Nowa przygodo przybywaj – Indiana Jones i rewolucja w kinie
Sherlock, Don Kichot i Indiana
Tandemowi Steven Spielberg–George Lucas udało się dokonać naprawdę wielkiego wyczynu. Realizując obraz o chwackim archeologu walczącym o to, by Arka Przymierza nie wpadła w ręce nazistów, chyba sami do końca nie zdawali sobie sprawy, że udało im się wykreować postać, która nie tylko zrewolucjonizuje gatunek filmu przygodowego, ale także stanie się tak wyrazista i realistyczna, że niejako „oderwie się” od swojego naturalnego środowiska, jakim jest fabuła filmowa, i zacznie żyć własnym życiem – podobnie jak wielkie literackie postaci, takie jak Sherlock Holmes czy Don Kichote.
Jak trafnie ujął to w swoim „Rzemiośle poezji” J. J. Borges – czytając przygody obydwu tych literackich bohaterów nie bierzemy na serio wszystkich fantastycznych przygód, jakie ich spotkały. Jednakże same postaci są tak przekonywające, że jesteśmy w stanie bez problemu w nie uwierzyć: zamykamy oczy i widzimy angielskiego detektywa rozwiązującego kolejną dziwaczną zagadkę. Podobnie jest z Indianą Jonesem – wystarczy uruchomić wyobraźnię, by ujrzeć go przemierzającego odległe krainy, w pogoni za kolejnym niezwykłym artefaktem. Nie ważne czy jest to Arka Przymierza, Święty Graal, czaszka majów, złoto Azteków, święty kamień zaginionego plemienia – ważny jest on – Indiana – gdyż wszędzie jest tak samo prawdziwy.
W tym miejscu można sobie zadać pytanie: ile osób zdecydowało się rozpocząć studia archeologiczne, bo gdzieś tam w środku nadal tlił się ogień fascynacji wzbudzony przygodami, jakie przeżywał Pan Profesor Marschall College? Ile osób tak naprawdę uwierzyło, jaką frajdę może nieść ze sobą praca archeologa? Myślę, że takich osób znalazłoby się setki, co świadczy o gigantycznym wręcz sukcesie „Poszukiwaczy zaginionej arki”, filmu, który na ekrany kin wszedł 12 czerwca 1981 roku, dając życie nowej ikonie popkultury.
Narodziny gwiazdy
Jak wspomniałam, postać Indiany jest owocem współpracy Georga Lucasa oraz Stevena Spielberga, jednakże to Lucasa można określić prawdziwym „ojcem chrzestnym” brawurowego archeologa – to w jego głowie zrodził się pomysł, aby nakręcić film nawiązujący do najlepszych wzorców kina przygodowego lat trzydziestych i czterdziestych. Początkowo Spielberg przymierzał się do realizacji filmu o… przygodach Jamesa Bonda, jednakże Lucas odradził mu takie przedsięwzięcie. Wówczas na horyzoncie pojawiła się idea serii filmów o wyczynach niezwykłego archeologa – poszukiwacza skarbów.
Powszechnie uważa się, iż pierwowzorem Indiany była autentyczna postać, a konkretnie Roy Champan Andrews, Dyrektor Amerykańskiego Muzeum Historii Naturalnej, podróżnik, którego odkrycia zapisały się złotymi zgłoskami w dziejach nauki (podczas jego wypraw zostały odkryte m.in. jaja dinozaurów). Co ciekawe, Andrews początkowo pracował w Muzeum... jako zmywacz podłóg i wypychacz zwierząt, jednak upór i konsekwencja w dążeniu do celu sprawiły, że jego przełożeni szybko zorientowali się, z jakim nie lada talentem mają do czynienia. Efektem tego było ekspediowanie Andrewsa w najdalsze zakątki globu, aby zdobyć jak najcenniejsze artefakty do muzeum.
Zobacz też:
Obok zamiłowania do niebezpiecznych podróży Indiana przejął od swojego pierwowzoru także swój charakterystyczny look – na zdjęciach z wypraw możemy bowiem podziwiać Andrewsa z charakterystycznym kapeluszem na głowie oraz rewolwerem za pasem. Wystarczy dodać tylko pejcz – i wypisz wymaluj staje przed nami Indiana Jones w pełnej krasie. Co ciekawe, sam Jones (a raczej Smith, gdyż takie nazwisko nosił nasz bohater w pierwszej wersji scenariusza) w pierwotnym zamyśle miał prezentować się jako typ „spod ciemnej gwiazdy” – notoryczny kobieciarz i alkoholik miał wyruszać na kolejne niebezpieczne przygody jedynie po to, aby przywieźć łupy, dzięki którym mógłby prowadzić imprezowy typ życia. Jednakże z czasem – głównie dzięki współscenarzyście Philipowi Kaufmanowi – koncepcja postaci zmieniła się, zyskując znacznie bardziej sympatyczne rysy. Z kolei zaś Lucas, który fascynował się ezoteryką i starożytnymi podaniami, optował za tym, aby Jones skupiał się na poszukiwaniu skarbów, z których płyną „tajemne moce.” Stąd nasz bohater jest archeologiem do „zadań specjalnych” – szuka najcenniejszych świętości jak Arka Przymierza czy Święty Graal.
Kino nowej przygody
„Poszukiwacze zaginionej arki” są obrazem wyjątkowym nie tylko dlatego, że „uruchomiły” postać Indiany Jonesa. Jak wspomniałam na początku, film ów stał się iskrą, która pozwoliła widzom na nowo odkryć kino przygodowe. „Poszukiwacze…” obecnie uważani są przez krytyków za obraz, który stał się niekwestionowaną klasyką gatunku, nazwanego przez znanego polskiego krytyka filmowego Jana Płażewskiego „kinem nowej przygody” – kina ze wszech miar widowiskowego, opartego na naprawdę solidnych scenariuszach, które przyciągało widza wartką akcją, inteligentnym humorem, pozwalając widzowi na powrót odczuć jego magię i możliwość oderwania się od rzeczywistości.
Przeczytaj również:
Głównymi inicjatorami drogi, która miała zrewolucjonizować Hollywood, stał się – znany już nam – duet Spielberg i Lucas. To oni rzucili hasło „powrotu do korzeni” – chcieli aby w kinach można było oglądać obrazy nawiązujące do najlepszych dokonań kina przygodowego, jakie pamiętali ze swojego dzieciństwa. Obecnie za graniczną cezurę narodzin kina nowej przygody uważa się premierę „Gwiezdnych wojen”, ale to właśnie „Poszukiwacze zaginionej arki” dali początek całej serii obrazów utrzymanych w tej stylistyce. Jak można przeczytać w znakomitym „Kinie nowej przygody” – dogłębnym studium poświęconemu tej odmianie filmowej:
W rzeczywistości owa fala miała nadejść dopiero za kilka lat, w chwili gdy Lucas i Spielberg połączą swoje siły, by zrealizować Poszukiwaczy zaginionej Arki, a potem zajmą się produkcją takich filmów, jakie sobie wymarzyli. Końcówka lat 70. była natomiast okresem, w którym inni twórcy próbowali powtórzyć sukces Lucasa, w różny sposób tłumacząc jego przyczyny, lub też szukali innych sposobów na przyciągnięcie do kin masowej widowni. Krytycy szybko zauważyli, że pojawiło się nowe zjawisko, ale jego nowość postrzegano i nazywano rozmaicie. Pisano wówczas o Nowym Hollywood, Nowej Widowiskowości, „nowej kinomanii” i wreszcie o Kinie Nowej Przygody. (J. Szyłak, Kino Nowej Przygody, Gdańsk 2012).
Filmowe przygody Indiany Jonesa (a z pewnością trylogia z lat 80.) mimo upływu lat cieszą się niesłabnącym uwielbieniem widzów, stając się jednym z najlepszych przedstawicieli owego rodzaju kina. Śledząc czas, jaki upłynął od powstania pierwszej do ostatniej części perypetii Indiany Jonesa, można sobie zdać pytanie – czy warto „majstrować” przy legendzie?
Ostatnia, czwarta część filmowych przygód najsłynniejszego archeologa na świecie wywołała ogromne kontrowersje wśród fanów postaci. Twórcom zarzucano zbytnie odejście od ducha trylogii, „przeładowanie” obrazu efektami specjalnymi, ale… sama postać Indiany nie doczekała się słów krytyki. Można zatem podejrzewać, że – bez względu na dalsze poczynania scenarzystów – pan Jones nadal będzie jedną z najbardziej lubianych filmowych postaci.
Wykorzystano: Szyłak Jerzy, Kino nowej przygody, wyd. Słowo, obraz, terytoria, Gdańsk, 2012.
Redakcja: Tomasz Leszkowicz