Oleg Serebrian – „Woldemar” – recenzja i ocena
Oleg Serebrian – „Woldemar” – recenzja i ocena
Tytułowy Woldemar to Woldemar Skawronsky znany polskiemu czytelnikowi za sprawą wydanej nakładem Wydawnictwa Amaltea w 2023 r., powieści „Pod prąd”. Wówczas ten zatrudniony w berlińskiej klinice Charité neurochirurg udał się na wyspę Uznam, aby poznać losy brata swojej babci, po którym odziedziczył dom w Berlinie. Podobnie jak Aleks von Randa, Skawronsky pochodzi z Bukowiny, krainy, gdzie od wieków mieszały się etnosy i wpływy. I choć zmieniały się granice, a mieszkańcom narzucano z góry ustaloną narodowość, tutejsi pozostali mozaiką złożoną z wielu barwnych elementów. Dorastający Woldi, poszukuje swojej tożsamości, wszak z babcią, wywodzącą się z austriackiej arystokracji rozmawia po niemiecku, z przybranymi rodzicami po rumuńsku, a w szkole posługuje się ukraińskim. Jest po trosze każdym, gdyż jak stwierdza babcia Marta, „my wszyscy jesteśmy pomieszani”. Dziecko bardzo wrażliwe, obcujące z jednej strony z wysoką kulturą, a z drugiej z przemocą domową. Kochające przyrodę i niegodzące się z ludzką ingerencją w jej prawa. W końcu stawiające szereg ważnych pytań często zbywane półsłówkami.
A nad wszystkim unosi się mgła rodzinnej tajemnicy. Chłopiec nie rozumie rówieśników, a oni nie rozumieją chłopca. Wychowany w innym świecie próbuje poznać świat swoich kolegów. Jest wyobcowany, co wzbudza niepokój bliskich, którzy podkreślają, że niedostosowanie niesie z sobą konsekwencje, których skutkom nie każdy jest w stanie podołać. Niebagatelny wpływ na psychikę chłopca ma fakt, iż każdy z otaczających go dorosłych niesie na swoich plecach ciężar doświadczeń i krzywd, zarówno tych, doznanych od kogoś, jak i tych zadanych bliźniemu.
Oleg Serebrian zbudował opowieść o dojrzewaniu, które nie jest idyllą, lecz nieustannym zmaganiem z własnym pochodzeniem, pamięcią i w gruncie rzeczy samotnością, na którą skazany jest ten „inny”. Sam język powieści jest bogaty i plastyczny, zachwycają zwłaszcza opisy bukowińskich, jak i karakałpackich krajobrazów i przyrody. Bohater powieści, a wraz z nim postaci drugoplanowe, są nakreślone wyraziście, a ich portrety psychologiczne złożone. Wspomniana złożoność ukazuje skomplikowaną ludzką naturę niepoddającą się zero – jedynkowej ocenie.
Warto nadmienić, że choć powieść „Pod prąd” pojawiła się na polskim rynku wydawniczym wcześniej, to „Woldemar” poprzedza ją w chronologii twórczości Olega Serebriana. Czy powieści są podobne? Podobny jest zapewne język, o którego walorach wspomniałem wyżej. Podobny jest wewnętrzy świat głównych bohaterów, nieprzystający do środowiska i czasów, w którym przyszło im żyć. Wreszcie, zarówno Woldemara jak i Aleksa oplata sieć rodzinnych tajemnic, półprawd i niedopowiedzeń. Wrażliwi, uciekają w swój własny świat, w którym czują się bezpieczni i zrozumiani.
Na powieść składa się dwadzieścia siedem rozdziałów o zróżnicowanej długości tekstu. „Woldemar” zaopatrzony został w miękką okładkę ze skrzydełkami. Na skrzydełku frontowym umieszczono fragment rozmowy Woldemara z babcią, zwaną przez bohatera mamą Martą, zaś na tylnym biogram autora powieści. Na froncie oprawy umieszczono wizerunek chłopca bawiącego się zegarem, zaś na tylnej okładce – krótki opis fabuły zachęcający do lektury. Wartym wspomnienia jest, że książka ukazała się w serii „Proza rumuńska”. W tekście pojawiło się kilka literówek, które nie mają wpływu na lekturę i odbiór powieści. Całość wydana została estetycznie, w czym zasługa wrocławskiego Wydawnictwa Amaltea.
„Woldemar” jest dla miłośników prozy Olega Serebriana – mołdawskiego pisarza, polityka, dyplomaty, politologa i poligloty prawdziwą ucztą. Podczas lektury czas płynie przez palce, a rzeczywistość usuwa się w cień. Tu i teraz są Czerniowce, Storożyniec, stepy Karakałpacji. Resztę można zostawić na później. Z całą pewnością lektura „Woldemara”, czy wspomnianej powieści „Pod prąd”, może stać się iskrą prowadzącą ku zainteresowaniu polskiego czytelnika zarówno dziejom minionym, jak i współczesnym Bukowiny, Rumunii czy też bliskiej autorowi Mołdawii. To miejsca tak nam bliskie, a zarazem nieznane. Być może pora, by uchylić rąbka tajemnicy? Bo jak mówi babcia Marta: „Wiedza potrzebna jest przede wszystkim tobie samemu. To narzędzie, które pozwala zrozumieć i poczuć świat, w którym żyjesz”. Pozostawiam Was z tymi słowami, jednocześnie polecając lekturze dzieła Olega Serebriana.
