Ryszard Lenc – „My z Koszutki” – recenzja i ocena
Ryszard Lenc – „My z Koszutki” – recenzja i ocena
Ryszard Lenc, od pierwszego roku życia związany z Koszutką, jest doktorem fizyki, miłośnikiem bajek i baśni, członkiem śląskiego oddziału Stowarzyszenia Pisarzy Polskich, a także autorem trzech tomów opowiadań i powieści W cieniu Golgoty. Tym razem zapragnął podzielić się z czytelnikami swoimi wspomnieniami o Koszutce.
My z Koszutki obejmuje trzy lata (1966–1968) z życia ludzi, którzy tworzyli nową społeczność wśród szybko rozwijających się osiedli. Ta dzielnica, należąca dopiero od 1924 roku do Katowic, stała się przystankiem dla szczęśliwców, którzy dostali przydziały na nowoczesne, wygodne mieszkania. Nawet dzisiaj jest to najbardziej rozpoznawalna część miasta, ze względu na Spodek, Niebieskie Bloki czy niebanalne „klockowe” wieżowce .KTW. Jak się mieszkało tam w latach sześćdziesiątych? Niestety, na podstawie recenzowanej pozycji nie odpowiem Państwu na to pytanie.
Nigdy nie mam problemu ze sformułowaniem głównego wątku recenzji, w tym zarysu fabuły czy mocnych i słabych stron omawianej książki. Jednak trafiłam na wyjątek potwierdzający regułę. To, co wdarło się do mojego umysłu podczas lektury to chaotyczny, niezborny miks opowieści rodem z magla z upchniętymi nogą wątkami nadprzyrodzonymi. Bohaterowie zachowują się jakby co najmniej wylądowali na Koszutce Spodkiem, a nie byli normalnymi dwunastolatkami. Bardzo trudno odpowiedzieć na kanoniczne pytanie „co autor miał na myśli?”. Naprawdę, nie wiem.
Najmocniejszą stroną recenzowanej książki My z Koszutki jest ostatnie sześć stron, na których przybliżono w zarysie historię tej skądinąd pięknej dzielnicy Katowic. Nie umiem zrozumieć jakim cudem taka praca została wydana nakładem Wydawnictwa Naukowego „Śląsk”, a tym bardziej co sprawiło, że doczekała się pochwalnej audycji w Radiu Katowice. Albo może tylko ja nie mam potrzeby czytania zestawu kto, z kim i dlaczego, kiedy pierwszy raz się onanizował pod prysznicem czy dostał pierwszą miesiączkę. Tutaj nawet nie ma co merytorycznie skomentować.
Recenzowana pozycja nie nadaje się ani do czytania (chyba, że czekając w maglu – to ten poziom narracji) ani do recenzowania. Czytelnik sięga po nią na własną odpowiedzialność.