„Pianista” – reż. Roman Polański – recenzja i ocena filmu

opublikowano: 2019-06-30 12:29
wolna licencja
poleć artykuł:
Już po kilku stronach lektury wspomnień Władysława Szpilmana Roman Polański wiedział, o czym będzie jego następny film. „Pianista” wszedł na ekrany kin 24 maja 2002 roku i odbił się szerokim echem zarówno w Polsce, jak i zagranicą.
REKLAMA

„Pianista” – reż. Roman Polański – recenzja i ocena filmu

„Pianista” Romana Polańskiego to opowieść o Władysławie Szpilmanie, polskim kompozytorze żydowskiego pochodzenia, którego spokojne życie w Warszawie przerywa wojna. Od 1 września 1939 roku rzeczywistość jego i jego rodziny zostaje stopniowo rozrywana na kawałki i bezlitośnie niszczona przez okupantów.

Plakat do filmu „Pianista” Romana Polańskiego

Razem próbują przetrwać stratę majątku i pracy, zamknięcie w getcie i wywózki Żydów do Treblinki. Udawało im się to do 1942 roku, kiedy to Władysław Szpilman zostaje uratowany przez znajomego żydowskiego policjanta, jednak reszta rodziny trafia do pociągu. Wtedy widzą się po raz ostatni, a kompozytora czeka przerażająco samotna walka o przetrwanie.

Główną rolę zagrał Adrien Brody, który dzięki ciężkiej pracy sprostał powierzonemu przez reżysera zadaniu. Nauczył się grać na pianinie, bo w niektórych scenach Polański chciał pokazać z bliska, że to właśnie Szpilman gra. Schudł kilkanaście kilogramów, aby autentycznie oddać wygląd wynędzniałego i wygłodzonego Władysława. Zrezygnował z mieszkania, samochodu i telefonu, by bliżej doświadczyć uczucia samotności i opuszczenia. W wywiadach opowiadał o tym, że było to dla niego ciężkie doświadczenie, które mocno przeżywał. Docenia jednak wyróżnienie, jakim było otrzymanie tej roli i współpraca z Polańskim. Jak mówił, tego typu okazja może się trafić aktorowi raz lub dwa razy w karierze. On ją wykorzystał i za to dostał Oscara, w moim odczuciu zdecydowanie zasłużenie.

„Pianista” jako historia Szpilmana i Polańskiego

Władysław Szpilman

Roman Polański na premierze filmu w Filharmonii Narodowej powiedział, że książka Szpilmana wymagała pewnej uczciwości i skromności w przeniesieniu na ekran, bez popisów reżyserskich i operatorskich, awangardy czy eksperymentów. Opowiedzieliśmy historię tak, jak ja ją pamiętam. Ni mniej, ni więcej – kończył swoją wypowiedź. Rzeczywiście, tak ten film jest zrobiony. Jest historią nie tylko Szpilmana, ale i samego reżysera, który wplótł w niektóre sceny własne wspomnienia z krakowskiego getta.

Moment, w którym rodzina Szpilmanów idzie wraz z tłumem Żydów do warszawskiego getta, jest przedstawieniem przesiedlenia rodziny Polańskiego. W rzeczywistości Szpilmanowie mieszkali na ul. Śliskiej, która początkowo była na terenie getta.

Gdy Władysław ucieka przed wywózką do Treblinki uratowany przez kolegę z żydowskiej policji, słyszy jego ostrzeżenie: „Nie biegnij!”. W czasie jednej z deportacji Żydów, 9-letni Polański wraz z kolegą spytał się strażnika, czy może wrócić do domu po jedzenie. Ten się zgodził i powiedział: „Tylko powoli, nie biegiem”.

W jednej ze scen ojciec Szpilmana dostał w twarz od gestapowca za to, że się mu nie ukłonił. W rzeczywistości to przytrafiło się ojcu Polańskiego, który pewnego dnia wrócił do domu z siniakiem na twarzy.

REKLAMA

Każdy szczegół jest ważny

Przywiązano bardzo dużą wagę do tego, by wiarygodnie oddać realia tamtych czasów. Allan Starski włożył dużo pracy w scenografię i rekwizyty oraz w to, by sprostać wymaganiom reżysera. Przykładem na to może być chociażby chleb – Starski wraz z piekarzami wielokrotnie próbował oddać odpowiedni kolor skórki, aż w końcu zrezygnowany sam przypalił ją palnikiem i uzyskał efekt, który zadowolił Polańskiego.

Trzeba wyróżnić również Pawła Edelmana za zdjęcia i Ronalda Harwooda za scenariusz. Ekipa filmowa obejrzała mnóstwo archiwalnych materiałów, by poznać wygląd i klimat ówczesnej Warszawy, co kilkakrotnie miało przełożenie na filmowe sceny. Niektóre z nich są wiernym odzwierciedleniem prawdziwych fotografii.

Niemiec, który uratował życie

Jedną z najważniejszych osób, jakie Szpilman spotyka podczas swojej kilkuletniej walki o przetrwanie, jest Wilm Hosenfeld. Scena, w której Władysław gra mu Chopina jest legendarna.

W ostatnich miesiącach to on ratuje kompozytorowi życie, wskazując mu kryjówkę w ruinach i przynosząc jedzenie. Po wojnie Szpilman próbował go znaleźć, jednak bezskutecznie. Choć robiłem, co mogłem, nie zdołałem wpaść na jego ślad. Obóz jeniecki przeniesiono gdzieś dalej. A gdzie – nie udało się ustalić. Stanowiło to tajemnicę wojskową. Może jednak ten oficer – jedyny człowiek w niemieckim mundurze, jakiego spotkałem – wrócił w końcu szczęśliwie do domu – pisał w swoich wspomnieniach. Hosenfeld jednak nigdy do domu nie wrócił. Zmarł w niewoli radzieckiej w 1952 roku.

Adrien Brody i Roman Polański podczas festiwalu w Cannes, gdzie zaprezentowano film „Pianista” (aut. Rita Molnár, CC BY-SA 2.5)

Czemu ten film jest tak ważny?

Recenzje polskie i światowe w zdecydowanej większości są w większości pozytywne i jednogłośnie określają „Pianistę” jako jedno z największych dzieł filmowych. Niektórzy jednak wytykają to, że w filmie bohaterowie mówią do siebie po angielsku zamiast po polsku, co psuje efekt i zabiera nieco z wiarygodności. I jest to jedyny negatywny aspekt produkcji, który i ja mogę wskazać. Nie jest to jednak według mnie kluczowe i nie wpływa na całą ocenę filmu.

Dzieło Polańskiego jest jednym z najważniejszych w polskiej kinematografii i ogólnie wśród tych filmów, które poruszają tematykę II wojny światowej. Mimo wielu sytuacji, które mogą się wydawać naiwne i naciągane, niczym w hollywoodzkiej produkcji, reżyser we właściwy sposób przeniósł wspomnienia Szpilmana na ekran. Jego życie jest po prostu niewiarygodną historią, wręcz gotową do pokazania na ekranie. Polański dobrze wykonał swoje zadanie.

Doceniam ogrom pracy i serce całej ekipy filmowej, profesjonalizm i przygotowanie aktorów oraz prostotę, której tak brakuje w dzisiejszych polskich produkcjach o czasach wojny. „Pianista” pełni też jeszcze jedną bardzo ważną rolę. Adrien Brody w swoim przemówieniu na oscarowej gali mówił o smutku i odczłowieczeniu, jakie przynosi wojna, jak bardzo uświadomił to sobie podczas pracy przy tym filmie i jak ważne jest to, by o tym głośno mówić. Tego typu dzieła stanowią ostrzeżenie przed tym, do czego człowiek jest zdolny, i „Pianista” pokazuje to w całej, brutalnej okazałości.

POLECAMY

Chcesz zawsze wiedzieć: co, gdzie, kiedy, jak i dlaczego w historii? Polecamy nasz newsletter – raz w tygodniu otrzymasz na swoją skrzynkę mailową podsumowanie artykułów, newsów i materiałów o książkach historycznych. Zapisz się za darmo!

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Anna Szczykutowicz
Studentka dziennikarstwa na Uniwersytecie Jagiellońskim i harcerka ZHR. Interesuje się historią lokalną, zwłaszcza świętokrzyską partyzantką. Miłośniczka pieszych wędrówek i gór.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone