Rozpaczliwa decyzja wiceadmirała Nagumo

opublikowano: 2024-07-07 14:23
wszystkie prawa zastrzeżone
poleć artykuł:
Japończycy postanowili wywabić amerykańskie lotniskowce do walki w pobliżu atolu Midway. Nie wiedzieli, że US Navy zastawiło na nich pułapkę…
REKLAMA

Ten tekst jest fragmentem książki F.L. Justina „Operacja Midway”.

Japoński superpancernik „Yamato” pod koniec budowy, 20 września 1941 roku

Admirał Yamamoto od kilku dni czuł się nieswojo. Nie lubił chorować, zwłaszcza w chwilach gdy sytuacja wymagała jego pełnej fizycznej i psychicznej sprawności. Wprawdzie był przekonany, że plan operacji został tak szczegółowo opracowany, iż nie może być mowy o jej niepowodzeniu, to jednak wolał osobiście uczestniczyć w każdej jej fazie.

Od kilku dni znajdował się w drodze na swym flagowym okręcie, pancerniku „Yamato”. Mimo pewności siebie przeżywał w głębi duszy pewien niepokój. Chociaż nie dał tego poznać po sobie, ale źle go nastroiła wiadomość o niepowodzeniu „Operacji K”. Zgodnie z jej założeniem okręt podwodny „I-123” miał się udać w okolice na północ od Kwajelein i tam oczekiwać na rozpoznawczy samolot, któremu miał dostarczyć benzynę dla dalszego lotu. Okręt wynurzył się i stwierdził, że w umówionym miejscu bazują amerykańskie okręty. Obecność ich uniemożliwiała przeprowadzenie „Operacji K”.

Mogło to mieć bardzo istotne znaczenie dla ataku na Midway. Stracono możność zebrania najświeższych informacji co do liczebności floty amerykańskiej w rejonie tej wyspy i Wysp Hawajskich oraz o jej rozlokowaniu. Wyjątkowo udana akcja rozpoznawcza przeprowadzona przed atakiem na Pearl Harbour tym razem nie mogła być powtórzona. To zaś z kolei zmuszało do uderzania na ślepo. Yamamoto jednak wierzył w swoją szczęśliwą gwiazdę. Niepowodzenie „Operacji K” jego zdaniem oczywiście utrudniało zadanie, ale jedynie w minimalnym stopniu. Skoro w czasie tej wojny Amerykanie ponieśli tyle klęsk, dlaczego Midway nie miałoby stać się nowym miejscem chwały floty Mikada?

Admirał Yamamoto odpoczywał w swym gabinecie, kiedy zameldował się wiceadmirał Ugaki.

– Ostatni komunikat meteorologiczny? – zapytał Yamamoto.

– Minęliśmy strefę mgły...

Yamamoto pokręcił z niezadowoleniem głową.

– To sam zauważyłem. Chodzi mi o Tokio...

– Ugaki powtórzył to samo, o czym meldował już godzinę temu: Nad Tokio ciągną się niskie chmury i wieją silne wiatry wschodnie.

– Od dnia wyjścia z bazy dowódca Zjednoczonej Floty polecił kilkakrotnie w ciągu dnia meldować mu o pogodzie panującej w Tokio. Wiadomość o pięknej pogodzie wprowadzała go w stan silnego zdenerwowania, uspokajała go wieść o chmurach, mgle i wiatrach. W taką bowiem pogodę nalot lotnictwa nieprzyjacielskiego był raczej nieprawdopodobny, cesarzowi więc nie groziło żadne niebezpieczeństwo. Yamamoto mógł być spokojny.

Ugaki spojrzał w jego schorowaną twarz. Yamamoto właśnie podniósł dłoń do góry, jak gdyby dziękując za pomyślną wiadomość. Ugaki patrzył urzeczony na tę dłoń. „Rzeczywiście trójząb Neptuna” – powtarzał w myśli powszechnie panującą opinię we flocie. Yamamoto w bitwie pod Cuszimą stracił dwa palce u jednej ręki. Pozostałe trzy palce w istocie mogły przypominać mityczny trójząb, co Japończycy skłonni byli uważać za specjalny znak bogów, którym obdarowali oni admirała w uznaniu jego nieprzeciętnych zdolności morskich.

REKLAMA
Chūichi Nagumo w mundurze wiceadmirała

– Meldunek z naszego samolotu, admirale – zaczął Ugaki.

Yamamoto ożywił się.

– Samolot rozpoznawczy z krążownika „Tone” doniósł o spotkaniu z amerykańską latającą łodzią typu „Catalina”.

– Co dalej?

– Należy przypuszczać, że Amerykanie odkryli flotę Nagumo.

Yamamoto machnął lekceważąco ręką.

– W jakimś momencie musiało to nastąpić. Czy są jakieś wiadomości o flocie przeciwnika?

– Na razie nic. Nagumo milczy.

– To dobrze. Cisza radiowa i milczenie to nasi sprzymierzeńcy. Powinniśmy jak najdłużej trzymać Amerykanów w niepewności...

W dwadzieścia minut później na „Yamato” przyjęto meldunek o ukazaniu się 15 samolotów amerykańskich w rejonie floty Nagumo...

Yamamoto był jak najlepszej myśli. Zmęczenie fizyczne i choroba znikły bez śladu. Wiadomość O niezwykle ożywionych rozmowach radiowych Amerykanów nie zmartwiła go. Przeciwnie, poczuł przypływ nowej energii. „Zaczyna się” – szepnął do siebie.

* * *

O godzinie 4.00 nad oceanem panował jeszcze mrok przedświtu. Słońce o tej porze roku wschodziło o godzinie 5.00. W ciągu niespełna 60 minut dzielących noc od dnia pierwsza fala atakujących samolotów miała runąć na Midway. Kilka minut po godzinie czwartej na czterech lotniskowcach „Hiryu”, „Soryu”, „Akagi” i „Kaga” zabrzmiał sygnał pogotowia lotniczego. Załogi samolotów rozbudzone alarmem biegły na miejsca zbiórek.

Ki-o-cuke! – szeregi znieruchomiały.

Kilka słów ostatnich wyjaśnień i ostatnie przypomnienie obowiązków żołnierzy Mikada.

Kapitan Tomonaga jest dowódcą pierwszej atakującej grupy, w skład której wchodzi 36 bombowców „97” z „Soryu” i „Hiryu”, 36 bombowców nurkujących „99” z „Akagi” i „Kaga” oraz 36 samolotów myśliwskich stanowiących osłonę.

Odprawy zostają zakończone prawie jednocześnie na wszystkich okrętach.

Nore! – pada komenda.

Tupot nóg rozlega się na pokładach okrętów. W chwilę później 108 samolotów wypełnia ocean rykiem silników. Dowódcy okrętów otrzymują wreszcie meldunek o gotowości do startu. Lotniskowce zwracają się dziobami pod wiatr. Na ich pokładach wzmaga się ryk silników, wreszcie samoloty jeden po drugim zaczynają startować. Pierwsze formują się samoloty myśliwskie, później bombowce „,97”, wreszcie na końcu bombowce nurkujące „,99”.

Lotniskowiec „Hiryū” manewruje pod bombami zrzucanymi z amerykańskich „Latających Fortec” B-17 z wyspy Midway, 4 czerwca 1942 roku

Pierwsza fala ruszyła w noc ku niewidocznej za horyzontem wyspie Midway.

Pokłady lotniskowców opustoszały tylko na chwilę. Dźwigi dostarczyły z wnętrza nowe samoloty. Obsługa techniczna dokonywała ostatniego przeglądu, podwieszano bomby.

F.L. Justin
„Operacja Midway”
cena:
12,99 zł
Wydawca:
Bellona
Rok wydania:
2024
Okładka:
miękka
Liczba stron:
144
Seria:
Żółty Tygrys
Premiera:
05.06.2024
Format:
110×165 [mm]
ISBN:
978-83-11-17497-9
EAN:
9788311174979
REKLAMA

Chwile niecierpliwego i trwożnego oczekiwania. W tym czasie samoloty pierwszej grupy powinny były osiągnąć wybrzeża Midway. Tu, na okrętach oczekiwano nie tylko wiadomości o przebiegu ataku, lecz również i... samolotów przeciwnika.

O godzinie 5.25 na okręcie flagowym „Akagi” zarządzono alarm przeciwlotniczy. 9 myśliwców natychmiast wzbiło się w powietrze. Napięcie rosło z każdą chwilą. Oczy załogi trwożliwie wpatrywały się w zachmurzone niebo, z którego miał nastąpić atak. Wreszcie w górze na wysokości około 4000 metrów dostrzeżono sylwetkę samolotu. Była to latająca łódź typu „Catalina”. Kilka salw artylerii przeciwlotniczej wstrząsnęło powietrzem.

Japońskie myśliwce ruszyły na spotkanie. Amerykanin unikając spotkania skrył się w chmurach. Po chwili jego sylwetkę dostrzeżono z innej strony.

Wiceadmirał Nagumo z punktu dowodzenia umieszczonego w wieży lotniskowca obserwował ewolucje lotnika. Było widoczne, że Amerykanin zatrzymuje się dłużej nad nimi po to, by podać meldunek o kursie, szybkości i składzie floty japońskiej.

Teraz należało oczekiwać przeciwnika.

– Przezbroić samoloty w torpedy! podano rozkaz obsłudze lotniczej.

Nagumo z wysokości swojego stanowiska spoglądał dokoła. Widok był imponujący i pocieszający zarazem. Przed nim widniał potężny kadłub „Hiryu”, trochę dalej posuwał się powoli lotniskowiec „Kaga”, za nimi szedł „Soryu”. Wszystkie razem stanowiły potężną, trudną do pokonania siłę. Przy nich nawet pancerniki „Haruna” i „Kirishima” wyglądały mniej okazale, a przecież były to prawdziwe pływające twierdze.

Nagumo miał powód do dumy, dowodząc taką flotą. W bezpośrednim sąsiedztwie jego zgrupowania znajdowała się grupa wiceadmirała Kondo, która miała dokonać bezpośredniego wtargnięcia na wyspę. Jego flota przedstawiała się nie mniej imponująco: dwa pancerniki, jeden lekki lotniskowiec, cztery ciężkie krążowniki, jeden lekki krążownik i osiem niszczycieli. Oprócz tego tu, na tych wodach, zgromadziły się grupy: bezpośredniego wsparcia, transportowa, transportowców samolotów i wreszcie grupa trałowców.

To wszystko znajdowało się niemal w zasięgu wzroku Nagumo. Wiceadmirał wiedział jednak, że te okręty to tylko część z biorących udział w akcji. Przecież nie tak daleko stąd znajdował się jeszcze Yamamoto.

Pojawienie się lotnika, który miał najwidoczniej trudności z przekazaniem tak długiej listy okrętów, zaniepokoiło wiceadmirała. Plan operacji przewidywał najpierw opanowanie wyspy, a dopiero później, gdy flota amerykańska zostanie zaalarmowana desantem i przybędzie na miejsce, rozegranie z nią decydującej bitwy. Przedwczesne wykrycie floty japońskiej, zdaniem Nagumo, mogło przyspieszyć przebieg wydarzeń. Niepokojące było również i to, że jak dotychczas nie posiadano żadnej informacji o flocie amerykańskiej, jej miejscu pobytu i liczebności.

REKLAMA
Diorama przedstawiająca amerykańskie i japońskie samoloty podczas walki powietrznej w czasie bitwy o Midway

O godzinie 5.55 Nagumo przyjął ostrzeżenie nadane z okrętu „Tone” o zbliżaniu się większych sił lotniczych przeciwnika. Zarządzono alarm przeciwlotniczy. W kilka minut później na tle nisko nawisłych chmur ukazały się pierwsze trzy samoloty amerykańskie. Powitano je silnym ogniem artylerii przeciwlotniczej. „Tone”, który został zaatakowany, otoczył się zasłoną dymną. Atak trwał krótko i nie przyniósł żadnych rezultatów. Po nieudanej napaści samoloty zawróciły w stronę Midway.

Nagumo obserwując przebieg wydarzeń ze swego stanowiska dowodzenia miał minę człowieka zadowolonego. Ten anemiczny atak amerykański potwierdzał przypuszczenia, że Amerykanie nie posiadają na wyspie silnej obrony. Brak wiadomości z okrętów podwodnych, które posuwały się przed całą flotą, wskazywał również na to, że w pobliżu nie ma amerykańskich okrętów. Operacja więc miała wszelkie widoki powodzenia.

W tym samym czasie kapitan Tomonaga przesyłał pierwszy meldunek z ataku lotniczego na Midway. Wieści nie były najlepsze. Wprawdzie zdołano dokonać pewnych zniszczeń, jednak wbrew oczekiwaniom samolotów nie zastano na lotnisku. Wszystkie prawie wystartowały przed atakiem. Tomonaga był zdania, że nalot należy powtórzyć i to w jak najkrótszym czasie. Nagumo zgadzał się z tą opinią. Wydarzenia, które wkrótce nastąpiły, potwierdziły słuszność tego stanowiska.

– Sygnał z „Arasi”! – podał nagle marynarz obserwator.

Nagumo spojrzał w tę stronę. Daleko przed nimi widniały ledwo widoczne sylwetki niszczycieli eskorty. Kapitan Watanabe właśnie podniósł na swym okręcie sygnał: „Widzę samoloty nieprzyjaciela”. Powtórzyły to następnie inne jednostki.

Pierwsze okręty plunęły ogniem. Wśród pękających pocisków przeciwlotniczych trudno było początkowo dostrzec przeciwnika.

– Cztery z lewej! – meldował obserwator.

Były to bombowce B-26 i samoloty torpedowe. Z „Akagi” wystartowały myśliwce, idące na spotkanie atakujących. Komandor Itaia, dowódca zespołu samolotów myśliwskich „O”, obserwował z pokładu walkę. Zdawało się, że japońskie myśliwce z całym impetem wdarły się w szyk samolotów amerykańskich, rozbiły go i rozproszyły. Siły były nierówne. Ciężkie bombowce z trudem próbowały stawiać opór zwinnym i szybkim samolotom myśliwskim. Walka trwała krótko. Trzy bombowce zwaliły się w dół, ciągnąc za sobą czarne warkocze dymu. Czwarty, zmieniwszy kurs, zginął w chmurach.

– Sześć samolotów z prawej! – kolejny meldunek zwrócił uwagę wszystkich na nowe niebezpieczeństwo. Komandor Itaia obserwował tę szóstkę idącą tuż nad powierzchnią oceanu, bez osłony myśliwskiej – wbrew wszelkim zasadom taktycznym. Ogień artylerii przeciwlotniczej z pancernika „Kirishima” przesłonił na chwilę widok. Japońskie myśliwce ruszyły na spotkanie.

F.L. Justin
„Operacja Midway”
cena:
12,99 zł
Wydawca:
Bellona
Rok wydania:
2024
Okładka:
miękka
Liczba stron:
144
Seria:
Żółty Tygrys
Premiera:
05.06.2024
Format:
110×165 [mm]
ISBN:
978-83-11-17497-9
EAN:
9788311174979
REKLAMA
Lotniskowiec „Akagi” płynący w kierunku Oceanu Indyjskiego, 26 marca 1942 roku

Artyleria nie przerywała ognia. Tym razem odezwały się również działa lotniskowca „Akagi”. Zdawało się, że cała flota drży od wybuchów, a cały ocean wypełniony jest nieustannym rykiem silników.

Herai! – nagły okrzyk przeraził wszystkich. Ku lewej burcie „Akagi” sunęło kilka torped, znacząc swój tor charakterystyczną linią pienistego śladu. Oficer nawigacyjny szarpnął za rączkę telegrafu maszynowego.

– Cała naprzód...

Kolos leniwie przyspieszył biegu. Oczy wszystkich z przerażeniem wpatrywały się w wydłużające się ślady wodne. Kiedy rufa „Akagi” prześliznęła się tuż przed ich torem, Nagumo odetchnął. Tym razem obeszło się bez tragedii.

Na oceanie zaległa cisza i gdyby nie rozwiewający się powoli dym nic nie wskazywałoby na to, że jeszcze przed chwilą toczył się tu zacięty bój.

Flota nadal szła w kierunku Midway. Z zaatakowaniem tej wyspy samoloty nie mogły zwlekać. Wprawdzie Amerykanie zademonstrowali maksimum nieudolności, ale wiceadmirał musiał przyznać, że i wśród jego okrętów nie wszystko było najlepiej. Wyczuwało się gorączkowość, nerwowość, nieopanowanie. Wobec zaledwie dziewięciu samolotów przeciwnika, który w dodatku atakował bez myśliwców i w sposób daleki od doskonałości, były to objawy niepokojące. Mimo to nie bez satysfakcji Nagumo wysłał do Yamamoto następujący meldunek:

– O godzinie siódmej dziesięć zaatakowani zostaliśmy przez dziesięć samolotów torpedowych i bombowców B-26. Siedem samolotów zostało strąconych, dwa uszkodzone. Sakusen – Midway... – zakończył.

Aby uniknąć sytuacji podobnej do tej, która powstała przed chwilą, trzeba było możliwie szybko zaatakować ponownie wyspę.

– Komandorze Ikuma – Nagumo zwrócił się do oficera sygnałowego – natychmiast przekazać rozkaz przygotowania samolotów do ataku na Midway...

– „Akagi” również?

– Wszystkie zespoły!

Samoloty, znajdujące się na pokładach lotniskowców, przygotowane do spotkania z flotą przeciwnika i uzbrojone w torpedy, teraz trzeba było przezbroić w bomby. Obsługa, aby ułatwić sobie zadanie, nie odnosiła torped do magazynów, lecz składała je po prostu na pokładzie. Wprawdzie przyspieszało to wykonanie każdej decyzji dowództwa, narażało jednak na olbrzymie niebezpieczeństwo w przypadku trafienia nieprzyjacielskiego pocisku, torpedy lub bomby. Z taką ewentualnością jednak nie liczono się. Niedołężne ataki lotnictwa amerykańskiego umacniały przekonanie o całkowitym bezpieczeństwie.

– Depesza, panie admirale!

Nagumo sięgnął po nią nerwowo. Samoloty czekały na rozkaz startu. Nowa wiadomość wstrząsnęła wiceadmirałem.

REKLAMA

„Widzę – brzmiał tekst depeszy – dziesięć okrętów najprawdopodobniej nieprzyjacielskich. Namiar 10°, odległość 240 mil od Midway. Kurs 150°, szybkość ponad 20 węzłów. Godzina 07.28”.

Wszystko co najgorsze zawarte było w kilku słowach tego meldunku. Wynikało z nich bowiem, że nieprzyjacielska flota znajdowała się w niedalekiej odległości, że szła w ich kierunku i że lada chwila mogła zaatakować ich tutaj, zajętych startem kilkudziesięciu samolotów na wyspę Midway. Czy należało wpierw zaatakować flotę nieprzyjaciela, a następnie bombardować Midway, czy też odwrotnie?

– Komandorze Kusaka Nagumo – zwrócił się do swojego szefa sztabu – proszę zażądać określenia pozycji nieprzyjaciela...

Czekając na odpowiedź szefa służby rozpoznawczej Kusaka rzucił okiem jeszcze raz na depeszę.

USS „Yorktown” trafiony torpedą lotniczą. Widoczne wybuchy pocisków przeciwlotniczych (fot. U.S. National Archives)

Meldunek jest niepełny. Brak w nim istotnych danych co do rodzaju okrętów.

– To prawda – przytaknął Nagumo – lecz jeśli... jeśli okaże się, że oni mają lotniskowce?

Kusaka myślał już o tym. Próbował odsunąć od siebie tę myśl, którą wypowiedział teraz Nagumo. Według niego Amerykanie nie mieli lotniskowców. Twierdził tak nie na podstawie jakichś konkretnych danych, lecz dlatego, że takie byłoby dla nich najlepsze wyjście.

Rozpoznanie nie dało żadnych pełniejszych informacji. Lotnik z samolotu rozpoznawczego podawał tylko liczbę okrętów. Mogły to więc być także i niszczyciele lub co najwyżej kilka krążowników. Lotniskowce są łatwe do rozpoznania. Gdyby były, pilot nie mógłby ich nie rozpoznać.

– Nie wiemy na razie jeszcze nic, admirale – odparł Kusaka po chwili dłuższego milczenia. Żal mu było Nagumo, który wyraźnie męczył się nie mogąc zdecydować ostatecznie na „bomby lub torpedy”.

Przez iluminatory gabinetu widać było cały pokład „Akagi”. Nagumo widział jak w ostatnich już rzędach samolotów odczepiano torpedy i podwieszano ciężkie 800-kilogramowe bomby.

–Pierwsza grupa samolotów wraca znad Midway – posłyszał za sobą meldunek.

Rzeczywiście, wkrótce z chmur wynurzył się zespół komandora Tomonaga. Na pierwszy rzut oka straty musiały być nieznaczne. Zespół wracał w szyku bojowym i sprawiał jak najlepsze wrażenie.

– Niektóre samoloty meldują brak paliwa – meldował Kusaka.

Nowy kłopot. Samoloty przygotowane do lotu zapełniały pokłady lotniskowców, które należałoby teraz opróżnić. Nagumo czuł jak głowa mu dosłownie pęka pod ciężarem tłoczących się obowiązków i zadań, z których nie umie wybrnąć. Czy przyjąć wpierw samoloty wracające znad Midway, czy też wysłać nową grupę i jeśli tak, to przeciw Midway czy przeciw flocie?

Flota nieprzyjacielska znajduje się w odległości 200 mil od nas – zameldował szef służby rozpoznawczej, komandor Ono.

Nagumo podjął decyzję:

– Zaatakujemy wpierw flotę. Przezbroić samoloty w torpedy...

F.L. Justin
„Operacja Midway”
cena:
12,99 zł
Wydawca:
Bellona
Rok wydania:
2024
Okładka:
miękka
Liczba stron:
144
Seria:
Żółty Tygrys
Premiera:
05.06.2024
Format:
110×165 [mm]
ISBN:
978-83-11-17497-9
EAN:
9788311174979
REKLAMA
Komentarze

O autorze
F.L. Justin
Autor książek historycznych.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone