P. Jaźwiński, A. Jaźwiński - „Wołynianki. Mieszkanki Wołynia. Tułaczki po PRL” - recenzja i ocena

opublikowano: 2015-03-03 20:10
wolna licencja
poleć artykuł:
Gdybym miał, choćby w sposób umowny, scharakteryzować jednym słowem nową pracę Piotra Jaźwińskiego, którą ten przygotował przy współpracy swego syna Aleksandra, to moja refleksja krążyłaby wokół jednego słowa – rozrachunek.
REKLAMA
Piotr Jaźwiński, Aleksander Jaźwiński
„Wołynianki. Mieszkanki Wołynia. Tułaczki po PRL”
nasza ocena:
7/10
cena:
39,90 zł
Wydawca:
Instytut Wydawniczy Erica
Rok wydania:
2014
Okładka:
twarda
Liczba stron:
280
ISBN:
978-83-64185-68-7

Ta autobiograficzna, bo w tych kategoriach również można ją rozpatrywać, książka jest bowiem swoistym zapisem pewnego rodzaju konfrontacji autora. Konfrontacji z przeszłością swojej Ojczyzny (celowo pisanej z wielkiej litery), swojej rodziny, a także – w końcu – swojej własnej, i to tej bodaj najważniejszej – dziecięcej, wczesnomłodzieńczej, gdy kształtuje się intelekt, ale i charakter człowieka. Narrator zamyka bowiem swą relację w chwili gdy jego bohater (czyli on sam) jest jeszcze nastolatkiem. Jest to jednocześnie prowadzone ze swadą i lekkim piórem Jaźwińskiego w tej przeszłości poszukiwanie odpowiedzi na wiele pytań, które przyniosło mu dorosłe życie. Nie jest to jednak książka autobiograficzna sensu stricto, ani praca wspomnieniowa, do jakich zwykle się przyzwyczailiśmy. Jest to raczej zbeletryzowany zapis i próba odtworzenia tego wszystkiego co, choć już dawno przeminęło, to jednak trwa i ma się dobrze w autora pamięci oraz tego, czego w owej pamięci nie ma, ale autorowi wydaje się, że jest bądź chciałby on, aby tam było.

Zabiera nas zatem Jaźwiński w wędrówkę. Zgadzam się ze zdaniem zachęcającym czytelnika z okładki, że jest to historia „trochę sentymentalna, trochę smutna, ale momentami wesoła”. Z tym, iż w tym ostatnim przypadku nader często jest to śmiech przez łzy. Albowiem podróż, w którą udajemy się wraz z Jaźwińskim zaczyna się na Wołyniu doby Drugiej Rzeczypospolitej. Jego dziadek Piotr, oficer Wojska Polskiego, choć trzymający dom twardą ręką stworzył wraz z jego babcią Izabelą ciepłą, pełną miłości, rodzinną atmosferę, a jego matce – Barbarze i jej siostrze Aleksandrze sielskie dzieciństwo. Zaraz jednak przenosimy się z tego świata pełnego konwenansów, honoru wypełniającego nie tylko usta, ale przede wszystkim ludzkie charaktery oraz specyficznego kresowego umiłowania polskości, w świat równoległy, gdzie poczciwa kaszanka odgrywała rolę „krajowego kawioru w celofanie”, gdy krajowi, by go całkowicie sparaliżować „nie potrzeba Bundeswehry, bo wystarczy minus cztery”, w czas, w którym „Niemcy kochają nas bez granic, a Sowiety zażarcie”. Zderzenie z gomułkowskim państwem jest jak sądzę tak samo bolesne dla czytelnika, jak i dla babki Izabeli i matki Barbary, które po wojennej zawierusze znalazły ostatecznie swoje miejsce w podówczas podwarszawskiej Radości.

REKLAMA

To właśnie tutaj rodzi się Piotr, i to jego oczami – choć z perspektywy dnia dzisiejszego – poruszamy się po tym specyficznym miejscu, w którym Święta Bożego Narodzenia zwiastuje statek załadowany cytrusami przybijający akurat do Gdańska, a przedwojenne ekspedientki zastąpiły baby mające „zawsze żałobę za paznokciami”. Odwołanie do międzywojennego dwudziestolecia nie jest tu przypadkowe. Rodzina Jaźwińskiego, a wraz z nią chyba i sam Piotr, stała bowiem – bardziej lub mniej świadomie – w rozkroku między tym czasem a otaczającą ich ponurą rzeczywistości gomułkowskiej „małej stabilizacji”. Wypędzeni ze swych ojczystych ziem przez bolszewicką nawałę „kacapów” swój stosunek do Sowietów przenosili na rodzimy grunt polskiego „państwa chłopów i robotników”. Książka jest zatem po części rozrachunkiem także ze słusznie minionym system; w gruncie rzeczy w tym kontekście jest to jednak studium przypadku. Jakiego przypadku? Choćby takiego:

[…] ktoś w pracy po powrocie z jakiegoś zakładu meblarskiego, dla którego firma, w której pracowała Barbara, robiła automatykę czy też coś innego, powiedział, że w magazynach tego zakładu zalegają stosy gotowych do sprzedaży mebli i tylko nie ma ich jak przewieźć, bo brak jest tektury falistej do ich zapakowania. By temu zaradzić władze zadecydowały, by do końca roku sprowadzić więcej mebli z importu. […] Barbarze wyrwało się naiwnie:
  • Ale czy nie można za granicą kupić samej tektury i ją sprowadzić i zapakować w nią meble, wysłać do sklepów i sprzedać. Przecież to chyba proste?

Inżynier Olkis, który o tym opowiadał, spojrzał na nią z udanym politowaniem.

  • Pani Basiu, jaka pani naiwna w swym rozumowaniu. Przecież taką tekturę produkuje się w kraju, po co ją sprowadzać za ciężkie dewizy i w ten sposób zubożać Skarb Państwa.
  • A meble nie będą kosztować w dewizach – Barbara postanowiła nie dać za wygraną.
  • Będą i to sporo.
  • To gdzie sens, gdzie logika w takim działaniu.
  • Tektura!
  • Co tektura? Nie rozumiem.-Tektura, w którą te meble będą zapakowane, będzie za darmo!

Warto wraz z Jaźwińskim zajrzeć za tę kurtynę świata postawionego na głowie. Warto śledzić kroki rodziny, która swe życie rozpatrywała w kategorii przymusowego zesłania do miejsca, które stanowiło antytezę tego wszystkiego w co wierzyli, co było im bliskie i drogie. W nowej rzeczywistości musieli egzystować i walczyć. Nie tyle z systemem, co z sobą samym. Każdego dnia. I w tym kontekście książka Jaźwińskiego również stanowi wartościowe studium przypadku.

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Krzysztof Kloc
Doktorant w Instytucie Historii Uniwersytetu Pedagogicznego im. Komisji Edukacji Narodowej w Krakowie, gdzie pod okiem prof. Mariusza Wołosa przygotowuje biografie ambasadora Michała Sokolnickiego. Interesuje się dziejami dyplomacji oraz historią polityczną Drugiej Rzeczypospolitej ze szczególnym uwzględnieniem losów obozu piłsudczykowskiego, polityką historyczną Polski Odrodzonej, biografistyką tego okresu, a także dziejami międzywojennego Krakowa.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone