Państwowe Gospodarstwa Rolne (PGR): „fabryki żywności”?

opublikowano: 2018-10-18 15:04
wolna licencja
poleć artykuł:
Po dziś dzień Państwowe Gospodarstwa Rolne, czyli popularne PGR, kojarzą się z niszczejącymi budynkami gospodarczymi i biedą. Czy jednak słusznie? Jaka była historia tych przedsiębiorstw?
REKLAMA

„Oj, kochany… Nie znieważaj robotnika! Któren wraz z chłopem i inteligentem pracującem stanowią zdrową siłę narodu!” przestrzega Wiesława Michnikowskiego Jan Kobuszewski w klasycznym skeczu „Ucz się, Jasiu”. Widownia niemal zagłusza śmiechem słowa Majstra, zna bowiem od podszewki zaklęcia propagandy o tych trzech najważniejszych klasach. Robotnik faktycznie stał na piedestale, inteligent pracujący był jednak bytem nie do końca określonym i w klasycznym marksizmie-leninizmie właściwie niewystępującym, chłop zaś zawsze był podejrzany, zbyt blisko mu bowiem do wrogiego klasowo obszarnika lub kułaka. Ktoś jednak musi produkować żywność, nie da się więc go jako klasy zlikwidować. Można jednak próbować wcisnąć go w ramy uspołecznionej gospodarki.

„My rabotajem/w kalhozie”

Rosja sowiecka znalazła rozwiązanie tego problemu: wprowadziła sowchozy ([sowietskije choziajstwa], gospodarstwa państwowe) i kołchozy ([kollektiwnoje choziajstwa], gospodarstwa wspólne). Za jej wzorem pozostałe kraje bloku również rozpoczęły kolektywizować swoje rolnictwa. Proces ten najbrutalniej przeprowadzono na Ukrainie, gdzie straszliwy hołodomor kosztował życie ponad sześciu milionów ludzi. Gdy po wojnie granica socjalizmu przesunęła się na Łabę, kolejne kraje dołączyły do państw z uspołecznionym rolnictwem, jednak nigdzie nie pociągnęło to za sobą tylu ofiar.

Radziecki kołchoźnik, 1979 rok (fot. Фотокорреспондент В. С. Спиридонов, «Переславская неделя», opublikowano na licencji Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Unported).

Polska nie była wyjątkiem. Zapowiedzi kolektywizacji rolnictwa pojawiły się już przy początkach rządów komunistów, spodziewano się jednak, że mająca silne tradycje ziemiańskie Polska nie da się tak łatwo skolektywizować. Postanowiono więc przeprowadzić ten proces dwutorowo. Po pierwsze, 6 września 1944 roku wprowadzono dekret o reformie rolnej. Na jej mocy rozparcelowano wielkie latyfundia oraz ziemię poniemiecką i znajdującą się w posiadaniu skarbu państwa, działki zaś przekazano rolnikom. Nie ulega wątpliwości, że II RP nie zdążyła przeprowadzić zaplanowanej w 1925 roku parcelacji, głód ziemi był więc wielki, zaś rzesza bezrolnych i małorolnych bardzo liczna. Sęk jednak w tym, że działki zaplanowane przez dekret liczyć miały od siedmiu do piętnastu hektarów, co przy ekstensywnym rolnictwie nie dawało szans na utrzymanie stanu posiadania.

Równocześnie zaczęto szykować instytucje kolektywizujące rolnictwo. W 1946 powstały Państwowe Nieruchomości Ziemskie – przedsiębiorstwo rolniczo-administracyjne z siedzibą w Poznaniu. Miało ono za zadanie zagospodarować leżące odłogiem nieużytki, zinwentaryzować ziemię, której właściciele zginęli w czasie wojny oraz przygotować ich parcelację i przekazanie nowym właścicielom. Początkowo przedsiębiorstwo cieszyło się sporą autonomią, w czym pomagało umieszczenie go z dala od Warszawy, odpowiadało zaś jedynie przed władzami terytorialnymi i Urzędem ds. Bezpieczeństwa. Nawet bezpieka jednak obchodziła się z nim bardzo łagodnie: wielu zatrudnionych było kułakami lub ziemianami, jak na przykład sam szef PNZ, inż. Witold Maringe. Rychło miało to się jednak zmienić.

REKLAMA

Państwowe Gospodarstwa Rolne: Nadciąga zmiana

Już po pierwszym roku funkcjonowania PNZ sytuacja zaczęła się psuć. Przedsiębiorstwo spełniło swoją rolę, trzeba je było więc zastąpić kolejnym elementem układanki. Kontrola bezpieki, dotychczas dyskretna do stopnia niedbałości, zaczęła być coraz bardziej skrupulatna i ingerująca. W 1948 roku siedzibę PNZ przeniesiono do Warszawy, zaś w lutym 1949 roku instytucję zlikwidowano, na jej miejsce powołano zaś Państwowe Gospodarstwa Rolne. Zmianę tą poprzedziła jednak roczna kampania osaczania działaczy PNZ. Mnożyły się oskarżenia o sabotaż, marnotrawstwo czy niegospodarność lub zwykłe niedbalstwo, karano zaś surowo – dyrektor okręgu koszalińskiego PNZ, Władysław Czarnecki, dostał nawet karę śmierci.

Czyn partyjny w PGR w Lewkowie w województwie kaliskim, ok. 1977 r. (fot. Stiopa, opublikowano na licencji Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Unported).

Cel owej kampanii terroru był dwojaki: po pierwsze, przedstawienie jako wrogów kułaków, ziemian i obszarników, którzy nie dali rady wyprowadzić gospodarki z powojennej zapaści. Po drugie zaś, przekonanie społeczeństwa, że sytuacja w rolnictwie jest tragiczna i wymaga podjęcia radykalnych środków. Czyli właśnie PGR-ów. Próbowano także tworzyć Rolnicze Spółdzielnie Produkcyjne, będące niemal wierną kopią rozwiązania sowieckiego, model ten jednak okazał się, zgodnie z oczekiwaniami Gomułki, zupełnie nieprzystający do specyfiki polskiej. Po jego dojściu do władzy w 1956 roku zarzucono więc jego forsowanie.

PGR: krótka historia pewnego szaleństwa

Największym problemem PGR, z którego wynikała połowa problemów mniejszych, było to, że nikt nie miał na nie pomysłu. W momencie swego powstania składało się ono z Zarządu Centralnego, pod którym funkcjonowały 24 zarządy okręgowe. W 1951 roku powstało Ministerstwo Państwowych Gospodarstw Rolnych, które zmieniło strukturę Zarządu Głównego i przejęło część jego funkcji, stając się jednocześnie strukturą wobec niego nadrzędną. W 1954 roku kraj podzielono na siedem centralnych zarządów terytorialnych, 24 zarządy okręgowe zamienione zostały na 45 zjednoczeń terytorialnych. Do tego równolegle powstało Centralne Laboratorium Przemysłu Rolniczego oraz Biuro Urządzeń i Melioracji Rolnych. Już w 1956 roku zlikwidowano jednak Ministerstwo PGR, zaś na początku lat 60. odcinano kolejne struktury centralne, by w końcu doprowadzić do powstania rzeszy małych przedsiębiorstw autonomicznych.

REKLAMA
Edward Gierek z wizytą w PGR w Rząśniku (domena publiczna).

Szybko jednak okazało się, że zatomizowane PGR jest zbyt słabe i niewydajne, zaczęto więc na powrót powolny proces konsolidacji. Za późnego Gierka powstawać zaczęły potężne kombinaty: Państwowe Wielkoobiektowe Gospodarstwa Rolne. Najbardziej znany był Kombinat Państwowych Gospodarstw Rolnych w Manieczkach, od 1978 roku tak zwane przedsiębiorstwo modelowe, jedno z dwóch zreformowanych zgodnie z zaleceniami sowieckimi jako wzór dla innych przedsiębiorstw tego typu. Jak jednak udowodnił czas, reformy na nic się zdały, wydajność pozostała niewystarczająca, w latach 80. na powrót rozpoczęto więc atomizację. Kres kolejnym eksperymentom położyła dopiero transformacja ustrojowa.

Artykuł inspirowany książką Janusza Rolickiego pt. „Lepsi od Pana Boga. Reportaże z Polski Ludowej”. Dowiedz się więcej !

Janusz Rolicki
„Lepsi od Pana Boga. Reportaże z Polski Ludowej”
cena:
39,90 zł
Wydawca:
Poznańskie
Rok wydania:
2018
Okładka:
miękka
Liczba stron:
357
Premiera:
2018-10-17
ISBN:
978-83-7976-051-0

Ciągłe reformowanie doprowadziło do chaosu decyzyjnego i sprawozdawczego, który paraliżował prace administracyjne. W apogeum bizantynizmu PGR każda decyzja nim można było ją wdrożyć musiała przejść przez pięć instancji, każdy raport zaś przejść taką samą drogę z powrotem, w efekcie czego władze centralne informowane były o sytuacji ze znacznym opóźnieniem, decyzje zaś odnoszące się do tejże sytuacji docierały zaś z opóźnieniem dyskwalifikującym.

Co gorsza, system zaprojektowany był tak, że działać mógł tylko przy wysokim stopniu koordynacji. Gospodarstwa podzielone były na siedem rodzajów zgodnie z kryterium specjalizacji i nierzadko porozrzucane na dużym obszarze. Trzeba więc było skoordynować na dużą skalę logistykę, zapewnić transport płodów, nawozów etc., umożliwić współdziałanie przedsiębiorstw, zgrać dostawy i tak dalej. W warunkach znacznej inercji decyzyjnej i niemożności zapewnienia wystarczających środków transportu cały system rozsypywał się pod własnym ciężarem. A był on znaczny: areał znajdującej się pod administracją PGR-u ziemi uprawnej, na początku lat 50. liczący około dwóch mln hektarów, rozrósł się w szczytowym roku 1981 do 3,677 mln hektarów, co stanowiło 19% areału rolnego kraju. Co ciekawe, wciąż widoczne było pochodzenie rozparcelowywanej przez PNZ ziemi: 50% pegeerów znajdowało się w województwach zachodnich i północnych.

REKLAMA
Kombaj Bizon model Z056 w czasie żniw w PGR (fot. Andrzej DYmko, opublikowano na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa – Na tych samych warunkach 3.0).

Znać o sobie dało również typowe dla władz socjalistycznych niezrozumienie podstaw ludzkiego działania. Od podstawowych gospodarstw wymagano jedynie ślepego posłuszeństwa w realizacji planu centralnego. Nie informowano rolników o roli, jaką ich przedsiębiorstwa grają w ogólnym projekcie, nie zaznajamiano ich z efektami ich działalności, nie funkcjonował także żaden system bodźców materialnych, które miały by zachęcać do wydajnej pracy. Liczono jedynie na „socjalistyczną etykę pracy”. Gospodarstwa pozbawione były poczucia odpowiedzialności za swoją pracę, wykonanie planu czy wykarmienie bliźnich, brakowało szczątkowej chociaż samodzielności czy poczucia, że cokolwiek od rolników zależy. Dopiero w 1954 roku wprowadzono pierwsze bodźce finansowe w postaci premii i nagród za dobrą pracę, do tego czasu jednak wydajność, od początku niewysoka, stale spadała.

Po 1956 roku próbowano dalej poprawiać sytuację pracowników, przyznając kolejne deputaty, ulgi czy premie, awansując szeregowych pracowników czy zwalniając najbardziej skorumpowanych, działania tego typu nigdy jednak nie dały satysfakcjonujących efektów. Widzimy to chociażby czytając reportaż pt. Kartki z pegeeru autorstwa Janusza Rolickiego z tomu Lepsi od Pana Boga. Reportaże z Polski Ludowej, pokazujący realia życia w dołhobyczowskim PGR. Rolnicy nie widzący sensu w swojej pracy, wieczne niedofinansowanie, braki sprzętowe, wódka i tak dalej – wszystko to prezentuje smutny obraz.

Idea umiera, czarnoziem trwa

Ostatnim wreszcie i niewyrugowanym problemem z PGR-ami była sama koncepcja ujęcia produkcji rolnej w plan. Jak wiadomo, na plony wpływ ma wiele czynników: rodzaj gleby, tego, co się na niej uprawia, pogody w każdym niemal momencie cyklu wegetacyjnego, poziomu mechanizacji, dostępnych nasion i nawozów etc. Planiści zaś tychże różnic nie uwzględniali, wymagając od rolników tak, jak się wymaga od fabryki. Nie było więc możliwości, by owe plany spełnić, co prowadziło do sytuacji takich, jak w 1971 roku, gdy, zgodnie z okólnikiem Departamentu Statystyki Handlu Wewnętrznego i Cen, dostawy mięsa i przetworów mięsnych zrealizowano w 8,2% względem planu.

Dawny budynek PGR w Nowym Adamowie (fot. Darek Sołtysiński, opublikowano na licencji Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Unported).

Transformacja ustrojowa, zwłaszcza zaś reforma gospodarki, oznaczała zagładę PGR-ów w ich dotychczasowej formie. Prócz nielicznych wyjątków nierentowne, źle zmechanizowane, ekstensywne i nie mogące zaspokoić potrzeb rynkowych gospodarstwa upadały, a dotychczasowi rolnicy, nie mający funduszy na konieczne w tej sytuacji inwestycje modernizujące, zasilali szeregi bezrobotnych.

Jakkolwiek rolnictwo otrzymało wtedy potężny cios, udało mu się jednak podnieść na nogi. Zgodnie z danymi z 2015 roku Polska była największym w Europie (i trzecim na świecie) producentem drobiu, największym na świecie eksporterem jabłek i pieczarek i trzecim na świecie producentem naturalnych futer. Po pegeerach pozostały zaś niszczejące zabudowania gospodarskie, zdewastowane historyczne dworki, w których kiedyś mieściły się ich dyrekcje, oraz złe wspomnienia.

Bibliografia:

  • Dzun Włodzimierz, Państwowe gospodarstwa rolne w rolnictwie polskim w latach 1944-1990, PAN, IRWiR, Warszawa 1991.
  • Krok ku wolności: wybory czerwcowe 1989 i ich konsekwencje, pod red. Konrada Białeckiego, Stanisława Jankowiaka i Rafała Reczka, IPN-UAM, Poznań 2015.
  • Manieczki: 1960-1985, Państwowe Wydawnictwo Rolnicze i Leśne, Poznań 1985.
  • Państwowe Gospodarstwa Rolne – sukces czy niewypał? [w:] PolskieRadio.pl, 12 lutego 2014 roku [dostęp: 17 października 2018 roku] <[https://www.polskieradio.pl/39/156/Artykul/1045712,Panstwowe-Gospodarstwa-Rolne-%e2%80%93-sukces-czy-niewypal]>
  • Szpak Ewelina, Między osiedlem a zagrodą: życie codzienne mieszkańców PGR-ów, Wydawnictwo Trio, Warszawa 2005.

Redakcja: Tomasz Leszkowicz

Artykuł inspirowany książką Janusza Rolickiego pt. „Lepsi od Pana Boga. Reportaże z Polski Ludowej”. Dowiedz się więcej !

Janusz Rolicki
„Lepsi od Pana Boga. Reportaże z Polski Ludowej”
cena:
39,90 zł
Wydawca:
Poznańskie
Rok wydania:
2018
Okładka:
miękka
Liczba stron:
357
Premiera:
2018-10-17
ISBN:
978-83-7976-051-0
REKLAMA
Komentarze

O autorze
Przemysław Mrówka
Absolwent Instytut Historycznego UW, były członek zarządu Koła Naukowego Historyków Wojskowości. Zajmuje się głównie historią wojskowości i drugiej połowy XX wieku, publikował, m. in. w „Gońcu Wolności”, „Uważam Rze Historia” i „Teologii Politycznej”. Były redaktor naczelny portalu Histmag.org. Miłośnik niezdrowego trybu życia.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone