Samuraje: wojenne cnoty i hańba
Zobacz też: Ostatni samuraje – japońscy wojownicy [Galeria]
Autorzy opowieści wojennych koncentrują swoją uwagę na wysoko postawionych wojownikach – samurajach, ich dowódcach i przewagach zbrojnych. Chociaż każdemu jeźdźcowi towarzyszyło zwykle dwóch lub trzech pieszych, nie są oni uwzględniani w bohaterskich narracjach – z oczywistych względów pomijani są pomocnicy, tragarze, giermkowie i problemy logistyczne, takie jak zaopatrzenie, z jakimi musieli zmierzyć się głównodowodzący kampaniami, bowiem to nie interesowało odbiorców. Problemy logistyczne mogły znaleźć się w opowieści, jeśli dotyczyły przeprawy przez rwącą rzekę, gdyż pokonanie takiej przeszkody terenowej wymagało wykazania się odwagą oraz siłą. Dodatkowo można było dzięki temu pokazać rozsądek dowódcy, kiedy to jego rozkazy i wytyczne pomagały podkomendnym przedostać się bezpiecznie na drugi brzeg.
Gunki monogatari ukazują nam kilka charakterystycznych zwyczajów, które obowiązywały japońskich wojowników przed przystąpieniem do walki. Przed bitwą zwykle wydawano gromkie okrzyki i wypuszczano gwiżdżące strzały w powietrze. Innym zwyczajem było szukanie godnego przeciwnika. Zgodnie z tym, co przekazują nam opowieści wojenne, samurajowie wyjeżdżali przed szereg i oznajmiali wrogom kim są – wymieniali swoje miano, imiona przodków, przechwalali się przewagami w boju lub przewagami swoich antenatów. Było to tradycyjne nanori , mające zapewnić walkę z godnym przeciwnikiem. Jak stwierdza wspomniany już Naozane: „Sława zależy od przeciwnika. Nie przyniesie jej spotkanie z byle kim”, po czym wzywa wrogów do stawienia mu czoła. Nie zawsze wojownik był usatysfakcjonowany rodowodem swojego oponenta. Minamoto-no Tametomo uznał na przykład, że nawet sam Taira-no Kiyomori nie jest godny stawić mu czoła i kazał jego wojownikom „zmiatać”. A tak obwieszczał wrogom swoje imię i genealogię kolejny wojownik Minamotów:
Jam jest Kajiwara Heizō Kagetoki, woj warty tysiąca ludzi! Pochodzę od Kamakury-no Gongorō Kagemasy, szesnastolatka, który poprowadził atak Hachimana Tarō Yoshiie na twierdzę Senbuku Kanazawa w Dewa podczas wojny Gosannen, tego samego, który zdobył wieczną sławę, kiedy powalił przeciwnika zwrotnym strzałem, choć strzała przebiła mu lewe oko i przeszła dalej, aż do wierzchniej strony nakarczka! Jeśli ktokolwiek tutaj uważa się za równego mojej osobie, niechaj mnie zabije i przedstawi swojemu dowódcy mą odciętą głowę!
Japońska kultura od wieków czerpała z chińskich wzorców, dlatego nie dziwi, iż także w opowieściach wojennych znajduje się wiele odwołań do kontynentalnych anegdot i, przede wszystkim, cnót konfucjańskich. Jako niemalże konfucjański mędrzec ukazany jest w Heike monogatari syn Kiyomoriego, Taira-no Shigemori, który jest przedstawiany w opozycji do swojego ojca. Shigemori przestrzega zarówno buddyjskich, jak i konfucjańskich zasad, odwołując się do nich, gdy napomina swojego ojca. Są to między innymi zobowiązania względem władcy i rodziców, ale także „zasady humanitarności, prawości, mądrości, szczerości i przestrzeganie etykiety”.
Do najważniejszych cnót w opowieściach wojennych należy oddanie synowskie oraz lojalność względem swojego pana. Czasem między tymi wartościami dochodzi do konfliktu, tak jak w przypadku Minamoto-no Yoshitomo, który podczas zamieszek ery Hōgen opowiedział się za panującym cesarzem, czyli stanął przeciwko własnemu ojcu i braciom, których był później zmuszony stracić. Dla Japończyków musiała to być prawdziwa tragedia, na miarę Antygony. Narrator Heike monogatari oświadcza: „Człowiek we wszystkim powinien stawiać oddanie synowskie na pierwszym miejscu”. W Taiheiki zaś znajdujemy znów odwołanie do tekstów konfucjańskich, kiedy mowa jest o tym, że nie można żyć pod jednym niebem z wrogiem swojego ojca. Jest to hańba. W tym samym dziele znajdują się relacje o synach, którzy wybierają śmierć, gdyż nie chcą żyć po śmierci swych rodziców. Jednym z nich jest Kōwakamaru, który rzuca się w wir walki i ginie przebity strzałą po tym, jak ujrzał martwe ciało swojego ojca. Drugim jest Gennai Hyōe Suketada:
Tak prawił dwornie, choć łzy dławiły mu gardło.
Jednocześnie pięćdziesięciu wojowników na murach zewnętrznych otworzyło bramę i usunęło wszelkie przeszkody, gdyż determinacja i szlachetne oddanie obowiązkom Suketady poruszyło ich serca. Suketada dosiadł wierzchowca, wjechał do twierdzy i walczył krzesząc iskry, aż wreszcie włożył sobie broń do ust i zginął, spadłszy z konia dokładnie w miejscu, w którym umarł jego ojciec.
Ach, jaka to była szkoda! […] Suketada był bohaterem o niezrównanej lojalności i nabożności synowskiej, zaszczytem dla swojej rodziny.
Tekst jest fragmentem książki Joanny Katarzyny Puchalskiej pt. „Bushidō. Ethos samurajów od opowieści wojennych do wojny na Pacyfiku”:
Równie ważna dla japońskiego wojownika była lojalność względem suwerena, wyrażana często powiedzeniem, że nie można służyć dwóm panom: „Genji nie mają dwóch panów”; „Wojownik nie służy dwóm panom”. Hańbą dla wojownika jest okazanie się nielojalnym. Należy jednak pamiętać o tym, że dla japońskich wojowników tego okresu to pokrewieństwo stanowiło więź najważniejszą. W czasach wojny Genpei grupy samurajów służyły zwykle pod znaczącym krewniakiem, a sam ród stanowił bazę dla organizacji armii. Poza rodem stali dziedziczni wasale, służący w zamian za odpowiednie benefity.
Oddanie panu mogło się objawiać w rozmaity sposób, chociażby tak prosty jak towarzyszenie skazanemu na śmierć pieszo, w trudnej wędrówce. Bardziej wymagające, ale jakże chwalebne w oczach samurajów, było towarzyszenie swojemu panu w samej śmierci, co wielokrotnie jest relacjonowane na kartach gunki mono, a zwłaszcza Taiheiki, które jest momentami istną feerią samobójstw:
Kasuya Saburō Muneaki powstrzymał łzy kapiące na jego pancerny rękaw.
- Jakże bolesnym jest twój zgon przede mną! - rzekł. - Miałem zamiar najpierw odebrać sobie życie, aby przygotować ci drogę w zaświatach. Z całego serca służyłem ci w tym świecie i teraz nie zerwę więzi mówiąc „tak być musi, skoro zszedł z tego świata”. Poczekaj chwilę! Pójdę z tobą na górę Shide.
Schwyciwszy nóż zarządcy Echigo, który był wbity aż po rękojeść, przebił swój własny brzuch i legł na twarzy obejmując kolana Nakatokiego. A następnie 432 mężów rozpruło jednocześnie swe podbrzusza.
Jak widać, bushi mogli popełniać samobójstwo zmotywowani pragnieniem pomocy ojcu bądź panu w zaświatach. Wasal mógł także zabić się po to, aby jego pan zajął się tym, czym powinien, na przykład wojaczką. W Heike monogatari możemy przeczytać o wojowniku imieniem Echigo-no Chūta Iemitsu, który zabił się, by upomnieć Kiso-no Yoshinakę i podnieść jego ducha walki, gdyż ten tracił czas u boku kochanki zamiast ruszać do boju.
W tym miejscu wypada wspomnieć, iż autorzy opowieści wojennych czasami porównują więzy lojalności pomiędzy panem a wasalem do więzów pomiędzy mężem i żoną. W Taiheiki możemy odnaleźć takie stwierdzenia: „Nawet śmierć nie jest w stanie złamać ślubów między mężem i żoną lub zerwać więzów łączących pana i sługę”. Kobiety wojowników wykazują się wiernością względem swoich małżonków. Po ich zgonie mogą się posunąć do odebrania sobie życia albo odejścia do klasztoru, czyli śmierci dotychczasowej egzystencji. Zgodnie z przekazem Taiheiki, nawet mamki mogły się zabić, gdy ich podopieczny musiał zginąć:
Dzieci złączyły dłonie z dłońmi swych opiekunek, usiadły z twarzami skierowanymi ku zachodowi i głośno wyskandowały imię Buddy Amidy. Wtedy obie nianie, każda z dzieckiem w ramionach, skoczyły w zieloną wodę, a zaraz za nimi, w te same głębie, rzuciła swe ciało matka.
Chociaż lojalność jest jedną z cnót najczęściej podkreślanych w opowieściach wojennych i pismach samurajów, nie znaczy to, że japońscy wojownicy nie znali zdrady. Szczególnie XIV wiek cieszy się złą sławą jako japońska epoka zdrajców, ale najprawdopodobniej nie jest to pogląd usprawiedliwiony. Samurajowie nie byli klasą jednolitą i w obrębie wojowników można było spotkać osoby o różnym statusie. Niektórzy z nich od pokoleń służyli danemu panu feudalnemu, posiadając niewielkie połacie gruntu, inni cieszyli się dużym poziomem niezależności, sami sprawując kontrolę nad dużym terenem. Ci pierwsi byli dziedzicznymi wasalami i w ich interesie leżało wspieranie swojego pana, gdyż jego powodzenie przekładało się na ich własny dochód. Porzucenie przez nich seniora uważano za godne pogardy. Z kolei ci drudzy mogli wchodzić w sojusze, sprzymierzać się, ale w rzeczywistości nikomu nie byli winni służby. Sam termin chūsetsu, który jest zwykle tłumaczony jako „lojalność, wierność”, oznaczał w okresie Muromachi raczej „służbę”. A samurajowie bynajmniej nie służyli bezinteresownie – oni oczekiwali nagrody. Wzajemna korzyść obu stron była fundamentem, na którym wyrósł system wasalny. Zgodnie z nim wojownik otrzymywał od swojego suwerena ziemię albo potwierdzenie praw do gruntu, w zamian za co zobowiązywał się mu służyć. Była to relacja pomiędzy go’on, długiem wobec pana, który należało spłacić, a formą owej odpłaty, czyli hōkō . Feudał, który nie wywiązywał się ze swoich zobowiązań, był porzucany. To właśnie brak odpowiednich wynagrodzeń wojowników przyczynił się do ostatecznej klęski cesarza Go-Daigo, gdyż niezadowoleni z nowych porządków zaprowadzanych przez tego władcę samurajowie zaczęli występować przeciwko niemu. „Władza opierała się na zdolności zapewnienia nagród sprzymierzeńcom i poplecznikom”.
W gunki monogatari mamy wprost mowę o tym, że wojownicy oczekują wynagrodzenia za swoją służbę i narażanie życia. Właśnie po to zdobywają głowy wrogów – jako świadectwo mężnych czynów. Zdarza się, że odwołują się przy tym do oszustwa, głowę niewinnego mieszczanina przedstawiając jako głowę znaczącego przedstawiciela wrogiego rodu. Narrator Taiheiki ubolewa nawet nad tym, że w dzisiejszych czasach ludzie mało sobie cenią obowiązek i tylko szukają nagród. Nie dbając o honor, nie wahają się dokonać zdrady, sprzymierzając się przeciwko dotychczasowym panom.
Tekst jest fragmentem książki Joanny Katarzyny Puchalskiej pt. „Bushidō. Ethos samurajów od opowieści wojennych do wojny na Pacyfiku”:
Jeden z najgorszych przykładów zdrady został opisany na kartach Heiji monogatari, kiedy to Minamoto-no Yoshitomo, ścigany przez siły Tairów, schronił się pod dachem jednego ze swoich dziedzicznych wasali, Ōsada-no Shōjiego Tadamune. Tadamune kazał przygotować łaźnię dla swojego strudzonego pana, po czym wtargnął do niej wraz z kilkoma towarzyszami i bezlitośnie zadźgał Yoshitomo, który nie miał się nawet czym bronić. Zdrada wpłynęła też znacząco na losy tak istotnych bitew w historii Japonii, jak ta pod Dan-no Urą oraz Sekigaharą. Również śmierć Yoshitsune była ostatecznie spowodowana zdradą, której dopuścił się Fujiwara-no Yasuhira – syn Hidehiry, u którego schronił się prześladowany przez brata bohater. Yasuhirę z kolei, jeszcze w tym samym, 1189 roku, zabił jego własny wasal.
W gruncie rzeczy opowieści wojenne przedstawiają całkiem sporą liczbę przypadków przejścia do przeciwnego obozu, poddania się, paniki czy ucieczki z pola walki. I nie zawsze pojawia się przy tym komentarz o niestosowności powyższych zachowań czy hańbie spadającej na barki wojownika dopuszczającego się podobnych postępków, chociaż zwykle tak się dzieje: „Honorowi zginęli, bezwstydni uciekli” ; „Cóż za sromotne widowisko!”; „Jaka hańba!”. Jednakże wycofanie się z dalszej walki, kiedy zostało się rannym, nie było potępiane. W toku narracji gunki mono nacisk kładziony jest raczej na afirmację czynów godnych, takich jak wybitna wierność oraz waleczność.
Wierność danemu słowu jest chwalonym przymiotem samuraja. Jak stwierdził w Heike monogatari mnich Mongaku: „Przyrzeczenia są istotne; życie jest niczym”. W świecie, który opierał się w dużej mierze na kontaktach osobistych i przysięgach wierności, nie może dziwić poważne podchodzenie do wyrzeczonych słów. Także na prawdomówności opierał się honor wojownika, a ci, którzy łamali dane słowo, zostawali napiętnowani. W XIII-wiecznej kronice Azuma kagami ([Zwierciadło wschodu]) pojawia się wzmianka o samuraju Hatakeyamie Shigetadzie, który przez dłuższy czas służył Tairom, ale ostatecznie przeszedł na stronę Minamotów. Jednak Yoritomo nie dowierzał nowemu wasalowi i kazał go sprawdzić. Hatakeyama był oburzony. Stwierdził, że jest wojownikiem i już dał słowo. To wystarczyło za rękojmię.
Szacunek i podziw żywiony może być również względem wrogów: „Dzielni z nich byli wojacy. Każdy z nich zasługiwał na miano wojownika, co wart jest tysiąca ludzi. Szkoda, że nie mogli zostać oszczędzeni”. Poważano nawet tych, których ostatecznie dekapitowano, o ile tylko ci wykazali się męstwem, tak jak bracia Minamoto-no Yoshitomo, skazani na śmierć za udział w rebelii Hōgen – „wszyscy wspaniale dokonali żywota”. Z kolei Taira-no Shigehira i Shōshun, pojmani po klęsce Tairów w wojnie Genpei, wsławili się tym, iż prosili tylko o szybką śmierć. Ten drugi mógł nawet ocalić swoje życie, ale wybrał wierność dotychczasowemu panu i swoim zobowiązaniom – „i nie było takiego, co by go nie sławił”. Spokojnym przyjęciem wyroku śmierci wykazywały się także dzieci samurajów, jak miało to miejsce w przypadku synów Minamoto-no Tameyoshiego.
Na hańbę i potępienie narażali się ci, którzy bali się zginąć, tak jak Taira-no Munemori, który stwierdził, iż godzi się na wygnanie na odludzie, byle tylko móc ocalić życie, co uznano za „bezwstydną przemowę”. Dyshonorowym zachowaniem wykazali się także wojownicy Tairów, łącznie z kilkunastoma oficerami, którzy, zgodnie z Taiheiki, próbowali uniknąć śmierci przyjmując śluby zakonne i zostając mnichami, mimo iż wciąż mieli szansę wziąć udział w bitwie lub popełnić samobójstwo. Ostatecznie zostali wydani w ręce swych wrogów:
O ile gorsi byli ci […], co ani nie zostali przechytrzeni przez wrogów, ani nie brakowało im okazji, by odebrać sobie życie! Nigdy nie było większej hańby! Oni z własnej woli przywdziali czarne szaty religii zanim wyczerpała się ich werwa i podążali z rękami skrępowanymi za plecami, bo tak byli oporni, by rozstać się z życiem.
Następnie przywrócono im świecki status i haniebnie stracono. „Jest wielkim wstydem dla tego, co dzierży łuk i strzały nie umrzeć, kiedy skonać należy”.
Do najwyrazistszych postaci gunki monogatari należą Minamoto-no Tametomo, Minamoto-no Yoshitsune i Kusunoki Masashige. Każdy z nich uważany był za bohatera i wzór do naśladowania, mimo iż obdarzeni byli innymi przymiotami. O ile Tametomo można określić jako heroicznego wojownika o niezwykłej sile, o tyle Yoshitsune jest przede wszystkim charyzmatycznym dowódcą, który nie zważając na niebezpieczeństwa, zawsze prze do przodu. W opozycji do Yoshitsune Kusunoki Masashige jawi się jako rozważny strateg, który nie waha się używać podstępów, a nawet wycofać, jeśli uzna to za najlepsze dla powodzenia swojej misji. Jak łatwo zauważyć, wszystkie te postacie w ten czy inny sposób należą do przegranych. Tametomo wspierał sprawę, która upadła i nie miał szans w obliczu przeważających sił rodu Taira. Yoshitsune był autorem wielu zwycięstw Minamotów, ale Yoritomo obawiał się popularności swojego brata i doprowadził do jego śmierci. Masashige stawiał zażarty opór wojskom bakufu, ale ostatecznie im uległ, wykonując wiernie rozkazy swego władcy, o których wiedział, że są błędne. Mimo wszystko sympatia narratora jest wyraźnie po stronie tych postaci. Wydaje się więc, że dla autorów i słuchaczy nieważne było, kto w ostatecznym rozrachunku zwycięży, gdyż liczyło się przede wszystkim to, jak się walczy. Nawet jeśli wojownik zginął, pozostawało wspomnienie i dobre imię. Było to swoiste japońskie gloria victis.
Tekst jest fragmentem książki Joanny Katarzyny Puchalskiej pt. „Bushidō. Ethos samurajów od opowieści wojennych do wojny na Pacyfiku”:
O tym, jakie znaczenie miało dobre imię dla samurajów, mogą świadczyć również słowa utrwalone w XIII-wiecznym emakimono Mōko shūrai ekotoba, czyli ilustrowanych zwojach, które stworzono na życzenie samuraja Takezaki Suenagi, by utrwalić bohaterstwo wojowników japońskich walczących z inwazją mongolską. Suenaga postanawia rzucić się na wroga mimo jego liczebnej przewagi, mówiąc: „Nie mam innego celu w życiu, jak tylko nacierać i zdobyć uznanie”.
Ciekawy przypadek pogoni za sławą jest opisany w Heike monogatari. Jeden z leciwych wojowników pofarbował swoje siwe włosy na czarno, aby móc uchodzić za młodszego – wszystko dlatego, iż obawiał się zostania uznanym za starca, a więc tego, że nikt nie zechce z nim walczyć. Z tego powodu zataił także swoją tożsamość. Fortel się powiódł i ów samuraj zginął w walce.
Liczne wersy opowieści wojennych odnoszą się do samurajskiej żądzy zdobycia chwały. W Heike monogatari opisany jest przypadek, kiedy dwóch jeźdźców rzuca się przez rzekę Uji, gdyż chcą jako pierwsi dopaść wroga. Kiedy jeden z nich wysunął się na prowadzenie, drugi krzyknął do niego, iż powinien uważać, gdyż poluzował mu się popręg. Wojownik posłuchał owego kłamstwa, zwolnił i zaczął poprawiać popręg, w międzyczasie drugi jeździec zdążył go wyprzedzić. Jak wynika z powyższego zdarzenia, w japońskim średniowieczu „zabijanie i walka uchodziły za podstawowe musha-no narai (obyczaje samurajów), a demonstrowanie własnej męskości i wyższości na polu walki było ważniejsze od rycerskiej przyzwoitości”.
Z kolei w Taiheiki dowódcy Suyama Tōzō Yoshitaka i Komiyama Jirō zagrzewają swoich żołnierzy do akcji taką przemową:
Nikt nie może stwierdzić, ile tysięcy czy dziesiątek tysięcy poległo w tych dniach walk, zmiażdżonych przez skały lub przeszytych przez strzały z daleka. Ich ciała jeszcze się nie zeschły, ale ich imiona już są zapomniane, gdyż umarli nie dokonując wielkich czynów. Skoro żaden człowiek nie jest nieśmiertelny, dlaczegóż nie mamy umrzeć walcząc tak znakomicie, by nasza sława przetrwała przez lat tysiąc, a nagrody i łaski spadły na domy naszych potomków? […] O tych mówi się wciąż nawet dzisiaj i ich imiona są na wargach mężów cesarstwa. O ile bardziej chwalebne będzie, jeżeli naszymi własnymi siłami obalimy tę twierdzę, atakowaną na próżno dzień za dniem przez wojowników zgromadzonych tutaj z ziem Japonii! Nasza sława będzie niezrównaną na wieki; nasza lojalność wzniesie się ponad niezliczonych ludzi. Nuże! Pod osłoną deszczu i wiatru tej nocy wedrzyjmy się sekretnie na teren zamku i zadziwmy mężów cesarstwa tak śmiałym nocnym atakiem!
Wojownicy posłuchali płomiennej mowy swoich dowódców i w niezwykle trudnych warunkach, z bronią przytroczoną do pleców, wspięli się na pięciusetstopowe zbocze, aby dostać się do wnętrza warowni, gdzie następnie podłożyli ogień i wzniecili panikę wśród obrońców. Nie było to jedyne w tej opowieści wystąpienie zagrzewające do walki. Tak przemawiał do swoich ludzi Daibutsu Sadanao:
Prawdziwymi wojownikami są ci, których miano przekazywane jest z pokolenia na pokolenie, bo gromili wrogów, dopóki z tysiąca jeźdźców nie ostał się jeden. Nuże! Stoczmy naszą ostatnią bitwę z radosnymi sercami, abyśmy mogli wzmóc ducha prawości w sercach mężów, którzy przyjdą po nas!
Także w innych miejscach Taiheiki wspomina się o sławie i zostawieniu dobrego imienia dla potomności: „Abyśmy mogli […] zostawić imiona potomkom, chociaż nasze ciała zaścielą pole bitwy”; „Dlaczegóż miałbym troszczyć się o swe życie w nadchodzącym boju […]? Jeśli znajdą się tacy, co ocaleją, niechaj rzekną swym synom i wnukom o mej lojalnej walce!”. Czasem uciekano się nawet do przystąpienia do walki niemal samotnie, aby tylko móc pierwszym zetrzeć się z przeciwnikiem i w ten sposób zyskać sławę. Bohaterska walka, męstwo i pogarda śmierci to był ideał, który inspirował wojowników, dbających nade wszystko o swój honor, do którego zwykli się odwoływać samurajowie w trudnych chwilach: „Dla tych, co kroczą drogą wojownika, właściwa jest pogarda śmierci i poważanie honoru. […] Nasze męstwo przyniesie zaszczyt naszym potomkom, kiedy przyjdzie nam zginąć, zaś sława oczyści nasze zwłoki […]”.
Oczywiście pozostałe opowieści wojenne nie są pozbawione odwołań do honoru. W Heike monogatari Chōhyōe-no-jō Nobutsura wypowiada zdanie: „Człowiek, który kroczy drogą łuku i strzały, musi unikać wszelkiej zmazy na honorze”. Ten sam wojownik wkrótce dowodzi swojej wartości, samotnie walcząc z dużą grupą przeciwników, aby umożliwić swojemu panu bezpieczną ucieczkę. Kiedy Nobutsurze pęka głownia długiej szabli, chce popełnić samobójstwo, ale odkrywa, że w walce zdążył zgubić swój nóż. I tak, mimo okazanej odwagi i ranienia wielu ludzi, zostaje w końcu pojmany, gdy jeden z oponentów przeszywa mu udo włócznią. Jednak okazane przez niego męstwo i duch bojowy zaskarbiły mu podziw wrogów, więc nie zostaje zabity, a tylko skazany na wygnanie.
Podobnego ducha walki wykazuje jedna z nielicznych wyróżniających się postaci w Opowieści o rodzie Taira, a mianowicie wspomniany już Kiso-no Yoshinaka. Kiedy jego siły stopniały do 300 jeźdźców, zapytał jednego z towarzyszy, ilu wojowników liczy oddział wroga, który mają w zasięgu wzroku. Odpowiedziano mu, że powinien mieć około 6 000. Na to Yoshinaka odparł: „Tośmy się dobrze dobrali! Skoro musimy spotkać śmierć, niechaj nadejdzie, gdy pogalopujemy przeciwko godnemu przeciwnikowi. Padnijmy walcząc z przeważającymi siłami wroga”. I tak się też stało – wkrótce wojownicy Yoshinaki z dowódcą włącznie spotkali swą śmierć.