Piotr Szarota – „Londyn 1967” – recenzja i ocena

opublikowano: 2016-11-07 08:55
wolna licencja
poleć artykuł:
Książka Piotra Szaroty jest z pewnością barwnym kolażem ludzi, artystów epoki psychodeli. Podczas lektury wciąż zadawałem sobie jednak pytanie: co właściwie z niej wynika?
REKLAMA
Piotr Szarota
„Londyn 1967”
cena:
49,90 zł
Okładka:
twarda z obwolutą
Liczba stron:
ok. 400
Format:
125 x 195
ISBN:
978-83-244-0448-3

Wojciech Burszta we wprowadzeniu do Londy 1967 nazwał książkę Piotra Szaroty bedekerem, przewodnikiem po Londynie roku 1967. Z tą opinią mogę zgodzić się jedynie w części. Jeśli bowiem jest to swego rodzaju plan miasta, to ma on zaledwie formę rozkładanej jednostronicowej kartki dostępnej w pierwszym lepszym kiosku. Tymczasem marzyłby się raczej, znany każdemu miłośnikowi miasta nad Tamizą, London A-Z.

Autor podzielił swoją książkę na dwanaście rozdziałów noszących nazwy kolejnych miesięcy. Nie należy jednak przywiązywać do tego zbytniej wagi. Tytuły są symboliczne. Wydarzenia w nich opisane rzadko faktycznie odnoszą się do kolejnych miesięcy. Należy je raczej traktować jako dwanaście mniej lub bardziej powiązanych ze sobą esejów. Umowna jest również data zawarta w tytule książki. Autor często bowiem wybiega w przeszłość i w przyszłość. Czasem ów rok „1967” jest zaledwie zasygnalizowany. Jednak to co łączy wszystkie omawiane postaci, to faktycnie ich obecność w Londynie w 1967 r. - choćby w symbolicznym stopniu.

Książkę czyta się bardzo dobrze. Czytelnik ledwie rozpoczyna lekturę Stycznia, by w chwilę później być już w Grudniu. Ogromna w tym zasługa przystępnego języka oraz wdzięcznego tematu. O ekscentrycznych postaciach, rewolucji seksualnej i znanych postaciach zawsze czyta się dobrze. Na kartach Londynu pojawiają się zatem The Beatles, The Rolling Stones i Pink Floyd. Nie brakuje jednak ówczesnych gwiazd teatru (Tom Stoppard), malarstwa (David Hockney), mody (Mary Quant) czy filmu (Roman Polański).

A jednak podczas lektury wciąż zadawałem sobie pytanie: dokąd to wszystko zmierza? Nie da się bowiem ukryć, że jeśli ma to być portret londyńskiej bohemy końca lat 60. XX w. to jest on rozczarowująco powierzchowny. Sprowadza fenomen tego okresu jedynie do rewolucji seksualnej i używek. Fakt, że były one nieodzowną częścią tego okresu, ale odnoszę wrażenie, że Szarota przesadnie popłynął z nurtem. W efekcie otrzymujemy obraz ludzi niemal nieustannie odurzonych, zanurzonych w pseudofilozofiach i pseudonaukach, szukających byle pretekstu, by uwolnić się z ciasnego klasowego gorsetu społeczeństwa ówczesnej Wielkiej Brytanii. Ale czym było to społeczeństwo? Jakie było miejsce Londynu na kulturalnej mapie Europy i USA? Tego się niestety nie dowiemy.

Co więcej, lektura, choć przyjemna, nie wnosi do naszej wiedzy o Londynie wiele nowego. Na dobrą sprawę informacje przedstawione przez Szarotę możemy napotkać w prasie, z tą różnicą, że tym razem mamy do czynienia z formą książkową. Rozczarowuje fakt, że miejscami lektura przypomina stylem czasopisma plotkarskie, choć trzeba uczciwie przyznać, że Szarota nie przekracza granicy dobrego smaku. Jednak czego nowego możemy dowiedzieć się z Londynu 1967 ? Niewiele. W niejednym artykule czy książce opisywano już skłonności The Beatles do narkotyków. Ile to razy słyszeliśmy, że Lucy in the Sky with Diamonds to odwołanie do LSD? Autor ten akurat wątek pomija, ale sporo miejsca poświęca Sgt. Pepper’s Lonely Hearts Club Band.

REKLAMA

Trudno mi nie porównywać tej książki do pracy Marci Shore Kawior i popiół. Tam również nie brak wątków osobistych, kontrowersyjnych. Ale autorce udało się jednak ukazać bardzo wyraźnie korelację między poglądami politycznymi, życiem osobistym i twórczością jej bohaterów, unikając jednocześnie popadnięcia w banał. Mam wątpliwości czy ta sama sztuka powiodła się Szarocie. Dobrze oddaje to prezentowany przez niego wątek Romana Polańskiego. Śledzimy jego życie towarzyskie, eksperymenty z LSD oraz okoliczności poznania Sharon Tate, natomiast powstanie Matni i Wstrętu jest ledwie zasygnalizowane. Czytelnik nie dowie się właściwie dlaczego te filmy były tak ważne. Istotne jest raczej to, że Polański miał niezbyt sympatyczny odlot, a Sharon Tate nie udało się wcisnąć do roli tytułowej w Dziecku Rosemary.

Nie bardzo rozumiem też po co Szarocie przypisy. W całej książce jest ich tylko 50. Przeważnie odnoszą się one do cytatów. Ale dlaczego przypisy do niektórych cytatów zostały zamieszczone, a do innych już nie? To pozostaje dla mnie niejasne.

Do kogo właściwie skierowany jest Londyn 1967 ? Jeśli do pokolenia dzisiejszych 40- i 50-latków to na pewno zrozumieją oni większość odniesień. Będą też znali postaci przemykające przez karty powieści. Ale choć 20-latkowie zapewne będą wiedzieli kim byli The Beatles czy są The Rolling Stones to, czy to samo można powiedzieć o ledwo widocznym członku progresywno-rockowego zespołu Yes ? Może zatem warto byłoby to wyjaśnić? A na pewno mogłoby to książce wyjść na plus.

Książkę Szaroty nie jest łatwo ocenić. Z jednej strony można mówić, że to barwny portret epoki; że autorowi udało się zrobić na kartach jego książki to, co Robert Altman uczynił w Nashville, choć to porównanie nieco na wyrost. Szarocie na pewno nie można odmówić pasji i żywego zainteresowania przedmiotem narracji. Z drugiej jednak strony trudno wyzbyć się przekonania, że można to było zrobić lepiej, Można było odważniej uciekać od banału, mówiąc coś nowego o epoce, zamiast powielać plotkarskie nieraz klisze. Nie jest to na pewno książka zła, ale na pytanie: „czego nowego się z niej dowiemy?”, niełatwo będzie znaleźć odpowiedź.

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Przemysław Piotr Damski
Doktor nauk humanistycznych w zakresie historii powszechnej, specjalista dziejów XIX i XX wieku, ze szczególnym uwzględnieniem lat 1871–1918. Absolwent Uniwersytetu Łódzkiego; wykładowca w Akademii Finansów i Biznesu Vistula w Warszawie; współpracował ze Społeczną Akademią Nauk w Łodzi przy projekcie „Colonisation and Decolonisation in National History Cultures and Memory Politics in European Perspective”, nadzorowanym przez Universität Siegen (Siegen, Niemcy). Stypendysta Roosevelt Study Center (Middelburg, Holandia).

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone