Potyczka na dworcu kolejowym w Lesznie: w walce o wolność przeciw „sojusznikowi”

opublikowano: 2018-10-24 18:59
wolna licencja
poleć artykuł:
Nocą 28 maja 1947 roku w Lesznie do drzwi domu komendanta Przerwy zapukał wysłany z koszar żołnierz. Otrzymano telefon, że na pobliskiej stacji kolejowej podróżujący żołnierze rosyjscy przetrzymują Polkę, a miejscowa milicja nie jest w stanie jej uwolnić. Potrzebna jest pomoc wojska.
REKLAMA

Podporucznik Jerzy Przerwa, który od niedawna dowodził 2 Dywizjonem Artylerii Przeciwlotniczej, a jednocześnie był komendantem miasta, polecił swojemu podwładnemu osobiście sprawdzić sytuację na stacji kolejowej. Kanonier Stanisław Stachura – bo tak nazywał się ów żołnierz – w krótkim czasie znalazł się na miejscu, gdzie zastał około dwudziestu uzbrojonych Rosjan oraz płaczącą w kącie porwaną kobietę. Podszedł i zapytał o nią pełniącego straż czerwonoarmistę, na co ten odpędził go i obrzucił wyzwiskami. Stachura porozmawiał też z milicjantem i strażnikami ochrony kolei, którzy dzwonili wcześniej do koszar. O porwaniu zapłakanej kobiety imieniem Zofia powiadomił ich jeden z podróżujących pociągiem pasażerów, któremu udało się z nią wcześniej porozmawiać w przedziale, gdy Sowieci spali. Teraz na każdą próbę kontaktu reagowali przekleństwami i groźbami przy użyciu broni. Ostatnią szansą ocalenia ofiary była interwencja oddziału podporucznika Przerwy.

Dworzec w Lesznie na pocztówce z 1915 roku. Stary gmach z czasów pruskich został rozebrany pod koniec lat 60. (domena publiczna).

Alarm!

Kanonier Stanisław Stachura wrócił do komendanta najszybciej jak się dało, meldując mu, jak sprawy stoją. Obudzony w środku nocy Jerzy Przerwa mógł to doniesienie zignorować i nie poniósłby z tego tytułu żadnych konsekwencji. Gdyby tak zrobił, resztę nocy spędziłby spokojnie u boku poślubionej przed kilkoma tygodniami małżonki. Postanowił jednak inaczej. Zaczął się ubierać, a swojego podwładnego wysłał do koszar z rozkazem wszczęcia alarmu. O doborze ludzi do oddziału interwencyjnego zdecydował przypadek. Z obudzonych o godzinie 2:30 nad ranem żołnierzy wybrano tych, którzy zdążyli się ubrać najszybciej. Dowodzący w koszarach por. Dymitr Rudzionek z liczącej 35 osób załogi wyznaczył do interwencji 14 ludzi oraz mającego już rozeznanie w sytuacji Stachurę. Żołnierzom wydano z magazynu broń i ostrą amunicję.

Przed wartownią komendant Przerwa wyjaśnił podwładnym, że muszą przyjść z pomocą porwanej przez Rosjan kobiecie, ponieważ milicja nie była w stanie tego zrobić. Mówił im, że Sowieci mogą nie chcieć jej oddać i mogą nawet zacząć strzelać. Ale jeśli tak by się stało, to Polacy mają prawo użyć broni, jeśli tamci pierwsi by jej użyli. W drodze kilkukrotnie zatrzymywał oddział, uspokajał żołnierzy, kazał się nie bać i nie uciekać, choćby jego nie było obok. Podporucznik Jerzy Przerwa jako jedyny miał doświadczenie bojowe. Wiedział, jak to jest stanąć oko w oko z uzbrojonym przeciwnikiem. Znał też Rosjan, u boku których walczył na froncie. Był świadomy, że jedynym sposobem zdobycia sobie u nich szacunku jest okazanie siły. Wszyscy jego podkomendni pochodzili już z powojennego poboru. To był prawdopodobnie pierwszy raz, gdy mieli potencjalnie do kogoś strzelać. W dodatku uczono ich, że Armia Radziecka to „sojusznik”. Mieli przeświadczenie, że rosyjscy żołnierze są bezkarni, w dodatku często okazują wyższość wobec polskich wojskowych. Mimo to Polacy posłusznie maszerowali za dowódcą.

REKLAMA
Peron na starym dworcu kolejowym w Lesznie, rok 1917 (domena publiczna).

W pełnym pogotowiu

Gdy oddział dotarł przed budynek stacji kolejowej w Lesznie, było jeszcze ciemno. Ppor. Przerwa zatrzymał żołnierzy, kazał im załadować broń, a sam w towarzystwie Stachury wszedł do środka. Kazał wyjść ze stacji wszystkim cywilom. Następnie wrócił po oddział i nakazał obstawienie wszystkich drzwi oraz zarepetowanie broni. Komendant podszedł do najwyższego stopniem sowieckiego oficera, majora, przedstawił się i powiedział, że chce wyjaśnić kwestię przewożonej przez Rosjan Polki. Wtedy zaczepił go kapitan Mikołaj Sokołow. Powiedział, że to on ją wiezie i żeby o jej sprawie porozmawiać na osobności w wartowni Służby Ochrony Kolei. Przerwa zgodził się, ale kazał swoim ludziom nikogo nie wpuszczać i nie wypuszczać z dworca do czasu jego powrotu.

Idąc w stronę wartowni, radziecki kapitan wyjął z kabury pistolet. Widząc to ppor. Przerwa zrobił to samo. W wartowni kapitan oświadczył, że jest ze służby kontrwywiadowczej, jego umundurowanie wskazywało jednak, że przynależy do artylerii. Oznajmił też, że ma „tajny pakiet”, zgodnie z którym przewozi zatrzymaną Zofię. Aby to udowodnić, wyciągnął jakąś rozerwaną kopertę, nie chciał jednak pokazać jej zawartości. Polski dowódca dwukrotnie prosił go o pokazanie dokumentów osobistych, jednak Rosjanin nawet nie chciał o tym słyszeć. Ich rozmowę przerwał odgłos strzałów ze strony wejścia na peron.

Pistolet maszynowy PPSz wz. 1941, tak zwana „pepesza”, używana m.in. przez żołnierzy LWP (domena publiczna).

Strzały na dworcu

W pewnej chwili wspomniany wcześniej major w towarzystwie drugiego oficera udał się do drzwi, pilnowanych przez Stachurę i dwóch innych żołnierzy. Ci zgodnie z rozkazem nie chcieli ich przepuścić. Kanonier Tadeusz Nowicki przekonywał Rosjan: „postójcie, jak przyjdzie porucznik to was puszczę, bo wiecie dobrze, że mam rozkaz nie puszczać”. Jednak major kłócił się: „Czto to ty, job twoja mać, nie puścisz?”. Po krótkiej przepychance drugi z oficerów podał mu pod rękę pistolet. Major krzyknął „TY POLSKO MORDO”, a kapitan wystrzelił do Nowickiego i Stachury. Strzał był niecelny, jednak przedziurawił Stachurze rękaw. Członkowie polskiego oddziału natychmiast odpowiedzieli ogniem. Po szybkiej rozprawie z oficerami ogień strażników przy drzwiach przeniósł się na wartownika przy kobiecie, który widząc sytuację zaczął strzelać w ich stronę. Pepesza Stachury okazała się niesprawna, w związku z tym nie mógł przyłączyć się do walki. Pod osłoną ognia kolegów wybiegł z budynku i ukrył się w pobliżu.

REKLAMA

Artykuł inspirowany książką Krzysztofa M. Kaźmierczaka pt. „Rozstrzelani za uratowanie kobiety”. Dowiedz się więcej! :

Krzysztof M. Kaźmierczak
Rozstrzelani za uratowanie kobiety
cena:
34,90 zł
Wydawca:
Vesper
Rok wydania:
2018
Okładka:
miękka
Liczba stron:
256
Format:
145x205 mm
EAN:
9788377313145

Część żołnierzy strzelała do przeciwników, część tylko na postrach w górę. Gdy opadł nieco kurz, okazało się, że pilnujący Zofii Rosjanin nadal próbuje strzelać, jednak już tylko w powietrze, niecelnie. Był ranny. W innej części dworca bombardier Olek zauważył, że prawdopodobnie trafił jednego z nadbiegających czerwonoarmistów. Zrobiło mu się słabo. Towarzyszący mu kanonier Jan Nowojewski posłał dla niego po wodę napotkanego podczas zawieruchy kolejarza.

Restauracja na dworcu w Lesznie przed 1918 rokiem (domena publiczna).

Wstrzymać ogień!

Potyczka trwała nadal. Część Sowietów wybiegła z budynku, po czym zaczęli strzelać do środka przez otwarte drzwi. Ukryty na peronie kanonier Łyszczek widział ciężko rannego kapitana Rosjan, który wywołał starcie. Ten dalej próbował strzelać, a „widząc, że nie ma już amunicji, sięgnął jeszcze raz do kabury i wyjął jeszcze raz jeden magazynek i próbował ładować, ale już nie strzelał, bo mu ręce opadły”. Kilku Polaków po oddaniu w stronę Rosjan strzałów ostrzegawczych ukryło się w dworcowym bufecie. Stamtąd kapral Warwasiński próbował zadzwonić do jednostki i powiadomić o zdarzeniu na dworcu, jednak nie udało mu się połączyć. Kapral zaczął krzyczeć do polskich żołnierzy aby wstrzymali ogień. Jednego z rannych Rosjan wysłał do „swoich”, z poleceniem, aby i oni przestali strzelać.

REKLAMA

Po chwili z wartowni nadeszli podporucznik Przerwa i dowodzący Rosjanami kapitan Sokołow. Napotkany przez nich Stachura opowiedział, co zaszło na stacji. Podporucznik wraz ze swoim człowiekiem pobiegli do koszar wezwać pomoc dla rannych. Sokołow natomiast zaczął ukrywać dowody na to, że żołnierze radzieccy strzelali do Polaków. Ci, gdy po powrocie ppor. Przerwy zarządzono zbiórkę przed stacją, martwili się o konsekwencje niefortunnego starcia. Zdenerwowanych i wystraszonych podkomendnych oficer uspokajał, że postąpili właściwie – zastosowali się do jego rozkazu. Mówił, że wszystko się wyjaśni, a w razie aresztowania i śledztwa kazał mówić prawdę tak, jak było.

Fakty i tajemnice

Skutki potyczki okazały się opłakane dla Rosjan: pilnujący Zofii wartownik zginął na miejscu. Dwaj oficerowie, których sprzeczka wywołała strzelaninę, zostali ciężko ranni, a po przewiezieniu do szpitala również zmarli w wyniku odniesionych ran. Pięciu innych Sowietów odniosło lżejsze rany. Żaden z Polaków nie zginął ani nie odniósł szkód, za wyjątkiem przestrzelonego rękawa kanoniera Stachury.

Nowy dworzec kolejowy w Lesznie po modernizacji. W 2014 roku na budynku umieszczono tablicę upamiętniającą potyczkę żołnierzy polskich z Sowietami z maja 1947 roku (fot. Lucaok, opublikowano na licencji Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Unported).

Po powrocie do koszar członków plutonu alarmowego zatrzymano do wyjaśnienia sprawy, a wkrótce rozpoczął się ich proces. Zeznania świadków i początkowe ustalenia na miejscu zdarzenia były na tyle zbieżne, że nawet prowadzący dochodzenie oficer UB nie miał wątpliwości, że starcie rozpoczęli Rosjanie. Jednak w toczącym się pokazowym przewodzie sądowym fakty nie grały pierwszoplanowej roli. Ppor. Przerwa, kpr Warwasiński i kan. Władysław Łabuza zostali skazani na śmierć i rozstrzelani, a inni żołnierze trafili do więzienia z długoletnimi wyrokami.

Było to jedyne starcie Wojska Polskiego z Armią Radziecką po zakończeniu II wojny światowej. Do niedawna incydent nie był szerzej znany nawet w samym Lesznie, a osądzonych uczestników nie zrehabilitowano nawet po 1989 roku. Dopiero w 2004 roku na łamach „Gazety Poznańskiej” sprawę nagłośnił dziennikarz śledczy Krzysztof M. Kaźmierczak, po czym historią zainteresował się Instytut Pamięci Narodowej. Wydana właśnie przez Kaźmierczaka książka pt. Rozstrzelani za uratowanie kobiety wyczerpująco omawia kulisy opisanego starcia, odpowiadając m.in. na pytania jak doszło do „aresztowania” Zofii, co stało się później z nią i innymi uczestnikami wydarzeń na dworcu w Lesznie oraz jakie tajemnice skrywał młody podporucznik Przerwa.

Bibliografia:

  • Handke Waldemar, Mord sądowy – proces pokazowy w koszarach w Lesznie w 1947 r., „Grot – Zeszyty Historyczne Poświęcone Historii Wojska i Walk o Niepodległość”, nr 18/19, 2004, s. 83–94.
  • Kaźmierczak Krzysztof M., Ludowe Wojsko Polskie kontra Armia Czerwona [w:] Ściśle tajne – nieznane fakty z historii Wielkopolski, dodatek do dziennika „Polska – Głos Wielkopolski”, Poznań, 2009, s. 19–26.
  • Kaźmierczak Krzysztof M., Rozstrzelani za uratowanie kobiety Wojsko Polskie kontra Armia Sowiecka, wyd. Vesper, Czerwoniak, 2018.
  • Kościański Rafał, W sprawie morderstwa sądowego w Lesznie w maju 1947 r., „Grot – Zeszyty Historyczne Poświęcone Historii Wojska i Walk o Niepodległość”, nr 23, 2005, s. 68–71.

Artykuł inspirowany książką Krzysztofa M. Kaźmierczaka pt. „Rozstrzelani za uratowanie kobiety”. Dowiedz się więcej! :

Krzysztof M. Kaźmierczak
Rozstrzelani za uratowanie kobiety
cena:
34,90 zł
Wydawca:
Vesper
Rok wydania:
2018
Okładka:
miękka
Liczba stron:
256
Format:
145x205 mm
EAN:
9788377313145
REKLAMA
Komentarze

O autorze
Mateusz Balcerkiewicz
Redaktor naczelny portalu Histmag.org, kustosz Archiwum Akt Nowych w Warszawie, absolwent historii na Uniwersytecie Warszawskim. Redaktor naukowy i współtwórca portalu 1920.gov.pl. Hobbystycznie członek grupy rekonstrukcyjnej Towarzystwo Historyczne "Rok 1920" oraz gitarzysta.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone