Oddajmy bohaterom ich imiona
Po pierwsze, współcześnie zapisuje się imiona w wersji oryginalnej. Obecnie w zasadzie nikt nie spolszcza imion obcokrajowców. Jednym z epigonów przekładania imion na język polski jest Janusz Korwin-Mikke. Na jego blogu można poczytać sobie o Anieli Merkel i Benedykcie Obamie. Swoją drogą, ciekawy zabieg stylistyczny. W szeroko pojętych mediach spolszcza się jedynie imiona niektórych przedstawicieli europejskich rodzin królewskich. Brytyjską królową jest Elżbieta II, jej najstarszym synem książę Karol, ale wnukowie monarchini nazywają się William i Harry.
Po drugie, pisanie w wersji oryginalnej zaczyna dotykać imion postaci z coraz głębszej przeszłości. Widać to najlepiej na przykładzie Amerykanów. Formy George Washington, Thomas Jefferson czy John Smith w polskich książkach nie brzmią dzisiaj egzotycznie. Szkocki bohater narodowy nazwiskiem Wallace w Encyklopedii powszechnej Orgelbranda z 1860 roku nosił imię Wilhelm, a we współczesnych opracowaniach jest już Williamem.
Po trzecie, wypada się zdecydować na jedną wersję ze względów praktycznych. Przeraża mnie niekonsekwencja w niektórych opracowaniach. Nieraz, obok Williama Shakespeare’a i Williama Pitta, mamy Wilhelma Zdobywcę. Na karty książki Narodziny cywilizacji Wysp Brytyjskich Wojciech Lipoński próbował wprowadzić, moim zdaniem jak najbardziej słusznie, Williama Zdobywcę. Swoją drogą stało się to tematem dyskusji z jednym z recenzentów. Dariusz A. Sikorski pytał na łamach „Kwartalnika Historycznego”, czy będziemy też pisać John bez Ziemi? Zasada, że wszystkich zapisujemy w formie oryginalnej położyłaby kres niekonsekwencji.
Monopol polskich imion próbowano przełamać w monografii Wrocławia – Mikrokosmos. Portret miasta środkowoeuropejskiego. Trudno powiedzieć, czy był to pomysł autorów, Normana Daviesa i Rogera Moorhouse’a, czy też tłumacza Andrzeja Pawelca. Problem w tym, że zostało to przeprowadzone w sposób nieudolny, bo niekonsekwentny. Nie chodzi nawet o to, że jedni są zapisywani w wersji oryginalnej (Mátyás Corvinus), a inni w spolszczonej (Fryderyk Barbarossa). Czasami jedna postać zapisywana jest na dwa różne sposoby – przykładowo pewien pruski władca pojawia się raz jako Fryderyk II Wielki, innym razem jako Friedrich II. I to nawet na tej samej stronie.
W stosowaniu oryginalnych imion tkwi też pewna wartość poznawcza. Wystarczy przytoczyć kilka obrazków z naszej historii ze zmienionymi imionami. Bolesław Chrobry walczył z cesarzem Heinrichem II, kiedy na Rusi panował wielki książę Wołodymir Wielki. W bitwie pod Grunwaldem Litwinami dowodził wielki książę, lecz nie swojski Witold, a Vytautas. Rozbiorów Polski dokonali nie Fryderyk, Maria Teresa i Katarzyna, ale Friedrich II, Maria Theresia i Katerina (czy też Jekaterina) II.
Przyzwyczajenia badaczy nie zmieni się w jeden dzień, ale może warto spróbować porzucić dziewiętnastowieczną manierę spolszczania imion obcokrajowców. Opowiadanie o historii językiem bardziej współczesnym sprawi na pewno, że stanie się bliższa odbiorcom.
Zobacz też
- Inne interesujące felietony:
- Księstwo Cieszyńskie dla każdego?
- FAT STORY, czyli historia z naprawdę grubej rury!
- Dekada bez nazwy
- Felieton: Po co studiować historię?
Zredagował: Kamil Janicki