Radosław Sikora – „Husaria pod Wiedniem” – recenzja i ocena

opublikowano: 2013-03-23, 19:10
wolna licencja
_Wprzód chrzęst tylko i szelest było słychać cichy/ Gdy naszy ławą brali pogaństwo na sztychy_ – choć wspomniane słowa pochodzą z „Transakcji wojny chocimskiej” i opisują szarżę husarii Jana Karola Chodkiewicza pod Chocimiem w 1621 r., tym miłym i jakże plastycznym akcentem chciałbym rozpocząć niniejszą recenzję książki Radosława Sikory „Husaria pod Wiedniem”.
reklama
Sikora Radosław
Husaria pod Wiedniem
nasza ocena:
7/10
cena:
44,90 zł
Wydawca:
Instytut Wydawniczy ERICA
Rok wydania:
2012
Okładka:
twarda
Liczba stron:
336 (272 + 64 strony kolorowej wkładki)
Format:
160 x 230 mm
ISBN:
978-83-62329-70-0

Miłośnikom skrzydlatych jeźdźców z pewnością nie trzeba przedstawiać autora, jednego z najlepszych, jeśli nie najlepszego, znawcę i popularyzatora wiedzy o najsłynniejszej formacji Rzeczpospolitej szlacheckiej – choć ja wyżej cenię lisowczyków, szczerze powiedziawszy. No ale ad rem, czyli kilka słów na temat najnowszej pracy dr. Sikory.

Jednego nie można odmówić Radosławowi Sikorze, a mianowicie pasji, z jaką bada dzieje ciężkiej kawalerii szlacheckiej. „Husaria pod Wiedniem” jest jego kolejną pozycją na wspomniany temat i trzecią wydaną przez wydawnictwo ERICA. Mamy więc do czynienia z ciekawą „trylogią” odnośnie dziejów chwały naszych sił zbrojnych.

Wielką zaletą recenzowanej pracy jest przede wszystkim materiał, na którym pracował autor. Jak zwykle zresztą – jeśli chodzi o twórczość dr. Sikory – mamy do czynienia z bogactwem źródeł tak oficjalnych (listów przypowiednich, roll jednostek, dokumentów skarbowych itp.) jak i pamiętnikarskich. Co ciekawe, są to nie tylko rodzime relacje, ale również obserwacje licznych cudzoziemców odwiedzających Polskę i Litwę – a przede wszystkim członków służby dyplomatycznej. Ich głos jest bardzo istotny, z racji wiążących ich obowiązków musieli bowiem dokładnie i dogłębnie analizować „widziany materiał wywiadowczy”. Stwierdzenie może nieco zbyt mocne, ale pamiętajmy, że placówki dyplomatyczne mają za zadanie nie tylko brać udział w polityce, ale przede wszystkim zbierać informacje. A im większy i dokładniejszy raport, tym większa wiedza rządów tzw. państwa wysyłającego. I nie oszukujmy się – tak jest do dziś.

Dzięki zebranym relacjom i analizie otrzymujemy dokładny obraz ciężkiej jazdy Rzeczpospolitej Obojga Narodów. Praca Sikory ukazuje prawdopodobny jej kształt w dobie słynnej kampanii wiedeńskiej. Okazuje się, że pomimo wielu lat żmudnych badań jej obraz różni się od naszych wyobrażeń i przyjętych tez. Sikora nie waha się więc szukać również przyczyn takich, a nie innych poglądów na temat husarii.

reklama

Minusem dla miłośników opisów kampanii i bitew będzie z pewnością znaczna dysproporcja między przedstawieniem husarzy a ich udziałem w kampanii 1683 r. Mówiąc szczerze, ja się bardziej spodziewałem dokładnego studium działania i przydatności tej formacji pod koniec XVII wieku. Niestety, autor oszczędnie serwuje nam takowe analizy i dodatkowo broni wyjątkowości oraz potencjału husarii, choć wydaje się, że jej przydatność w tym czasie była dość problematyczna. Wbrew tezom Sikory, bitwa wiedeńska nie dała w tej kwestii jasnej odpowiedzi. Pamiętajmy, że z odsieczą habsburskiej stolicy walczyły gorsze jednostki tureckie – najlepsze wraz z artylerią dalej siedziały w okopach pod miastem, chcąc zmusić je do kapitulacji. Sama szarża – niezależnie od trudności terenowych – była dla Turków raczej zaskoczeniem. I może właśnie to zadecydowało o sukcesie.

Autor stara się również minimalizować inne czynniki. Prócz błędów Kara Mustafy były to również akcje piechoty, która oczyściła przedpole i podejście pod tureckie pozycje. Sama zaś husaria stanowiła nieco ponad 10% szarżującej pod Wiedniem jazdy.

Obiektywnie rzecz ujmując, szarża pod Wiedniem nie tyle zdecydowała o zwycięstwie, co je przyspieszyła o jeden dzień (sprzymierzeni mieli początkowo przerwać operację 12 września) i zdecydowała bardziej o rozmiarze. Musimy pogodzić się z faktem, że czasy rozstrzygania bitew szarżami ciężkiej jazdy minęły ostatecznie pod Gniewem w 1626 r. Nawet wielkie sukcesy kawalerii w późniejszych wiekach – jak Blenheim 1704, Strzegom 1745 czy bitwy okresu napoleońskiego – były rezultatem wcześniejszych sukcesów odniesionych przez piechotę i artylerię. Albowiem do czasów wojny secesyjnej kawaleria miała za zadanie raczej zwiększyć rozmiary zwycięstwa, niż zdecydować o wyniku walki.

Redakcja i korekta: Agnieszka Kowalska

reklama
Komentarze
o autorze
Michał Staniszewski
Absolwent Wydział Historycznego UW, autor książki „Fort Pillow 1864”. Badacz zagadnień związanych z historią wojskowości, a w szczególności wpływu wojny na przemiany społecznych, gospodarczych i kulturowych - ze szczególnym uwzględnieniem konfliktów XIX wieku.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone