Paweł Szadkowski - historia to brutalna walka, w której wszystkie chwyty są dozwolone

opublikowano: 2022-12-09 09:10
wszystkie prawa zastrzeżone
poleć artykuł:
O rewolucji przemysłowej słyszał praktycznie każdy. Mało kto utożsamia ją jednak z potężnymi katastrofami naturalnymi, klęskami głodu i dojmującym ubóstwem, jakie dotknęło w jej wyniku wiele regionów świata. O ciemnej stronie rozwoju gospodarczego i o rewolucji przemysłowej, jakiej nie znamy, opowiada Paweł Szadkowski, historyk, tłumacz polskiego wydania książki „Późnowiktoriański holokaust” Mike'a Davisa.
REKLAMA
Paweł Szadkowski – (ur. 1990), doktor historii, pracownik Wydziału Historii i Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu w Białymstoku, autor publikacji naukowych w języku polskim, angielskim i hiszpańskim. Specjalizuje się w historii wczesnonowożytnej, szczególnie Europy Zachodniej. Z zamiłowania tłumacz książek i źródeł historycznych: jest autorem przekładów kilkunastu tytułów naukowych i popularnonaukowych z języka angielskiego i hiszpańskiego. Współpracował z największymi wydawnictwami międzynarodowymi (Princeton University Press, Cambridge University Press) jak i polskimi (PWN, Wydawnictwo RM, Replika, NapoleonV, GlowBook).

Natalia Pochroń: Utarło się powiedzenie, że rewolucja pożera własne dzieci. Rewolucja przemysłowa, która dokonała się w XIX wieku, pożarła chyba dzieci cudze?

Paweł Szadkowski: Historycy bardzo lubią ujmować dzieje w kategoriach rewolucji: „rewolucja neolityczna”, „rewolucja militarna”, „rewolucja seksualna”, „rewolucja informacyjna” i właśnie „rewolucja przemysłowa”. To dodaje narracji wypieków i sprawia, że okres, którym się zajmujemy, z miejsca nabiera ogromnego znaczenia. Gdy wprowadzamy do historii rewolucję, okres „przed” nabiera zabarwienia negatywnego a okres „po” to nierzadko czas dobrobytu, nowego świata i możliwości, odmienionej struktury społecznej. Na hasło „rewolucja przemysłowa” w naszej wyobraźni automatycznie pojawiają się obrazy ogromnych fabryk, ciasnych i brudnych uliczek Londynu, niczym z powieści Dickensa.

Jacques Le Goff w swoim prowokacyjnym eseju o długim średniowieczu dawno już jednak stwierdził, że późne średniowiecze, renesans i oświecenie zlewają się w jedną długą epokę powolnych przemian. Sama więc rewolucja przemysłowa może równie dobrze mieć początek pod koniec XV w., gdy symbolicznie rozpoczyna się epoka globalizacji, albo w XVI w., gdy w Republice Zjednoczonych Prowincji rodzi się klasa przedsiębiorców, ludzi mających smykałkę do rozmnażania kapitału; a może dużo później.

Hala maszynowa w fabryce Hartmana w Chemnitz (1868 r.)

Druga połowa XIX w., na której skupia się Mike Davis w „Późnowiktoriańskim holokauście”, to w zasadzie domknięcie procesu, jego spektakularny i rozbuchany, ale jednak koniec. Pionki były już ustawione na planszy, można było przejść do działania. I tutaj faktycznie rewolucja pożarła czyjeś dzieci.

W jaki sposób?

Państwa, w których „rewolucja przemysłowa” wzrastała od wieków, znały już „reguły gry”, przyszła więc w nich pora na zebranie owoców. Ale jeśli spojrzymy na rewolucję przemysłową z perspektywy długiego trwania, wtedy zauważymy, że jednym ze składników końcowego, XIX-wiecznego, produktu jest wielowiekowa rywalizacja o wpływy, zasoby, szlaki lądowe, morskie, ziemie, ale też dusze, która rozrywała Europę od czasów ustąpienia epidemii dżumy, aż po wojny napoleońskie, jeśli nie dalej. Ta wielowiekowa rewolucja pożarła chyba wszystkie dzieci, ale dla tych z Indii, Brazylii czy Afryki zderzenie z nowym modelem społeczno-gospodarczym było nagłe i brutalne. Nie miały szans, by się na nie przygotować.

REKLAMA

Złota era globalnego kapitalizmu, wspaniały wiek pary i elektryczności, czas tryumfu ludzkiego umysłu – tak zwykło się najczęściej postrzegać XIX wiek. Książka „Późnowiktoriański holokaust” rzuca diametralnie inne spojrzenie na ten okres…

Tak, chociaż trzeba powiedzieć, że cechy, którymi określiła Pani XIX wiek są w nim jak najbardziej obecne. To stulecie niebywałych odkryć kolej żelazna i transatlantycki kabel telegraficzny to tylko wierzchołek góry lodowej. Ale tak jak w przypadku średniowiecza, które było zarówno kolorowe, pełne emocji i zainteresowania światem, jak i brutalne i bezlitosne, tak też XIX wiek skrywa swoje mroczne oblicze. Jedno nie wyklucza drugiego.

W tym też widzę wartość książki Davisa – autor nie próbuje zanegować tego klasycznego oblicza, nie ma w nim wstrętu do Europy i poziomu życia pędzącego w kierunku konsumpcjonizmu, jaki osiągała. No, może jest w nim złość. Davis zdaje się nam mówić, że tamtą historię już znamy – nie tylko ze szkół i podręczników, ale też z filmów czy powieści Dickensa. Może pora spojrzeć na inne obszary, inne liczby, inne źródła? Przy tym spojrzeniu Davis nie sadza jednak na ławie oskarżonych wyłącznie imperiów kolonialnych i nie oskarża ich o całe zło – tutaj do narracji wkracza klimat, złowieszczy związek między El Niño, suszami a klęskami głodu, które nawiedziły strefę tropikalną.

Jak to możliwe, że w czasie gdy Europa Zachodnia rozwodziła się nad zbawiennym wpływem statków parowych i rozwijała nowoczesne rynki zboża, miliony ludzi, szczególnie w Indiach Brytyjskich, konały wzdłuż torów kolejowych lub u progu spichlerzy ze zbożem?

Jak każdy wynalazek na dobre zmieniający swą epokę, kolej stanowiła obosieczną broń – ludzie mogli szybciej pokonywać wielkie odległości i kwitł dzięki nim handel, ale uprzemysłowiła się też wojna, szybciej można było tłumić powstania itd. Pociągi okazały się też świetnym wektorem dla chorób – w Ugandzie, zanim jeszcze ukończono pierwszą nitkę trasy kolejowej, transporty już zabierały ze sobą bakterie dżumy. W Indiach podatki z których finansowano budowę kolei w dużej mierze pobierano kosztem lokalnej ludności, głównie chłopów. Linię z Bengalu do Nagpuru zbudowano dzięki funduszom Rothschildów, ale rząd brytyjski i tak obarczył chłopów dotkliwymi podatkami. Gotowa kolej pomagała w transporcie żywności, ale często wykorzystywano ją również do ściągania jej z lokalnych rynków celem załatania dziury w okresach niedoborów w Anglii.

Chcesz dowiedzieć się więcej na ten temat? Kup książkę „Późnowiktoriański holocaust” Mike’a Davisa!

Mike Davis
„Późnowiktoriański holokaust. Głód, El Nino i tworzenie Trzeciego Świata”
cena:
Wydawca:
GlowBook
Tłumaczenie:
Paweł Szadkowski
Rok wydania:
2022
Okładka:
miękka ze skrzydełkami
Liczba stron:
574
Format:
165×235 mm
Język oryginalny:
angielski
ISBN:
978-83-675-0300-6
EAN:
9788367503006
REKLAMA

Kolej w pierwszej kolejności miała służyć ochronie interesów brytyjskich i zabezpieczeniu panowania: do 1880 roku wydatki na nią pochłonęły trzynastokrotność wydatków na prace hydrotechniczne. Indie faktyczne pokrywano siatką kolejową, ale miała ona służyć przede wszystkim eksportowi i importowi. Pisarz Pierre Loti opisując swe wrażenia z podróży po Indiach w 1899 roku z przerażeniem zauważył, że nierzadko dołączano wagony pełne ryżu do składów, którymi podróżowali konający Hindusi, lecz zabraniano wydawać im choćby ziarenka.

Brytyjski dziennikarz William Digdy przedstawił klęski głodu w Indiach i Chinach, wraz z biedą w slumsach miast przemysłowych, jako „największe klęski stulecia”. O ile znane z powieści Dickensa slumsy są widoczne na kartach historii świata, potężne susze i klęski głodu, które ogarnęły tereny „Trzeciego Świata”, już z nich zniknęły. Dlaczego? Skąd ta wybiórczość?

Rzeczywiście, to właśnie te slumsy, dzieci pracujące w zatłoczonych fabrykach i spowite dymem miasta Europy najbardziej zapadły nam w pamięci. Duży w tym udział ma literatura, ale też filmy, a od jakiegoś czasu i gry komputerowe. Problem jest jednak znacznie głębszy. Natrafiłem kiedyś w archiwum na dokument z XVII wieku, w którym autor, hiszpański urzędnik, zastanawiał się dlaczego ludzie niechętnie pomagają kalekim weteranom wojen, ale już bez problemu wspomogą żebrzącego starca. Jaka była odpowiedź? Nikt z nich nie spodziewał się, że czeka go kiedyś los tego żołnierza, natomiast każdy, jeśli nic się nie wydarzy, kiedyś się zestarzeje.

Pierwszy tramwaj parowy Le Raincy - Montfermeil, 1868 r. 

Innymi słowy, obchodzi nas to, co dotyczy nas bezpośrednio – choćby i na największe okropieństwa nie zwracamy uwagi, jeśli są daleko i nie mają wpływu na nasze życie, zdrowie czy portfel. I nie mówię tego z jakiejś moralnej wyżyny – sam przecież rozmawiam z Panią w zaciszu domowym, kiedy w przynajmniej kilku regionach świata odbywają się hekatomby, by wspomnieć o Ukrainie czy Etiopii. Tak samo jest z historią. Nie lubimy wychodzić poza ustalone ramy, tak jest wygodniej. Każdy, kto studiował historię, wie, że rzadko kiedy np. podczas zajęć z epoki nowożytnej mówi się o Chinach, Indiach czy Afryce. A to przecież Indie i Chiny były potężniejszymi demograficznie i gospodarczo państwami niż Europa, przynajmniej do XVIII wieku.

REKLAMA

Nie sprzyja temu też aktualny klimat polityczny w historii: wyraźnie zaznaczają się dwa obozy, dla których historia to narzędzie kształtowania ideologii. Często słyszę, jak przy premierach książek o zbrodniach popełnianych przez Europę w XIX-XX wieku na świecie, w tym i przy okazji premiery „Późnowiktoriańskiego holokaustu”, odzywają się głosy: „A gdzie zbrodnie popełniane na białych? „Gdzie prześladowania chrześcijan?” Z drugiej strony mamy też obóz historyków czy publicystów, dla których państwa Europy z automatu były wszystkiemu winne. Często idealizują oni rządy lokalne czy społeczności przed nastaniem kolonii – to też niebezpieczne. Tak silne zideologizowanie historii sprawia, że trudniej przebić się z obrazem niepasującym do od dawna przyjętego obrazu.

Pierwsza wojna Brytyjczyków z Sikhami, 1845-1846

książce mowa o „ekologii politycznej głodu”. Na ile te klęski były efektem działania sił natury, a na ile działań człowieka, kwestią polityki?

To główny problem książki. Davis wyznacza w swej pracy dwie części: tę poświęconą twardym decyzjom politycznym i ich skutkom oraz tę traktującą o roli El Niño i wywołanych przez nie suszom czy klęskom głodu. Autor nie umniejsza znaczenia żadnej, powiem więcej: rozdziały dotyczące meteorologii i oddziaływania monsunów oraz Oscylacji Południowej stanowią kluczowy aspekt książki i Davis dołożył wszelkich starań, aby „wgryźć” się w niezależne od człowieka mechanizmy pogodowe.

Nie ma wątpliwości, że do katastrof doszłoby tak czy tak – klęski susz i głodu niejednokrotnie nawiedzały tamte obszary. Mamy jednak liczne przykłady tego, że dominująca w Indiach przed Brytyjczykami dynastia Wielkich Mogołów czy dynastia Qing w XVIII wieku lepiej radziły sobie z pracami hydrotechnicznymi i zapewnieniem bezpieczeństwa żywieniowego swoim poddanym. Tak jak wspomniałem wcześniej, nikt nie zaprzecza temu, że subkontynent indyjski wiele zyskał na poprzecinaniu go koleją żelazną – często jednak nie była ona wykorzystywana do hamowania klęsk elementarnych czy niesienia pomocy ludności, a do podtrzymania zysków władz kolonialnych.

Chcesz dowiedzieć się więcej na ten temat? Kup książkę „Późnowiktoriański holocaust” Mike’a Davisa!

Mike Davis
„Późnowiktoriański holokaust. Głód, El Nino i tworzenie Trzeciego Świata”
cena:
Wydawca:
GlowBook
Tłumaczenie:
Paweł Szadkowski
Rok wydania:
2022
Okładka:
miękka ze skrzydełkami
Liczba stron:
574
Format:
165×235 mm
Język oryginalny:
angielski
ISBN:
978-83-675-0300-6
EAN:
9788367503006
REKLAMA

To ważna przestroga. Oczywiście, jesteśmy bezbronni wobec potężnych sił natury (nie mówiąc już o zagrożeniach płynących z kosmosu…), ale sposób prowadzenia polityki, priorytety jakie sobie wyznaczamy czy po prostu zdrowy rozsądek mogą stanowić o różnicy między kontrolowanym kryzysem a hekatombą. Spójrzmy tylko na wciąż najbogatsze państwo świata – Stany Zjednoczone. W 2005 r. huragan Katrina zabił prawie 2000 osób i wyrządził szkody szacowane na 81 miliardów dolarów. Jakże znamienne, że raport poświęcony walce z tą katastrofą nazwano „A Failure of Initiative…”

Hiszpański generał Arsenio Martínez Campos w Hawanie, kolonialna Kuba, 1878 r.

Czy wobec tego można było poradzić sobie z tymi klęskami lepiej? Uniknąć ich dalekosiężnych skutków?

To ulubione pytanie historyków i autorów science fiction: co by było gdyby? Czy gdyby angielskie brandery nie spaliły hiszpańskiej Wielkiej Armady to mielibyśmy katolickich Habsburgów na tronie? Uważam takie dywagacje za mało sensowne. Davis oczywiście wskazuje liczne przypadki, w których otwarcie spichlerzy, dofinansowanie przytułków, protekcja rynku czy wysokości płac mogłyby złagodzić kryzys, a w przypadkach ekstremalnych zapobiec masakrze i śmierci setek tysięcy, a globalnie – milionów. Nie robi tego jednak często: jest raczej niczym sędzia, który wydaje wyrok, oskarża, ale potem stawia kropkę. Nie zastanawia się czy Indie byłyby szczęśliwsze bez Brytyjczyków, a dzisiejsza Brazylia nie byłaby krajem, który nie wykorzystuje swego potencjału, gdyż cierpi na silne dysproporcje w rozwoju.

Autor dobrze wie, że jeśli rozpocznie takie rozważania, musi być konsekwentny. Wszak wielcy Mogołowie też byli dynastią, która przyszła z zewnątrz, ich też należałoby „rozliczyć”. Podobnie jak w przypadku dynastii Qing – ich przejęcie tronu z rąk dynastii Ming to jedno z najkrwawszych wydarzeń XVII wieku. Niemniej jednak Davis nie waha się piętnować głupoty, gdy ta jest oczywista: niechęć by uwolnić nadwyżki żywności w czasach, gdy w domach opieki i przy torach umierały setki tysięcy ludzi to już szaleństwo. Pewne zachowania były już piętnowane w XIX w. przez co bardziej liberalną prasę brytyjską: to ważny element, o którym pisze Davis, gdyż wyzwala nas z ryzyka popadnięcia w błąd anachronizmu i oceny tamtej epoki naszymi oczami.

REKLAMA

Davis stawia też dość odważną tezę – że polityka imperiów wobec ich głodujących „poddanych” na gruncie moralnym nie różniła się od decyzji o zrzuceniu bomb. O jakich liczbach ofiar, rozmiarach klęsk możemy mówić?

Autor już na początku książki uderza liczbami: na przestrzeni ostatnich trzech dekad XIX wieku w państwach przyszłego „Trzeciego Świata” śmierć głodową miało ponieść od 30 do 60 milionów ludzi. To spory rozstrzał, ale pamiętajmy, że klęska głodu zabija nie tylko poprzez brak żywności: to także choroby, migracje, wywołane przez nią konflikty itd.

Kwestia odpowiedzialności moralnej jest z kolei czymś trudnym do uchwycenia w badaniu historycznym. W jaki sposób ją mierzyć? Z czyjej perspektywy? Kto ma ferować wyroki? Czy patrzeć raczej na środki, czy na cele? Teza Davisa, i sam tytuł książki, są od dawna tematem ostrej debaty w historiografii anglosaskiej. Odmienne zdanie w tej kwestii miał znany historyk Niall Ferguson, choć nie odmawiał racji Davisowi co do skali zjawiska i żniwa jakie zebrał głód. Davis rozciąga skalę katastrofy na trzy kontynenty i choć działania rządów, a zatem szkody jakie wywoływały, różniły się od siebie, tak w połączeniu z globalnymi zjawiskami pogodowymi, spuściły na Brazylię, Indie, Afrykę i inne miejsca istną katastrofę.

Świat w 1898 r.

Problem jest też innej natury: w przeciwieństwie do pułków mordujących ludzi i palących domostwa, fatalne decyzje decydentów, skutkujące tysiącami ofiar, często są rozwodnione w narracji historycznej lub grzęzną w skomplikowanym łańcuchu przyczynowo-skutkowym. Davis stara się wyłuskać katastrofalne decyzje, które tę reakcję rozpoczęły.

„To, co z perspektywy metropolii wyglądało niczym ostateczny rozbłysk imperialnej chwały, z perspektywy Azji lub Afryki było co najwyżej ohydnym płomieniem bijącym od stosu pogrzebowego” – dość gorzka refleksja. Czy w takim razie „Trzeci Świat” stał się ofiarą rozwoju i bogacenia się Zachodu? Czy jego problemy możemy sprowadzać tylko do tego czynnika?

Historia to niestety zapasy i gra o sumie zerowej: imperia zwykle wchłaniają słabszych graczy i bogacą się ich kosztem. Dzisiaj to bogacenie ma może inną twarz: polityki pieniężnej, rozliczeń międzynarodowych i kontroli długu. Mechanizmy są jednak podobne, co najwyżej bardziej „czyste”. Niewątpliwie Indie czy Chiny stały się ważnym elementem w równoważeniu bilansu handlowego Wielkiej Brytanii. Wojny opiumowe, powstanie sipajów, powstanie tajpingów – to oczywiście tylko najbardziej znane przykłady utopionych we krwi gigantycznych zrywów. Mike Davis nie oburza się na jakąś niemoralność czy niesprawiedliwość. Raczej prowokuje czytelnika do tego, by zastanowił się, czy teorie o nieskrępowanym współzawodnictwie, ambitnych przedsiębiorcach i wolnym rynku, którymi zwykle opisuje się budowanie XIX-wiecznej potęgi europejskiej są na pewno tak zasadne jak od dawna powtarza się to w historii.

Chcesz dowiedzieć się więcej na ten temat? Kup książkę „Późnowiktoriański holocaust” Mike’a Davisa!

Mike Davis
„Późnowiktoriański holokaust. Głód, El Nino i tworzenie Trzeciego Świata”
cena:
Wydawca:
GlowBook
Tłumaczenie:
Paweł Szadkowski
Rok wydania:
2022
Okładka:
miękka ze skrzydełkami
Liczba stron:
574
Format:
165×235 mm
Język oryginalny:
angielski
ISBN:
978-83-675-0300-6
EAN:
9788367503006
REKLAMA

Pomimo tych wszystkich problemów, nie powinniśmy jednak wszystkich późniejszych problemów tych krajów zrzucać na karb polityki kolonizatorów. Nie można zapominać, że zanim pojawili się Brytyjczycy – czy Hiszpanie, Francuzi, Niemcy, Holendrzy – większość z tych państw miała już za sobą po dwa tysiące lat historii z okładem. Sami Chińczycy przecież przyznają, że zniszczenie floty Zheng He w XV wieku było jednym z większych ich błędów i kto wie – może dzięki temu to Kolumb „pierwszy” dotarł do Nowego Świata? Hinduska historiografia nie ukrywa, że wstrzymanie dalszych podbojów przez Aśokę doprowadziło do „rozluźnienia” imperium i utraty szansy na scementowanie wielkiego państwa. Podobnie wiele utraconych szans wytykają Wielkim Mogołom.

Dziewczynka pośród grobów ludzi zmarłych z głodu (fot. Andy Hall/Oxfam East Africa)

Różnica w perspektywie jest chyba taka, że traktujemy to jako „ich” błędy, a politykę Brytyjczyków jako nasz „współudział” w aktualnych problemach tych państw.

W jaki sposób te klęski humanitarne i ekologiczne są odczuwane obecnie? Jak przekładają się na stopień rozwoju i zamożności regionów określanych mianem „Trzeciego Świata”?

Obecnie żyjemy w innym świecie. Jak zauważa wybitny znawca Chin, Bogdan Góralczyk, Państwo Środka poradziło sobie z okresem „100 lat upokorzenia” i wszyscy teraz jesteśmy świadkami jego wzrostu na skalę, jakiej w historii nigdy nie obserwowaliśmy. Ale nie brak już głosów, które przepowiadają, że Chiny mogą załamać się pod swoim ciężarem, że ich problemy demograficzne, w końcu doprowadzą do zahamowania wzrostu, a potem do kryzysu.

REKLAMA

Ciekawym przykładem jest Brazylia: państwo siódme pod względem liczby ludności, piąte pod względem powierzchni i poza pierwszą dziesiątką pod względem PKB. To kraj, który nieustannie zmaga się z inflacją, korupcją i przemocą w życiu politycznym i codziennym. Podejmowane w latach 90. XX wieku neoliberalne reformy spaliły na panewce i na początku XXI wieku, za prezydentury Luiza Inácio Lula da Silvy  powrócono do polityki trzeciej drogi.

Najbardziej przewrotnym przykładem są chyba jednak Indie. Dopiero co ogłoszono, że przy swoim rozwoju gospodarczym (na poziomie 7%) wskoczą na piąte miejsce w rankingu światowym, wypychając z niego Wielką Brytanię. Nastroje studzi znany hinduski miliarder Uday Suresh Kotak: przy liczbie ludności Indii na poziomie ok. 1,4 mld, PKB per capita sięgnie zaledwie 2 500 dolarów (w Wielkiej Brytanii to aż 47 000 dolarów).

Tadź Mahal (fot. Edmund Gall) 

Niemniej jednak – jest to moment symboliczny i pokazuje prędkość z jaką Indie się rozwijają. Są potęgą w świecie IT, potężnym rynkiem, a przy okazji państwem, które dla wielu stanowi zagadkę – nie bez przyczyny mówi się o Indiach w kontekście tzw. swing state, państwa, które w geopolitycznej układance nie zajmuje jednoznacznego miejsca jak inne potęgi – tak globalne i regionalne. Z drugiej strony: to nadal państwo kontrastów, tak jak w Brazylii, mamy w nim do czynienia z wielkim bogactwem, ale i ogromną biedą, a w wielu regionach przeludnieniem.

Davis ukazuje jak polityka państw kolonialnych wraz z katastrofalnymi zmianami pogodowymi pogrążyła te państwa na dziesięciolecia, a nawet na ponad sto lat, w marazmie i utopiła ich szanse na rozwój niezależnej gospodarki. Jesteśmy jednak w 2022 roku. i Chiny są drugą, a według niektórych pierwszą gospodarką świata, która prowadzi aktywną i brutalną politycznie grę w Afryce, Europie i Azji. Indie wysforowały się na piąte miejsce pod względem potęgi gospodarczej i zostawiają w tyle swego dawnego ciemiężcę. Brazylia chyba nadal próbuje złapać równowagę i obrać silny kurs, na który ją stać – to kraj o ogromnych możliwościach i bardzo silnej tożsamości.

To tylko dowodzi jak dużo racji ma w swej książce Davis – historia to brutalna rywalizacja z wykorzystaniem wszystkich chwytów. Ten wyścig raczej nigdy się nie zakończy, a to co obserwujemy w Chinach, Indiach i Brazylii to tylko kolejna jego odsłona.

Chcesz dowiedzieć się więcej na ten temat? Kup książkę „Późnowiktoriański holocaust” Mike’a Davisa!

Mike Davis
„Późnowiktoriański holokaust. Głód, El Nino i tworzenie Trzeciego Świata”
cena:
Wydawca:
GlowBook
Tłumaczenie:
Paweł Szadkowski
Rok wydania:
2022
Okładka:
miękka ze skrzydełkami
Liczba stron:
574
Format:
165×235 mm
Język oryginalny:
angielski
ISBN:
978-83-675-0300-6
EAN:
9788367503006
REKLAMA
Komentarze

O autorze
Natalia Pochroń
Absolwentka bezpieczeństwa narodowego oraz dziennikarstwa i komunikacji społecznej. Rekonstruktorka, miłośniczka książek. Zainteresowana historią Polski, szczególnie okresem wielkich wojen światowych i dwudziestolecia międzywojennego, jak również geopolityką i stosunkami międzynarodowymi.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone