Siostry Pareńskie – wyjątkowe kobiety z młodopolskiego salonu

opublikowano: 2014-11-18, 16:17
wolna licencja
Początek dwudziestego wieku to w historii kultury polskiej to czas wyjątkowych artystów i intelektualistów. Kim były kobiety, które im towarzyszyły? Pytamy o nie Monikę Śliwińską, autorkę książki „Muzy Młodej Polski. Życie i świat Marii, Zofii i Elizy Pareńskich”.
reklama

Tomasz Leszkowicz: Skąd pomysł na tę książkę i taki właśnie dobór postaci?

Monika Śliwińska – dziennikarka i redaktorka, współpracuje m.in. z Ośrodkiem „Brama Grodzka – Teatr NN” w Lublinie. Prowadzi stronę internetową poświęconą życiu i twórczości Tadeusza Boya-Żeleńskiego . Autorka książki „Muzy Młodej Polski. Życie i świat Marii, Zofii i Elizy Pareńskich” (Iskry, Warszawa 2014). Fot. z archiwum autorki.

Monika Śliwińska: Na początku był Boy, potem pojawiła się Zofia, jego żona. Zaczęłam przyglądać się jej, co nie było łatwe, gdyż Tadeuszowa Żeleńska, Zosia z „Wesela”, konsekwentnie trzymała się z boku. Nie podobał mi się utrwalony w literaturze wspomnieniowej wizerunek tolerancyjnej i dyskretnej żony, pomagającej mężowi w pracy i wypiekającej ciasteczka, którymi zajadała się elita międzywojnia. Instynktownie czułam, że w tej postaci musiało być coś więcej. To przecież była kobieta, którą malowali i kochali najwybitniejsi ludzie tamtej epoki, żeby wspomnieć tylko Boya, Rudolfa Starzewskiego (Dziennikarza z „Wesela”) czy Witkacego. Poszukując Zofii w przeróżnych archiwach, miejskich i prywatnych, oraz w cudzej pamięci, znalazłam jej najbliższych: niezwykłych rodziców, piękne siostry, brata, który marzył o lataniu i jako lotnik zginął, oraz znajomych – bez mała setkę ludzi, którzy stworzyli legendę Młodej Polski.

T.L.: Czy kobieta w środowisku artystycznej bohemy i inteligencji początków XX wieku pełniła jakąś szczególną funkcję?

M.Ś.: Rolą kobiety było znać się na prowadzeniu domu, mieć w małym palcu salonowe rzemiosło i być jego ozdobą. Do tego też sprowadzała się edukacja panienek, określana w skrócie „dwa języki plus fortepian”. Moje bohaterki nie były jednak wychowywane na gosposie domowe, w prywatnym gimnazjum żeńskim prócz francuskiego i niemieckiego uczyły się łaciny, greki, historii powszechnej i matematyki. Bystra, ironiczna i pewna siebie Maryna z „Wesela”, która wdaje się w szermierkę słowną z Poetą, to nie tylko postać dramatu. Taka była też w życiu tytułowa bohaterka Maria Pareńska i taką ją zapamiętano.

Maria Pareńska - portret autorstwa Stanisława Wyspiańskiego (domena publiczna).

T.L.: Z życiorysem bohaterek książki związane jest właśnie „Wesele” Stanisława Wyspiańskiego. Czy po ponad stu latach ten dramat, wciąż omawiany w szkole i zakorzeniony w języku, może nas jeszcze czymś zaskakiwać?

M.Ś.: Zainteresowała mnie przede wszystkim warstwa anegdotyczna utworu, ta „prywatność, której wyrosły skrzydła” – jak pięknie napisał Boy. Tym, co nadal zachwyca mnie w „Weselu”, jest wyczulony zmysł obserwacji Wyspiańskiego i pewien rodzaj proroctwa, jakie napisał pierwowzorom swoich bohaterów. Weźmy na przykład Kazimierza Przerwę-Tetmajera, Poetę, który siebie nazywa lirycznie „żurawcem”, ptakiem wędrownym, kimś kto jest gościem w domu. Czepiec poprawia Poetę, mówi „pan latawiec!”, a więc ptak, który nie zakłada gniazda i jest skazany na tułaczkę. Jak znamiennie brzmią te słowa w kontekście ostatnich dni Tetmajera, kiedy umierał chory i zapomniany w warszawskim szpitalu, po tym, jak Niemcy zarządzili ewakuację hotelu, gdzie dotąd mieszkał kątem.

Podobnie rzecz ma się w przypadku Haneczki, która w „Weselu” mówi, że aby poznać prawdziwą miłość, trzeba się najpierw nacierpieć i naszlochać. Pierwowzór bohaterki, Anna Rydlówna, po zawodzie miłosnym z synem Antoniny Domańskiej najwyraźniej zraziła się do miłości. Nie wyszła za mąż, wybrała działalność charytatywną i pomoc chorym. Podobne przykłady można by mnożyć.

POLECAMY

Jesteśmy darmowym portalem, którego utrzymanie dużo kosztuje. Jako medium niezależne pozyskujemy środki na nasze utrzymanie od reklamodawców lub Czytelników. Nie prosimy o wiele - gdyby każda czytająca nas Osoba podarowała nam 10 zł, to starczyłoby to nam na rok bardzo wytężonej działalności i nowych inicjatyw. Okazuje się jednak, że do tej pory wsparło nas zaledwie 0,0002% naszych Czytelników. Dowiedz się, jak możesz nam pomóc!

T.L.: Co przy tego typu pracach stanowi największe wyzwanie dla badacza i autora?

reklama

M.Ś.: Przez sto lat wokół sióstr Pareńskich narosło mnóstwo nieprawdziwych informacji, a mnie zależało, żeby ta książka była pewnego rodzaju konfrontacją mitu z rzeczywistością i obrachunku z legendą. Żeby to zrobić, należało sięgnąć głęboko – do archiwów, prywatnych szuflad i ludzkiej pamięci, co jest rzeczą trudną, a niekiedy nawet bolesną. Mam świadomość, że Zofia Żeleńska, niezwykle dyskretna i chroniąca swojej prywatności, nie byłaby zadowolona z zamieszania wokół jej osoby, ale to nie kto inny, jak właśnie Boy powiedział, że nikt nie zabroni nam interesowania się życiem genialnych ludzi.

T.L.: Tego typu książki to okazja do przypomnienia zapomnianych dziś, a ciekawych lub ważnych postaci. Kogo udało się Pani w taki sposób „wyciągnąć” z zakurzonych kart historii?

M.Ś.: Takich postaci jest w książce wiele, ale kilka słów należy się kobiecie znanej dotąd głównie badaczom. To Aleksandra Czechówna – mieszczka, stara panna i dewotka, głos krakowskiej konserwy. Przez prawie siedemdziesiąt lat pisała swoje pamiętniki, w których szczegółowo dokumentowała życie towarzyskie Krakowa z przełomu wieków. Dzisiaj te zeszyty znajdują się w zbiorach Archiwum Narodowego w Krakowie. Z nich zaczerpnęłam wiele informacji o życiu bohaterek mojej książki, bo rodzina Pareńskich była przedmiotem wnikliwej obserwacji ze strony Czechówny. I choć często była w stosunku do nich krytyczna, a nawet niesprawiedliwa, zeszyty te są bezcennym dokumentem dawnego Krakowa. Dobrym przykładem jest komentarz Czechówny do owego ślubu Lucjana Rydla z wiejską dziewczyną, z którego narodziło się „Wesele”: „Kiedy Lucio zwozi siano z pola, siostry jego zwiedzają Paryż!”.

Eliza Pareńska - portret autorstwa Stanisława Wyspiańskiego (domena publiczna).

T.L.: W młodości siostry Pareńskie były „muzami” Młodej Polski. Czy w dojrzałym wieku zachowały te same cechy?

M.Ś.: Muza to podnieta twórcza, przyjaciółka artysty, towarzyszka jego wzlotów, upadków, niepokojów twórczych. I tu trzeba zadać sobie pytanie: czy można być muzą w codziennym życiu, we wspólnym trwaniu, nawet jeśli nie powstanie z tego poemat, albo tym poematem jest samo życie...? Ja uważam, że tak. Lizka, najmłodsza z sióstr, była muzą swojego męża, poety Edwarda Leszczyńskiego, który nazywał ją Ariadną. Zofia była mężatką i od kilku lat w związku Rudolfem Starzewskim, kiedy zakochała się w Witkacym. Dla Starzewskiego, wspominanego już przeze mnie Dziennikarza z „Wesela”, to rozstanie było czymś więcej niż utrata kochanki. Niedługo potem popełnił samobójstwo – tak przynajmniej sugerowali współcześni.

T.L.: Wiele mówi się ostatnio o pisaniu o kobietach, głównie w związku ze sporem wokół gender studies. Jaki jest Pani przepis na opisywanie historii kobiet?

M.Ś.: To były kobiety wychowane w sposób wykraczający poza czasy, w których przyszło im żyć. Gorszono się w Krakowie na swobodę, którą miały jako dzieci, a później – dorastające panienki. Rodzice wychowali je na kobiety, które idą przez życie z podniesioną głową. Były piękne, majętne, dobrze wykształcone i pod wieloma względami niezależne. Takie kwestie, jak wykluczenie z życia publicznego, dyskryminacja płciowa czy walka o niezależność z wielu powodów zostały im oszczędzone. Zarówno w domu, jak i poza nim, były partnerkami mężczyzn, a ich kobiecość nie oznaczała uległości i nie stawiała ich w roli podrzędnej. Zależało mi na tym, aby nie opowiadać o nich, nie szufladkować i nie oceniać. Chciałam, aby same opowiedziały czytelnikowi o sobie i myślę, że to mi się udało.

POLECAMY

Chcesz zawsze wiedzieć: co, gdzie, kiedy, jak i dlaczego w historii? Polecamy nasz newsletter – raz w tygodniu otrzymasz na swoją skrzynkę mailową podsumowanie artykułów, newsów i materiałów o książkach historycznych. Zapisz się za darmo!

reklama
Komentarze
o autorze
Tomasz Leszkowicz
Doktor historii, absolwent Uniwersytetu Warszawskiego. Publicysta Histmag.org, redakcji merytorycznej portalu w l. 2006-2021, redaktor naczelny Histmag.org od grudnia 2014 roku do lipca 2017 roku. Specjalizuje się w historii dwudziestego wieku (ze szczególnym uwzględnieniem PRL), interesuje się także społeczno-polityczną historią wojska. Z uwagą śledzi zagadnienia związane z pamięcią i tzw. polityką historyczną (dawniej i dziś). Autor artykułów w czasopismach naukowych i popularnych. W czasie wolnym gra w gry z serii Europa Universalis, słucha starego rocka i ogląda seriale.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone