Niewinni czarodzieje, czyli Warszawa przełomu lat 50. i 60.

opublikowano: 2006-11-14, 22:00
wszelkie prawa zastrzeżone
Podczas trzech dni można było przenieść się do stolicy z początku drugiej połowy XX wieku, poczuć klimat miasta starającego się powrócić do dawnej świetności.
reklama

W dniach 3-5 listopada br. odbył się Pierwszy Warszawski Festiwal „Niewinni czarodzieje. Warszawa 56/06. Tyrmand, Komeda, Polański.” Głównym celem imprezy było oddanie klimatu tamtych lat, okresu dynamicznego rozwoju stolicy, pierwszych lat wolnej Polski, Polski po Październiku ’56.

Fryzura z epoki

Festiwal rozpoczęty został 2 listopada, w południe, odsłonięciem pamiątkowej tablicy poświęconej Leopoldowi Tyrmandowi na gmachu YMCA przy ulicy Konopnickiej. Zaraz po uroczystości ogłoszono konkurs na scenariusz filmu fabularnego o życiu autora „Złego”, pierwszej książki wydanej w Polsce po upadku socrealizmu. Rozwiązanie konkursu nastąpi podczas przyszłorocznej, drugiej już, edycji festiwalu.

Nazajutrz festiwal rozpoczął się na dobre. Pierwszego dnia zaplanowano dyskusję „Powiew wolności – kultura polska po październiku 1956” z udziałem Andrzeja Bratkowskiego, Macieja Rybińskiego, Andrzeja Wernera, Ryszarda Turskiego. Wieczorem natomiast odbyło się spotkanie z Jerzym S. Majewskim, który skomentował kroniki filmowe z lat 50. i 60.

Drugi dzień festiwalu zapowiadał się jeszcze ciekawiej. Rano chętni mogli poddać się metamorfozie w warszawskim salonie fryzjerskim „Alicja” i zmienić współczesny strój, makijaż i fryzurę na te z lat 50. i 60. Na kolejnym spotkaniu – „Peryferie pamięci” – odbył się pokaz zdjęć z lat 50. i 60. oraz rozmowa z ich autorem, Tadeuszem Rolke, który za czasów socrealizmu zajmował się fotografią reportażową. Przed najciekawszą atrakcją drugiego dnia festiwalu odbyła się jeszcze dyskusja pt. „Jeden jest jazz, Tyrmand jego prorokiem” z udziałem m.in. Jana Ptaszyna Wróblewskiego. Późnym wieczorem w gmachu Muzeum Powstania Warszawskiego rozpoczął się maraton filmowy.

Polański i Przybylska

Organizatorzy wpuścili wszystkich przybyłych, choć już na długo przed rozpoczęciem, które miało nastąpić o 22, sala była pełna po brzegi. Ludzie siadali na doniesionych krzesełkach, na podłodze, schodach, a nawet… na występie ze ściany tuż przy zawieszonym tam głośniku. Chyba nikt nie spodziewał się takiego zainteresowania. O godzinie 22 zgasły światła i maraton uznany został za rozpoczęty. Jako pierwszy wyświetlono film Andrzeja Wajdy „Niewinni czarodzieje”(1960), od którego zapożyczona została nazwa festiwalu. Obraz ten nazywany jest często portretem pokolenia. Samych siebie zagrali w nim m.in., nieznani jeszcze wtedy w szerszych kręgach, Krzysztof Komeda, Roman Polański, Jerzy Skolimowski, Sława Przybylska.

Po pierwszym seansie organizatorzy zaprosili uczestników na herbatę, kawę i ciastka. Po krótkiej przerwie pokaz kontynuowano. Zobaczyć można było jeszcze „Ssaki” (1962) i „Dwaj panowie z szafą” (1958) Polańskiego, „Nad wielką wodą” (1962) Kondratiuka, „Smarkula” (1963) Buczkowskiego, „Do widzenia, do jutra” (1960) Morgensterna, „Zbrodniarz i panna” (1963) Nasfetera i inne.

Po nocnym maratonie, zakończonym o 5 nad ranem, trzeba było szybko wracać do domu i porządnie się wyspać przed kolejnymi wrażeniami zaplanowanymi na ostatni dzień.

W południe w Arsenale dr Agnieszka Karpowicz opowiedziała o wystawie z 1955 roku, która odbyła się w tym samym miejscu i przeszła do historii jako symbol niezawisłości sztuki. Największym zainteresowaniem jednak cieszył się wieczór i noc rozpoczęta koncertem „Frenezja Jazzu 1956-2006” w Teatrze Montownia, na którym zagrała sama śmietanka polskiej sceny jazzowej.

reklama

Saturator i miła pani

Imprezę poprowadził Jan Ptaszyn Wróblewski, który wystąpił jako pierwszy ze swoim Sextetem w składzie: Wojciech i Jacek Niedzielowie (odpowiednio fortepian i kontrabas), Henryk Miśkiewicz (saksofon altowy), Robert Majewski (trąbka), Marcin Jahr (perkusja) i oczywiście Jan Ptaszyn Wróblewski (saksofon tenorowy). Później wystąpił Piotr Wojtasik Sextet feat. Zbigniew Namysłowski: Piotr Wojtasik (trąbka), Zbigniew Namysłowski (saksofon altowy, trąbka), Maciej Sikała (saksofon tenorowy), Wojciech i Jacek Niedzielowie (j.w.) oraz John Betsch ze Stanów Zjednoczonych (perkusja).

Oprócz jazzu z najwyższej półki na przybyłych czekał wielki samowar i kilkanaście rodzajów herbaty, a także saturator i miła pani, która rozdawała wodę sodową z sokiem, do wyboru, pomarańczowym lub malinowym. Ten ostatni na dobre wprowadził wszystkich w klimat lat 60. i przypomniał absurdalny dialog:

– Poproszę wodę sodową.

– Z sokiem czy bez?

– Z sokiem poproszę.

– Z jakim?

– Z pomarańczowym.

– Pomarańczowego nie ma.

– To z malinowym.

– Malinowego też nie ma.

– A jaki sok jest?

– Nie ma żadnego.

– No to poproszę bez soku.

– Bez jakiego?

– Może być bez malinowego.

Z teatru Montownia część uczestników została przewieziona dwoma zabytkowymi autobusami, tzw. ogórkami, na miejsce kolejnej imprezy. Przed wejściem każdy otrzymał bilet, który trzeba było zachować do kontroli. W drodze zapoznano podróżujących z dziejami historycznego pojazdu, którego, na użytek festiwalu, użyczył Klub Miłośników Komunikacji Miejskiej.

Ring bokserski

Ostatni etap festiwalu miał miejsce w niedostępnych na co dzień podziemiach Hotelu Europejskiego. Impreza o wdzięcznej nazwie „Co Złego to my/czyli/odruchy warunkowe w podziemiach Europejskiego” przyciągnęła tłumy zainteresowanych. Przy wejściu każdy dostał od portiera specjalną kartkę, którą później można było wymienić na pięćdziesiątkę wódki i śledzika. Zaraz po wejściu trzeba było obowiązkowo odwiedzić fotografa, był to warunek dalszego uczestnictwa w zabawie. Korytarze w podziemiach podzielone były zasłonami, tworząc klimatyczne nisze oświetlone przydymionymi żarówkami. Na jednej ze ścian wymalowany był napis „Ile czasu w życiu traci się na niepicie wódki?”.

W lochach znaleźć można było ring bokserski z zaaranżowaną walką, salonik fryzjerki, gdzie panie poddawały się zabiegom upiększającym i komentowały bieżące wydarzenia oraz czytały czasopisma. Było również kino, gdzie odbywał się pokaz filmu „Niewinni czarodzieje”, scena jazzowa, gdzie na perkusji, kontrabasie, trąbce i pianinie grali młodzi muzycy. Przemieszczając się po podziemiach, co chwila można było natknąć się na przekrzykujące się fryzjerki, studentów w przykrótkich spodniach, kolorowych skarpetkach, kraciastych marynarkach i kaszkietach poruszających się w rytm muzyki lub stojących pod ścianami i palących papierosy oraz zaczepiających przechodniów i próbujących wdać się z nimi w dyskusję.

Podczas tych trzech dni można było przenieść się do stolicy z początku drugiej połowy XX wieku, poczuć klimat miasta starającego się powrócić do dawnej świetności. Organizatorzy mogą być z siebie dumni, bo jak najbardziej udało im się zrealizować zamierzony cel. Oby kolejna edycja była równie udana.

Organizatorzy: Urząd m.st. Warszawy, Instytut Stefana Starzyńskiego (Oddział Muzeum Powstania Warszawskiego).Patroni medialni: „Gazeta Wyborcza”, Trójka – Polskie Radio, Telewizja Kino Polska.Partnerzy: Stowarzyszenie Orkiestra Jazzowa, „Jazz Forum”, Polskie Stowarzyszenie Jazzowe.Współpraca: Towarzystwo Inicjatyw twórczych „ę”.
reklama
Komentarze
o autorze
Karolina Szymańczak
Autorka nie podała informacji na swój temat.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone