Piotr Oliński – „Fundacje mieszczańskie w miastach pruskich w okresie średniowiecza i na progu...” – recenzja i ocena
Książka już „parametrami” robi wrażenie: 629 stron, 2887 przypisów i bibliografia zajmująca 35 stron. Schemat pracy jest czytelny – dany rozdział poświęcony jest jednemu rodzajowi fundacji (Fundacje w ramach autonomii miejskiej, Fundacje w kościołach parafialnych, Dochody fundacji w kaplicach i przy ołtarzach w kościołach parafialnych, Fundacje w szpitalach i innych instytucjach charytatywnych, Fundacje i ofiary mieszczan na rzecz klasztorów). Z kolei każdy rozdział podzielono według kryterium geograficznego na podrozdziały. Tak więc stosunkowo łatwo odszukać fundacje w kościołach parafialnych Gdańska czy ofiary mieszczan na klasztory w Elblągu.
Autor wykorzystał nie tylko polską, ale i bogatą niemiecką literaturę przedmiotu. Kwerendą archiwalną objął m.in. placówki w Gdańsku, Elblągu, Toruniu i Berlinie. Można mieć tylko drobne uwagi do bibliografii, gdzie nie podano lokalizacji niektórych archiwów – Archiwum Archidiecezji Warmińsko-Olsztyńskiej (s. 555, ale można się domyśleć, że znajduje się w Olsztynie) i Geheimes Staatsarchiv Preussischer Kulturbesitz (s. 556, z wykazu skrótów podanego dwie strony wcześniej wynika, że znajduje się w Berlinie-Dahlem).
Dla kogo ta książka?
Jak wspomniałem, książka jest przeznaczona dla specjalistów. Czytanie o poszczególnych fundacjach za jednym zamachem może być nużące – a ktoś dał tyle pieniędzy na szpital, a ktoś ufundował świecę do kościoła, a dochody jakiegoś bractwa wynosiły tyle a tyle… Książka zainteresuje osoby zajmujące się średniowiecznymi fundacjami kościelnymi, choćby jako świetny materiał do badań porównawczych, oraz regionalistów z terenów dawniej rządzonych przez niemieckich rycerzy-zakonników. Trudno wskazać kogo jeszcze.
Zwykle w recenzji chodzi o stwierdzenie: kupować czy nie kupować? W tym wypadku nie ma takiego problemu. Specjalista i tak wysupła ok. 60 zł, aby mieć książkę przydatną dla jego badań. Każdemu innemu, niezależnie od wykształcenia, wystarczy lektura zakończenia (s. 548-553), gdzie autor opisuje rozwój strategii „starania się o zbawienie” w pruskich miastach. Fragment ciekawy i godny uwagi.
Oczywiście, nie każda książka historyczna musi być pasjonującą, porywającą lekturą. Żeby takie tworzyć trzeba dysponować nie tylko źródłami, ale i dobrymi opracowaniami poszczególnych zagadnień. Widziałbym w tej książce nie tyle cel sam w sobie, ale solidny materiał, który może zostać wykorzystany do niejednej syntezy.
Zredagował: Kamil Janicki