Simona Kossak: legendarna badaczka i „czarna owca”? Jaki obraz kreuje film Adriana Panka?
Zobacz także:
- „Simona” w reżyserii Natalii Korynckiej-Gruzy to film o biolożce ze słynnego rodu Kossaków
- Leśniczówka Dziedzinka wpisana do rejestru zabytków
Kossakówna, która nie została mistrzynią malarstwa
Simona Kossak (1943-2007) przyszła na świat w arystokratycznej rodzinie słynnych krakowskich artystów. Jej ojcem był Jerzy Kossak, przedstawiciel polskiego realizmu, stojący jednak w cieniu swego ojca, dziadkiem - Wojciech Kossak – batalista i współautor Panoramy Racławickiej, a pradziadkiem słynny Juliusz Kossak, malarz historyczny i batalistyczny oraz inicjator utworzenia w Krakowie Muzeum Narodowego. To jednak nie koniec wybitnych osobistości w rodzinie Kossaków, bowiem Simona była też bratanicą Magdaleny Samozwaniec - „pierwszej damy polskiej satyry” oraz Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej, której poezja wciąż wybrzmiewa w piosenkach polskich piosenkarzy. Tak duże nagromadzenie wybitnych osobowości w jednej rodzinie oddziałuje na kolejne pokolenia i szufladkuje. Są jednak jednostki, które wbrew oczekiwaniom rodziny znajdują siłę, aby wybrać własną drogę. Taką bohaterką była Simona Kossak.
Była nazywana czarną owcą rodu. Jako jedyna bowiem nie przejawiała zdolności artystycznych. Jej największą pasją były zwierzęta. I na przekór rodzinie – nie te, uwieczniane przez antenatów na płótnie. Została profesorką nauk leśnych, zajmowała się popularyzacją nauk biologicznych i aktywnie działała na rzecz zachowania resztek naturalnych ekosystemów Polski, a sama określała siebie mianem zoopsychologa.
I choć młodsza córka Jerzego Kossaka i Elżbiety Dzięciołowskiej-Śmiałowskiej podjęła próbę związania się ze światem sztuki, biorąc po maturze udział w egzaminach wstępnych na Wydział Aktorski Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Krakowie, a potem zdając na historię sztuki, to zakończyła się ona fiaskiem. W 1962 roku podjęła studia filologiczne i rozpoczęła pracę w Instytucie Zootechniki, ale dwa lata później dostała się na Wydział Biologii i Nauk o Ziemi Uniwersytetu Jagiellońskiego. Tak rozpoczęła się jej życiowa przygoda.
Filmowa opowieść przedstawia dekadę z życia Simony
W filmie jej życiorys został przedstawiony pobieżnie, fragmentarycznie. Produkcja ta opowiada o krótkim epizodzie z życia Kossakówny. Epizodzie, który jednak utwierdził ją w przekonaniu, że czyni słusznie. Cezura obejmuje lata 1970-1980, co sprawia, że widz zaintrygowany dziejami dotąd najmniej znanej przedstawicielki rodziny Kossaków czuje niedosyt. Zabieg ten pozostawia jednak otwartą furtkę do stworzenia kontynuacji losów badaczki sarn zamieszkujących Puszczę Białowieską.
Oglądając film, poznajemy młodą, pełną ideałów i nieco nawiną Simonę (Sandra Drzymalska), która zaaferowana prowadzi badania nad dźwiękami wydawanymi przez ryby z gatunku Hemichromis bimaculatus. W centralnym miejscu jej pokoju znajduje się olbrzymie akwarium, a pływające w nim ryby stanowią obiekt jej badań. Młoda badaczka opisuje swoje odkrycie i dzielnie stawia czoła naukowcom, którzy podczas obrony magisterium drwią z jej pracy. Kolejny cios pada ze strony ukochanego, który przyznaje się, że ich związek to jedynie efekt pewnego zakładu, za którym stoi jej starsza siostra Gloria (Marianna Zydek), poetka i malarka.
Simona nie ma też oparcia w despotycznej matce (w tej roli rewelacyjna Agata Kulesza), która na każdym kroku wypomina córce brak talentu malarskiego. Kulesza jako filmowa rodzicielka Kossakówny wskazuje jej jasno, że pochodzenie determinuje pozycję społeczną. Córka jednak przeciwstawia się temu, pokazując, że czasy się zmieniają, a każdy może być „sterem, żeglarzem, okrętem”. Simona doprowadzona do ostateczności decyduje się na wyjazd na drugi koniec Polski, do Puszczy Białowieskiej. Po opuszczeniu rodzinnej Kossakówki jej nowym domem zostaje leśniczówka Dziedzinka, a jej opiekunem - leśniczy Batura (Borys Szyc), który nie jest do końca szczery z młodą badaczką. Tam mieszka w koszmarnych warunkach, w domu bez prądu i bieżącej wody, prowadząc badania nad sytuacją troficzną sarn na siedlisku boru mieszanego świeżego, za które zresztą w 1980 roku otrzymała stopień naukowy doktora nauk leśnych. Szybko okazuje się, że sarny są skazane na eksterminację jako uznane za winne niszczenia sadzonek sosny. Simona angażuje się w ich obronę, a w misję ratowania saren włączają się nawet Hanna Gucwińska (Olga Bołądź) i Antoni Gucwiński (Dariusz Chojnacki). I choć zwierzęta zostają uratowane, kozłem ofiarnym padają jelenie. Smutna to konstatacja.
Zobaczcie zwiastun!
Simona żyje na własnych warunkach, łamiąc konwenanse, rodowe tradycje i wpisane w płeć stereotypy. Reżyser pokazał tytułową bohaterkę na kilku poziomach: jako córkę i siostrę mającą skomplikowane (toksyczne) relacje z matką i starszą siostrą, pozbawioną talentu malarskiego badaczkę, która poświeciła życie na badanie zachowań zwierząt oraz kobietę, nieco nawiną, która buduje swoją tożsamość poprzez relacje z mężczyznami.
Wyznawane przez nią idee szybko podlegają weryfikacji. Kiedy rozpoczyna pracę marzeń, okazuje się, że jest ona obarczona pewnymi ograniczeniami, posiada drugie dno, a jej wynik miał być z góry ustalony przez partyjne układy. Simona jednak podejmuje walkę z systemem (także patrialchalnym), stawiając wszystko na jedną kartę. W opowieść tę wpleciono także elementy romansu – Simona poznaje w puszczy fotografa Lecha Wilczka (Jakub Gierszał), który towarzyszy jej w trudach codzienności, ale i kradnie jej serce. Związek ten przechodzi jednak solidną próbę, a uczucia młodej biolożki ponownie zostają zranione.
Choć Simonie wydaje się, że opuszczając Kraków, zostawiła za sobą rodzinne traumy, myli się. W głuszy odwiedza ją matka, pozornie szwarccharakter, aby ponownie ją gnębić - mamy zatem element dramatu. Przyjazd matki ma jeszcze jeden cel, o którym Simona przekonuje się dopiero po jej śmierci. Agata Kulesza w roli antypatycznej matki-hegemona, stojącej na straży rodzinnej historii jest genialna. Postać ta jest pełna werwy, szafująca ciętymi ripostami gotowymi na każdą okazję, a przy tym czarująca rodową, wojenną historią. Uchodzi za czarny charakter, ale nic nie jest tu czarno-białe. Ciekawą postacią jest też Gloria, grana przez znakomitą w tej roli Mariannę Zydek. Simona Sandry Drzymalskiej, choć kreowana na niepokorną bohaterkę, ukazana została jako eteryczna osoba z misją. Tymczasem jej starsza siostra, artystka i organizatorka życia artystycznego, korzystając w pełni ze splendoru, jaki zapewnia nazwisko, jest bardzo wyrazista i obdarzona silną osobowością. W filmie poznajemy ją przez pryzmat jej ekscentryczności i słabych relacji z siostrą oraz niezbyt dobrych z córkami. Intrygująca kreacja zachęca do zgłębienia jej losów.
Eklektyczną formę filmu uzupełniają też sceny wskazujące na operowanie realizmem magicznym – m.in. kiedy Simona odwiedza byłą żonę słynnego kłusownika, uchodzącą za lokalną wiedźmę. Nie brakuje żartów słownych i wzajemnych uszczypliwości, którymi zasypują się bohaterowie.
Mistyczna przyroda i sielskie kadry
Film reżyseruje Adrian Panek, który odpowiada także za scenariusz. Ma on na swoim koncie takie obrazy jak „Dass” i „Wilkołak”, a w 2018 roku otrzymał nagrodę dla najlepszego reżysera na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Na uwagę zasługują wyjątkowe zdjęcia Jakuba Stoleckiego, które ukazują mistycyzm i potęgę Puszczy Białowieskiej. Ujmuje zwłaszcza operowanie światłem. Sceny ukazujące piękno przyrody są niczym wizualizacja opisów z powieści „Noce i dnie” Marii Dąbrowskiej. W klimat epoki świetnie wpisuje się scenografia Agata Adamus oraz kostiumy Kaliny Lach i Paulina Sieniarskiej. A smaczku całości dodaje ścieżka dźwiękowa składająca się z przebojów z lat 70. Za produkcję odpowiada Produkcja Balapolis, ale „Simona” to koprodukcja Wytwórni Filmów Dokumentalnych i Fabularnych, Hollman Emea, Krakowskiego Biura Festiwalowego, Mazowieckiego Instytut Kultury oraz Mazowieckiego i Warszawskiego Funduszu Filmowego.
„Simona Kossak” to ekofeministyczna opowieść determinacji i walce o marzenia oraz systemowej dyskryminacji kobiet, wpisująca się w popularny ostatnio trend herstoryczny, przybliżający dokonania kobiet. Postać tytułowej bohaterki kreowanej przez Sandrę Drzymalską jest intrygująca. Jednak wydaje się zbyt subtelna i uległa. Choć toczy walkę zarówno z systemem, jak i patriarchatem, sama ginie gdzieś przytłoczona silnymi osobowościami, które ją otaczają, a po kinowym seansie w pamięci zostaje nie tylko postać charyzmatycznej badaczki, ale przepiękne kadry ukazujące białowieską przyrodę. Zdecydowanie więcej dowiemy się o samej Simonie z dokumentu „Simona” Natalii Korynckiej-Gruz. Szkoda, że tak barwny życiorys ikony z Białowieży potraktowano tak wyrywkowo. Rażą też pewne uproszenia, niekonsekwencje i skróty fabuły, które mogą zaburzać jej ciągłość.
Badaczka, o której dalej mało wiemy
Filmowa interpretacja dziejów Kossakówny Adriana Panka czaruje sielskimi obrazami, ukazuje „czarną owcę” krakowskiej arystokracji i jej walkę z biurokracją, bój o równouprawnienie i odzyskanie sprawczości przez kobiety. Jednak obraz dążącej do emancypacji jednostki został poniekąd ponownie zagłuszony przez męską wizję świata. To lekki film, który jest kolejnym kamieniem milowym na drodze do popularyzacji biografii profesor nauk leśnych. Mam jednak wrażenie, że historię można byłoby przedstawić w atrakcyjniejszy sposób, podkreślając wagę dokonań Simony Kossak.
Artykuły publicystyczne w naszym serwisie zawierają osobiste opinie naszych redaktorów i publicystów. Nie przedstawiają one oficjalnego stanowiska redakcji „Histmag.org”. Masz inne zdanie i chcesz się nim podzielić na łamach „Histmag.org”? Wyślij swój tekst na: [email protected]. Na każdy pomysł odpowiemy.