Remigiusz Forycki – „Droga do Rosji. Spór o imperium carów (1761–1839)” – recenzja i ocena

opublikowano: 2013-11-18, 13:32
wolna licencja
Powtarzane od setek lat pytanie „czym u diabła jest ta cała Rosja?!” niezmiennie pozostaje aktualne. Nic zatem dziwnego, że historiozofowie żywotnie zainteresowani tym problemem nie przestają podejmować prób zdefiniowania natury państwa, które w swej osobliwej egzotyce nie przestaje zarówno przerażać, jak i fascynować.
reklama
Remigiusz Forycki
Droga do Rosji. Spór o imperium carów (1761–1839)
nasza ocena:
8/10
cena:
39,00 zł
Wydawca:
Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego
Rok wydania:
2013
Okładka:
miękka
Liczba stron:
274
Format:
15 x 21 cm
ISBN:
978-83-235-1149-6

Podobnego zamierzenia podjął się również prof. Remigiusz Forycki, pracownik naukowy Uniwersytetu Warszawskiego, od kilkudziesięciu lat zajmujący się m.in. zagadnieniami związanymi z Rosją. Ów badacz zdecydował się na zlustrowanie osławionej rosyjskiej duszy przede wszystkim z perspektywy zachodnioeuropejskich podróżników, którym dane było odwiedzić rosnące w siłę imperium Romanowów. Ramy chronologiczne pracy obejmują lata 1761–1839, a zatem okres, gdy znaczenie tego organizmu politycznego wzrosło w stopniu, którego zapewne nie spodziewałby się nawet Piotr I. Przy czym autor nie omieszkał zaprezentować wcześniejszej linii rozwoju państwa moskiewskiego/rosyjskiego, wskazując kluczowe uwarunkowania tegoż obfitującego w dziejowe zawirowania procesu. Stąd też we względnie rozległym wstępie wskazuje on te czynniki, które w jego przekonaniu zdecydowały o ukształtowaniu modelu tożsamości przypisywanego Rosji: koncepcje „Trzeciego Rzymu”, amalgamat elementów zaczerpniętych z (posiłkując się terminologią Feliksa Konecznego) cywilizacji turańskiej i bizantyńskiej, aksjomatu nieustającej ekspansji i niepodlegającego dyskusji samodzierżawia. Zdawałoby się, że o tym wszystkim wielokrotnie wspominali już wcześniejsi znawcy tematu. A jednak celne, syntetyczne ujęcie genezy rosyjskości to jeden z głównych atutów tej publikacji.

Forycki zdaje sobie sprawę, że jego wnioski, jako przedstawiciela nacji uznawanej przez ideologów panslawizmu za „zgniłe jabłko w koszu Słowiańszczyzny”, mogą być bagatelizowane. Nie szczędzi jednak odważnych, jednoznacznie brzmiących sądów już na wczesnym etapie swojej pracy. I to zarówno w kontekście długiej tradycji tzw. pożytecznego idiotyzmu (jak się okazuje, znacznie starszej niż zachodnioeuropejscy intelektualiści adorujący bolszewickich przywódców), jak i zafałszowanej interpretacji historii z premedytacją forsowanej przez Katarzynę II. Zresztą pierwsza część książki – „Światła w ciemności (1761–1796)” – w dużej mierze określa wysiłki Semiramidy Północy zmierzające do narzucenia Europie swojego modelu interpretacji państwa carów. Remigiusz Forycki wykazuje, że pomimo usłużności Woltera (hojnie zresztą przez imperatorową dotowanego), nie było to zadanie ani łatwe, ani też na dłuższą metę skuteczne. Zwłaszcza że bywalcy rozrastającej się kosztem sąsiadów Rosji (m.in. uczestnicy szczególnie fetowanej wyprawy Katarzyny ku prowincjom taurydzkim z roku 1787) dostrzegali więcej niż tylko fasady potiomkinowskich wiosek. Ta część książki jest też interesująca ze względu na ukazanie procesu ujmowania Rosji w ramy geograficzne także przez jej rodzimych mieszkańców, wciąż nie w pełni świadomych terytorialnego ogromu imperium.

„Stary i nowy ład (1796–1801)” poświęcono krótkiemu okresowi panowania Pawła I: zaciekłego kontestatora poczynań szczerze znienawidzonej przezeń matki i postaci o usposobieniu chimerycznym i marzycielskim zarazem. Oczarowany pruskimi wzorcami (zwłaszcza w sferze militarnej), skory do układów z I konsulem Republiki Francuskiej (rzecz nie do pomyślenia za życia Katarzyny II), a zarazem pełniący rolę wielkiego mistrza Zakonu Maltańskiego, nie cieszył się nadmierną sympatią zarówno w kręgach dworskich, jak i nielicznych rosyjskich intelektualistów. Za to wyjątkowo pozytywny obraz Pawła I (choć bardziej jako personifikację samowładztwa niż realnej postaci) odnajdujemy w pismach Augusta von Kotzebuego. Prof. Forycki nie omieszkał wypunktować mitotwórstwa rzeczonego autora, nie zapominając równocześnie o przysłowiowej drugiej stronie medalu. Stąd liczne odniesienia do „Mémoires secrets sur la Russie” znacznie bardziej przenikliwego Charlesa Françoisa Philiberta Massona.

reklama

Z kolei w rozdziale „Tajemnica sfinksa (1801–1825)” spoglądamy na rozległą dziedzinę carów z perspektywy piewcy konserwatyzmu, Josepha de Maistre’a („Wieczory petersburskie”) oraz autora „Rękopisu znalezionego w Saragossie”, Jana Potockiego („Podróże”). Obie wizje, w równym stopniu skrajne co klimat europejskiej części Rosji, interesująco się uzupełniają, ukazując kraj wielkich nadziei i równie wielkich obaw.

Już tylko sam tytuł czwartej części książki – „Żandarm Europy” – nie pozostawia czytelnikowi złudzeń. Nie tworzy ich również Astolphe de Custine, autor arcypopularnych „Listów z Rosji”. Za nic mając Wolteriańskie eufemizmy, wprost określa Rosję mianem straszliwego dziedzictwa, jakim rozporządza cesarz Mikołaj. I rzeczywiście, wizja imperium Romanowów w pełni koresponduje z wymową opublikowanej także u nas biografii tytułowego „Żandarma…” pióra W. Bruce’a Lincolna (Warszawa, 1988). Na jej kartach amerykański historyk nie kryje co prawda odrobiny sympatii dla tłumiciela powstania listopadowego, z drugiej strony jednak nie neguje również ograniczonych horyzontów umysłowych Mikołaja. Swoje miejsce w tej części „Drogi do Rosji” znalazł również twórca „Komedii ludzkiej”, Honoré de Balzac, który – podobnie jak wielu jego rodaków – również odwiedził północny kraj w nadziei podreperowania niepewnej sytuacji materialnej. Jak łatwo się domyślić, ów zagorzały wielbiciel kawy, pisania po nocach, a zwłaszcza wdzięków Eweliny Hańskiej, nie omieszkał wyrazić swojej opinii, którą Forycki skwapliwie odnotowuje.

Niniejszą publikację wzbogacono o wybór rycin autorstwa Jeana-Baptiste’a Le Prince’a wraz z autorskimi komentarzami Foryckiego. Szczególnie cennym uzupełnieniem głównego dyskursu są tłumaczenia listów Astolphe’a de Custine’a (korespondencja z Eugeniuszem Brezą) odnalezionych przez autora w poznańskim Archiwum Państwowym. Zamieszczenie ich tłumaczenia (a przy okazji całkiem dobrej jakości reprodukcji fotografii listów) wzbogaca omawianą publikację o edycje źródeł.

Praca Remigiusza Foryckiego – ujmując rzecz kolokwialnie – to historiozoficzna „piguła”, synteza dziejów kształtowania się często mylnych, opartych na błędnych założeniach wyobrażeń, z których przynajmniej niektóre mają się dobrze po dzień dzisiejszy. Autor demaskuje obskurantyzm i życzeniowe myślenie niektórych intelektualistów francuskich (tradycyjnie i w pełni zasłużenie obrywa się Wolterowi), ale też zwraca uwagę (a przy okazji honor) na znacznie bardziej krytyczne refleksje m.in. Diderota. Biorąc pod uwagę permanentną dynamikę relacji polsko-rosyjskich książka ta jest tym bardziej godna uwagi, a przy okazji może stanowić otrzeźwiającą lekturę dla tej części naszego korpusu dyplomatycznego, która wciąż łudzi się, że „wschodniego niedźwiedzia” da się po prostu ugłaskać.

Redakcja i korekta: Agnieszka Kowalska

reklama
Komentarze
o autorze
Przemysław Mazur
Rodem z Lublina; absolwent Instytutu Historycznego Uniwersytetu Warszawskiego. Interesuje się dziejami kultur mezopotamskich, hiszpańskich odkryć geograficznych oraz religioznawstwem. Nie oparł się również urokowi komiksu i fantastyki. Publikował m.in. w „Mówią Wieki” i kwartalniku „Fronda”.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone