Rok 1945: jak upadały imperia?
Ten tekst jest fragmentem książki Richarda Overy’ego „Krew i zgliszcza. Wielka wojna imperiów 1931-1945. Tom 2”.
Klęska i kapitulacja Niemiec oraz Japonii w 1945 roku wraz z wcześniejszą kapitulacją Włoch w 1943 w sposób nagły i dramatyczny zakończyły czternastoletni okres brutalnej ekspansji imperialnej tych krajów zapoczątkowany w 1931 roku inwazją na Mandżurię. W żadnym z trzech głównych państw Osi kręgi, które wcześniej wspierały ten nowy imperializm, nie próbowały go wskrzeszać ani podtrzymywać stojącego za nim radykalnego nacjonalizmu. Zniszczenie tych trzech imperiów obnażyło ogromne koszty ludzkie, jakie pociągał za sobą nowy imperializm. Owe koszty musieli następnie ponosić Niemcy, Japończycy i Włosi pozbawieni już swoich krótkotrwałych zdobyczy kolonialnych oraz imperialnych. Likwidacja nowych imperiów była głównym celem koalicji państw, które od stycznia 1942 roku zaczęły się określać mianem „Narodów Zjednoczonych”, wymyślonym przez Roosevelta w czasie wizyty Churchilla w Waszyngtonie pod koniec grudnia 1941, a następnie używanym w od niesieniu do całego obozu alianckiego. W dyskusjach na temat warunków kapitulacji państw Osi sprzymierzeni zakładali, że Niemcy (razem ze swoimi sojusznikami europejskimi, czyli Rumunią, Bułgarią i Węgrami [oraz Finlandią, Słowacją i Chorwacją – przyp. tłum.]) zrezygnują ze wszystkich zdobyczy terytorialnych, że Włochy stracą kolonie w Afryce oraz terytoria zajęte w Europie i że Japonia utraci wszystkie swoje kolonie, terytoria mandatowe oraz protektoraty we wschodniej Azji i na Pacyfiku. Te trzy pokonane kraje miały zostać zamknięte w swoich granicach narodowych, których kształt planowali określić zwycięzcy. Miały być państwami narodowymi, ale już nie „imperiami narodowymi”.
Najbardziej radykalna przebudowa nastąpiła w Niemczech. Alianci nie ograniczyli się do przywrócenia granic tego kraju w kształcie określonym w traktacie wersalskim z 1919 roku, ale doszedłszy do porozumienia ze Stalinem na konferencji jałtańskiej, uzgodnili między sobą, że w ramach rekompensaty za utratę terytoriów wschodnich zajętych przez Związek Radziecki we wrześniu 1939 roku Polska otrzyma spory fragment wschodnich Niemiec. Wielka Trójka postanowiła również, że reszta państwa niemieckiego zostanie podzielona na trzy strefy okupacyjne pod zarządem wojskowym, natomiast podjęcie decyzji w kwestii ustroju przyszłych Niemiec odłożono na czas nieokreślony. Pod naciskiem utworzonego w 1944 roku tymczasowego rządu francuskiego także Francja otrzymała niewielką strefę okupacyjną w południowych Niemczech. Pojawiły się nawet sugestie ze strony Londynu, aby Niemcy przekształcić tymczasowo w dominium brytyjskie i w ten sposób nauczyć naród niemiecki zasad demokracji. Ostatecznie jednak mocarstwa okupujące Niemcy nie zdołały uzgodnić, jaka ma być przyszłość tego kraju, i w 1949 roku powołały do życia dwa oddzielne państwa: Niemiecką Republikę Demokratyczną w strefie radzieckiej i Republikę Federalną Niemiec utworzoną z połączenia trzech stref zachodnich.
W Japonii sytuacja była prostsza, gdyż istniała tam tylko jedna władza okupacyjna, którą kierował naczelny dowódca wojsk alianckich w tej części świata generał Douglas MacArthur. Korea, Tajwan, Mandżuria i dawne terytoria mandatowe Ligi Narodów zostały odebrane Japonii. Okinawa, największa z wysp Riukiu, znajdowała się pod zarządem amerykańskim aż do 1972 roku. Na mocy porozumienia zawartego między Stanami Zjednoczonymi i Związkiem Radzieckim Korea została podzielona wzdłuż 38. równoleżnika, tak jak w 1896 roku, gdy Japonia i Rosja po raz pierwszy podzieliły ten kraj na swoje strefy wpływów. W 1945 roku wojska radzieckie zajęły północną część Korei, a siły amerykańskie – południową. Tajwan i Mandżurię przekazano Chinom Czang Kaj-szeka, przy czym ZSRR otrzymał pewne koncesje terytorialne w Mandżurii, natomiast wyspy na Pacyfiku przyznano Stanom Zjednoczonym jako „terytoria powiernicze” ONZ.
Kwestia Włoch była delikatniejsza, gdyż od września 1943 roku kraj ten formalnie walczył u boku aliantów, a od maja 1945 był ponownie zjednoczony w granicach z roku 1919. Spór o przyszłość Triestu nad Adriatykiem, gdzie stanęli naprzeciwko siebie żołnierze brytyjscy i partyzanci jugosłowiańscy Tity, zakończył się powrotem tego miasta do Włoch. Drugi spór terytorialny, z Francuzami o dolinę Aosty w zachodnich Alpach, zapobiegł francuskiej aneksji owego włoskiego terytorium. Wszystkie byłe kolonie włoskie znajdowały się pod brytyjskim zarządem wojskowym, natomiast Etiopia w 1941 roku ponownie stała się niepodległym państwem pod panowaniem przywróconego na tron cesarza Hajle Syllasje. W Rzymie istniało lobby nacjonalistyczne, które liczyło na odzyskanie niektórych albo nawet wszystkich byłych kolonii włoskich, co miało być miarą prestiżu we wskrzeszonym świecie imperiów, ale w 1945 roku panowała zupełnie inna sytuacja niż w 1919. Powojenna fala nastrojów antykolonialnych oznaczała, że starania Włochów nie budziły zbytniej sympatii na arenie międzynarodowej, a artykuł 23 traktatu pokojowego, który podpisano z Włochami w lutym 1947 roku, jednoznacznie wykluczał możliwość odzyskania przez ten kraj dawnej pozycji imperialnej. Niemniej nie rozwiązało to poważnych sporów między dawnymi sprzymierzeńcami, którzy nie mogli się porozumieć w sprawie dalszych losów byłych kolonii włoskich.
W czasie konferencji poczdamskiej w lipcu i sierpniu 1945 roku rząd radziecki domagał się, aby co najmniej jedno terytorium włoskie przekazać mu w zarząd powierniczy. Wielka Brytania i Stany Zjednoczone nie chciały zgodzić się na powstanie radzieckiego przyczółka w Afryce i uparcie odrzucały możliwość zaangażowania Moskwy w tamtym rejonie, co było jeszcze jednym gwoździem do trumny ewentualnej powojennej współpracy dawnych sojuszników. Stanom Zjednoczonym nie odpowiadało jednak również rozwiązanie, które wzmacniałoby pozycję imperialną Wielkiej Brytanii w Afryce. Dlatego Waszyngton odrzucał propozycje Londynu w sprawie Rogu Afryki oraz przyszłości Libii, które przewidywały ustanowienie trwałej obecności brytyjskiej w obu tych regionach. Niezdolność do osiągnięcia akceptowalnego kompromisu sprawiła, że dwaj sojusznicy przekazali w końcu tę sprawę Organizacji Narodów Zjednoczonych. Decyzja podjęta w maju 1949 roku przez Zgromadzenie Ogólne ONZ oznaczała kres zarówno starań Włoch o zniesienie postanowień traktatu pokojowego w sprawie ich byłych kolonii, jak i nadziei Wielkiej Brytanii na zreorganizowanie tych terenów zgodnie z jej interesami. Libia otrzymała niepodległość, Erytrea ostatecznie zawiązała federację z Etiopią, a w grudniu 1950 roku Zgromadzenie Ogólne w końcu zgodziło się przyznać Włochom zarząd powierniczy nad Somalią, najbiedniejszą i najmniejszą z byłych kolonii włoskich. Pomimo licznych trudności ze znalezieniem funduszy i personelu oraz mając do czynienia ze zorganizowanym nacjonalizmem somalijskim, urzędnicy włoscy przygotowali to terytorium powiernicze do niepodległości i tym samym ostatnia pozostałość po imperializmie włoskim przestała istnieć 30 czerwca 1960 roku.
Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Richarda Overy’ego „Krew i zgliszcza. Wielka wojna imperiów 1931-1945. Tom 2” bezpośrednio pod tym linkiem!
Upadkowi imperiów państw Osi towarzyszył exodus – częściowo dobrowolny, ale przeważnie przymusowy – Włochów, Niemców i Japończyków, którzy pozostali na obszarze swoich upadłych imperiów. W większości przypadków nie byli to nowi koloniści, ale członkowie istniejących od dawna wspólnot, powstałych na długo przed rozpoczęciem brutalnej ekspansji imperialnej w latach 30. XX wieku (w przypadku Niemców nawet kilka wieków wcześniej). Ukarano ich jednak za to, że reprezentowali ambicje imperialne swoich macierzystych krajów, co poniekąd było prawdą. Wielu emigrantów włoskich, w tym około 50 tysięcy kolonistów z Etiopii, wróciło do metropolii na długo przed rokiem 1945, ale w Somali Włoskim zostało ich jeszcze ponad 4 tysiące, w Erytrei 37 tysięcy, a we wschodniej Libii około 45 tysięcy, co oznaczało, że do końca lat 40. XX wieku liczba powracających do Włoch przekroczyła 200 tysięcy. Kolejne 250 tysięcy uciekło lub zostało wypędzonych z krótkotrwałych zdobyczy włoskich na Istrii i w Dalmacji. Trudno było ponownie zintegrować tych kolonistów z resztą społeczeństwa włoskiego. Wielu z nich zostało umieszczonych w obozach dla uchodźców, które zlikwidowano dopiero na początku lat 50. XX wieku. Było ich jednak stosunkowo niewielu w porównaniu z milionami Japończyków oraz Niemców, którzy zostali wysiedleni z zamieszkiwanych przez siebie terenów i musieli wrócić do ojczyzny. Kiedy w sierpniu 1945 roku wojna dobiegła końca, w Chinach, Azji Południowo-Wschodniej i na Pacyfiku rozproszonych było około 6,9 miliona japońskich wojskowych i cywilów. Alianci przewidzieli repatriację personelu wojskowego, ale nie przyjęli żadnej wyraźnie określonej polityki w stosunku do cywilów. Stany Zjednoczone pierwsze doszły do wniosku, że deportacja cywilnych Japończyków jest konieczna, częściowo, żeby uchronić ich przed przemocą, a częściowo jako czytelny sygnał ostatecznego upadku projektu imperialnego. Wielu z owych cywilów było mocno zakorzenionych w koloniach, a przymusowy wyjazd oznaczał dla nich utratę dobytku i często dorobku całego życia; resztę stanowili świeżej daty osadnicy z Mandżurii i północnych Chin oraz zarządzający imperium urzędnicy i przedsiębiorcy.
Doświadczenia tych repatriantów i wysiedleńców były bardzo różne. W Mandżurii większość z nich stanowiły kobiety i dzieci, które otrzymały niewielką pomoc, były nękane lub napastowane przez żołnierzy Armii Czerwonej oraz miały niewiele środków transportu i ograniczony dostęp do żywności. Osoby te przeszły prawdziwą gehennę, pozostawione na dziewięć miesięcy lub nawet dłużej na łaskę wrogiej miejscowej ludności i radzieckich wojsk okupacyjnych. Z obawy przed nadchodzącą Armią Czerwoną blisko 223 tysiące chłopskich osadników japońskich rzuciło się do ucieczki na wschód. Wielu, a może nawet większość, zostało okradzionych z dobytku i żywności, przez co dziesiątki tysięcy ludzi musiały żebrać lub kraść. Tylko około 140 tysięcy z nich zdołało kiedykolwiek dotrzeć do Japonii; 78 tysięcy straciło życie na skutek przemocy, chorób lub głodu. Zorganizowana repatriacja reszty ludności japońskiej z Mandżurii rozpoczęła się dopiero latem 1946 roku, gdy ponad milion cywilów przesiedlono do obozów w Japonii.
W regionach znajdujących się pod kontrolą amerykańską albo chińską program repatriacji zaczął się wcześniej i dzięki wykorzystaniu statków amerykańskich przebiegał łatwiej niż w Mandżurii, niemniej i w tym przypadku były to przymusowe przesiedlenia wiążące się z utratą domu i większości dobytku. W okupowanej przez wojska amerykańskie połowie Korei decyzję o przymusowej repatriacji japońskich wojskowych i cywilów ogłoszono już 17 września 1945 roku, czyli dwa tygodnie po kapitulacji Japonii, a ewakuacja zaczęła się jeszcze w tym samym miesiącu. Wielu cywilów postanowiło jednak zostać, dlatego w marcu 1946 roku nakazano im pod groźbą kary opuścić Koreę do początku kwietnia. Mogli zabrać tylko niewielką ilość pieniędzy i dobytku, którą określił amerykański zarząd wojskowy. Na Tajwanie chiński rząd nacjonalistyczny dał Japończykom równie mało czasu, ogłaszając w marcu 1946 roku, że ich przymusowa deportacja zostanie zakończona do ostatnich dni kwietnia. W ciągu paru tygodni 447 tysięcy Japończyków, pozostawiając za sobą kolonialną przeszłość, zostało przetransportowanych do Japonii. Na wyspach macierzystych czekał ich długi pobyt w ośrodkach repatriacyjnych, zanim mogli wrócić do zwykłego życia. Mieszkańcy metropolii ustanowili niewidzialną barierę oddzielającą ich od wysiedleńców, którzy pozostali dla nich symbolem nieudanego projektu imperialnego i jego ponurych kosztów.
Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Richarda Overy’ego „Krew i zgliszcza. Wielka wojna imperiów 1931-1945. Tom 2” bezpośrednio pod tym linkiem!
W kontynentalnych Chinach deportacje cywilów japońskich, głównie na pokładach statków amerykańskich, zaczęły się w listopadzie 1945 i w większości dobiegły końca latem następnego roku. Natomiast wiele japońskich jednostek wojskowych zostało zatrzymanych przez chiński rząd, aby utrzymywać porządek w Szanghaju i Pekinie oraz zwalczać chińską partyzantkę komunistyczną. Najwolniej repatriacja Japończyków przebiegała na obszarze podlegającym brytyjskiemu Dowództwu Azji Południowo-Wschodniej, którym kierował lord Louis Mountbatten. Japońskim żołnierzom i cywilom celowo stwarzano tam złe warunki. Wziętych do niewoli wojskowych nie uznawano za jeńców wojennych, ale za „poddający się personel wojskowy”, żeby władze brytyjskie nie musiały w stosunku do nich przestrzegać postanowień konwencji genewskiej. Wykorzystywano ich w charakterze robotników przymusowych i nawet gdy większość żołnierzy japońskich w końcu repatriowano latem 1946 roku – ponownie z wykorzystaniem statków amerykańskich – 100 tysięcy z nich zatrzymano i wbrew konwencji genewskiej dalej używano w roli siły roboczej aż do początku 1949 roku. Cywilni repatrianci przechodzili rów nie ciężkie chwile, zanim wrócili do kraju. Wielu z nich zamknięto w źle zarządzanych obozach, gdzie panował surowy reżim pracy. Pewien japoński urzędnik rządowy w Indonezji wspominał wyczerpującą procedurę obowiązującą w obozie brytyjskim, w którym był internowany. Półnagich mężczyzn zmuszano tam w palącym słońcu do szorowania drucianymi szczotkami pasów startowych na pobliskim lotnisku, zapewniwszy im tylko niewielką ilość wody i jedzenia. Później przeniesiono go na wyspę Galang koło Singapuru, do odizolowanego obozu, w którym nie było schronienia przed słońcem i naturalnego ujęcia wody, a racja żywności wynosiła niecałą połowę miski ryżu dziennie. Panujące tam warunki poprawiły się dopiero po inspekcji Czerwonego Krzyża.
Zdecydowanie największy przepływ deportowanych i uchodźców z obszarów pokonanych imperiów państw Osi obejmował tych Niemców, którzy mimowolnie stali się obywatelami nowej Rzeszy, gdy ta rozprzestrzeniła się na całą Europę Środkową, Wschodnią i Południowo-Wschodnią. Były to osoby narodowości niemieckiej, które zamieszkiwały tereny utracone przez Niemcy na mocy traktatu wersalskiego, odzyskane po 1939 roku i ponownie utracone w 1945. Liczbę wysiedlonych z tych obszarów szacuje się na 12‒14 milionów (dokładniejsze liczby są niemożliwe do ustalenia przez historyków). Pochodzili oni głównie z terenów Czechosłowacji i polskich Ziem Odzyskanych, czyli tej części wschodnich Niemiec, którą przekazano Polsce. Nastąpiły również przy musowe wysiedlenia Niemców z Rumunii, Jugosławii i Węgier, a ponadto nieznana liczba radzieckich Niemców nadwołżańskich zdołała uciec na zachód wraz z cofającymi się wojskami niemieckimi. Armia Czerwona deportowała też 140 tysięcy Niemców z Rumunii i Węgier w przeciwnym kierunku, mianowicie do obozów pracy w głębi Związku Radzieckiego. Większość wypędzonych ze Wschodu Niemców stanowiły kobiety, dzieci i starcy. Wielu sprawnych mężczyzn władze zatrzymały bowiem, żeby zapewnić sobie siłę roboczą do odbudowy. Chociaż w czasie konferencji poczdamskiej alianci wyrażali nadzieję, że przesiedlenia będą przebiegać w „uporządkowany i humanitarny” sposób, po klęsce Trzeciej Rzeszy fala przemocy wywołanej żądzą odwetu spadła na całą mniejszość niemiecką i nie przejmowano się zbytnio utrzymaniem porządku ani względami humanitarnymi. Szacunki dotyczące liczby ofiar śmiertelnych wśród wypędzonych bardzo się różnią ‒ od pół miliona do dwóch milionów ‒ jednak nie ulega wątpliwości, że setki tysięcy z nich straciło życie na skutek głodu, zimna, chorób i celowych zabójstw.
Sześć pierwszych miesięcy po zakończeniu wojny to okres tak zwanych dzikich wypędzeń, gdy członkowie społeczności niemieckich byli zmuszeni pieszo przekraczać granice, aby przedostać się do jednej z czterech alianckich stref okupacyjnych, albo gdy wpychano ich do za tłoczonych pociągów, w których panowały fatalne warunki sanitarne oraz nie było dość jedzenia i odpowiedniej odzieży na długą i wyczerpującą podróż do Niemiec. W czasie tej pierwszej fali odwetu żołnierze, policjanci i milicjanci obchodzili się z wypędzonymi tak, jak kilka lat wcześniej Niemcy traktowali Żydów podczas deportacji na Wschód. W czerwcu 1945 roku żołnierze słowaccy dokonali szczególnie brutalnej zbrodni w miejscowości Horní Moštěnice. Kazali wysiąść z pociągu 265 Niemcom słowackim, wśród których było 120 kobiet i 74 dzieci, następnie zmusili ich do wykopania za stacją kolejową masowej mogiły, po czym zabili wszystkich strzałami w tył głowy. W wielu przypadkach deportowanym dawano jedynie kilka godzin, niekiedy zaś tylko kilka minut na spakowanie drobnej części dobytku. W bydlęcych wagonach, którymi ich przewożono, panował taki ścisk, że często mogli jedynie stać, a na domiar złego podczas podróży nie dawano im wody ani jedzenia; martwych usuwano z wagonów na postojach. Niektórzy przed deportacją trafiali do prowizorycznych obozów, w których mężczyzn zmuszano do pracy w warunkach znanych ze wszystkich obozów koncentracyjnych – przy niedostatecznym wyżywieniu, ze wszechobecnymi wszami, tyfusem i codzienną brutalnością.
Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Richarda Overy’ego „Krew i zgliszcza. Wielka wojna imperiów 1931-1945. Tom 2” bezpośrednio pod tym linkiem!
Dla mocarstw alianckich pierwsze fale przesiedleń stanowiły spore wyzwanie, gdyż w strefach okupacyjnych i tak były już ogromne problemy z wyżywieniem oraz odbudową. Zdarzało się, że miejscowe władze odmawiały przyjęcia wysiedleńców. Urzędnicy amerykańscy domagali się od Waszyngtonu złożenia oficjalnej deklaracji, „ażeby wyjaśnić, że nie bierzemy udziału w tych nieludzkich i strasznych rzeczach”, jak to określił jeden z nich. Urzędnicy brytyjscy meldowali do Londynu o okropnościach, których byli świadkami na co dzień, jednak tamtejsze Ministerstwo Spraw Zagranicznych uważało, że powinno unikać potępiania Czechosłowaków lub Polaków, żeby nie wyrobić sobie reputacji „nadmiernie pobłażliwych wobec Niemców”. Ostatecznie alianci zgodzili się nieco uporządkować wysiedlenia. W październiku 1945 roku utworzono Połączony Zarząd do spraw Repatriacji (Combined Repatriation Executive), który miał odpowiadać za logistykę przesiedleń zarówno Niemców, jak i wymagających repatriacji dipisów, łącznie ponad 6 milionów ludzi. W listopadzie ogłoszono porozumienie zawarte w ramach Sojuszniczej Rady Kontroli Niemiec, zgodnie z którym każda strefa okupacyjna miała przyjąć określoną liczbę wysiedleńców (strefa radziecka – 2,75 miliona, amerykańska – 2,25 miliona, brytyjska – 1,5 miliona i francuska – 150 tysięcy), i w następnym roku przesiedlenia kontynuowano pod nadzorem aliantów. Deportacje nadal odbywały się w złych warunkach, pomimo starań o wprowadzenie regulacji dotyczących traktowania i przewozu tych ludzi, ale w samych Niemczech warunki często nie były wcale lepsze. Alianci nie przewidzieli ogromnej skali exodusu Niemców z Europy Środkowo-Wschodniej i w rezultacie trzeba ich było umieszczać w prowizorycznych obozach, a nawet w byłych obozach koncentracyjnych, gdzie mieli ograniczony dostęp do żywności i pomocy społecznej oraz niewielkie szanse na znalezienie pracy. W radzieckiej strefie okupacyjnej pod koniec 1945 roku było 625 takich obozów, a w strefach zachodnich tysiące kolejnych. Podobnie jak w Japonii, reintegracja wysiedlonych okazała się długim i żmudnym procesem, gdyż wielu miejscowych Niemców nie ufało przybyszom i nie chciało ponosić kosztów ich utrzymania.
Jednocześnie z tym napływem osób wysiedlonych z obszaru upad łych imperiów państw Osi w przeciwnym kierunku podążały miliony dipisów, czyli mężczyzn kobiet i dzieci, którzy byli uchodźcami, sierotami, przymusowymi robotnikami lub więźniami, a teraz chcieli wrócić do domu lub poszukać sobie nowego za oceanem. Były to dziesiątki milionów ludzi, którzy padli ofiarą nowego imperializmu z lat 30. i 40. XX wieku oraz wywołanych przez niego przymusowych przemieszczeń ludności na bezprecedensową skalę. W Azji Wschodniej do największych migracji doszło w Chinach, gdzie według obliczeń rządu Czang Kaj-szeka w ciągu całej wojny 42 miliony ludzi „uciekły w inne miejsce”, jak to oficjalnie określano. Powojenne szacunki liczby uchodźców, łącznie z tymi, którzy przenosili się z miejsca na miejsce więcej niż raz, sugerują, że było to około 95 milionów ludzi, co oznacza, że jedna czwarta ludności Chin w którymś momencie wojny musiała zmienić miejsce zamieszkania. Z okupowanych przez Japończyków prowincji północnych i wschodnich uciekło od 35 do 44 procent ludności. Po zakończeniu wojny gros wróciło na tereny wyzwolone spod okupacji, co często wymagało kolejnej wielomiesięcznej wędrówki, ale państwo zapewniło pomoc tylko dla niecałych 2 milionów z nich. Niektórzy nawet nie próbowali wracać i zostali na stałe w nowym miejscu. Tymczasem uchodźcy przybywający do dawnego miejsca zamieszkania przekonywali się, że sieci ich powiązań rodzinnych zostały zerwane, a domy i reszta dobytku przejęte przez tych, którzy nie uciekli przed Japończykami, co budziło głębokie urazy i podejrzenia o kolaborację z okupantem. Repatriacja robotników przymusowych, żołnierzy wojsk kolonialnych zmobilizowanych do wsparcia sił japońskich i licznych „pocieszycielek” zmuszanych do prostytucji leżała w gestii amerykańskich i brytyjskich władz okupacyjnych, które wykonały to zadanie w ciągu 1945 roku, ustalając z grubsza przynależność narodową poszczególnych osób.
W Europie alianci już na długo przed zakończeniem wojny zdawali sobie sprawę, że nowo powstałe imperium niemieckie, wykorzystując pracę niewolniczą, deportując ludność z pobudek rasowych i siejąc terror, stworzyło potencjalnie nieograniczony problem z „osobami przemieszczonymi”, jak je nazywano. Ci dipisi nie byli uchodźcami niemieckimi, ale w większości zostali zabrani z własnych domów, aby służyć niemieckiej machinie wojennej lub zapełnić obozy koncentracyjne. Niektórzy byli ochotnikami z okupowanych terytoriów na Wschodzie i po klęsce Niemiec zostali porzuceni na łaskę losu. Już w 1943 roku, czyli na dwa lata przed powstaniem ONZ, istniejące jeszcze wtedy nieformalnie „Narody Zjednoczone” powołały do życia Administrację Narodów Zjednoczonych do spraw Pomocy i Odbudowy (United Nations Relief and Rehabilitation Administration, UNRRA), przewidując problemy, z jakimi trzeba się będzie zmierzyć po pokonaniu Niemiec i ich sojuszników. Udzielana przez tę instytucję pomoc była przeznaczona dla „ofiar niemieckiego i japońskiego barbarzyństwa”, jak stwierdził Roosevelt. Ostatecznie UNRRA operowała w szesnastu krajach Azji i Europy, dostarczając w latach 1945‒1947 pomoc o wartości około 10 miliardów dolarów. W Europie Zachodniej jej członkowie byli zorganizowani w małe, trzynastoosobowe zespoły złożone z personelu medycznego, pracowników opieki społecznej, duchownych i urzędników, z których ponad połowa pochodziła z Europy kontynentalnej, aby pomagać w rozwiązywaniu przewidywanych problemów językowych. W tej części Europy, która znajdowała się pod kontrolą radziecką, misje UNRRA współpracowały z miejscowymi władzami w Polsce, Czechosłowacji, na Ukrainie i Białorusi, ale dostarczane towary trzeba tam było rozładować w portach lub na granicach, ich dystrybucją zaś zajmowały się instytucje rządowe, a nie bezpośrednio UNRRA. Latem 1945 roku działały już 322 zespoły tej organizacji, które zarządzały 227 ośrodkami dla dipisów w zachodnich strefach okupacyjnych w Niemczech oraz 25 w Austrii. Do roku 1947 we Włoszech, Austrii i Niemczech utworzono łącznie 762 takie ośrodki.
Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Richarda Overy’ego „Krew i zgliszcza. Wielka wojna imperiów 1931-1945. Tom 2” bezpośrednio pod tym linkiem!
Szacuje się, że w Europie było łącznie 14 milionów dipisów, którzy nie byli Niemcami, ale także w tym przypadku przedstawienie dokładniej szych danych jest niemożliwe. Dane dla obszarów okupowanych przez Armię Czerwoną są niepewne, gdyż UNRRA nie mogła tam działać bez pośrednio. W pierwszych tygodniach po zakończeniu wojny miliony ludzi ruszyły w drogę powrotną do domu, korzystając między innymi z amerykańskich ciężarówek i priorytetowych pociągów. Z 1,2 miliona francuskich robotników przymusowych oraz jeńców wojennych w czerwcu 1945 roku już tylko 40 550 przebywało nadal w Niemczech. Do lipca blisko 3,2 miliona dipisów powróciło do ojczystych krajów, a w ośrodkach prowadzonych przez UNRRA przebywało nadal 1,8 miliona. Początkowo panował chaos, gdyż dipisów kwaterowano i karmiono w zaimprowizowanych barakach. Mimo że traktowani byli priorytetowo, brakowało dla nich jedzenia; w 1947 roku, gdy w obozach nadal przebywało ich pół miliona, dzienna dawka kalorii spadła do 1600 na głowę, czyli znacznie poniżej poziomu niezbędnego do zachowania pełni zdrowia.
Alianci zachodni zakładali początkowo, że wszyscy dipisi będą chcieli wrócić do domu po zakończeniu swojej gehenny, ale w praktyce okazało się, iż kwestia repatriacji nie jest taka prosta. Osobom pochodzenia żydowskiego nadano specjalny status „obywateli Narodów Zjednoczonych”, aby uchronić ich przed koniecznością powrotu do krajów, w których padli ofiarą prześladowań. Głównym problemem była jednak niechęć milionów ludzi z Europy Wschodniej do powrotu do ich ojczystych krajów, które znajdowały się pod rządami komunistów. Do września 1945 roku blisko 2 miliony obywateli radzieckich z całej Europy wysłano do domu, ale na Zachodzie nie zdawano sobie sprawy, co to oznaczało dla mężczyzn i kobiet, których po powrocie traktowano, jak by byli skażeni kontaktem z faszyzmem. Po sprawdzeniu przez NKWD lub kontrwywiad wojskowy Smiersz niektórym pozwalano jechać do domu, innych zsyłano w odległe rejony ZSRR, a wiele tysięcy posłano do łagrów. Z około 5,5 miliona repatriowanych żołnierzy i cywilów radzieckich blisko 3 miliony ukarano w taki czy inny sposób. Mniej więcej 2,4 miliona pozwolono wrócić do miejsca zamieszkania, ale 638 tysięcy z nich zostało potem ponownie aresztowanych. Radzieccy urzędnicy i oficerowie objeżdżali zachodnie obozy dla dipisów i wyszukiwali tych, których można było uznać za obywateli ZSRR podlegających repatriacji. Armie zachodnie początkowo współpracowały z wysłannikami radzieckimi, wydając w ich ręce opornych z jedynym wyjątkiem, jaki stanowili obywatele państw bałtyckich, które utraciły niepodległość po anektowaniu ich przez ZSRR w latach 1939‒1940. Również tysiące Jugosłowian, którzy walczyli przeciwko partyzantom Tity lub popierali sprawę rojalistów, wbrew własnej woli zostało zmuszonych przez armię brytyjską do powrotu do kraju, gdzie czekały ich egzekucja lub więzienie.
Do października 1945 roku było już jednak dostatecznie dużo dowodów systemowych nadużyć wobec osób powracających pod władzę komunistów, że Eisenhower jako głównodowodzący wojsk alianckich na Zachodzie formalnie zarządził, iż dipisi z Europy Wschodniej mogą wybrać, czy chcą wracać do swojego kraju, czy też nie, a w lutym 1946 roku decyzję tę zatwierdziło Zgromadzenie Ogólne ONZ. „Ta tak zwana tolerancja – grzmiał delegat radziecki Andriej Wyszynski – jest znana w historii pod jednym słowem: Monachium!”. Niemniej w ciągu następnych dwóch lat UNRRA i utworzona na jej miejsce Międzynarodowa Organizacja Uchodźców (International Refugee Organization, IRO) podejmowały wielkie starania, aby przekonać obywateli radzieckich, Polaków i Jugosłowian do powrotu do ich krajów. Ostatecznie 450 tysięcy byłych żołnierzy i cywilów radzieckich odmówiło powrotu, a państwa zachodnie pozwoliły znacznej liczbie dipisów na emigrację, tym bardziej że po wojnie brakowało rąk do pracy. W Wielkiej Brytanii pozwolono pozostać 115 tysiącom weteranów Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. Kanada do końca 1951 roku przyjęła 157 tysięcy dipisów, Australia zaś 182 tysiące kolejnych. Tymczasem w Stanach Zjednoczonych, pod naciskiem grupy lobbystów z obu głównych partii tworzących Komitet Obywatelski w sprawie Osób Przemieszczonych (Citizens’ Committee on Displaced Persons), prezydent Truman dał się przekonać do przeforsowania w czerwcu 1948 i czerwcu 1950 roku dwóch ustaw umożliwiających osiedlenie 400 tysięcy dipisów na obszarze USA. W 1952 roku na utrzymaniu organizacji międzynarodowych pozostawało już tylko 152 tysiące dipisów, głównie osób starszych, niepełnosprawnych lub cierpiących na chroniczną gruźlicę. Ostatnie przeznaczone dla nich ośrodki zostały zamknięte przez rząd RFN w 1957 roku.