Raymond Ibrahim – „Miecz i bułat. Czternaście wieków wojny między islamem a Zachodem” – recenzja i ocena
Raymond Ibrahim – „Miecz i bułat. Czternaście wieków wojny między islamem a Zachodem” – recenzja i ocena
Na kartach książki „Miecz i bułat” Raymond Ibrahim koncentruje się wokół ośmiu jego zdaniem najważniejszych bitew między islamem a chrześcijaństwem. Cztery z nich (Jarmuk, Manzikert, Hittin, upadek Konstantynopola) to zwycięstwa muzułmanów, które równoważą cztery wiktorie chrześcijan (obrona Konstantynopola w latach 717-719, Tours, Las Navas de Tolosa, Wiedeń). Jednak nie jest to wyłącznie opis bitew, stanowią one raczej oś narracyjną dla opowieści o starciu dwóch wielkich religii. Recenzowana praca to przede wszystkim ciekawa opowieść o konflikcie dwóch wielkich religii trwającym od VII wieku.
Wybierając te bitwy Ibrahim kieruje się ich konsekwencjami. Słusznie zauważa, że skutki udanej obrony Konstantynopola były dużo większe niż choćby szeroko znanej bitwy pod Lepanto. Wybór bitew, patrząc przez ten pryzmat, nie może więc budzić żadnych zastrzeżeń.
Autor we wstępie stawia ciekawe pytania o naturę islamu. Podkreśla, jak ważną jego częścią była i jest idea dżihadu (świętej wojny). Ibrahim zwraca uwagę, że owa idea znajduje odbicie również i dzisiaj, choćby w kontekście Państwa Islamskiego, które wzorując się na dawnych kalifatach, usprawiedliwiało swoje zbrodnie i krwawe działania doktrynami islamu. Stąd stawia pytanie, czy współcześni radykałowie, jak chcą niektórzy, biorą islam za zakładnika, wykorzystując go do swoich celów, czy są kolejnym pokoleniem świętych wojowników.
Ibrahim nie neguje jednak faktu, iż dwie religie i dwa światy (islamski i chrześcijański, czy szerzej: zachodni) potrafiły funkcjonować pokojowo. Jasno podkreśla, że dziedzictwo islamu nie ogranicza się wyłącznie do dżihadu. Jednakże wypada się zgodzić z autorem, że w znaczącej mierze kontakty obu religii były wrogie.
Autor sięga w swojej pracy po ówczesne źródła, obficie cytując kronikarzy i teologów obydwu stron. Skupia się inwektywach, którymi obrzucali się przedstawiciele obu religii, Służy to ukazaniu wzajemnego postrzegania siebie przez obie strony (choćby przypisując sobie cechy pozytywne, uwypuklając negatywne u tych drugich) i dlaczego w efekcie toczyły śmiertelną walkę. Nie pomija przy tym kwestii takich jak obraz kobiet bizantyjskich w oczach autorów muzułmańskich. Można niekiedy jednak zauważyć, iż autor nieco bezkrytycznie cytuje i traktuje źródła.
We wprowadzeniu Ibrahim wyjaśnia genezę powstania islamu, drogę do władzy Mahometa, okrucieństwo jego zwolenników (w tym Chalida ibn al-Walida). Zwraca uwagę, jak islam zamienił Arabów w superplemię: ummę. I jak od samego początku kładziono nacisk na różnicę między dar-al-islamem (domem islamu) a dar-al-kufr (domem niewiary).
Kolejne rozdziały autor poświęcił wyżej wspomnianym bitwom, które uczynił punktem wyjścia kształtującym obie narracje i nadającym pęd dziejom oraz wzajemnym relacjom. W każdym z rozdziałów czytelnik otrzymuje polityczne i strategiczne tło starcia. Autor skrótowo (z racji objętości książki i przyjętej optyki), ale rzeczowo i umiejętnie, kreśli przyczyny zwycięstwa i klęski każdej ze stron. Czytelnik uzyskuje także obraz skutków kampanii politycznych i społecznych. Ibrahim równolegle prowadzi również inny wywód, zauważając, iż krucjaty i odkrycia geograficzne, a nawet kolonializm, były pośrednią lub bezpośrednią odpowiedzią na działania islamu i jego wyznawców. Daje tym samym do zrozumienia, że wydarzenia ze średniowiecza i nowożytne wojny mają niebagatelny wpływ na współczesność.
Czytelnik otrzymuje ciekawą i oryginalną pracę. Autor stawia pytania o istotę islamu, znaczenie dżihadu, a także o esencję konfliktu między islamem a zachodem, czy możliwość zaistnienia pokoju. Narracja jest prowadzona w świetnym stylu (należy tu podkreślić znakomitą pracę tłumaczy). Wszystko to sprawia, że warto sięgnąć po „Miecz i bułat”. Nawet jeżeli nie zgodzimy się ze wszystkimi tezami postawionymi przez autora.