Pax Romana, czyli August ujarzmia buntowniczych Partów

opublikowano: 2025-11-09, 17:21
wszelkie prawa zastrzeżone
Partowie budzili postrach w Rzymie, a pamięć o Carrhae spędzała sen z powiek w pałacu Oktawiana Augusta. Imperator miał jednak swoje plany względem sąsiadów...
reklama

Ten tekst jest fragmentem książki Adriana Goldsworthy’ego „Orzeł i lew. Rzym, Persja i wojna nie do wygrania”.

August z Prima Porta (fot. Till Niermann)

W latach dwudziestych I wieku p.n.e. poeta Horacy napisał, że „August zostanie uznany za boga na Ziemi, jeśli do imperium włączy Brytów i straszliwych Partów”. Zastanawiał się, czy dziesiątki lat po Carrhae mogą jeszcze żyć wzięci tam do niewoli rzymscy żołnierze, teraz żonaci z „barbarzynkami” i służący w armii „króla Medów”, niepamiętający już swoich prawdziwych imion, italskich tradycji ani bóstw. W samym 53 roku p.n.e. Partowie wzięli około dziesięciu tysięcy jeńców, do czego trzeba doliczyć innych z późniejszych kampanii. Z tego, co nam wiadomo, większość z nich została odtransportowana do Margiany na dalekim wschodzie partyjskiego imperium, gdzie wykorzystywano ich między innymi do budowania fortyfikacji oraz prawdopodobnie do obsadzenia garnizonu miasta Merw (Antiochia Margańska w dzisiejszym Turkmenistanie). Niewiele wskazuje, że los tych ludzi spędzał komukolwiek sen z oczu w Rzymie wstrząsanym wojnami domowymi. Na pewno jednak utrzymywało się poczucie, że Partowie są wrogami, nawet jeśli część Rzymian była zdania, że Krassus popełnił błąd, prowokując ich do wojny. Imperialna duma doznała uszczerbku i wprawdzie sukcesy Wentydiusza trochę to naprawiły, jednak fatalna kampania Antoniusza na nowo zamąciła wodę. Prócz Horacego także inni poeci entuzjastycznie nawoływali do upokorzenia Partii i przywrócenia rzymskiej supremacji na całym świecie. Nie obywało się bez przywoływania wyczynów Aleksandra Wielkiego i przewidywań, że August może mu dorównać lub nawet go przewyższyć.

August nie zaniedbywał prowincji wschodnich. W Syrii, geograficznie niezbyt wielkiej, stacjonowały co najmniej cztery legiony plus dodatkowe dwa w Galacji, przynajmniej przez kilka dziesięcioleci. Jednostki te były wówczas bardziej mobilne niż w późniejszym okresie pryncypatu, kiedy większość zajmowała duże stałe bazy, niemal zakorzeniona w prowincjach, i trzeba było sporego wstrząsu, by je przenieść gdzie indziej. Za panowania Augusta legiony można było sprawnie przerzucać z jednego teatru wojennego do innych, często kilkakrotnie; są dowody, że garnizon z Galacji wysłano do Macedonii, kiedy pojawiły się tam problemy na pograniczu. Przy takiej mobilności trzy legiony z Egiptu w razie potrzeby można było traktować jak podręczną rezerwę dla sił w Syrii. Jednostki te August nietypowo oddał pod komendę namiestnikowi i dowódcom niebędącym senatorami, lecz ekwitami z tytułem prefektów, nie legatów. Dodatkowo powołał duże siły pomocnicze złożone z zawodowych żołnierzy bez rzymskiego obywatelstwa, służących w nowego rodzaju stałych jednostkach. W sumie niemal jedna trzecia armii stacjonowała w miejscach, gdzie można było sprawnie przeprowadzić koncentrację sił do działań zaczepnych przeciwko Partii bądź w celu odparcia potencjalnego ataku z tamtej strony. Nie było to jej jedynym zadaniem. Region był zbyt ważny i bogaty, by ryzykować jego przejście na stronę któregoś z rzymskich rywali, tym bardziej że w ostatnich latach miejscowa ludność była tak bezwzględnie uciskana, że poza strachem nie miała żadnych powodów, by poczuwać się do lojalności wobec kogokolwiek. Szczególnie newralgiczną prowincją był Egipt, główne źródło pszenicy dla wielu obszarów imperium, przede wszystkim zaś dla samego Rzymu. Właśnie dlatego August nie chciał powierzyć go senatorowi, a nawet zabronił arystokratom odwiedzać kraj bez pozwolenia.

reklama

Obecność regularnych wojsk rzymskich była tylko częścią obrazu, jako że cały region pozostawał mozaiką królestw, z których każde miało swoją armię lub potencjał do jej wystawienia. Rzymianie nadal oczekiwali od sprzymierzeńców gotowości do przysyłania żołnierzy i zaopatrzenia na każde żądanie, tak że w skład każdego korpusu ekspedycyjnego wchodziły duże kontyngenty miejscowe. Nie było też niczym niezwykłym, że sprzymierzeni królowie wydawali wojnę sąsiadom poniekąd w imieniu Rzymu, licząc przy tym, że zwycięstwo odniosą samodzielnie, bez angażowania legionów. Wojska królewskie zwalczały także bandytów i obcych grabieżców, tłumiły lokalne bunty, a zdarzało się, że bez rzymskiego upoważnienia atakowały inny kraj, który również mógł być sprzymierzony z Rzymem. Czasem prowokowało to Rzymian – a w przypadku państwa z partyjskiej strefy wpływów, Arsakidów – do reakcji, czasem nie. Pod tym względem w regionie niewiele się zmieniło, odkąd zaczęły się nim interesować oba imperia.

Kiedy Antoniusz obrócił uwagę na walkę z Oktawianem, syn króla armeńskiego powrócił z Partii i przejął władzę w swoim królestwie. Według jednego ze źródeł kazał zabić wszystkich Rzymian, których tam zastał, choć nie ma pewności, ilu ich było, ani czy chodziło o żołnierzy, czy o cywilów. Jak się wydaje, nie wywołało to reakcji Rzymu. Mniej więcej w tym samym czasie król Medii Atropatene, wcześniej sojusznik Antoniusza, prawdopodobnie potwierdził też przymierze z Fraatesem IV. W obu przypadkach nie znaczyło to, że dany monarcha dążył do konfrontacji z imperium rzymskim. Jedną z największych przeszkód w zrozumieniu ówczesnej geopolityki jest uproszczone widzenie wszystkiego w czerni i bieli: władca albo jest pro-, albo antyrzymski (bądź partyjski). Dobre stosunki, czy nawet mocny sojusz z Rzymem nie wykluczały takich samych relacji z Partią i vice versa. Sprzymierzeni królowie byli jak wolne elektrony, na co dzień niepodlegający niczyjej kontroli z zewnątrz. Dopóki utrzymywali swe dominia we względnej stabilizacji, nie naruszali zbytnio status quo w regionie i nie czynili niczego, co godziłoby w interesy Rzymu czy Partii, oba imperia niespecjalnie się interesowały ich poczynaniami.

Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Adriana Goldsworthy’ego „Orzeł i lew. Rzym, Persja i wojna nie do wygrania” bezpośrednio pod tym linkiem!

Adrian Goldsworthy
„Orzeł i lew. Rzym, Persja i wojna nie do wygrania”
cena:
99,00 zł
Podajemy sugerowaną cenę detaliczną z dnia dodania produktu do naszej bazy. Użyj przycisku, aby przejść do sklepu — tam poznasz aktualną cenę produktu. Szczęśliwie zwykle jest niższa.
Tytuł oryginalny:
The Eagle and the Lion
Wydawca:
Dom Wydawniczy Rebis
Rok wydania:
2025
Okładka:
całopapierowa z obwolutą
Liczba stron:
624
Seria:
Historia
Premiera:
28.10.2025
Format:
150x225 mm
Język oryginalny:
angielski
ISBN:
978-83-8338-345-3
EAN:
9788383383453
reklama
Moneta Fraatesa IV (fot. Classical Numismatic Group, Inc.)

Na przykład Herod Wielki, mianowany przez Antoniusza, a później Augusta władcą Judei i kilku przyległych terytoriów, nie szczędził sił i wydatków, by zademonstrować lojalność wobec princepsa oraz szczodrość dla lokalnych społeczności, w większości nieżydowskich. W imperium partyjskim nie brakowało z kolei skupisk judejskiej diaspory i pielgrzymi przybywali stamtąd regularnie do jerozolimskiej świątyni, zwłaszcza na święto Paschy. Herod słał też emisariuszy do Fraatesa IV i wynegocjował powrót Hirkana, obalonego arcykapłana uwięzionego przez Pakorusa. Herod był żonaty z jego wnuczką, ale to dziadek reprezentował prawdziwą linię starego królewskiego rodu Hasmoneuszy, nie on – Idumejczyk, półżydowski outsider. Ze źródeł nie wynika, by pertraktacje Heroda były inspirowane przez Rzymian i obliczone na poprawę stosunków między imperiami. Z tego, co nam wiadomo, król działał w tej sprawie jak niezależny przywódca z dbałości – jak sam twierdził – o pozycję królestwa i interesy rodu, w który się wżenił. Zarówno Hirkan, jak i małżonka Heroda – wraz z wieloma innymi jego domownikami – zostali później straceni za udział w rzekomym spisku na życie morderczo podejrzliwego monarchy. Wszystko to nie przeszkadzało Herodowi pozostawać wiernym sojusznikiem Rzymu. Jak oficjalnie głosił, lojalność liczyła się dlań najbardziej – i może nie mijał się z prawdą, skoro zapewniała mu osobiste bezpieczeństwo, sukces, bogactwo i prestiż.

August utrzymywał we wschodnich prowincjach poważne siły wojskowe, wspierane przez armie sprzymierzeńcze. Nigdy jednak nie koncentrował wojska na taką skalę, jak to planował Cezar i jak to uczynił Antoniusz na ekspedycję z 36 roku p.n.e. Za jego panowania wielkie, zaborcze kampanie toczyły się w Europie, czasem w północnej Afryce, na południowych rubieżach Egiptu oraz w Arabii. W ich wyniku pod bezpośrednie zarządzanie imperium trafiły ogromne połacie kontynentu. W 6 roku sześć legionów odkomenderowano do Panonii. Podobny kontyngent został skierowany do Germanii po katastrofie z 9 roku August nie posłuchał jednak apeli poetów i nie wydał wielkiej wojny Partom, ani też nie najechał Brytanii. Wprawdzie żaden ze starożytnych autorów nic podobnego nie sugerował, ale uczeni wiarygodnie argumentują, że była to pragmatyczna decyzja princepsa, który może nie był utalentowanym wodzem, lecz inteligencji odmówić mu nie sposób. Doświadczenia Krassusa i Antoniusza wykazały, że Partowie są groźnym przeciwnikiem, walka z nimi niosła więc znacznie większe ryzyko niż podboje plemion z epoki żelaza, którym brakowało dobrze ufortyfikowanych osad, taktycznego wyrafinowania i może przede wszystkim jedności politycznej. Łatwiej było je bić jedno po drugim, przy dużo niższym prawdopodobieństwie porażki, a jeśli nawet, to w mniejszym, nie tak żenującym wymiarze. Partyjski król królów dysponował zasobami ludzkimi i materialnymi wielkiego imperium, mógł więc prowadzić wojnę długo i na wielką skalę. Względnie wysoki stopień zjednoczenia po obu stronach ułatwiał przy tym układy między przywódcą Rzymu i arsakidzkim monarchą. Prościej jest bowiem wynegocjować i utrzymać pokój z władcą jednego mocarstwa niż z całą gromadą królów i wodzów plemion i klanów.

reklama

Szczegółów pertraktacji między Augustem a Fraatesem IV nie da się odtworzyć, chociaż ich wynik był powodem do świętowania w całym imperium. W 20 roku p.n.e. princeps zawitał do Syrii w ramach objazdu prowincji wschodnich. Miał już za sobą spotkanie z fakcją armeńską, która zgłosiła się doń ze skargami na aktualnego króla i petycją, by zastąpić go bratem, którego Antoniusz wziął na zakładnika i odesłał do Rzymu. August się zgodził i był gotów wesprzeć ten ruch militarnie. Zadanie powierzył pasierbowi, dwudziestojednoletniemu Tyberiuszowi, najpewniej z grupą bardziej doświadczonych doradców. Zebrano w tym celu odpowiednie siły, może ze świeżego zaciągu, a może lokalnie. Zanim jednak Rzymianie zdążyli wyruszyć, niepopularny władca padł ofiarą morderstwa, kolumna Tyberiusza mogła więc po prostu bez walki odeskortować pretendenta w granice królestwa. Najważniejszym czynnikiem była tu polityka wewnętrzna. Zainteresowane stronnictwo skwapliwie przyjęło rzymską pomoc, tak jak przy innych okazjach mogłoby się zwrócić o nią do Partii. W tym przypadku od nowego władcy oczekiwano dobrej woli wobec Rzymu – który zdążył on dobrze poznać przez lata spędzone tam w roli zakładnika. Nawiązane wtedy kontakty w najlepszym razie mogły z rzymskiego punktu widzenia zaowocować pewnymi wpływami, może nawet wzmocnieniem przymierza, ale absolutnie nie znaczyło to, że Rzymianie sterowali Armenią, obrócili ją w państwo satelickie czy wrogie wobec Partów. W tym samym czasie odnowili też sojusz z Medią Atropatene, co bynajmniej nie przecięło więzi tego królestwa z Arsakidami. Summa summarum August mógł się jednak czuć zadowolony z umocnienia pozycji w regionie.

Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Adriana Goldsworthy’ego „Orzeł i lew. Rzym, Persja i wojna nie do wygrania” bezpośrednio pod tym linkiem!

Adrian Goldsworthy
„Orzeł i lew. Rzym, Persja i wojna nie do wygrania”
cena:
99,00 zł
Podajemy sugerowaną cenę detaliczną z dnia dodania produktu do naszej bazy. Użyj przycisku, aby przejść do sklepu — tam poznasz aktualną cenę produktu. Szczęśliwie zwykle jest niższa.
Tytuł oryginalny:
The Eagle and the Lion
Wydawca:
Dom Wydawniczy Rebis
Rok wydania:
2025
Okładka:
całopapierowa z obwolutą
Liczba stron:
624
Seria:
Historia
Premiera:
28.10.2025
Format:
150x225 mm
Język oryginalny:
angielski
ISBN:
978-83-8338-345-3
EAN:
9788383383453
reklama

Princeps nie chciał wojny z Partią ani trochę bardziej, niż Fraates IV – uwolniony od Tyrydatesa, lecz niepewny, czy nie pojawi się inny uzurpator – pragnął konfrontacji z Rzymem. Naturalnym rezultatem tej sytuacji było zawarcie korzystnego dla obu stron traktatu, który dało się zaprezentować u siebie jako wspaniały sukces. Dla Fraatesa IV było nim odsunięcie – przynajmniej chwilowo – groźby rzymskiego najazdu. Mówiło się to i owo na temat granicy na Eufracie, nie jest jednak jasne, czy miałaby ona stanowić limit dla roszczeń partyjskich, czy także dla drugiej strony. W zamian Partowie przekazali Rzymianom wszystkie orły i inne sztandary, które jeszcze były w ich posiadaniu – albowiem Antoniusz wcześniej odzyskał swoje, zdobyte przez Medów. Fraates zebrał też i zwolnił ocalałych rzymskich zakładników. Część z nich, więcej życia spędziwszy w Partii niż w domu, wolała się ukryć niż wracać; znaleźli się nawet tacy, którzy wybrali samobójstwo, nie chcąc opuszczać miejscowych żon i dzieci spłodzonych w czasie internowania. Powrót jeńców jest odnotowany w tekstach źródłowych jako zdarzenie pozytywne, jednakże dużo więcej miejsca autorzy poświęcali odzyskanym sztandarom. Od czasów Mariusza, rywala Sulli, orły były najważniejszym godłem legionów. Na monetach co prawda często przedstawiano je w otoczeniu signa centurii (tych było sześćdziesiąt w legionie), lecz to ów orli symbol skupiał w sobie całą żołnierską dumę.

reklama
Tyrydates I (mal. Panos Terlemezian, 1940 rok)

„Zmusiłem Partów, by zwrócili mi trofea i sztandary trzech naszych armii oraz by sami prosili o przyjaźń ludu rzymskiego”. Tak August podsumował to wydarzenie w monumentalnej inskrypcji zamieszczonej przed jego mauzoleum i powielonej w całym imperium. Według niego Partowie okazali w ten sposób respekt wobec większej potęgi Rzymu i niego samego jako przywódcy. Wergiliusz w Eneidzie napisał, że przeznaczeniem Rzymu jest „oszczędzać pokonanych i pokonywać dumnych”. Partia nie została podbita w wyniku wojny, ale obecność i stanowczą postawę Tyberiusza i jego legionów na jej terytorium odmalowano jako wspaniały pokaz siły, przed którą Partowie się ugięli i błagali o pokój. Naturalnie największą chwałą otaczano w Rzymie zwycięzców w bitwach, w których poległy tysiące nieprzyjaciół, lecz dobrowolna kapitulacja w obliczu rzymskiej mocy też była w pełni akceptowanym wynikiem. Kiedy wieść o tym dotarła do Italii, senat przyznał Augustowi długą listę nowych zaszczytów, w tym triumfalną paradę, na której jego rydwan zamiast w rumaki zaprzężony byłby w słonie. Princeps zareagował na swój zwykły sposób: uprzejmie podziękował za łaskawość, lecz większości nagród, zwłaszcza tych co bardziej ekstrawaganckich, nie przyjął. Wróciwszy w końcu do Rzymu, dyskretnie wjechał w jego mury nocą i triumfu nie odbył, ani ze słoniami, ani bez. Agrypa, który wygrywał dla przyjaciela bitwę za bitwą, również konsekwentnie odmawiał przyjmowania podobnych wyróżnień, którymi zasypywali go senatorowie.

Jednym z powodów, dla których taka skromność aż biła w oczy, było to, że August osiągnięciami przewyższał wszystkich wielkich rzymskich bohaterów. Odzyskane orły i sztandary ostatecznie złożono z wielką pompą w nowo wzniesionej świątyni Marsa Ultora (Mściciela), centralnej budowli na forum Augusta – prostopadłym rozszerzeniu starego Forum Romanum. Na jej dziedzińcu ustawiono posągi najwybitniejszych członków rodu Juliuszów (gens Iulia) oraz wodzów, którym przyznano triumfy w przeszłości. Sukcesy princepsa upamiętniała między innymi monumentalna rzeźba kwadrygi, jakimi wjeżdżali do miasta triumfujący dowódcy armii, ustawiona tak, aby cała tam przedstawiona świetna historia Rzymu jawiła się jako droga wiodąca właśnie do Augusta i jego wielkości. Specjalna emisja monet obrazowała wszystkie etapy celebracji powrotu sztandarów, w tym wizje wydarzeń – włącznie ze słoniowym zaprzęgiem – które w rzeczywistości triumfator odrzucił.

Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Adriana Goldsworthy’ego „Orzeł i lew. Rzym, Persja i wojna nie do wygrania” bezpośrednio pod tym linkiem!

Adrian Goldsworthy
„Orzeł i lew. Rzym, Persja i wojna nie do wygrania”
cena:
99,00 zł
Podajemy sugerowaną cenę detaliczną z dnia dodania produktu do naszej bazy. Użyj przycisku, aby przejść do sklepu — tam poznasz aktualną cenę produktu. Szczęśliwie zwykle jest niższa.
Tytuł oryginalny:
The Eagle and the Lion
Wydawca:
Dom Wydawniczy Rebis
Rok wydania:
2025
Okładka:
całopapierowa z obwolutą
Liczba stron:
624
Seria:
Historia
Premiera:
28.10.2025
Format:
150x225 mm
Język oryginalny:
angielski
ISBN:
978-83-8338-345-3
EAN:
9788383383453
reklama

Uczeni nie są zgodni co do tego, czy poświęcony mu Łuk Partyjski został w rzeczywistości zbudowany od podstaw, czy też po prostu powiększono i zmodyfikowano któryś z istniejących – przypuszczalnie ten, którym Augusta uhonorowano za bitwę pod Akcjum. Sądząc po wizerunkach z monet, najprawdopodobniej prawdziwa jest ta druga wersja. Monument stał obok grobowca boskiego Juliusza, przy jednej z głównych ulic prowadzących ku Forum Romanum. Na szczycie marmurowy August powoził czterokonnym rydwanem, po bokach mając niżej ustawionych partyjskich wojowników: jeden prezentował orła, drugi wymachiwał łukiem w geście pokoju. Artysta nie omieszkał podkreślić ich groźnego wyglądu. Na reliefie napierśnika słynnej statuy z Prima Porta stojący Part wręcza orli sztandar postaci, która prawdopodobnie uosabia boginię Romę. Pokonane ludy zazwyczaj przedstawiano w personifikacjach kobiecych, zawsze w pozie poddańczej, często na siedząco i ze skrępowanymi rękami. W sztuce augustowskiej dopuszczalne było ukazywanie Partów jako świetnych wojowników, nawet – a może zwłaszcza – kiedy korzyli się przed wyższością Rzymu. W ten subtelny sposób bezkrwawy triumf z 20 roku p.n.e. wydawał się tym większym osiągnięciem, celebrowanym znacznie uroczyściej niż wiele ciężko wywalczonych zwycięstw nad plemionami Europy.

Dzięki Augustowi Rzymianie mogli wierzyć, że narzucili dominację dumnemu i groźnemu przeciwnikowi, a nawet, jeśli kto chciał, że panujący hen daleko Fraates IV jest uległym sprzymierzeńcem jak każdy inny lokalny władca. W przeciwieństwie do nich Partowie nie mieli powodu zgadzać się z tą wizją. Zorientowali się, jaką wagę przywiązują Rzymianie do orlich sztandarów, my natomiast nie wiemy, jak bardzo oni sobie cenili te trofea. Z własnej perspektywy Fraates IV załatwił sobie pokój niskim kosztem – oddał symbole, nie musząc się wyrzec ani kawałka zajmowanego wówczas terytorium. To, że Rzymianie musieli z nim negocjować zwrot utraconych w boju orłów, przypomniało jego poddanym o niedawnych wiktoriach. Starożytni przywódcy rzadko bywali skłonni uważać jakiekolwiek traktaty czy ugody za permanentne. Dla Fraatesa IV, który dopiero co uporał się z wyzwaniem rzuconym przez Tyrydatesa, najważniejsze było utrzymanie i umocnienie władzy.

Relief przedstawiający partyjskiego katafrakta atakującego lwa za pomocą kontosu (fot. British Museum)

Jak przy wielu kontaktach dyplomatycznych, i tu najpewniej nie obyło się bez wymiany prezentów. Bardzo możliwe, że właśnie wtedy August podarował królowi królów dziewczynę o imieniu Musa. Józef Flawiusz, u którego znajdujemy jedyną o niej wzmiankę, dodał tylko, że była niewolnicą z Italii, to jednak nie daje wskazówek co do jej etnicznego pochodzenia. Imię to nie było rzadkością wśród służby. Mogła być wykształconą domowniczką princepsa, chyba że wybrano ją tylko ze względu na niezwykłą urodę. Atrakcyjna kobieta to zawsze miły dar dla króla z haremem, który mógł akurat dobierać nowe konkubiny w miejsce zabitych z jego rozkazu podczas wojny domowej. Wymiana podarków dawała też Fraatesowi dobry pretekst, by przedstawiać pertraktacje jako spotkanie równych sobie stron – choć nigdy się z Augustem nie widzieli osobiście.

reklama

O Musie wiemy bardzo niewiele, lecz najwyraźniej była wyjątkową kobietą. Relacja Józefa w odniesieniu do niej jest lakoniczna, plotkarska i nieprzyjazna. W skrócie wynika z niej, że została jedną z faworyt arsakidzkiego monarchy, a gdy powiła mu syna, król zdecydował się wynieść ją do godności żony. Według historyka udało się jej zdominować i zmanipulować Fraatesa, podówczas już mężczyznę w średnim wieku czy nawet starszego.

Jak zapisał August, około 11 lub 10 roku p.n.e. „Fraates, syn Orodesa, król Partów, przysłał wszystkich swych synów i wnuków do Italii, nie dlatego, że został pobity na wojnie, lecz aby zyskać naszą przyjaźń, dając nam w zastaw potomstwo”. Czterech królewiczów z żonami i domownikami, w tym wnukami króla królów, zamieszkało wraz z licznymi obcymi książętami w gościnie u Augusta. Józef twierdzi, że to Musa stała za tą decyzją, albowiem pragnęła pozbyć się z dworu najoczywistszych rywali swojego synka. Inne źródło podaje, że chciał tego sam Fraates z obawy przed potencjalnymi zakusami synów na władzę lub wykorzystaniem któregoś z nich jako figuranta przez wrogich mu arystokratów. Jeśli wziąć pod uwagę, że sam zdobył tron, zgładziwszy ojca, braci, a może nawet jednego z synów, owo domniemanie nabiera wiarygodności. Inna rzecz, że oddanie obcej potędze aż tylu potencjalnych następców też było obarczone niemałym ryzykiem.

Dzisiejsze znaczenie słowa „zakładnik” niesie spory negatywny bagaż, którego nie ma w najbliższych mu określeniach z greki i łaciny. Obcych przywódców przetrzymywano w Rzymie i dawniej, w tym wymienionych wcześniej Seleukidów, pod rządami Augusta i jego następców zaś ich liczba miała niezmiernie wzrosnąć. Nawet jeśli ich obecność została wymuszona jako gwarancja dotrzymania warunków traktatu, warto zwrócić uwagę, że żadnego zakładnika nigdy nie stracono ani nie ukarano w inny sposób, jeżeli zostały później złamane. W wielu starożytnych kulturach istniały długie tradycje takiej przymusowej gościny, w czasie której nawiązywały się przyjaźnie bardziej osobiste niż międzypaństwowe. Przebywający w Rzymie i okolicach Partowie, podobnie jak inni zakładnicy krwi królewskiej bądź arystokratycznej, zdobywali rzymskie wykształcenie i obcowali towarzysko z princepsem i jego rodziną. Nie wolno im było wyjeżdżać, lecz pod innymi względami cieszyli się dużą swobodą, komfortem i sporymi funduszami. Jeden z synów Fraatesa IV ufundował nawet świątynię w Italii. August na znak przyjaźni pokazywał się z nimi publicznie, przydzielał im też dobre – i rzucające się w oczy – miejsca na widowni igrzysk. Ołtarz Pokoju Augusta ma dwa boczne fryzy przedstawiające Augusta, Agrypę i innych członków rodziny, jak przewodzą senatorom podczas ceremonii religijnej. Płaszcza Agrypy trzyma się chłopczyk przyodziany na wschodnią modłę, którego z drugiej strony pociesza kobieta w niezwykłym diademie na pochylonej głowie. Niektórzy badacze są zdania, że może to być jeden z wnuków Fraatesa IV i jego matka, ale o tym monumencie wiadomo bardzo niewiele. Niewykluczone, że malec po prostu uosabia ludzi Wschodu, tak jak po przeciwnej stronie inny chłopiec, bosy i półnagi, może symbolizować mieszkańców Zachodu.

Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Adriana Goldsworthy’ego „Orzeł i lew. Rzym, Persja i wojna nie do wygrania” bezpośrednio pod tym linkiem!

Adrian Goldsworthy
„Orzeł i lew. Rzym, Persja i wojna nie do wygrania”
cena:
99,00 zł
Podajemy sugerowaną cenę detaliczną z dnia dodania produktu do naszej bazy. Użyj przycisku, aby przejść do sklepu — tam poznasz aktualną cenę produktu. Szczęśliwie zwykle jest niższa.
Tytuł oryginalny:
The Eagle and the Lion
Wydawca:
Dom Wydawniczy Rebis
Rok wydania:
2025
Okładka:
całopapierowa z obwolutą
Liczba stron:
624
Seria:
Historia
Premiera:
28.10.2025
Format:
150x225 mm
Język oryginalny:
angielski
ISBN:
978-83-8338-345-3
EAN:
9788383383453
reklama

Między Rzymianami a Partami panował zatem pokój, a ewentualne napięcia rozładowywano na drodze dyplomatycznej. W latach dwudziestych I wieku p.n.e. Agryppa spędził pewien czas w prowincjach wschodnich, potem był tam znowu w latach 16–13 p.n.e., dzierżąc władzę zwierzchnią nad wszystkimi namiestnikami w regionie. Rok potem umarł, a w 9 roku p.n.e. śmierć zabrała też Augustowego pasierba Druzusa. Automatycznie poważne brzemię spoczęło na barkach Tyberiusza. Trzy lata później został on wysłany z misją nadzorczą na wschód, wybrał jednak prywatne życie na Rodos – który to incydent wciąż się wymyka łatwemu zrozumieniu we wszystkich jego aspektach. W tym też czasie odszedł z tego świata władca osadzony przezeń na tronie Armenii, co doprowadziło do długotrwałej i gwałtownej walki o sukcesję: w ciągu następnych piętnastu lat władzę zdobyło tam i upadło co najmniej sześciu królów.

reklama
Moneta Fraatesa V z jego matką Musą, wybita w Ekbatanie (fot. Classical Numismatic Group, Inc.)

W 2 roku p.n.e. skończyło się również długie panowanie Fraatesa IV, którego jakoby zamordowała Musa, aby umożliwić swemu synowi Fraatakesowi („Małemu Fraatesowi”) przejęcie rządów, póki starsi spadkobiercy pozostawali za granicą. Sam ten fakt nie przyniósł zmiany w stosunkach z Rzymem, niepokój wprowadziła dopiero decyzja nowego monarchy, by wesprzeć pretendenta do korony armeńskiej. Józef Flawiusz twierdzi, że to Musa zakulisowo pociągała za sznurki; insynuuje nawet jej kazirodczy związek z synem. Na pewno była ważną postacią w polityce krajowej. Jako pierwsza kobieta w dziejach Partii została uwieczniona na monetach. Nazwana „Boginią Musą”, figurowała na rewersie, Fraatakes (już jako Fraates V) zaś na awersie – nie przedstawiono ich więc razem, jak zdecydował się na to Antoniusz, umieszczając w jednej z emisji wizerunek Kleopatry obok swojego. Część historyków uważa, że Musa i Fraatakes byli sobie poślubieni, dowody na to są jednak zbyt słabe, za mało też znamy ówczesny kontekst, by ocenić, czy w ogóle było to prawdopodobne. Partowie niezbyt ortodoksyjnie podchodzili do głównej tradycji zaratusztriańskiej, która się rozwinęła po upadku Achemenidów i sankcjonowała małżeństwa tej samej krwi. Za przykład może służyć odmienność zwyczajów funeralnych: Partowie grzebali zmarłych, zamiast pozostawiać zwłoki na pastwę żywiołów. Czcili, owszem, niektórych bogów z zaratusztriańskiego panteonu, jednakże większą rewerencją niż najwyższego z nich Ahurę Mazdę otaczali innych, szczególnie Mitrę – co znajduje odbicie w kilku imionach używanych od II wieku p.n.e. Co wówczas sądzono o małżeństwach między tak bliskimi osobami jak rodzic i dziecko, po prostu nie da się odtworzyć, nie dowiemy się zatem, czy Musa i Fraatakes łamali konwencję. Według Józefa wpływy królowej, czy to jako kochanki syna, czy tylko dominującej matki, drażniły wielu Partów.

W 1 roku n.e. August wysłał adoptowanego syna (i rodzonego wnuka) Gajusza Cezara na wschód, powierzając mu ponadprowincjonalne stanowisko zwierzchnika namiestników. Poeci znów zaczęli śnić o potędze i przyszłych triumfach, tym bardziej że wyjazd młodzieńca zbiegł się w czasie z bombastyczną oprawą konsekracji świątyni Marsa Ultora, w tym rekonstrukcją morskiego zwycięstwa Greków nad Persami pod Salaminą, z udziałem tysięcy gladiatorów na dziesiątkach okrętów nawigujących po sztucznym jeziorze. Nic jednak nie wskazuje na to, że August chciał rozpętać wielką wojnę na wschodzie. Gajuszowi – niedoświadczonemu dziewiętnastolatkowi – przydzielił natomiast spory sztab doradców oraz zapewne silny kontyngent wojska, trudniej więc ocenić, czy chodziło mu tylko o wzmocnienie tamtejszych garnizonów czy o większą koncentrację armii prowincjonalnych.

Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Adriana Goldsworthy’ego „Orzeł i lew. Rzym, Persja i wojna nie do wygrania” bezpośrednio pod tym linkiem!

Adrian Goldsworthy
„Orzeł i lew. Rzym, Persja i wojna nie do wygrania”
cena:
99,00 zł
Podajemy sugerowaną cenę detaliczną z dnia dodania produktu do naszej bazy. Użyj przycisku, aby przejść do sklepu — tam poznasz aktualną cenę produktu. Szczęśliwie zwykle jest niższa.
Tytuł oryginalny:
The Eagle and the Lion
Wydawca:
Dom Wydawniczy Rebis
Rok wydania:
2025
Okładka:
całopapierowa z obwolutą
Liczba stron:
624
Seria:
Historia
Premiera:
28.10.2025
Format:
150x225 mm
Język oryginalny:
angielski
ISBN:
978-83-8338-345-3
EAN:
9788383383453

Ekspedycja rozpoczęła się przy wtórze gniewnych not dyplomatycznych. Rzymianie odmówili tytułowania Fraatakesa królem królów, tym samym kwestionując legalność jego panowania. Urażony monarcha zareagował żądaniem odesłania do domu jego przebywających w Rzymie braci. Nastroje jednak stosunkowo szybko się uspokoiły i rok później król spotkał się z Gajuszem na starannie wyreżyserowanej konferencji – co nasuwa domysł, że wcześniej musiano sporo planować i negocjować. Pierwszego dnia obaj protagoniści w towarzystwie licznych świt zjechali się na wyspie na Eufracie. Dzień później król przeprawił się na rzymski brzeg, by ucztować z gospodarzem, nazajutrz zaś sam podejmował Rzymianina po swojej stronie rzeki. Po latach Wellejusz Paterkulus, podówczas trybun pod komendą Gajusza, wspominał „niesamowite widowisko, gdy na jednym brzegu defilowała armia rzymska, na drugim partyjska”, podczas gdy dwaj przywódcy odbywali spotkanie.

Przyjaźń rzymsko-partyjska została utwierdzona, choć z rzymskiego punktu widzenia ceremonia była pozbawiona równowagi: Fraatakes nie spotkał się z samym Augustem, lecz tylko z jego synem. Rzymianie nie poczynili żadnych ustępstw, odmówili też zwolnienia pozostałych synów Fraatesa IV, zgadzając się jedynie na kontynuację gościny. Król partyjski z kolei poinformował Gajusza, że jeden z jego najważniejszych doradców przyjmował ogromne łapówki, co poskutkowało dymisją rzeczonego senatora, który kilka dni później został zabity bądź popełnił samobójstwo. Inna rzecz, że Rzymianie nie przedłożyli wielu żądań. Zakończona została partyjska interwencja w wojnie domowej w Armenii i Gajusz miał się tym zająć sam. Okazało się to nie takie proste, jak się spodziewał. Pierwszy nominat zainstalowany na tronie, członek królewskiego rodu z Medii Atropatene, wkrótce został obalony w wyniku rebelii. Rzymski wódz niemądrze zgodził się na spotkanie z jednym z prowodyrów, ten jednak rzucił się na niego i zadał mu poważne rany. Młodzieniec nie odzyskał już zdrowia fizycznego ani emocjonalnego i zmarł w lutym 4 roku. Ostatecznie po kolejnych interwencjach tak militarnych, jak i dyplomatycznych akceptowany przez Augusta kandydat do armeńskiej korony zdołał się utrzymać wystarczająco długo, by zabezpieczyć swą pozycję.

Partyjski ryton z protomą w kształcie pantery (fot. Metropolitan Museum of Art)

Fraatakes mógł uważać wynik spotkania nad Eufratem za sukces. Rzymianie oficjalnie uznali jego prawo do panowania i potraktowali go godnie i z szacunkiem, pozwalając mu uważać się za równego, zwłaszcza na użytek jego poddanych. Nie doprowadził do powrotu rodzeństwa, nie mógł więc pozbyć się go raz na zawsze, ale przynajmniej bracia mieli pozostać w odległej Italii. Uzyskał też zapewnienie, że Rzym nie zaatakuje Partii, jeżeli nie zostanie do tego sprowokowany. Pojawiają się spekulacje, jakoby Musa nauczyła syna, jak się układać z Rzymianami z większym kunsztem i wyrafinowaniem niż ktokolwiek z jego poprzedników, co może być prawdą lub nie. Sukces Fraatakesa okazał się jednak nietrwały. W 4 roku został wygnany z kraju przez oponentów wewnętrznych i udał się – o ironio! – do Syrii, gdzie uzyskał azyl. Nie ma jednak oznak, że ta przemiana w Partii naruszyła pokój z Rzymem – przynajmniej nie na dłuższą metę.

Wojna zaborcza, jaką w nadziejach poetów miał wszcząć – lub zlecić to synom – August, nigdy nie doszła do skutku. Z jednej strony było to odejście od planów Cezara i prób Antoniusza, pod wieloma względami stanowiło jednak powrót do polityki zapoczątkowanej przez Lukullusa i Pompejusza. Jak się przekonaliśmy, nie ma pewności, czy celem Cezara, Antoniusza, czy nawet Krassusa były szeroko zakrojone podboje, a nie jedynie narzucenie rzymskiej dominacji i ewentualnie wprowadzenie przyjaznego władcy na tron Arsakidów. Za panowania Augusta rzymskie interesy zostały zabezpieczone i wpływy rozszerzone, szczególnie w królestwach regionalnych. Zastosowane środki były kombinacją pokazu siły i mniej lub bardziej zawoalowanych gróźb oraz gotowości do pertraktacji. W oczach Rzymian było to akceptowalną alternatywą otwartej wojny – i według tego kryterium August odniósł prawdziwy sukces. Partowie uznali realność rzymskiej potęgi i okazywali jej należyty respekt. Podczas gdy arsakidzcy książęta z rodzinami zamieszkali w Italii, żaden z prominentnych Rzymian, nie mówiąc o członkach rodziny princepsa, nie został zakładnikiem w Partii. Stulecia miały upłynąć, nim ktokolwiek poszedł w ślady Labienusa i emigrował na dwór partyjski. Obie strony przedłożyły pokój nad niechcianą przez nikogo konfrontację i obie na tym skorzystały. Nie znaczy to jednak, że okoliczności miały pozostawać niezmienne. Nawet zdecydowana dominacja zawsze może okazać się tylko przejściowa.

Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Adriana Goldsworthy’ego „Orzeł i lew. Rzym, Persja i wojna nie do wygrania” bezpośrednio pod tym linkiem!

Adrian Goldsworthy
„Orzeł i lew. Rzym, Persja i wojna nie do wygrania”
cena:
99,00 zł
Podajemy sugerowaną cenę detaliczną z dnia dodania produktu do naszej bazy. Użyj przycisku, aby przejść do sklepu — tam poznasz aktualną cenę produktu. Szczęśliwie zwykle jest niższa.
Tytuł oryginalny:
The Eagle and the Lion
Wydawca:
Dom Wydawniczy Rebis
Rok wydania:
2025
Okładka:
całopapierowa z obwolutą
Liczba stron:
624
Seria:
Historia
Premiera:
28.10.2025
Format:
150x225 mm
Język oryginalny:
angielski
ISBN:
978-83-8338-345-3
EAN:
9788383383453
reklama
Komentarze
o autorze
Adrian Goldsworthy
Brytyjski historyk i pisarz. Jego książki przetłumaczono na kilkanaście języków. Po polsku ukazały się m.in. biografia Cezara oraz W imię Rzymu. Regularnie współpracuje też przy tworzeniu dokumentalnych programów telewizyjnych poświęconych epoce rzymskiej.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2025 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone