Spacer przerodził się w protest. Tak Polacy próbowali zakpić z ekipy Jaruzelskiego
Obywatelki i obywatele Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej! Zwracam się dziś do Was jako żołnierz i jako szef rządu polskiego. Zwracam się do Was w sprawach wagi najwyższej. Ojczyzna nasza znalazła się nad przepaścią. Dorobek wielu pokoleń, wzniesiony z popiołów polski dom ulega ruinie. (...) Już nie dni, lecz godziny przybliżają ogólnonarodową katastrofę. (...) Wielki jest ciężar odpowiedzialności, jaka spada na mnie w tym dramatycznym momencie polskiej historii. Obowiązkiem moim jest wziąć tę odpowiedzialność [...]. Ogłaszam, że w dniu dzisiejszym ukonstytuowała się Wojskowa Rada Ocalenia Narodowego. (...) To ostatnia droga, aby zapoczątkować wychodzenie kraju z kryzysu, uratować państwo przed rozpadem.
13 grudnia 1981 roku mieszkańcy Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej obudzili się w nowej rzeczywistości. O północy oddziały ZOMO w ramach akcji „Jodła” rozpoczęły ogólnokrajową akcję internowania i aresztowania działaczy opozycji – głównie członków NSZZ „Solidarność”, ale także osób zaangażowanych w działanie innych niezależnych organizacji społeczno-politycznych.
Nieco wcześniej rozpoczęła się operacja „Azalia” – w jej ramach siły milicji i wojska zajęły gmachy radia i telewizji oraz centrale telekomunikacyjne, blokując połączenia krajowe i zagraniczne. Mieszkańcy PRL mieli usłyszeć tylko jedną wiadomość – tę, którą o godzinie 6.00 obwieściło Polskie Radio, nadając przemówienie Wojciecha Jaruzelskiego o wprowadzeniu stanu wojennego.
Podczas jego obowiązywania w języku polskim pojawiły się określenia, które stały się wyjątkowym świadectwem tamtych czasów. Poniżej niektóre z nich.
Atanda
O tym, czym jest atanda, wielu internowanych przekonało się na własnej skórze. W więziennej gwarze słowo to oznaczało specjalną jednostkę straży wyposażoną w hełmy, tarcze i pałki – i zajmującą się pacyfikowaniem wszelkich oznak buntu lub nieposłuszeństwa wśród więźniów politycznych. O tym, jak ona działała, opowiadał m.in. historyk i publicysta w Kazimierz Wóycicki w rozmowie z serwisem dzieje.pl, wspominając jedną z sytuacji ze swojego okresu internowania:
to była raczej demonstracja siły: wchodziło iluś strażników z tarczami, rozpychając się nimi. (...) Nasz kolega Wojtek Ostrowski miał atak kamicy, a oni go nie chcieli wypuścić. Podczas ciszy nocnej waliliśmy metalowymi stołkami w metalowe drzwi. Było z tego sporo huku i wtedy uspokajała nas atanda.
Bibuła
Wydawnictwa drugiego obiegu zaczęły pojawiać się w PRL w połowie lat 70 XX wieku. Były to publikacje bezdebitowe, a więc bez dopuszczenia do publikacji przez odpowiedni urząd, co było wówczas wymagane – w PRL tytuły zatwierdzał Główny Urząd Kontroli Publikacji i Widowisk. Wydawnictwa drugiego obiegu pojawiały się w różnych krajach Związku Radzieckiego, ale ze względu na działalność agenturalną i prześladowania policyjne nie zdobyły większego zasięgu.
PRL była pod tym względem wyjątkiem – zjawisko to stanowiło w niej swego rodzaju fenomen na skalę światową. Wprowadzenie stanu wojennego nie zakończyło podziemnego ruchu wydawniczego – wręcz przeciwnie, nakład powstających w jego ramach tytułów wręcz się zwiększył. Wydawane nielegalnie ulotki, gazety czy książki – zwane potocznie bibułą – drukowano w ścisłej konspiracji, w podobny sposób były rozprowadzane.
Nowością była m.in. podziemna działalność wydawnicza internowanych – tworzyli oni broszury czy gazety odręcznie lub przy wykorzystaniu prymitywnych technik powielaczowych. Szczytowy moment drugiego obiegu przypadł na lata 1982 w przypadku czasopism (954 tytuły) i 1983 dla książek i broszur (682 pozycje).
Ekstrema i element antysocjalistyczny
Z antysocjalistyczną ekstremą porozumienia nie będzie i być nie może. Polska, która istnieje między Bugiem i Odrą, jest socjalistyczna. Innej nie ma i nie będzie (...)
– grzmiał Wojciech Jaruzelski w marcu 1984 roku podczas Krajowej Konferencji Delegatów PZPR, na której przyjęto deklarację ideowo-programową PZPR „O co walczymy, dokąd zmierzamy".
Pod pojęciem ekstremy miał na myśli działaczy Solidarności – tak często określała ich propaganda PRL, precyzując, że chodzi o „radykalne skrzydło” organizacji. Nierzadko mówiła również o „elemencie antysocjalistycznym” – czyli o wszystkich, których uznała za przeciwników władzy.
Internat
Tak określano potocznie ośrodki internowania czy, mówiąc dokładniej, ośrodki odosobnienia – a więc najczęściej wydzielone pawilony więzienne, gdzie umieszczano internowanych.
W czasie trwania stanu wojennego miejsca te poznało od środka blisko 10 tysięcy osób, które Wojskowa Rada Ocalenia Narodowego uznała za niebezpieczne. A pole do tego było szerokie. Dekret Rady Państwa wprowadzający stan wojenny pozwalał internować wszystkich obywateli polskich powyżej 17 lat, wobec których zachodziło „uzasadnione podejrzenie, że pozostając na wolności, nie będą przestrzegać porządku prawnego albo prowadzić będą działalność zagrażającą interesom bezpieczeństwa lub obronności państwa”.
Odkryj historię Grudnia ’70 i Grudnia ’81 w ramach wydarzenia „Gdańsk pamięta”, realizowanego przez Europejskie Centrum Solidarności. Kliknij, by dowiedzieć się więcej!
W dokumencie powołującym te ośrodki wymieniono 46 takich miejsc. Według historyka Grzegorza Wołka do 24 grudnia 1982 roku, kiedy oficjalnie zlikwidowano instytucję internowania, powstało około 60 takich placówek.
Jaruzelit
Dawniej był paleolit i neolit, w latach 80. XX wieku nastał jaruzelit – tak zwykli ironicznie mawiać Polacy o stanie wojennym i okresie rządów ekipy generała Wojciecha Jaruzelskiego. Nawiązanie do epok kamienia, wczesnych w rozwoju cywilizacji człowieka, stanowiło aluzję z jednej strony do ciężkich warunków życia w tym czasie, z drugiej – do brutalnych metod sprawowania władzy przez ówczesny obóz rządzący.
Koksownik
To kosz z żelaznych prętów, w którym żarzą się bryły koksu. Stosunkowo niedawno w niektórych miastach można było zobaczyć te przenośne paleniska w zimowych miesiącach. W grudniu 1981 roku służyły one głównie żołnierzom i milicjantom do ogrzewania się podczas patrolów na mrozie.
Oporniki
Władza reagowała na nie alergicznie, choć oficjalnie ich noszenie nie było zakazane – w przeciwieństwie do emblematów organizacji opozycyjnych. Niewielkie elektroniczne elementy, wpinane najczęściej w klapę marynarek, do koszul czy swetrów, stały się symbolem oporu wobec reżimu. Choć teoretycznie dozwolone, w praktyce noszenie ich było zabronione – osoby, które się na to zdecydowały, musiały liczyć się z represjami i szykanami. Czasami kończyło się wylegitymowaniem, innym razem – zawieszeniem w prawach ucznia w przypadku młodzieży, zatrzymaniem, aresztowaniem lub pobiciem.
Lola, Blondyna
Blondyna nie zadawała pytań – blondyna mówiła, szybko i dosadnie. Taką nazwą zwykło się określać pałki milicyjne. Często miały one jasny, beżowo-brązowy kolor, stąd wzięło się skojarzenie z blond włosami.
Suka
Charakterystyczne niebieskie samochody z siatkami na oknach i kogutami stały się najbardziej znienawidzonymi pojazdami PRL – bo symbolizowały represje i bezwzględność aparatu władzy. „Suką” nazywano potocznie furgonetkę marki Nysa używaną przez Milicję Obywatelską i ZOMO do transportu funkcjonariuszy i tłumienia demonstracji. Nazwa wzięła się z analogii – tak jak suka rodziła psy, tak z nyski wyłaniali się milicjanci.
Ścieżka zdrowia
Choć określenie to ma ironiczny wydźwięk, w czasach PRL budziło bardzo negatywne skojarzenia. Opisywało ono brutalną metodę tortur stosowaną przez funkcjonariuszy SB, ZOMO i milicji wobec działaczy opozycyjnych. Polegała ona na przepędzaniu demonstrantów lub osób strajkujących wzdłuż szpaleru zomowców z pałkami – czasem dla utrudniania ofiarom rozwiązywano sznurówki lub wiązano ze sobą oba buty. Niejednokrotnie tortury te miały tragiczny finał i kończyły się śmiercią poddawanych im opozycjonistów.
Świdnickie spacery
W okresie stanu wojennego władze PRL wykorzystywały media jako narzędzie propagandy wymierzonej w działaczy opozycji. Mieszkańcy Świdnika postanowili otwarcie zbojkotować te komunikaty. 4 lutego 1982 roku o godzinie 19.30, a więc w porze nadawania „Dziennika Telewizyjnego”, niewielka grupa wyszła na spacer. Kolejnego dnia odbył się on ponownie, ale na masową skalę. Pomysł szybko stał się ewenementem na skalę całego kraju.
Akcję masowego wychodzenia z domów w porze nadawania reżimowego „Dziennika Telewizyjnego” podjęli też mieszkańcy Lublina, Puław i innych polskich miast. W ten sposób wydarzenie to stało się symbolem pokojowego oporu przeciwko propagandzie władzy.
„W wąwozie ulicy, po obu chodnikach sunie rzeka pobladłych twarzy. Wychodzimy z Marią na te ciche bunty, to się mówi pozdrowić wszystkie bratnie junty, bo słychać takt nadziei na bruku” – napisał Jan Kondrak w utworze „Pożegnanie z Marią – świdnickie spacery”. Opisująca aresztowanie podczas spacerów piosenka nadawana była często na antenie radia Wolna Europa.
Wrona
To zmodyfikowana wersja skrótu WRON oznaczającego Wojskową Radę Ocalenia Narodowego. Mieszkańcy PRL bardzo szybko zmodyfikowali ją do „wrony”, która czyha na wolność polskiego orła. Stąd dużą popularność zyskało powiedzenie „wrona orła nie pokona, prędzej skona". Podobnie groteskowo brzmiał zresztą również inny skrót – powołane przez władze Obywatelskie Komitety Ocalenia Narodowego Polacy natychmiast okrzyknęli okoniami.
Materiał powstał dzięki współpracy reklamowej z Europejskim Centrum Solidarności.
Odkryj historię Grudnia ’70 i Grudnia ’81 w ramach wydarzenia „Gdańsk pamięta”, realizowanego przez Europejskie Centrum Solidarności. Kliknij, by dowiedzieć się więcej!
Bibliografia
- Friszke A., Internowani, aresztowani, skazani. Pozbawieni wolności w okresie stanu wojennego 1981-1983/1984, „Kwartalnik Historyczny”, t 124, nr 2, 2017 [dostęp: 6.12.2025 r.].
- Górski A. S., Wojna władzy z narodem. Słownik stanu wojennego (1981-83) [dostęp: 6.12.2025 r.].
- Pokorzyńska E., Technika drukarń podziemnych. Od Powstania Styczniowego po czasy Solidarności, [w:] Bibliologia polityczna, red. D. Kuźminy. Warszawa 2011.
- Przeperski M., Internowanie było kpiną z prawa – rozmowa z Grzegorzem Wołkiem [dostęp: 6.12.2025 r.].
- Wiścicki T., Kazimierz Wóycicki o życiu codziennym w „internacie Jaruzelskiego” [dostęp: 6.12.2025 r.].
