Piotr Gursztyn – „Ribbentrop-Beck. Czy pakt Polska-Niemcy był możliwy?” – recenzja i ocena

opublikowano: 2018-06-05 09:00
wolna licencja
poleć artykuł:
Zwolennicy historii alternatywnej często zadają pytanie „co by było gdyby…”. Ta metoda została zastosowana swego czasu przez Piotra Zychowicza wywołała dyskusję. Opinia Piotra Gursztyna na temat ewentualnego sojuszu polsko-niemieckiego u progu II wojny światowej jest o wiele bardziej wyważona. Czy jest wolna od stereotypów?
REKLAMA
Piotr Gursztyn
„Ribbentrop-Beck. Czy pakt Polska-Niemcy był możliwy?”
nasza ocena:
7.5/10
cena:
Wydawca:
Wydawnictwo Dolnośląskie
Liczba stron:
368
Format:
225x145mm
ISBN:
978-83-271-5758-4
EAN:
9788327157584

Trzeba przyznać, że autor zadał sobie wiele trudu na zapoznanie się z literaturą i wydawnictwami źródłowymi. To jednak wciąż publicystyka historyczna, co nie zmienia faktu, że książka Gursztyna jest ciekawym studium rozprawiającym się z najbardziej nośnym pomysłem polskich zatwardziałych historyków-rewizjonistów. Według nich wszelkie problemy Rzeczypospolitej XX wieku miał rozwiązać pakt Ribbentrop-Beck.

Punkt startowy analizy to złożenie przez III Rzeszy „oferty nie do odrzucenia” dotyczącej Gdańska i korytarza pomorskiego. Gursztyn uznaje to wydarzenie za sondowanie możliwości wciągnięcia Polski do Paktu Antykominternowskiego. Polska odpowiedź jest powszechnie znana. Następnie zapoznajemy się z relacjami polsko-niemieckimi, z wyszczególnieniem okresu od kanclerstwa Adolfa Hitlera. Jest to jednak preludium do głębszej analizy.

Autor krok po kroku rozprawia się z polityką Hitlera i reakcją świata (czytaj: głównych mocarstw) na jego kolejne posunięcia. Nie trzeba dodawać, że najbardziej dostało się Francji, która jest dla Gursztyna głównym winowajcą. Generalnie nie można mieć do jego argumentacji większych zastrzeżeń, aczkolwiek sam autor przyznaje, że na kunktatorskie i kapitulanckie podejście wpływ miała również okopowa trauma z I wojny światowej. Mógł również zajrzeć do wiekopomnej Dyplomacji Henry’ego Kissingera – były sekretarz stanu USA przekonująco przedstawił motywy kierujące się francuskimi politykami w europejskiej grze dyplomatycznej. Co ciekawe założenie „nigdy samemu przeciwko Niemcom, a najlepiej w sojuszu z Wielką Brytanią” w Paryżu wyznawano niczym mantrę po klęsce w wojnie z Prusami w 1870 roku.

Łagodniejszy wymiar kary spadł na Wielką Brytanię. Głównie dlatego, że po wcieleniu Austrii do III Rzeszy większość brytyjskich polityków zrozumiała, że z Niemcami nie da się zawrzeć żadnego porozumienia. Paradoksalnie program Adolfa Hitlera można było łatwo rozszyfrować – wystarczyło przeczytać Mein Kampf.

Gursztyn nie oszczędza również naszego południowego sąsiada – krótkowzroczność, egoizm, pozory demokracji oraz ambicja miały popchnąć Czechosłowację do upadku. Ciężko jednak wymagać od Czechosłowaków, aby popełnili zbiorowe samobójstwo – opuszczeni przez sojuszników, otoczeni przez w większości nieprzychylnych lub wrogich sąsiadów, postanowili złożyć broń bez podjęcia próby walki. Autor piętnuje takie zachowanie i uważa, że ich zdecydowany opór mógł zmienić nieco losy świata – w końcu Hitler do 1939 roku posługiwał się blefem i zastraszaniem.

Jednak clou książki to swoista „gdybologia”, jak wyglądałby sojusz polsko-niemiecki. Gursztyn nie ukrywa, że nie bylibyśmy w nim nawet młodszym partnerem, a jedynie wykonawcą poleceń w Nowej Europie. Polska nie miała potencjału gospodarczego, militarnego oraz nie miała wiele do zaoferowania III Rzeszy. Swoich „sojuszników” Hitler potrafił poświęcić w imię interesów III Rzeszy – przedstawiony w książce przykład rumuńskiej Besarabii dowodzi tego aż nad to.

Być w sojuszu i w decydującym momencie zmienić stronę – ulubiony argument rewizjonistów. Wszystko pięknie, ale ten manewr udał się w miarę bezboleśnie jedynie Finlandii. Bułgarzy i Rumunii odwlekli tylko to, co było nieuchronne (i tak będąc terytorium okupowanym), a Węgrom ten manewr po prostu się nie udał – całe lata zajęło im pozbycie się opinii „ostatniego/najwierniejszego sojusznika Hitlera”. Gursztyn przekonująco dowodzi, że nie uratowalibyśmy również naszych obywateli wyznania mojżeszowego.

REKLAMA

O ile z samą koncepcją rewizjonistyczną autor rozprawia się znakomicie, o tyle – nie wiem czy ku pokrzepieniu serc – wyolbrzymia „sukcesy” Polski w rozpoznaniu prawdziwych intencji Hitlera. Nie można oczywiście odmówić Józefowi Beckowi pewnych zdolności przewidywania (ale nie zapobiegania) wypadków, jednak pamiętajmy, że i Polska nieco komplikowała sprawy. Akurat pochodzący ze starszej historiografii zarzut niewpuszczania na teren Polski (a zwłaszcza Kresów) oddziałów radzieckich jest komiczny. Polacy słusznie zakładali, że będzie to wstęp do żądań terytorialnych – poza tym nasze wschodnie granice przed wojną nie podobały się również mocarstwom zachodnim. Beck osiągnął wszystko, co był w stanie osiągnąć – uniemożliwił Hitlerowi zlokalizowanie konfliktu, przekształcając go w wojnie światową. Jednak prawda jest taka, że mocarstwa zachodnie nie ufały mu, a także nie przepadały za Polską – o czym autor wspomina jedynie mimochodem.

Mało kto pamięta, że Brytyjczycy gwarantowali niepodległość, ale nie integralność terytorialną II Rzeczpospolitej. Gursztyn zarzuca Edvardowi Benesowi niechęć współpracy z Polską, ale i sanacyjne rządy nie są tu bez winy. W kołach sanacyjnych dominował pogląd o „sezonowości” państwa czechosłowackiego, dopatrywano się szans na jego upadek pod ciężarem problemów z mniejszościami narodowościowymi.

Mówiąc w skrócie – dwa państwa pretendujące do miana lokalnego lidera regionalnego nie miały szans na porozumienie. Nawet w obliczu niebezpieczeństwa. Piotr Gursztyn zdaje się wskazywać, że to Polska miała predyspozycje, by stać się takim liderem – ale ja do tego podchodzę sceptycznie.

Autor zdaje się nie zwracać uwagi na dość niepokojące i nie do końca zrozumiałe działania w stosunkach polsko-niemieckich. Podkreśla, że Polska niemal od początku dostrzegała zagrożenie w polityce nazistowskich Niemiec – tu pojawia się słynna koncepcja wojny prewencyjnej. W tym peanie na rzecz polskiej przemyślności jakoś umyka moment wzięcia udziału w rozszarpaniu Czechosłowacji – małym ochłapie z sąsiedniego kraju.

Wszystkim zwolennikom rewizjonistycznych teorii polecam te książkę – Piotr Gursztyn pięknie się rozprawia się w niej z mrzonkami miłośników wspólnej polsko-niemieckiej defilady na Placu Czerwonym. Jednak w tej beczce miodu jest łyżka dziegciu – autor stara się nie dostrzegać błędów polskich decydentów w stosunkach z Hitlerem. Słynne przemówienie Józefa Becka z 5 maja 1939 roku (w całości przytoczne w książce) w moim przekonaniu jest po prostu wypowiedzią człowieka, którego plany i koncepcje się załamały. Czy jesteśmy pewni, jakie były naprawdę?

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Michał Staniszewski
Absolwent Wydział Historycznego UW, autor książki „Fort Pillow 1864”. Badacz zagadnień związanych z historią wojskowości, a w szczególności wpływu wojny na przemiany społecznych, gospodarczych i kulturowych - ze szczególnym uwzględnieniem konfliktów XIX wieku.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone