Kim są nielegałowie?

opublikowano: 2013-12-21 15:00
wszystkie prawa zastrzeżone
poleć artykuł:
Matrioszki, śpiochy, nielegalni. Szpiedzy, którzy potrafią nawet kilkanaście lat czekać na rozkaz działania od instytucji, która ich zwerbowała...
REKLAMA

W tym miejscu nie zapraszam do zabawy w odkrywanie definicji, chociaż jest to konieczne, gdyż słowo „nielegał” pojawia się w publikacjach i książkach na wiele różnych sposobów, często zacierając różnice znaczeń pomiędzy nielegałem, agentem­nielegałem, agentem, a przecież są to metody działania wywiadu z wykorzystaniem zupełnie odmiennych środków osobowych. W dalszej części będzie na to miejsce. Zgromadzenie wiedzy o nielegałach, która została opublikowana, a ściślej mówiąc: to, co wydaje się, że jest o nielegałach, jest ważne z innej przyczyny. Pierwsze pytania o nielegałów należy postawić z szerszej perspektywy, ponieważ nie chodzi tu o pojedynczego oficera. Najistotniejsze jest poszukiwanie jakichkolwiek przesłanek, które pozwolą na określenie skali stosowania tej metody przez rosyjski wywiad i inne służby wywiadowcze.

Siedziba sowieckich i rosyjskich służb specjalnych na Łubiance w Moskwie (fot. Bjørn Christian Tørrissen , na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa – Na tych samych warunkach 3.0)

Na początku należy zauważyć, że chociaż NKWD/KGB opracowało tę metodę pracy już w latach 20. zeszłego wieku, to nie jest to tylko problem wiążący się ściśle ze służbami sowieckimi. Zagadnienie to dotyczyło służb specjalnych całego bloku wschodniego, w tym z pewnością komunistycznych Chin, jak twierdzą niektórzy, wschodzącego mocarstwa XXI w. – czy to nie zmienia perspektywy dalszych przemyśleń? Według zbiegłego na Zachód w 1967 r. oficera Departamentu I MSW PRL, podpułkownika Janusza Kochańskiego, w latach 1947–1949 w PRL istniał już zespół w Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego, który zajmował się organizowaniem siatek nielegałów m.in. na terenie państw skandynawskich. Pod koniec lat 40. istniały nielegalne rezydentury PRL­owskiego wywiadu wojskowego: w USA dwie, w Kanadzie, Meksyku i Ameryce Łacińskiej po jednej, w Anglii, Szkocji, Belgii i Szwajcarii po jednej, we Francji dwie, we Włoszech trzy (jedna z nich zajmowała się Watykanem), w Niemczech cztery. Prace na tym kierunku prowadzone były przez cały czas trwania PRL­owskich służb specjalnych. Bardzo cenne są informacje ujawnione opinii publicznej w książce S. Cenckiewicza Długie ramię Moskwy. Dzięki pracy nad dokumentami archiwalnymi WSW i Zarządu II Sztabu Generalnego udało się autorowi zaprezentować fragmentaryczny opis pracy nielegalnego wywiadu wojskowego PRL, którym od połowy lat 60. zajmował się Oddział V Zarządu II Sztabu Generalnego Wojska Polskiego. W artykule zamieszczonym w Internecie autor książki przybliża złożone zjawisko „nielegalnej pracy wywiadowczej”, cytując dokumenty pochodzące z archiwów wywiadu wojskowego PRL. Czytelnik może tam odnaleźć informacje o kształtowaniu tej komórki wywiadowczej przez specjalistów z GRU, a wręcz o działaniu zgodnie z sowieckimi metodami i wytycznymi. Cytowany jest materiał pochodzący z tamtych lat, w którym znajdujemy opis nielegalnej rezydentury jako „tajnej organizacji wywiadowczej”, która podlega centrali w Moskwie, a przynajmniej część jej składu osobowego zamieszkuje za granicą na podstawie dokumentów państw kapitalistycznych. Taką strukturą mogli kierować „wywiadowcy­nielegałowie”, którzy zamieszkiwali w państwie kapitalistycznym dysponując fałszywymi dokumentami potwierdzającymi ich obywatelstwo, ale także dopuszczano, że kierownikami rezydentury mogli być dobrze wyszkoleni i cieszący się zaufaniem agenci, którzy występują pod własnym nazwiskiem i z własnymi dokumentami tożsamości lub przybranymi nazwiskami i cudzymi dokumentami.

REKLAMA

Niemal w każdym państwie zainteresowania wywiadowczego tworzono nielegalne rezydentury, zgodnie z sowiecką sztuką wywiadowczą. Zdawano sobie bowiem sprawę, że powodzenie zależy od maksymalnego wyprowadzenia pracy wywiadowczej poza placówki dyplomatyczne, które znajdowały się pod stałą obserwacją kontrwywiadów państw Zachodu. „Oderwanie to miało być zrealizowane drogą tworzenia samodzielnych, w znacznym stopniu niezależnych od przedstawicielstw oficjalnych, nielegalnych albo półlegalnych sieci. Przy tworzeniu tego typu rezydentur nastawiono się na pomoc partii komunistycznych i oparto się na pewnych elementach komunistycznych celem stworzenia podstawowej kadry pracowników, którzy mogliby stanowić szkielet przyszłej, rozrastającej się organizacji. Przed aparatem wywiadowczym postawiono perspektywę oderwania się w niedalekiej przyszłości od środowisk komunistycznych i wyjścia na nowe bazy werbunkowe wśród warstw i środowisk ideowo niezwiązanych z obozem socjalistycznym”.

REKLAMA

Dzięki Cenckiewiczowi możemy zapoznać się z proponowanymi metodami działań, których celem było zdobywanie prawdziwej tożsamości osób urodzonych na Zachodzie. W przedstawionym przypadku chodziło o młode osoby z nizin społecznych, które nie tylko podstępnie zostałyby zwabione do strefy sowieckich wpływów, ale także zmuszone do życia pod pełną kontrolą służb, w czasie gdy ktoś, używając ich tożsamości, wiódł życie szpiega na Zachodzie. Z tego też okresu pochodzą dokumenty wskazujące, że kandydatów na nielegałów w Polsce poszukiwano w domach dziecka i czasem opracowanie obejmowało już kilkunastoletnich chłopców. Do tego rodzaju działań wytypowano dwadzieścia trzy placówki wychowawcze, głównie z terenów południowo­zachodnich.

Podobnie ciekawe informacje odnajdujemy w historii wywiadu rumuńskiego, którego kulisy działalności wyjawił po ucieczce na Zachód Ion Pacepa. Ujawnił on w swoich wypowiedziach, że na początku lat 70. XX w., po reformie służb wywiadowczych bloku wschodniego, istniały w strukturach tych służb utajnione komórki ds. nielegałów. Analogiczne komórki były w wywiadach państw socjalistycznych (brak danych na określenie, czy we wszystkich, ale dysponowały nimi wywiady Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej, Niemieckiej Republiki Demokratycznej, Czechosłowackiej Republiki Socjalistycznej i Republiki Węgierskiej). Pacepa stwierdził m.in., że w 1972 r. w rumuńskim wywiadzie Departamentul de Informatii Externe (Departament Wywiadu Zagranicznego) także prowadzono operacje przy wykorzystaniu nielegałów. Była to tzw. „Brygada U”, która w strukturach wywiadu była na tyle utajniona, że lokalizacje jej dowództwa znały tylko cztery osoby, w tym jeden zastępca szefa wywiadu. Oficerowie „Brygady U” nigdy nie pojawiali się wewnątrz innych rumuńskich struktur wywiadowczych. „Nielegalni oficerowie”, skierowani do pracy zagranicą, nie byli tam prowadzeni przez „legalne” rezydentury, ale przez innych „nielegalnych” oficerów z kwatery głównej „Brygady U”. Było to państwo w państwie, całkowicie samodzielnie strzegące swych sekretów. Nie wiemy, czy była to pierwsza tego rodzaju komórka w służbach rumuńskich, raczej możemy się domyślać, że jakieś struktury tego rodzaju musiały istnieć wcześniej.

REKLAMA

Powyższy tekst jest fragmentem książki „Rosyjski sztylet. Działalność wywiadu nielegalnego”:

Andrzej Kowalski
„Rosyjski sztylet. Działalność wywiadu nielegalnego”
cena:
Okładka:
miękka
Liczba stron:
480
ISBN:
978-83-7565-286-4
Znaczek pocztowy ZSRR z podobizną Kima Philby'ego

W opublikowanym na łamach „Front Page Magazine” (4 grudnia 2007 r.) artykule I. Pacepy możemy odnaleźć bardzo interesującą refleksję: „Po wypowiedzi Prezydenta Federacji Rosyjskiej W. Putina o początku nowej «zimnej wojny» pojawiła się ważna z tego punktu widzenia informacja, którą można interpretować, że jest wyprowadzeniem na pierwszą linię koncepcji pracy wywiadu z wykorzystaniem oficera­nielegała. Rosyjski dziennik «Wzgliad» (Punkt Widzenia) donosi, iż George Blake – rzekomy Brytyjczyk, który obecnie mieszka w Moskwie – opublikował swoją nową książkę, zatytułowaną Przezroczyste ściany. Przedmowę do książki podpisał osobiście szef służby wywiadowczej Rosji Siergiej Lebiediew. «Pomimo iż książka jest poświęcona przeszłości, jest ona również o teraźniejszości» – pisze Lebiedew. Rumuński oficer wywiadu twierdzi, że nowe informacje nadchodzące z Moskwy potwierdzają to, co od dawna podejrzewali tzw. «dobrze poinformowani». Blake, znany nam jako były wyższy oficer brytyjskiej Secret Intelligence Service (SIS), potem na szczycie społeczności wywiadowczej Bloku Sowieckiego – «szpieg stulecia», był w istocie od zawsze Rosjaninem. Innymi słowy, był jednym z nielegałów KGB, wysłanym do Wielkiej Brytanii podczas II wojny światowej, który zadał więcej strat Zachodowi niż jakikolwiek inny szpieg. To tłumaczy, dlaczego Blake potrafił uniknąć takich przypadłości jak alkoholizm, zamiany żon czy depresje, na które cierpieli po przeprowadzce do Moskwy szpiedzy tacy jak: Kim Philby, Donald Maclean czy Guy Burgess. Tłumaczy to także, dlaczego Blake, kiedy SIS (wywiad brytyjski) wysłał go w 1947 r. na kurs języka rosyjskiego na Cambridge University przeznaczony dla oficerów brytyjskich sił zbrojnych, był w stanie płynnie czytać Annę Kareninę w mniej niż trzy miesiące. Każdy, kto studiował język rosyjski, zgodzi się, że to niezwykłe osiągnięcie. Dało ono Blake’owi niezwykłe przyspieszenie na drabinie awansów w hierarchii SIS. Blake jest już jednak tylko historią. Jego biografia ma wciąż luki – tak jak powinna je zapewne mieć każda autentyczna biografia szpiegowska. Ale jego przypadek nieźle ilustruje to, czego powinniśmy spodziewać się po Rosji, przynajmniej tak długo, jak kraj ten będzie rządzony przez byłych oficerów KGB”.

REKLAMA

„Zimna wojna” przeciwko Zachodowi to walka zasadniczo toczona przy pomocy szpiegów, pomimo pierwszeństwa nadanego przez media konfrontacji nuklearnej, ta jednak całe szczęście nigdy nie wyszła poza wyścig potencjałów atomowych, w przeciwieństwie do wojny szpiegowskiej, która nie tylko była realna, ale też przybierała czasami bardzo drastyczne formy. Atomową bombą bloku sowieckiego w dziedzinie szpiegostwa był tzw. nielegał, to jest specjalny oficer wywiadu, którego nadzwyczajna wartość jest wciąż zbyt mało znana poza Kremlem. Koncepcja nielegała była – i wciąż jest – unikatowo związana z wywiadem rosyjskim i zawarta jest w szczegółach ściśle strzeżonej tajemnicy”.

REKLAMA

Od czasu II wojny światowej – gdy, jak i przedtem, większość nielegalnych oficerów była bądź osobami samotnymi (singlami), bądź też (naprawdę lub na pokaz) małżonkami, w ważnych dla Sowietów krajach wywiady bloku wschodniego zakładały „nielegalne rezydentury” (ang. illegal residencies). To były ministacje wywiadowcze ukryte w prywatnych mieszkaniach i przystosowane do tego, aby prowadzić z nich operacje wywiadowcze podczas wojny, wówczas, kiedy ambasady i konsulaty zostałyby zamknięte, ale już w czasie pokoju prowadzące wybitnie ważnych dla Sowietów agentów. Nielegalna rezydentura składa się z nielegalnego rezydenta, a także zazwyczaj z nielegalnego oficera wsparcia lub zespołu dla utrzymywania tajnej komunikacji z Moskwą, czasem z paru innych nielegalnych oficerów oraz z kilku agentów uważanych za zbyt cennych, aby mogli być prowadzeni przez „legalne” rezydentury. Jak wyglądała praca nielegała, można próbować określić na podstawie dziesiątek bardziej lub mniej obszernych opisów, które pojawiły się w części informacji ujawnianych przez kolejnych uciekinierów z rosyjskich służb specjalnych.

Sławomir Cenckiewicz – „Długie ramię Moskwy” Sławomir Cenckiewicz to jeden z bardziej znanych i bardziej płodnych badaczy dziejów PRL reprezentujących młodszą generację historyków. Nie stroni on od kontrowersji i podejmowania trudnych tematów. Tak samo jest w przypadku Długiego ramienia Moskwy

Autor książki Długie ramię Moskwy, odwołując się do dokumentów Zarządu II Sztabu Generalnego Ludowego Wojska Polskiego z połowy lat 60. zauważa, że „omówienia dot. nielegałów były zawsze połączone z problematyką działania wywiadu w warunkach wojennych. Charakterystyczna dla GRU (w odróżnieniu od KGB) koncepcja zakłada przygotowanie nielegalnych rezydentur i nielegałów do działania w warunkach wojennych”.

Sceptycy, których w świecie służb, jak w każdej ludzkiej zbiorowości, przecież nie brakuje, muszą przyjąć do wiadomości, iż ujawnienie w 2006 r. nielegała w Kanadzie, działalności w 2010 r. kilku rosyjskich nielegałów w USA, zatrzymanie nielegałów rosyjskich w Niemczech w 2011 r. wskazują na kontynuację pracy wywiadowczej z użyciem metod, których historia sięga lat 20. poprzedniego stulecia. Prawdopodobnie znaleźliby się chętni do snucia wyjaśniających teorii, że ten „relikt zimnej wojny” przetrwał tylko dlatego, że rosyjskie służby są przestarzałe, a demencja ich przywódców wyraża się m.in. w hołdowaniu starym metodom pracy. Orzekanie o kondycji sowieckich, a obecnie rosyjskich służb specjalnych dokonuje się na poziomie publicystycznym stosunkowo często. Są to całkowicie skrajne oceny, więc nic dziwnego, że w opinii publicznej nie ma jednolitej oceny tego zagrożenia. Zastanawia jednak, że aktywność rosyjskiego wywiadu nie jest obecnie właściwie oceniana przez polskie instytucje państwowe. Z punktu widzenia bezpieczeństwa Polski zagadnienie wymaga co najmniej dokładniejszego przyjrzenia się i – o ile to możliwe – bardziej usystematyzowanego myślenia o tym zagrożeniu.

Powyższy tekst jest fragmentem książki „Rosyjski sztylet. Działalność wywiadu nielegalnego”:

Andrzej Kowalski
„Rosyjski sztylet. Działalność wywiadu nielegalnego”
cena:
Okładka:
miękka
Liczba stron:
480
ISBN:
978-83-7565-286-4
REKLAMA
Komentarze

O autorze
Andrzej Kowalski
Były funkcjonariusz Służby Kontrwywiadu Wojskowego, Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego i Urzędu Ochrony Państwa; znawca tematyki wywiadowczej.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone