Polka została uznaną lekarką w Imperium Osmańskim. Była siedemnastoletnią samotną matką
Mniej więcej 50 lat przed przybyciem Reginy Halpirowej do Stambułu francuski podróżnik Grelot w relacji ze swoich ekspedycji pisał:
„Miasto ma kształt trójkąta o kątach ostrych, przypominającego harfę lub róg obfitości, którego część górna łączy się ze stałym lądem, a pozostałe dwa boki oblewane są wodami kanału Morza Czarnego i wodami Propontydy”.
Stambuł położony jest w niezwykłym punkcie geograficznym, pomiędzy Europą a Azją – łączy oba kontynenty. „Zetknięcie tych dwóch światów – pisał polski orientalista, turkolog, Jan Reychman – kształtowało wyobrażenia, korygowało sądy, przyczyniało się do tworzenia nowych pojęć, nowych obrazów”. W okresie zaborów miasto było jednym z najważniejszych ośrodków polskiej emigracji. To przecież w Konstantynopolu zmarł nasz wieszcz Adam Mickiewicz. Poza tym w historii miasta można znaleźć ślady różnych kultur. Dominowały w nim wpływy greckie, rzymskie, wreszcie osmańskie. Na przestrzeni lat zmieniała się też jego nazwa. W starożytności zwało się Bizancjum (przynajmniej według nowożytnych historyków), w 330 r. przemianowano je na Konstantynopol, natomiast w 1930 r. stało się Stambułem. Zaznaczyć należy, że w języku tureckim nazwa miasta to İstanbul.
U boku męża Regina poznawała tajniki okulistyki, a także chorób z innych dziedzin. Kobieta zdobyła nie tylko wiedzę teoretyczną, ale i praktyczną. Z czasem stała się nieodzownym pomocnikiem doktora Halpira. Sporządzała zalecane przez niego medykamenty, uczestniczyła w badaniach, a nawet asystowała w zabiegach okulistycznych.
Jak opowiadała na łamach diariusza:
„[…] trafił się nam jeden Turczyn, wielki bogacz, cesarski czausz, który był ślepy na obydwie oczy i ułomny na obydwie ręce i nogi przez lat siedem, i stargował się z mężem moim na pięćset lewów, żeby go z tego defektu wyprowadzić”
Rusiecka była obdarzona niezwykłą osobowością. Energiczna i sprytna, dzięki swojej dociekliwości przywróciła nawet mężowi dobre imię. Otóż ten „wielce sławny doktor w Stambule” (jak dumnie podkreślała w pamiętniku) został aresztowany za leczenie „Turczyna” chorującego na oczy i nogi. Pech chciał, że pacjent umarł po podaniu mu lekarstwa. Regina zapłaciła żonie i dzieciom zmarłego zadośćuczynienie wedle obyczajów tureckich i uwolniła męża z więzienia. Nie poprzestała jednak na tym i przez kilka kolejnych miesięcy prowadziła prywatne śledztwo. „Z pilnego starania i wybadania się” odkryła, iż pewien Żyd (także doktor) przygotowujący lekarstwo z zazdrości dodał do niego truciznę. To ona spowodowała śmierć pacjenta.
Z czasem Polka zaczęła leczyć ludzi samodzielnie, bez pomocy małżonka. Niemniej prowadzenie praktyki przez kobietę nie podobało się miejscowym specjalistom. Byli nieprzychylni Halpirowej, która jako medyczka zyskała dużą popularność nie tylko wśród kobiet, ale i mężczyzn. W pewnym momencie w wyniku działań zawistnych lekarzy stambulskich Reginie zakazano wykonywania wszelkich kuracji na pacjentach płci męskiej. Doceniono przy tym jej biegłość w okulistyce, wynikającą dodatkowo z wiedzy zdobytej u pewnego babilońskiego okulisty, i pozwolono hospitalizować „tylko białogłowy i to na oczy”.
Jednak niepokorna Polka zakazu tego nie przestrzegała rygorystycznie. Z drugiej strony gdyby nie jej nieposkromiona dusza, finalnie nie zostałaby dyplomowaną medyczką. Któregoś razu podjęła się bowiem, potajemnie, leczenia sługi sułtańskiego, który zapadł na schorzenie współcześnie określane terminem „kamica nerkowa”. Zaaplikowała choremu balsam kopaiwowy, kąpiele i plastry. Żaden medyk nie dał rady go uleczyć, a Salomei się to udało. Wdzięczny mężczyzna oprócz tego, że sowicie ją wynagrodził, napisał list polecający do Hekima Baszy. Osmański urzędnik poddał Polkę egzaminowi praktycznemu. Miała ona wyleczyć mamkę jego syna, która kilka lat wcześniej oślepła. Halpirowej wystarczyło czterdzieści dni, by pacjentka odzyskała wzrok. Po tym sukcesie Regina uzyskała oficjalne prawo do wykonywania zawodu lekarza. I to we wszystkich dziedzinach medycyny!
Doktorka stała się wówczas zupełnie niezależna od męża, co musiało ją ucieszyć. Bo choć oboje byli lekarzami, mieli odmienne zdania w kwestii uprawianego zawodu. Jakub był pragmatyczny, opierał kuracje wyłącznie na wiedzy. Jego żona z kolei sięgała do metod niekonwencjonalnych. Nie odcinała się od medycyny ludowej, stosowała różnorakie zioła. Uciekała się także do astrologii, wierzyła w działanie czarów. Twierdziła, że „przez czary może człek i umrzeć”. Poza tym Regina była żarliwą katoliczką i każdy przypadek medyczny oddawała pod opiekę opatrzności. Jak wspominała w pamiętniku, często za pośrednictwem jej modlitwy pacjent doznawał cudu uzdrowienia. Przykładowo wtedy, kiedy – jeśli uznamy za prawdziwe jej zapiski – za pomocą modłów wskrzesiła dziecko, które przyszło na świat martwe.
Nieporozumienia na tle zawodowym i różnice światopoglądowe stanowiły najpewniej główne przyczyny kryzysu małżonków. Ich relacji nie poprawiły nawet narodziny córki Konstancji. Po jednej z małżeńskich kłótni Halpir porzucił Reginę. W wieku zaledwie 17 lat lekarka została samotną matką, bez oszczędności (wszystkie bowiem zarabiane pieniądze wydawała szybko i z łatwością), ze skromną rentą przyznaną przez męża. Nadal jednak była tą samą rezolutną i przebiegłą kobietą, co w momencie przyjazdu do Stambułu, lecz teraz znała fach, dzięki któremu mogła, przetrwać.
Mimo tej, wydawałoby się obiecującej sytuacji, mogącej rodzić nadzieje na przyszłość, Rusiecka postanowiła opuścić imperium osmańskie i powrócić do rodziny w Rzeczypospolitej. Zabrała ze sobą niespełna dwuletnią córeczkę i sługę – starego tatarskiego kalekę, który znał Polskę, gdyż za młodu bywał w niej jako kupiec.