opisując przebieg stracenia pominęła zachowanie „mistrza sprawiedliwości”. Według relacji miało ono być niestosowane, wykonywał on bowiem szereg gestów świadczących o tym, że sprawowana funkcja sprawia mu sporą satysfakcję. Również swoje zadanie miał wykonać nieprofesjonalnie, gdyż został dobrany zbyt krótki sznur, przez co zamiast śmierci następującej w wyniku przerwania rdzenia kręgowego Greiser konał przez kilkanaście minut. Zachowanie kata widoczne jest również w filmie dokumentalnym Niefachowy stryczek w reżyserii Roberta Stando. Z uwagi na to nie może dziwić fakt, że dokument miał swoją premierę dopiero 50 lat później, w 1997 roku. Co ciekawe katem, zgodnie ze wspomnieniami autora filmu, miał być kelner z pobliskiej restauracji „Smakosz”, który miał posiadać frak – niezbędny rekwizyt przy egzekucji. Według innej relacji miał nim być szatniarz i portier z popularnego lokalu tanecznego „Moulin Rouge”.

REKLAMA

Interesujące jest obostrzenie kary śmierci w wypadku Amona Götha, byłego komendanta obozu koncentracyjnego Płaszów, likwidatora gett w Krakowie oraz Tarnowie. Zgodnie z wyrokiem Najwyższego Trybunału Narodowego z 5 września 1946 został mu odmówiony jakikolwiek pochówek – po powieszeniu jego ciało zostało skremowane, a prochy wysypano do Wisły.

Dyskusja na łamach prasy

Egzekucje publiczne wywołały sprzeciw części polskich intelektualistów. Na łamach prasy pojawiały się artykuły poddające pod wątpliwość publiczne stracenia, jednocześnie przy tym zgadzające się z koniecznością sprawiedliwej kary. Pod koniec czerwca 1946 roku, czyli jeszcze przed egzekucją załogi KL Stutthof, w „Tygodniku Powszechnym” ukazał się artykuł Adama Kryńskiego, w którym autor stawiał pytanie o słuszność i wymiar moralny owych widowisk publicznych. Jednoznacznie odrzucał przy tym postrzeganie tych procesów i egzekucji jako formy zemsty, gdyż przez to wypaczany jest sens sprawiedliwej kary:

I o to właśnie chodzi: o karę, nie o zemstę. Dumni jesteśmy z tego, żeśmy odeszli od tych czasów – a zdawało się, żeśmy odeszli bezpowrotnie – gdy na placach publicznych wznoszono szafot, okryty czerwonym suknem, na szafocie ustawiano pieniek i całe miasto zbiegało się na egzekucję. Egzekucja była widowiskiem krwawym, obrzydliwym widowiskiem. Tłum zawsze jest tłumem [...] i przy tego rodzaju widoku tłum ulega zawsze zbiorowym nastrojom. Nastroje te są moralnie niebezpiecznie, gdyż budzą w duszy instynkty złe, instynkty zemsty, odwetu i okrucieństwa. […] Egzekucje publiczne są wielkim niebezpieczeństwem moralnym i społecznym. Budząc zaś i nasycając uczucie zemsty, osłabiają przez to samo praktyczny sens kary. Sprowadzają znów zagadnienie na tę płaszczyznę, o której wspomnieliśmy na początku: czy siła ma zwyciężyć w prawie międzynarodowym? Obalają wielki sens Norymbergi i reszty procesów: jeśli – w odczuciu mas – zaspokojenie chęci zemsty będzie dominowało nad przekonaniem, że oto stało się zadość sprawiedliwości, jeśli zemsta zagóruje nad karą, wówczas cały sens procesu (i egzekucji) zostanie wypaczony. Należałby temu przeciwdziałać.
REKLAMA
Sala rozpraw podczas procesu norymberskiego (fot. ze zbiorów Bundesarchiv, Bild 183-H27798, opublikowano na licencji Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Germany)

Opinię Kryńskiego podzielał również Jan Kott na łamach „Przekroju”. Jak podkreślił, bardziej od teoretycznych rozważaniach na ten temat przekonały go sprawozdania prasowe z egzekucji w Gdańsku (notabene na łamach „Przekroju” opublikowano z niej fotorelację). Publicysta z żalem stwierdził, że „publiczna egzekucja zmienia się w publiczne widowisko pod gołym niebem. Widowiskiem rządzą niezmienne prawa; prawo teatralizacji efektu, prawo komercjalizacji przedstawienia”. Zdaniem autora by dziesiątki tysięcy widzów mogły przypatrywać się egzekucji niezbędne jest przygotowanie trybun, służba porządkowa, może nie same bilety wstępu, ale oficjalne zaproszenie, zaś dokoła szubienicy ustawiają się stragany i budy z napojami i przekąskami. Komentował przy tym: „A teatralizacja – proszę bardzo: katów przebiera się w pasiaki, w roli głównej występuje kat-kobieta”.

Histmag potrzebuje Twojej pomocy! Wesprzyj naszą działalność już dziś!

Henryk Świątkowski, polityk PPS i PZPR, minister sprawiedliwości w latach 1945-1956 (domena publiczna).

Również władze zaczęły dystansować się od podobnego przebiegu egzekucji. 8 sierpnia 1946 roku w skierowanej do ministra sprawiedliwości notatce premier Edwarda Osóbka-Morawski pisał:„Mam wątpliwości co do publicznych egzekucji, na które podobno sprzedaje się bilety ludności”. W odpowiedzi minister sprawiedliwości Henryk Świątkowski podjął ten problem na posiedzeniu Prezydium Krajowej Rady Narodowej. Według niego już w wieku XIX uznano, że publiczne „tracenie przestępców uwłacza godności człowieka i powadze tego aktu sprawiedliwości, natomiast wywołuje szkodliwe moralne i wychowawczo-społeczne”, tym samym „publiczne obwieszczenie ze strony Prokuratora o wykonaniu wyroku czyni całkowicie zadość wymogom odwetu i prewencji ogólnej i całkowicie odpowiada powadze wymiaru sprawiedliwości”. W dalszej części swojej wypowiedzi Świątkowski stwierdzał, że z punktu widzenia teorii prewencyjnej egzekucje publiczne na zbrodniarzach niemieckich miałyby sens, ale nie w Polsce tylko w Niemczech. Dodawał przy tym:

REKLAMA
Natomiast ceremonia publicznego tracenia ściąga tysiączne, niezdrowo podniecone tłumy ludzi żądnych sensacji, które już posunęły się raz do zbezczeszczenia wiszących zwłok (Majdanek). W tłumie tym znajduje się liczna młodzież, a nawet dzieci. Dla tych widzów egzekucja i słyszane w tłumie uwagi są albo strasznym wstrząsem psychicznym, albo sieją w nich ziarno zdziczenia.

Marek Henzler w swoim artykule stwierdził, że decyzja ministra Świątkowskiego miała drugie dno. W owym roku oprócz Greisera i jedenastu strażników z Stutthofu powieszono również na miejskich rynkach i stadionach na Podkarpaciu kilkunastu skazanych przez sądy członków antykomunistycznych oddziałów Jana Stefki i Antoniego Żubryda. Fotografie z tych egzekucji wydostały się na Zachód, stając się dowodem komunistycznego terroru. I to właśnie owe wydarzenia miało mieć istotny wpływ na odstąpienie od publicznego wykonywania kary śmierci.

Obóz na Majdanku w Lublinie w 1944 roku (domena publiczna).

Warto zadać sobie w związku z tym pytanie: czy fakt, że egzekucja Greisera w lipcu 1946 roku była ostatnią mającą wymiar publiczny oznacza, że kolejne, m.in. na Rudolfie Hössie, nie miały już takiego charakteru? Miały one miejsce już w zamkniętej przestrzeni, a dostęp osób postronnych był do nich ograniczony, nie znaczy to jednak, że nie miały one wymiaru publicznego. Po pierwsze, publiczność również w kolejnych egzekucjach brała udział, aczkolwiek była ona „wyselekcjonowana” (świadkowie w procesie, byli więźniowie obozów). Po wtóre, procesy zbrodniarzy jak i same egzekucje były szeroko relacjonowane przez prasę oraz Polską Kronikę Filmową. Władzy nadal zależało, żeby przekaz o dopełnianiu przez nią sprawiedliwości docierał do jak najszerszego grona odbiorców. Tym bardziej, że w początkowym okresie owa forma „zinstytucjonalizowanej zemsty” miała mieć charakter pewnej, wątpliwiej, ale jednak legitymizacji społecznej reżimu niedemokratycznego.

--Powyższy tekst oparty jest o pracę autora pt. „I wtedy nadszedł ów straszny Oktober”. Egzekucje publiczne w Warszawie (październik 1943-luty 1944). Ujęcie performatywne oraz stanowi kanwę referatu Zemsta i sprawiedliwość. Egzekucje na niemieckich zbrodniarzach po II wojnie światowej – relacje oraz dyskusje na łamach prasy, który zostanie wygłoszony na konferencji Oficjalna prasa w Polsce 1944–1989 (Szczecin, 25–27 września 2018 roku)

Bibliografia:

  • Henzler Marek, Wojna osądzona, „Polityka”, 8/2016.
  • Przybylski Marek, Publiczna egzekucja Arthura Greisera w poznańskiej prasie [w:] Media wobec śmierci, red. Kamila Kwasik, Jan Jaroszyński, Grzegorz Łęcicki, t. 1, Elipca, Warszawa 2012, s. 119-133.
  • Rabij B., Sprawiedliwość czy hańba, „Focus Historia”, 1/2007.
  • Sachslehner Johannes, Kat z listy Schindlera. Zbrodnie Amona Götha, Znak, Kraków 2010.
  • Zaremba Marcin, Wielka Trwoga. Polska 1944-1947, Znak, Kraków 2012.
  • Załącznik do protokołu z 47 posiedzenia Prezydium KRN w dniu 26 sierpnia [w:] Protokoły posiedzeń Prezydium Krajowej Rady Narodowej 1944-1947, wybór i oprac. Jerzy Kochanowski, Wydawnictwo Sejmowe, Warszawa 1995, s. 303-304.

Polecamy e-book: „Źródła nienawiści. Konflikty etniczne w krajach postkomunistycznych”

„Źródła nienawiści. Konflikty etniczne w krajach postkomunistycznych”
cena:
Liczba stron:
480
Format ebooków:
PDF, EPUB, MOBI (bez zabezpieczeń)
ISBN:
978-83-62329-99-1
REKLAMA
Komentarze

O autorze
Paweł M. Mrowiński
Adept historii i politologii na Uniwersytecie Warszawskim. Naukowo zajmuje się historią społeczną i polityczną XIX oraz XX wieku, szczególnie zagadnieniami tortur, kar oraz egzekucji publicznych. Prywatnie mizantrop lubiący papierosy.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone