Obrona Sokratesa: kim byli oskarżyciele filozofa?

opublikowano: 2025-05-08, 11:09
wszelkie prawa zastrzeżone
Oskarżyciele Sokratesa byli ludźmi młodymi. Czy stosowali zakulisowe gry? Czy wykorzystywali specyficzną sądomanię Ateńczyków?
reklama

Ten tekst jest fragmentem książki Krzysztofa Łapińskiego „Najmądrzejszy. Biografia Sokratesa”.

Śmierć Sokratesa (mal. Jacques-Louis David, 1787 rok)

Oskarżyciele

W Platońskiej Obronie Sokrates mówi o dawnych oskarżycielach takich jak Arystofanes oraz o licznych nowych, którzy powzięli niechęć zarówno do Sokratesa, jak i towarzyszących mu młodych ludzi. Z tej drugiej grupy wzięli się Meletos, Anytos i Lykon.

Meletos się̨ obraził za poetów, Anytos za rzemieślników i polityków, a Lykon za mówców (23e).

Sprężyną całej tej inicjatywy wydaje się Anytos, jeden z przywódców niedawnej demokratycznej rebelii, wpływowy, zamożny polityk, choć wskutek ostatnich zawirowań politycznych utracił część majątku. Jako właściciel dobrze prosperującej garbarni i jeden z ówczesnych politycznych liderów występuje przeciwko Sokratesowi w imieniu rzemieślników i polityków.

Interesującym szczegółem w kontekście opisywanych wydarzeń jest fakt, iż Anytos stosował, a być może nawet wynalazł, nowy rodzaj przekupstwa sędziów, zwany dekadzein. Zastosował go między innymi w 409 roku, kiedy był sądzony po porażce militarnej w Pylos. Mechanizm przekupstwa nie jest do końca znany, z pewnością chodziło o przekupienie większej liczby sędziów naraz, co było istotne wobec trybunałów liczących po kilkuset członków. Żadne nasze źródło wprawdzie nie wzmiankuje, że takie przekupstwo miało miejsce w przypadku procesu Sokratesa, ale – gdy jesteśmy świadomi tego „wynalazku” Anytosa – trudno powstrzymać się od podejrzeń, że doszło do jakichś zakulisowych machinacji.

Jak już wspomniano, Anytos przez jakiś czas trzymał z rządem Trzydziestu Tyranów i – co można wywnioskować ze wzmianki w Historii greckiej (2.3) Ksenofonta – był ich lojalną podporą, dopóki nie został skazany na wygnanie.

Kiedyś Anytos był nieszczęśliwie zakochany w Alkibiadesie, który wówczas trzymał się Sokratesa, a w ostatnich latach miał podobno problem z synem, który – zamiast wdrażać się do rodzinnego biznesu garbarskiego – wolał zajmować się filozofią. Nie ma co do tego pewności, ale być może Sokrates miał jakiś wpływ na zainteresowania filozoficzne potomka Anytosa. Jeśli tak było, prawdziwe motywy oskarżenia miały charakter osobisty. W Obronie Ksenofonta Sokrates wieszczy, że syn Anytosa marnie skończy wskutek niewłaściwego wychowania przez ojca:

Opowiadają dalej, że widząc przechodzącego obok Anytosa, miał się wyrazić:

– Ten człowiek chodzi z dumną miną, jakby dokonał nie wiedzieć jak wielkiego czynu: wydał mnie na śmierć za to, że jemu, którego państwo uznało za godnego najwyższych zaszczytów, zwróciłem uwagę, że nie powinien syna wychowywać w garbarni. Marny ten człowiek – miał mówić dalej Sokrates – nie rozumie, jak widać, że kto z nas dwóch na wieczne czasy dokonał czynów pożyteczniejszych i wspanialszych, ten jest zwycięzcą. Ale – nadmienił – skoro Homer niektórym bohaterom w momencie ich śmierci przyznaje dar przepowiadania przyszłości, chciałbym i ja obwieścić jakąś wróżbę. Stykałem się niegdyś przez krótki czas z synem Anytosa i odniosłem wrażenie, że jest to młodzieniec nieprzeciętnych zdolności, toteż śmiem twierdzić, że nie wytrwa długo w odpowiednim dla niewolnika rodzaju życia, do jakiego przygotował go ojciec. A ponieważ nie ma nad sobą żadnego opiekuna, który by go otaczał troską, ulegnie jakiejś haniebnej żądzy i stoczy się na dno upodlenia.

reklama

I rzeczywiście nie pomylił się w swej wróżbie, jako że odkąd młodzieniec raz zasmakował w winie, bez umiarkowania pił we dnie i w nocy, tak że w końcu nie miało z niego żadnego pożytku ani państwo, ani przyjaciele, ani nawet on sam. Tak więc Anytos przez złe wychowanie syna i własny nierozum jeszcze i po śmierci jest okryty niesławą (29–31).

Anytos pojawia się również w Menonie Platona, gdzie Sokrates wychwala jego ojca o imieniu Antemion (stąd przekonanie niektórych badaczy, że syn Anytosa, którego imienia źródła nam nie przekazują, również mógł tak się nazywać). Akcja dzieje się niedługo przed śmiercią Sokratesa. Antemion był człowiekiem niezwykle pracowitym i zaradnym, który z najniższego stanu thetów awansował do „rycerzy” (hippeus), drugiej co do zamożności grupy w Atenach. O przynależności do tych grup decydował cenzus majątkowy.

Alkibiades pouczany przez Sokratesa (mal. François-André Vincent, 1776 rok)

W Menonie Sokrates zastanawia się w dyskusji z młodym Menonem, przybyszem z Tessalii, nad możliwością nauczenia cnoty. W końcowej części dialogu niespodziewanie pojawia się Anytos. Sokrates, kontynuując wątek wychowawczy, wyraża pod adresem Anytosa zdziwienie, że wybitni ojcowie, tacy jak Temistokles czy Perykles, potrafili nauczyć swoich synów wielu rodzajów „mądrości” z zakresu władania bronią, gimnastyki czy muzyki, nie potrafili im jednak przekazać tej jednej „mądrości”, którą można nazwać cnotą, a objawia się ona pod postacią roztropności życiowej. Czytelna jest tu ironia wobec Anytosa, bowiem jest on kolejnym przykładem syna, którego ojciec, mimo wysiłków, nie nauczył cnoty (90b).

Anytos jest typem wybitnie antyintelektualnym. Nie lubi dyskutować, za to wszystko doskonale wie. Ma wyrobione negatywne zdanie o sofistach, chociaż żadnego nie spotkał. „Nie masz więc żadnego doświadczenia w tej kwestii?” – pyta Sokrates. „Nie mam i obym nie miał” – pada zdecydowana odpowiedź. „Jakże możesz więc coś wiedzieć na ten temat?” – nie ustępuje Sokrates. „Bardzo łatwo. Już ja ich dobrze znam. Wszystko jedno, czy z doświadczenia, czy też nie” – ucina Anytos.

reklama

Platon, pokazując go jako obskuranta zamkniętego na nową wiedzę, za to bezkrytycznego wobec samego siebie, sugeruje, że niebawem Anytos tak samo potraktuje Sokratesa. Słyszymy niemal frazę: „Już ja dobrze wiem, co to za jeden, ten cały Sokrates”. Platon pokazuje nam ateńskiego kołtuna: oportunistę, pieniacza, liczykrupę, trzymającego nos przy ziemi. Nie każdy Ateńczyk epoki klasycznej potrafił docenić rzeźby na Akropolu, język tragedii czy subtelność myśli filozoficznej. Byli też tacy, którzy robili nagonki na Fidiasza, Anaksagorasa, Protagorasa, Eurypidesa czy Sokratesa.

Anytosowi Sokrates jawił się zapewne jako reprezentant działalności intelektualnej, która była nie tylko niepotrzebna, ale też szkodliwa i wywrotowa. Łatwo sobie wyobrazić, że Sokrates, tak jak wcześniej krytykował tyranię, tak teraz, w dobie demokracji, wskazywał na różne patologie w stylu populizmu czy pieniactwa sądowego.

Pod koniec rozmowy w Menonie Anytos ostrzega Sokratesa: „Sokratesie, coś mi się wydaje, że ty jakoś za łatwo mówisz źle o ludziach. Radziłbym ci, uważaj! Jeśli oczywiście zechcesz mnie posłuchać. Możliwe, że w innych państwach łatwiej wyrządzić komuś krzywdę, niż zrobić coś dobrego, ale w naszym to już najłatwiej. Mam nadzieję, że zdajesz sobie z tego sprawę!”.

Oficjalnie głównym oskarżycielem Sokratesa był młody człowiek o imieniu Meletos, skarżący „w imieniu poetów”. Wygląda jednak na figuranta być może opłaconego i wystawionego przez Anytosa. Tym samym ewentualna przegrana w procesie, wraz z jej konsekwencjami prawnymi, obciążyłaby wyłącznie konto Meletosa. Z kolei Meletos nie mógłby sam wystąpić do sądu. Potrzebował poręczycieli, w tym wypadku Anytosa, którzy dysponowali odpowiednim majątkiem, w razie gdyby oskarżyciel przegrał i okazał się niewypłacalny (musiałby zapłacić tysiąc drachm, gdyby uzyskał mniej niż jedną piątą spośród pięciuset jeden głosów sędziowskich).

W dialogu Eutyfron Meletos został scharakteryzowany z dużą dozą ironii. Sokrates mówi: „Zdaje mi się, że to jakiś młody człowiek i nieznany, a nazywa się podobno Meletos. Pochodzi z gminy Pittheus. Może sobie przypominasz z Pittheus niejakiego Meletosa, takiego z długimi włosami, z niezbyt piękną brodą i z garbatym nosem?”. „Nie, nie przypominam sobie, Sokratesie” – odpowiada Eutyfron, człowiek wścibski, łowiący wszelkie plotki. Platon daje nam do zrozumienia, że skoro nawet taki Eutyfron nie słyszał o Meletosie, to jest to faktycznie ktoś mało znany. I mimo że niczego nie dokonał, osądza działalność Sokratesa, żądając jego śmierci.

reklama

[…]

W imieniu mówców wystąpił Lykon, który – oprócz Anytosa – miał gwarantować powodzenie procesu. W Platońskiej Obronie Sokratesa pada zdanie:

Przeciw Meletosowi, to uważam, że i tak wygrałem i nie tylkom wygrał, ale to każdy zrozumie, że gdyby się był do jego skargi nie przyłączył Anytos i Lykon, byłby musiał zapłacić tysiąc drachm, bo nie dostał piątej części głosów (36a–b).

Sokrates na marmurowej rzeźbie z I wieku, prawdopodobnie kopii brązowej podobizny filozofa (fot. Sting)

Sokrates sugeruje, że osoba Lykona miała uwiarygadniać przedsięwzięcie, wolno przy tym przypuszczać, że Anytos nie miał kłopotu z jego skaptowaniem. Potrzebował go też ze względu na umiejętności krasomówcze, jak bowiem pisze Diogenes Laertios, Lykon przygotował proces od strony formalnej (2.38).

Wiemy, że Lykon był mocno związany ze swoim synem, Autolykosem, który w 422 roku odniósł zwycięstwo w pankrationie podczas igrzysk panatenajskich. Obaj pojawiają się w Uczcie Ksenofonta, która rozgrywa się w 422 roku (napisana została kilka dekad później). Gospodarz Kallias, miłośnik pięknego Autolykosa, urządza przyjęcie na cześć ich obu. Ojciec z synem zajmują honorowe miejsca, wszyscy biesiadnicy podziwiają urodę młodzieńca, do którego zalet fizycznych dochodzi także skromność. Sokrates wychwala Autolykosa za trud włożony w zwycięstwo na igrzyskach, jak również ojca, który dobrze pokierował synem (2.5).

Ksenofont podkreśla silną więź między Lykonem a Autolykosem. Na pytanie Antystenesa, co jest największą dumą Lykona, ten odpowiada: „Wszyscy na pewno wiecie, że syn jest moją największą dumą” (3.11). Ktoś wówczas rzucił: „Autolykos zaś z pewnością najbardziej dumny jest ze swojego zwycięstwa”. „Wcale nie” – wtrącił się nagle młodzieniec. Wtedy wszyscy zwrócili na niego pytające spojrzenia. „Z czego więc jesteś dumny?” – padło pytanie. „Z mojego ojca” – odparł syn bez wahania, a mówiąc to, przytulił się do Lykona. „Wiesz, Lykonie, że jesteś człowiekiem najbogatszym na świecie? – rzekł na to Kallias. – Nie oddałbyś przecież syna za skarby perskiego króla”. Niespełna dwadzieścia lat później, za rządów Trzydziestu Tyranów, syn Lykona został zamordowany przez zbrodniczy reżim.

Anytos być może przekonał Lykona, że skoro Sokrates nie udał się na wygnanie w trakcie rządów Trzydziestu, oznacza to, iż był związany z reżimem. Osobista tragedia Lykona pozwoliła na utrzymanie politycznego charakteru procesu. Nie było to możliwe wprost ze względu na amnestię, niemniej postać Lykona niejako uobecniała nieodległą traumę. W komediach zachowały się wzmianki o rozrzutnym trybie życia Lykona z czasów przed dyktaturą. Jeśli Lykon popadł w długi, mógł być tym łatwiejszym łupem dla Anytosa.

reklama

Ksenofont z jakichś powodów stara się w Uczcie podkreślać dobre relacje między Sokratesem a Lykonem, co wygląda wręcz sztucznie. Pod koniec Uczty Lykon zwraca się do Sokratesa: „W moim mniemaniu jesteś, Sokratesie, prawdziwie szlachetnym człowiekiem” (9.1). W Platońskiej Obronie Sokrates nie zaczepia Lykona. Niejednokrotnie wymienia Anytosa lub Meletosa, jak również ich obu razem. Lykon zaś pojawia się tylko dwukrotnie: przy okazji zacytowania aktu oskarżenia i w przywołanym wyżej zdaniu mówiącym, że jego postać uwiarygadnia proces.

Ateńskie procedury

W ateńskim wymiarze sprawiedliwości brakowało instytucji, która byłaby odpowiednikiem naszej prokuratury. Państwo nie przeprowadzało własnego śledztwa w celu ustalenia stanu faktycznego, było jedynie arbitrem pomiędzy stroną skarżącą a pozywaną. Skargę z powództwa prywatnego (dike) wnoszono do urzędnika. Robił to obywatel, który czuł się pokrzywdzony przez drugiego obywatela, a jeżeli ów pokrzywdzony nie miał pełni praw, jak kobiety, nieletni, niewolnicy czy metojkowie, musiał zdać się na opiekuna prawnego.

Drugi rodzaj spraw nazywał się graphe. W tej sytuacji jeden obywatel wnosił sprawę przeciwko drugiemu obywatelowi jako reprezentant interesu publicznego. Czynił to w przekonaniu, że pozywany działa przeciwko państwu, jego interesom lub instytucjom. Taką właśnie procedurę wszczęto przeciwko Sokratesowi.

Prawodawca przydał tej procedurze bezpieczniki przeciwko pieniactwu. Jeżeli bowiem oskarżyciel wycofał sprawę przed jej rozpatrzeniem lub jeżeli uzyskał mniej niż jedną piątą głosów sędziowskich, musiał zapłacić karę finansową w wysokości tysiąca drachm oraz był pozbawiony możliwości dalszego wnoszenia tego rodzaju skarg. Oskarżyciel mógł jednak posłużyć się figurantem, jak Anytos Meletosem, wówczas w wypadku przegranej nie dotyczył go zakaz wszczynania podobnych spraw.

Procedura graphe została wprowadzona jeszcze przez Solona, żeby zachęcić ateńskich obywateli do większego zainteresowania się sprawami publicznymi. W rezultacie doprowadziła do patologii pieniactwa sądowego, bezpieczniki bowiem okazywały się często niefunkcjonalne (nie działały automatycznie, ale dopiero jako rezultat kontroskarżenia). Szantażowano więc procesami, wytaczano sprawy z zemsty lub chęci zastraszenia. W Atenach rozplenili się donosiciele, tak zwani sykofanci, którzy zarabiali na procederze ciągania bogatych obywateli po sądach. Gdy udało im się wygrać proces, zyskiwali pewną część majątku skazanego.

reklama
Szkoła Ateńska (mal. Rafael Santi, 1511 rok)

Donosicielstwo dotknęło również starego przyjaciela Sokratesa, Kritona. Ksenofont pisze:

Przypominam sobie, że razu jednego Kriton opowiadał Sokratesowi, jak trudno jest w Atenach człowiekowi, który chce żyć prywatnie i zajmować się swoimi sprawami.

– Tak na przykład teraz – mówił – ciągają mnie jacyś łotrzy po sądach, nie dlatego, że doznali ode mnie krzywdy, ale ponieważ wiedzą, że chętniej zapłacę, niż będę się procesował (Wspomnienia o Sokratesie 2.8).

Sokrates radzi mu, żeby zaprzyjaźnił się z pewnym sprawnym w kwestiach formalnych, ale ubogim młodym człowiekiem. Za wsparcie finansowe protegowany zaczyna tropić sykofantów nastających na majątek Kritona. Sokrates był ubogi, motyw oskarżenia musiał być więc w jego przypadku inny, praktyka była jednak ta sama – donosicielstwo i pieniactwo.

**

Meletos złożył swoje oskarżenie u urzędnika zwanego archontem królem (nie miał nic wspólnego z władzą królewską), który odpowiadał za organizowanie kultu, a także sprawy dotyczące zabójstw i kwestii religijnych. Oskarżyciel przyprowadzał dwóch świadków i poręczycieli (w razie przegranej i niewypłacalności oskarżyciela ręczyli oni, że zapłacą karę), a także składał przysięgę potwierdzającą prawdziwość oskarżenia. Pozwany mógł sporządzić odpowiedź na oskarżenie, w której wyjaśniał jego bezzasadność. Sokrates z takiej możliwości nie skorzystał.

Do archonta króla należało teraz procedowanie skargi, to znaczy przesłanie jej do sądu obywatelskiego, zwanego Heliaja.

Sąd nie składał się z profesjonalnych sędziów, ale ze zwykłych obywateli wybieranych w drodze losowania, którzy ukończyli trzydziesty rok życia. Kompetencje i sposób działania tego trybunał porównać można do ławy przysięgłych, która przysłuchiwała się wystąpieniom stron, a następnie wydawała wyrok przez głosowanie. Sędziowie wybierani byli na rok, a w każdym dniu procesowym otrzymywali niewielką gażę. Biorąc pod uwagę, że kadencja sądu rozpoczynała się wraz z początkiem ateńskiego roku kalendarzowego, czyli w połowie lata, uznać można, że sędziowie, którzy uczestniczyli w procesie Sokratesa późną wiosną, byli już doświadczeni.

reklama

Co roku do Heliai wybierano sześć tysięcy kandydatów, z czego do każdego procesu losowano kilkuset. Rozprawie dotyczącej Sokratesa, zamykającej się w jednym dniu, przysłuchiwało się pięciuset jeden sędziów. Podczas rozprawy występowali oskarżyciele, świadkowie i oskarżony. Każdy miał wyznaczony limit czasu odmierzany zegarem wodnym. Jeśli trzeba było, odczytywano dokumenty mające znaczenie w sprawie, wtedy zegar zatrzymywano. Po wysłuchaniu wszystkich stron sędziowie, wrzucając do urn odpowiednie żetony, decydowali o winie oskarżonego oraz o wymiarze kary.

W ateńskim systemie prawnym z zasady nie funkcjonowała kara więzienia. Częściej skazywano na kary pieniężne, wygnanie, konfiskatę majątku, pozbawienie praw publicznych w różnym zakresie lub na śmierć.

**

Sądomanii Ateńczyków Arystofanes poświęca całą komedię Osy wystawioną w 422 roku (a więc ponad dwadzieścia lat przed procesem Sokratesa), stosuje przy tym typowe dla swoich sztuk hiperbolizacje.

W tamtych latach demagog Kleon, a przy okazji wróg osobisty Arystofanesa, osiąga szczyty popularności. Jednym z bohaterów sztuki jest staruszek Lubokleon („Miłośnik Kleona”), który korzysta z każdej okazji, żeby wymknąć się na rozprawę sądową i zasiąść w ławach sędziowskich. Jego syn, Mierzikleon, musiał pozatykać wszystkie dziury w domu (nawet odpływ wanny w kuchni), a cały dom obwiesić siecią, żeby ojciec nie wymknął się w środku nocy do sądu, gdzie skoro świt losuje się składy sędziowskie na dany dzień.

Kiedyś syn zawiózł ojca na wyspę Eginę, do sanktuarium Asklepiosa, gdzie w środku nocy śpiącym ukazywał się bóg, uzdrawiając albo ujawniając właściwą terapię. Syn miał nadzieję, że wyleczy ojca z sądomanii. „O świcie – gdzie ojciec? Już w Atenach w sądzie”. Zakochał się w sądach i płacze, jeśli nie uda mu się zasiąść w pierwszej ławie, jest przy tym tak zajadły, że świat podobnego nie widział (89–90). Nie ma mowy, żeby kogoś uniewinnił („bóg w Delfach wyjawił wyroczni, że w dniu, gdy kogoś uniewinnię, umrę” – zarzeka się staruszek, 160).

Marmurowe popiersie Sokratesa – rzymska kopia greckiego oryginału z IV wieku p.n.e. (fot. Jastrow)

Sąd złożony z podobnych mu starców to istne gniazdo os! Lubokleon reprezentuje grupę staruszków, którzy odznaczyli się lata temu pod Maratonem albo w późniejszych walkach. Ich grupka przychodzi pod dom Lubokleona, gdy ten próbuje wyjść między dachówkami. Starcy zachęcają go do efektownego skoku. Nic z tego, to już nie te czasy, kiedy razem zdobywali szańce wrogów. A może na wzór Odysa wymknąłby się podczepiony pod osła? Arystofanes z dużą dozą ironii opisuje pokolenie, które odeszło w cień, ciągle jednak próbuje odgrywać ważną rolę w polis. Niebagatelna jest też sprawa zapłaty za każdy dzień wykonywania zadań sędziowskich. „Z tej tu mizernej płacy sędziowskiej, z tyla co nic, chleba dla trojga, mięsa na obiad kupić trza ochłap, drew do ogniska”, „jeśli pan archont sądom nie każe dzisiaj zasiadać, za co kupimy sobie śniadanie?” (w. 276–283).

reklama

[…]

Jak podają Diogenes Laertios i Cyceron (O mówcy 1.54.231), mowę obrończą napisał Sokratesowi Lizjasz, który zarobkowo trudnił się pisaniem mów sądowych. Brat Lizjasza, Polemarch, został stracony przez Trzydziestu Tyranów, on sam zaś uciekł z więzienia za łapówkę.

Kiedy Sokrates zapoznał się z obroną, którą dlań napisał Lizjasz, powiedział: „Piękna to mowa, Lizjaszu, ale dla mnie nieodpowiednia”. Przemówienie bowiem było na pewno bardziej prawnicze niż filozoficzne. Kiedy zaś Lizjasz zapytał: „Jeżeli – jak sam mówisz – przemówienie jest piękne, to dlaczego miałoby być nieodpowiednie dla ciebie?”, odparł: – „A czyż szaty albo trzewiki nie mogą być piękne, a jednak dla mnie bezużyteczne, bo nie na moją miarę? (Diogenes Laertios 2.5.40–41).

Długi dzień przed sądem

Kilka tygodni później, w miesiącu thargelion (maj/czerwiec), Sokrates stawił się z samego rana na miejscu procesu. Towarzyszyli mu przyjaciele: Kriton wraz z synem, Ajschines z ojcem, bracia Adejmant i Platon, a także Apollodoros oraz Chajrekrates, brat nieżyjącego od kilku lat Chajrefonta. Sędziowie, świadkowie i publiczność zasiedli w ławach.

Ateńskie „osy” przybyły w liczbie pięciuset jeden (Marek Aureliusz przywoła inne insekty: „Demokryta zabiły wszy, inne wszy zabiły Sokratesa”, Rozmyślania 3.3). Asystenci sądowi przygotowali zegary wodne, dwie urny na wrzucanie żetonów do głosowania i dzban drobnych monet, które będą wypłacane sędziom za spełnienie obywatelskiego obowiązku – skazanie współobywatela na śmierć lub wyrażenie zgody na jego dalsze życie. Głosuje się anonimowo, żetony są tak zaprojektowane, żeby nie było wiadomo, który z dwóch wrzuca się do urny.

W starożytności wielu autorów komponowało „obrony Sokratesa”: Platon, Kriton, Ksenofont, Lizjasz, Demetrios z Faleronu, aż po Libaniosa żyjącego w późnym antyku. Niektóre były wyłącznie popisami retorycznymi. Nie wszystkie się zachowały. Dla nas największą wartość źródłową ma utwór Platona. Jeśli przyjąć, że Platon był obecny na procesie, mamy do czynienia z jedyną zachowaną relacją świadka. Wcale jednak nie jest pewne, na ile tekst Platona jest relacją, a na ile kreacją. W starożytności w ramach ćwiczeń retorycznych komponowano mowy słynnych postaci na przeróżne tematy. Jak pamiętamy, w Wojnie peloponeskiej Tukidydes przyznaje się, że mowy „dopisuje” swoim bohaterom, starając się jednak o prawdopodobieństwo co do treści. Nie przytacza zatem tego, co ktoś powiedział, ale co mógł powiedzieć w danej sytuacji. Lizjasz, przyjaciel Sokratesa, był jednym z twórców techniki retorycznej zwanej ethopoiia. Pisząc mowy na zamówienie, starał się imitować za pomocą stylu pewne cechy charakteru osoby, która wygłaszała mowę. W antycznej retoryce sam mówiący – jego charakter, dokonania, wiarygodność – był uważany za jeden z najważniejszych argumentów oddziałujących na słuchaczy.

reklama

Platońska Obrona Sokratesa nie opisuje przebiegu całego procesu. Brak w niej mów oskarżycielskich i przepytywania świadków. Platon zamieszcza jedynie podzieloną na trzy części mowę Sokratesa. W przerwach następują głosowania. Pierwsze – nad winą, drugie – nad wymiarem kary.

Oskarżyciele już się wypowiedzieli. Musieli mówić dużo i przekonująco, co wcale nie oznacza, że prawdziwie. W Chmurach sprzed ćwierć wieku również nie chodziło o prawdziwego Sokratesa. A mimo to wielu ówczesnych, niezbyt zorientowanych widzów dało się uwieść tamtemu wizerunkowi. Tyle że wtedy chodziło o komedię, dzisiaj zaś zapowiada się tragedia.

Słońce się podnosi, z czasem będzie robić się coraz upalniej. Niejeden sędzia zacznie się zapewne niecierpliwić, że w tym skwarze musi tak długo wysłuchiwać starca Sokratesa, o którego winie i tak już przesądził.

Platon (fot. Marie-Lan Nguyen)

Złuda retoryki, prostota prawdy

Platońska Obrona Sokratesa rozpoczyna się następująco:

Czego wy, mężowie ateńscy, doznaliście, słuchając moich oskarżycieli, tego nie wiem. Ja sam jednak przez nich niemal zapomniałem, kim jestem – tak przekonująco mówili – rozpoczyna Sokrates. – Chociaż, swoją drogą, nie powiedzieli niczego prawdziwego. Najbardziej zaś zadziwiło mnie to spośród wielu kłamstw, gdy mówili, że macie być w stosunku do mnie na baczności, żebym was nie zwiódł, ponieważ jestem sprawnym mówcą. To, że nie wstydzili się tak mówić (zaraz obalę czynem, gdy wyjdzie na jaw, że nie jestem sprawnym mówcą), wydało mi się najbardziej bezczelne. Chyba że sprawnym mówcą nazywają tego, kto mówi rzeczy prawdziwe. […] Oni więc, jak powiadam, niczego prawdziwego nie powiedzieli. Wy zaś ode mnie usłyszycie całą prawdę, a nie – na Zeusa, mężowie ateńscy – upiększone słowa, tak jak u nich, przyozdobione wyrażeniami i zwrotami, lecz bez porządku wypowiedziane i takie, jakie się nawiną (17a–c).

reklama

Skoro sam Sokrates niemal zapomniał, kim jest, to co dopiero audytorium złożone z przypadkowych słuchaczy. Jego obrona będzie więc przypomnieniem, kim jest Sokrates i czym przez te wszystkie lata zajmował się w Atenach. Zamiast kluczyć, oszukiwać, grać na emocjach – chce przedstawić prawdę taką, jaka jest, ucieleśnioną w jego własnym życiu.

Najpierw należy zatem usunąć spiętrzone kłamstwa. Pierwszym krokiem każdego mówcy według antycznych podręczników retoryki jest znalezienie wspólnoty ze słuchaczami, najlepiej pokazując, że zarówno jemu, jak i słuchaczom przyświeca wspólny cel.

Sprawne mówienie, wynikające ze znajomości retoryki, niesie niebezpieczeństwo oszukiwania słuchacza. Dlatego już na początku Sokrates zaprzecza, że potrafi tak właśnie mówić. Deklaruje za to, że będzie mówił prosto, bez porządku, w taki sposób, jak to zwykle robił na ulicach Aten. Prosto, ale za to prawdziwie. Jego słowa bowiem będą wypływać bezpośrednio z niego samego, pozostaną zatem zgodne z tym, kim jest. Według zasad sztuki retorycznej na początku każdej mowy powinna się pojawić figura o nazwie captatio benevolentiae, polegająca na zaskarbieniu sobie zaufania słuchaczy. Sokrates to właśnie uczynił, deklarując, że odrzuca sztuczność i podstęp na rzecz prostoty i prawdy.

Czy jednak deklaracja o zanegowaniu retoryki w imię prawdy nie zalicza się aby do chwytów retorycznych?

Kim nie jest i kim jest oskarżony

Sokrates uściśla, że musi się bronić przeciwko dwóm rodzajom oskarżycieli – dawnym i obecnym. Tamci sprzed lat przygotowali grunt tym dzisiejszym, mówili, że jest taki jeden mądry Sokrates, który zna się na gwiazdach, wie, co kryje się pod ziemią, i potrafi ze słabszego dowodu zrobić mocniejszy. Słuchając takich oskarżeń, niejeden Ateńczyk mógł powziąć podejrzenie, że tacy badacze jak Sokrates nie uznają bogów. Jednym z dawnych oskarżycieli był Arystofanes.

W Platońskiej Obronie pojawia się zatem nawiązanie do Chmur Arystofanesa i sugestia, że oskarżenie jest w zasadzie oparte na zawartej tam karykaturze Sokratesa. Czy rzeczywiście tak było, czy może jest to strategia prowadzenia obrony przez Sokratesa (lub Platona)? Tak jakby chciał powiedzieć: zobaczcie, całe to oskarżenie wywodzi się z komedii i jest komedią, a wy zgodziliście się w niej grać swoje śmieszne role!

Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Krzysztofa Łapińskiego „Najmądrzejszy. Biografia Sokratesa” bezpośrednio pod tym linkiem!

reklama
Komentarze
o autorze
Krzysztof Łapiński
Filozof i tłumacz, doktor habilitowany nauk humanistycznych, wykładowca na Wydziale Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Specjalizuje się w filozofii starożytnej, filozofii Wschodu oraz etyce ekologicznej. Przetłumaczył m.in. Rozmyślania (do samego siebie) Marka Aureliusza i Wykłady stoickie Muzoniusza Rufusa. W 2019 roku uzyskał habilitację na podstawie książki poświęconej Markowi Aureliuszowi. Stypendysta Fundacji z Brzezia Lanckorońskich oraz Fundacji Kościuszkowskiej. Autor książek dla dzieci Dzik Dzikus (2020) i Świnia Malwina (2022), które znalazły się na liście PS IBBY oraz Alternatywnej Liście Lektur.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2025 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone