Polscy filmowcy patrzą na getto… i nie tylko

opublikowano: 2013-11-30 13:00
wolna licencja
poleć artykuł:
Kiedy dwadzieścia lat temu, 30 listopada 1993 roku na ekrany kin weszła „Lista Schindlera”, światowa publiczność przeżyła szok. Spielberg udzielił lekcji historii przeciętnemu Amerykaninowi, wielu uświadomił istnienie obozów koncentracyjnych i komór gazowych. To, co szokowało mieszkańców Ameryki, nie dziwiło polskiej publiczności, która od wielu lat była oswajana z tą tematyką na ekranie…
REKLAMA

Polscy twórcy filmowi nigdy nie chcieli, aby tragiczne wydarzenia II wojny światowej były w rodzimym kinie tematem tabu. Dlatego też często sięgali po tę problematykę – realizowana była m.in. poprzez ogólne wprowadzenie motywu zagłady – nie tylko ludności żydowskiej (na przykład w „Ostatnim etapie” Wandy Jakubowskiej czy „Pasażerce” Andrzeja Munka). Często czyniono głównymi bohaterami ludzi żydowskiego pochodzenia („Korczak” Andrzeja Wajdy, „Ulica Graniczna” Aleksandra Forda) lub też tworzono metaforyczny czy oniryczny świat,(„Sanatorium pod Klepsydrą” Wojciecha Jerzego Hasa, „Jak daleko stąd, jak blisko” Tadeusza Konwickiego). Niestety, często w produkcję filmów o tak trudnej tematyce mieszały się władze.

Problem internacjonalny

Pierwsze kroki na niepewnym gruncie problemu przedstawienia Zagłady postawił Aleksander Ford jeszcze w 1944 roku. 25 i 26 lipca przeprowadził wywiady z ocalałymi więźniami obozu w Majdanku, które następnie wykorzystał w dokumencie „Majdanek – cmentarzysko Europy”. W filmie nie są jednak wyszczególnione ofiary pochodzenia żydowskiego. Katarzyna Mąka-Malatyńska, autorka książki „Widok z tej strony. Przedstawienia Holocaustu w polskim filmie” zaznacza, że takie pominięcie jest charakterystyczne dla niemal wszystkich dokumentów kręconych przez aliantów w tym czasie. Taką tendencję można zaobserwować również we wczesnych filmach powojennych: w „Zakazanych piosenkach”, gdzie wprawdzie występuje postać Żyda, ale jego wątek jest raczej poboczny, a także w „Ostatnim etapie” Wandy Jakubowskiej, którego akcja rozgrywa się w obozie koncentracyjnym. Jak tłumaczy Mąka-Malatyńska: Holocaust polega w „Ostatnim etapie” na internacjonalizacji, staje się elementem homogenicznych działań nazistowskich zbrodniarzy.

Żołnierze sowieccy w wyzwolonym obozie na Majdanku (Deutsche Fotothek; Creative Commons Uznanie autorstwa – Na tych samych warunkach 3.0 Niemcy.)

Po wojnie problem Zagłady traktowany był ogólnie, bez podziału na poszczególne narodowości czy grupy. Dopiero później wyszczególniono eksterminację ludności żydowskiej, a co za tym idzie – zaczęto kręcić obrazy poświęcone wyłącznie ofiarom Holocaustu.

„Nie potrafię ukrywać się…”

Schemat „internacjonalizacji” Zagłady łamie jednak jeden film z lat czterdziestych, który wprost mówił o getcie, powstaniu z 1943 roku i eksterminacji ludności żydowskiej. Chodzi o „Ulicę Graniczną” – obraz, który jego reżyser, Aleksander Ford określił jako „film o małych ludziach na tle wielkiej epoki”. Ford napisał scenariusz na przełomie 1946 i 1947 roku, podczas pobytu w Karpaczu. Bohaterami była piątka dzieci, mieszkająca na tytułowej ulicy Granicznej: Jadzia, córka lekarza żydowskiego pochodzenia, Władek – syn urzędnika, Fredek – syn właściciela restauracji, Bronek – syn dorożkarza, oraz syn elektrotechnika, Dawidek, Żyd, który nie może pogodzić się z własnym pochodzeniem. Każde z bohaterów reprezentuje inny status społeczny i majątkowy, a ich rodziny przedstawiają różne podejście w stosunku do ludności żydowskiej. Jak podaje Joanna Preizner, autorka książki „Kamienie na macewie. Holocaust w polskim kinie” w pierwsza wersja scenariusza skupiła się przede wszystkim na Zagładzie Żydów:

REKLAMA
Film miał przypominać jej przebieg (podawano liczne daty) i skalę. Spikerka miała z off-u informować o stale zmniejszającej się (…) liczbie mieszkańców getta, Wielkiej Akcji rozpoczętej w lipcu 1942 roku (w czasie której wywieziono do obozu zagłady w Treblince ponad 300 tysięcy ludzi) oraz wyjaśniać nieczytelne być może dla polskiego widza sprawy w rodzaju „numerków życia” (przyznawanych zatrudnionym Żydom (…). Sekwencje poświęcone codzienności getta miały być znacznie obszerniejsze niż te, które znalazły się w gotowym filmie.

Ford chciał pokazać wydarzenia w getcie z punktu widzenia ofiar. Niestety, taka tendencja nie była jednak pożądana w polskim kinie powojennym w czasie, gdy kiełkował już socrealizm. Tymczasem pomimo, iż obraz Forda został okrojony, wciąż podkreślał i stawiał na pierwszym planie tragedię Żydów – w tym Dawidka i jego dziadka (który pogodzony ze swoim losem ginie podczas powstania w getcie), czy ojca Jadzi – lekarz decyduje się na zamieszkanie w getcie, mówiąc: „Nie będę umiał walczyć z szantażem, nie potrafię ukrywać się”.

„Ulica Graniczna” uchyliła furtkę polskim filmowcom pomimo, iż na horyzoncie świtał już socrealizm. Film ten również uczynił bohaterem niezwykle trudnej tematyki dziecko – to trop, którym będzie później podążało wielu twórców.

REKLAMA

Musisz żyć!

Jerzy Hoffman (fot. Grzegorz Kornijów / oktaryna.pl; Creative Commons Uznanie autorstwa 2.5 Polska.)

Bohater dziecięcy w filmie to postać, z którą przeciętny widz zawsze najbardziej wiąże się emocjonalnie. Nic więc dziwnego, że tak często scenarzyści i reżyserzy czynili głównymi postaciami swoich dzieł właśnie osoby młode – ich tragedia podkreślała nie tylko okrucieństwo, ale i bezsensowność wojny. Dzieci też najczęściej zapadają w pamięć – kto nie kojarzy dziewczynki w czerwonym płaszczyku, jedynym kolorowym – oprócz epilogu - elemencie „Listy Schindlera”?

W filmach o Zagładzie bohater dziecięcy pojawia się m.in. w noweli „Kropla krwi” wchodzącej w skład filmu „Świadectwo urodzenia” Stanisława Różewicza z 1961 roku czy w obrazie „Jeszcze tylko ten las” Jana Łomnickiego z 1991 roku. Tragedię rozdzielonych członków rodzin, którzy po wojnie próbują się odnaleźć obrazuje zrealizowany w koprodukcji polsko-radzieckiej w 1974 roku „Zapamiętaj imię swoje”. Warto również przypomnieć dzieło Jerzego Hoffmana „Wedle wyroków twoich…”. Obraz ten nie tylko jest doskonałym przykładem na wprowadzenie bohatera dziecięcego, ale także jego realizacja pokazuje, jak władze zapatrywały się na kręcenie filmów o Holocauście. Hoffman, podobnie jak Aleksander Ford czy Janusz Morgenstern, jest reżyserem pochodzenia żydowskiego - II wojnę światową przeżył na Syberii, gdzie został wywieziony wraz z rodziną. „Wedle wyroków Twoich…” nakręcił namówiony przez Artura Bauera – żydowskiego właściciela wytwórni Filmkunst GmbH. Bauer, będąc pod wrażeniem filmów Hoffmana, zaproponował mu realizację filmu opartego na scenariuszu jego przyjaciela – znanego pisarza i scenarzysty Paula Hegge. Pierwotny tytuł brzmiał „Musisz żyć”, ale reżyser zdecydował się zmienić go na fragment Psalmu 119 – „Wedle wyroków Twoich…”. Bohaterką obrazu była mała Rut – Żydówka, której wybuch wojny brutalnie przerwał szczęśliwe dzieciństwo.

Film zyskał uznał uznanie władz na kolaudacji, która miała miejsce 28 grudnia 1983 roku. Sekretarz Państwowej Organizacji Partyjnej przy Przedsiębiorstwie Realizacji Filmów „Zespoły Filmowe” zaznaczył podczas oceny filmu:

REKLAMA
Myślę, że będzie on spełniał niesłychanie ważne zadanie mówienia tej prawdy, która nie jest w świecie tak szeroko reprezentowana, bo wiemy, że inne kinematografie prezentowały Polaków jako tych, którzy pomagali Niemcom w eksterminacji narodu żydowskiego.

W podobnym tonie wypowiadał się Stanisław Goszczurny, ówczesny redaktor „Rzeczpospolitej”:

Polacy bardzo różnie przedstawiani są w filmach realizowanych na Zachodzie, szczególnie w Stanach Zjednoczonych, bo w sposób jednoznaczny mówi się w nich, że Polacy brali udział w eksterminacji narodu żydowskiego. Wiadomo, że Polacy nie zawsze są aniołami, że była grupa Volksdeutschów, ale były to sporadyczne przypadki i dlatego ten film na tak duże znaczenie polityczne.

Film ten nie zyskał jednak uznania krytyki. Zarzucono mu nijakość, płytkość i wtórność. Recenzent czasopisma „Film” skarżył się:

Włodzimierz Boruński kopiuje niezapomnianą kreację Władysława Godika z „Ulicy Granicznej”. Piotr Fronczewski przywodzi na myśl hitlerowskiego lekarza (grał go tam Zdzisław Mrożewski) z noweli „Kropla krwi” różewiczowskiego „Świadectwa urodzenia”. Anna Dymna kojarzy się z Barbarą Brylską z nie pamiętam już którego odcinka „Stawki większej niż życie”. Pomysłu z białym niedźwiedziem, w którego skórze ukrywa się Żyd, doprawdy nie wolno było powtarzać, jest zbyt wyrazisty.

„Wedle wyroków Twoich…” podzieliło los wielu filmów o podobnej tematyce, które z pewnością mogłyby być lepsze, gdyby nie fakt, w jakich czasach powstały. Dziś sam Hoffman mówi o tym obrazie niechętnie, nie jest z niego dumna również Anna Dymna, która wcieliła się w jedną z głównych ról. Warto jednak zaznaczyć, że wytwórnia Filmkunst kontynuowała pracę z polskimi artystami, również w zakresie filmów o tematyce Zagłady – w 1991 roku wyprodukowała obraz „Europa, Europa” Agnieszki Holland.

Trudność w adaptacji

Film o Zagładzie – z racji trudności wynikającej z tematu – wymagał dobrego scenariusza. Często twórcy korzystali z własnych przeżyć (np. Wanda Jakubowska, Andrzej Munk) lub czyichś wspomnień (tak jak w przypadku dokumentu Jolanty Dylewskiej „Kronika powstania w getcie warszawskim według Marka Edelmana”). Czerpano również inspirację z biografii znanych osób (chociażby Andrzej Wajda w „Korczaku” czy Roman Polański w „Pianiście”). Nierzadko reżyserzy zaglądali do literatury – jak chociażby Filip Zylbert, który przeniósł (choć nie „dosłownie”) na ekran „Pożegnanie z Marią” Tadeusza Borowskiego czy Wojciech Jerzy Has, który zaadaptował dzieło Brunona Schultza „Sanatorium pod Klepsydrą”.

REKLAMA

Jedną z najsłynniejszych adaptacji okazało się „Przy torze kolejowym” Andrzeja Brzozowskiego – „półkownik” z najdłuższym stażem w historii polskiej kinematografii. Swoją premierę miał dopiero w 1992 roku mimo, że wyprodukowano go niemal trzydzieści lat wcześniej. W okresie Polski Ludowej pokazano go zaledwie kilka razy, m.in. na festiwalu filmowym w Łagowie w 1981 roku. Co zadecydowało o takiej niechęci władz do zaledwie trzynastominutowego dzieła? Przede wszystkim fakt, że Polacy w obrazie Brzozowskiego przedstawieni są raczej negatywnie (inaczej niż w lubianym „Wedle wyroków Twoich…” gdzie Polacy w większości przypadków pomagają Żydom). Ludzie z „Przy torze kolejowym” nie chcą pomóc ciężko rannej Żydówce, która wyskoczyła z transportu, a najwięcej miłosierdzia ma dla niej ten, kto w ostatniej scenie decyduje się ją zastrzelić. Takie zachowanie nie odpowiadało wizji władz – film odstawiono więc na półkę. „Aparatczyk od kultury” Wincenty Kraśko uzasadniał decyzję tym, że przedstawiony obraz społeczeństwa polskiego rzuca na nie złe światło i mógłby zostać wykorzystany w kampanii propagandowej wymierzonej przeciwko Polsce. Jak zaznacza Katarzyna Mąka-Malatyńska:

Zainteresowanie cenzury i władz i władz problematyką Zagłady w kinie zależało w głównej mierze od formy, jaką wybierali twórcy. Z pewnością bardziej rygorystycznie przyglądano się pod tym kątem pełnometrażowemu filmowi fabularnemu z racji jego siły społecznego oddziaływania, nieco słabiej krótkiemu metrażowi. Co nie oznacza, że krótkie fabuły mogły wymknąć się cenzurze, o czym dobitnie świadczy casus filmu Brzozowskiego.

Okiem studenta

Wojciech Jerzy Has (domena publiczna)
REKLAMA

O tym, że problematyka Holocaustu cieszyła się dużą popularnością wśród filmowców może świadczyć fakt, że temat ten bardzo chętnie eksplorowali studenci Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej w Łodzi. Powstały tam takie etiudy jak „Ostatnia niedziela” Piotra Mikulnickiego czy „Moja chwila ciszy” Renaty Mazur. Jednak najciekawszym krótkim metrażem jest „Z podniesionymi rękami” – obraz zrealizowany przez Mitko Panova pod kierunkiem Wojciecha Jerzego Hasa, który w 1991 roku otrzymał Złotą Palmę na festiwalu w Cannes. Inspiracją dla powstania fabuły była słynna fotografia z Raportu Stroopa, ukazującą grupę mieszkańców getta stojących z podniesionymi rękami. Towarzyszy im SS-Rottenführer Josef Blösche, którego po wojnie – na podstawie tego zdjęcia – rozpoznano i oskarżono o zbrodnie wojenne. W swojej etiudzie Panov układa historię chłopca z obrazka, słynnego ghetto boy’a, którego tożsamość do dziś budzi kontrowersje. W 2012 roku Żydowski Instytut Historyczny im. Emanuela Ringelbluma wydał książkę autorstwa Frѐdѐrica Rousseau, która jest w całości poświęcona tej fotografii. Co jednak jest najważniejsze w etiudzie – chłopiec ucieka z getta, a widz obserwuje swoisty happy-end – coś, co zwykle nie miało miejsca w filmach poświęconej tej tematyce. Zazwyczaj polskie obrazy o tej tematyce nie kończyły się dobrze – wystarczy przypatrzeć się takim tytułom jak „Ulica Graniczna”, „Jeszcze tylko ten las” czy „Tragarz puchu”…

Rozliczenie

Tematyka Holocaustu jest powracającym motywem w polskiej kinematografii. Dziś kojarzymy z nią największe nazwiska – Wajda nakręcił przecież „Wielki Tydzień” i „Samsona”, Agnieszka Holland – „Europa, Europa” i „W ciemności” (obydwa filmy z resztą uzyskały nominację do Oscara, ten pierwszy w kategorii najlepszy scenariusz adaptowany). Nawet Krzysztof Kieślowski odwołał się do tego problemu w swoim Dekalogu VIII. Bez względu na czasy – czy tuż po wojnie, kilkanaście czy kilkadziesiąt lat po – Zagłada była dla filmowców wyzwaniem. Chcieli opowiedzieć coś, co było w swym okrucieństwie nie do opisania, czasami także przełożyć na język filmu własne doświadczenia. Starano się rozliczyć z przeszłością, obiektywnie, bez oceny, a jednocześnie walczyć ze stereotypowymi wizjami dotyczących ofiar i oprawców. Jak powiedziała w jednym z wywiadów Agnieszka Holland po wyreżyserowaniu „W ciemności”:

Holocaust zamienił się w rodzaj stereotypu, który w pewnym sensie przykrył prawdę o tym, czym był naprawdę.(...) Musimy zmienić stereotypy. Że mamy czarno-biały obraz. Że wszystkie ofiary to anioły. Oczywiście, że uprawiali seks i nie tylko

Tyle lat po wojnie reżyserzy wciąż znajdują nowe pomysły na opowiedzenie historii Żydów podczas II wojny światowej. Niedawno Andrzej Wajda zapowiedział, że został poproszony o nakręcenie kilku scen do filmu Jolanty Dylewskiej „I była miłość w getcie”, który powstaje na podstawie wspomnień Marka Edelmana. Zarówno Dylewska, jak i Wajda poruszali już w swoich filmach tematykę Holocaustu. Czy teraz opowiedzą nam coś nowego?

Bibliografia:

  • Hendrykowski Marek, Etiudy Andrzeja Brzozowskiego, „Images” 2011, nr 16;
  • Jazdon Mikołaj, O adaptacji filmowej opowiadania Zofii Nałkowskiej „Przy torze kolejowym”, „Images” 2009-2010, nr 13-14;
  • Lubelski Tadeusz, Historia kina polskiego. Twórcy, filmy, konteksty, wyd. Videograf II, Katowice 2009
  • Mąka-Malatyńska Katarzyna, Widok z tej strony. Przedstawienia Holocaustu w polskim filmie, Wydawnictwo Naukowe UAM, Poznań 2012;
  • Mąka-Malatyńska Katarzyna, Obrazy Holocaustu w etiudach filmowych PWSFTviT w Łodzi, „Images” 2011, nr 15-16
  • Preizner Joanna, Kamienie na macewie. Holocaust w polskim kinie, Wydawnictwo Austeria, Kraków Budapeszt 2012;
  • Sobański Oskar, Opowieść o Rut, „Film” 1984 nr 39.
  • „Ulica Graniczna” w bazie filmpolski.pl, [dostęp: 23 listopada 2013]
REKLAMA
Komentarze

O autorze
Agata Łysakowska-Trzoss
Doktorantka na Wydziale Historycznym oraz studentka filmoznawstwa na Uniwersytecie im. A. Mickiewicza w Poznaniu. Interesuje się historią życia codziennego, rozwojem miast w XIX wieku oraz historią filmu. Miłośniczka kultury hiszpańskiej i katalońskiej oraz wielbicielka filmów z Audrey Hepburn. Choć panicznie boi się latać samolotami, marzy o podróży do Ameryki Południowej.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone