Spielberg z Ełku, czyli nostalgia po polsku

opublikowano: 2018-05-14 17:41
wolna licencja
poleć artykuł:
Wraz z międzynarodowym sukcesem serialu „Stranger Things” do łask wróciła moda na kulturę lat 80. To czasy kaset magnetofonowych, VHS, komputerów Atari, BMX-ów, „Gwiezdnych Wojen” i Stevena Spielberga – i to wszystko czuć w serialu Netfliksa.
REKLAMA

To jednocześnie wspomnienie dzieciństwa współczesnych dorosłych, podstarzałych hipsterów, „korposzczurów”, „prawaków”. Nas wszystkich. Pytanie tylko, czy to tęsknota uniwersalna, czy amerykańska? Czy na pewno adekwatna dla typowej, polskiej nostalgii w stylu Barei?

Nostalgia to straszna sprawa. Jeszcze niedawno miałem się za bardzo młodego człowieka (30 lat – tfu!), a dzisiaj łapię się na tym, że coraz częściej powtarzam znajomym „a pamiętasz, jak za dzieciaka…”. Nic niestety nie możemy poradzić, że nostalgia towarzyszy nam ostatnio często – wraca echem w tekstach, rozmowach, lekturach, nawet w hobby z czasów dzieciństwa, które wyjmujemy z pokrytych kurzem pudeł i pokazujemy światu z tęsknym uśmiechem malującym się na twarzy. Boję się, że niebawem będę mawiał – przepraszam, już tak mawiam – „a za naszych czasów...”. I wiecie co? Nie wstydzę się tego, bo za naszych czasów było chyba lepiej, a już na pewno inaczej.

Obsada i twórcy serialu „Stranger Things” na festiwalu Comic Con w San Diego w 2017 r. (fot. Gage Skidmore, opublikowano na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 2.0 Ogólny).

Nie jestem digital native, nie wychowałem się w czasach wszechobecnego Internetu. Nie jestem też dzieckiem lat 80. Nie spłynęła na mnie groza katastrofy w Czarnobylu ani ostatnie chwile zimnej wojny. Nie grałem w „Fortunę”, nie zaczytywałem się w kolejnych numerach „Kajka i Kokosza” i „Kapitana Żbika”, ani tym bardziej w „Świecie Młodych”. Nie zmienia to faktu, że moje lata 90. to czasy przesiąknięte poprzednią dekadą. Popkultura tamtego okresu była obecna w moim domu.

Rodzina zaszczepiła we mnie miłość do „Gwiezdnych wojen” i przygód Indiany Jonesa. Słuchałem Queen, AC/DC, Kultu czy Turbo od maleńkości. Kochałem gry RPG, planszówki typu „Magia i Miecz”. Z wypiekami na twarzy czekałem na moment, gdy wybiegaliśmy z kolegami ze szkoły i chodziliśmy po lekcjach do kogoś „na komputer”, by – odczekawszy na swoją kolej – zagrać np. w „Tomb Raider”. Śmiało mogę powiedzieć, że lata 90. i pośrednio lat 80. miały duży wpływ na moje zainteresowania oraz postrzeganie kultury.

Gdy pierwszy raz usłyszałem o „Stranger Things”, ogarnął mnie podobny hurraoptymizm, tak jak wielu maniaków popkultury i historii, która działa się niegdyś na naszych oczach. Z nadzieją czytałem opinie, że owe dzieło to najlepszy serial o latach 80., który, co dziwne, nie został nakręcony w tamtej dekadzie. Dużo mówiło się też o tym, że to opowieść o minionym pokoleniu, które dojrzewało w działaniu, biorąc na klatę wszystkie grzeszki małomiasteczkowego amerykańskiego społeczeństwa.

Obejrzałem już drugi sezon i uważam, że serial ten to świetny hołd dla twórców filmowych i popkulturowych z lat 80. Były to czas, gdy triumfy święcili Steven Spielberg, George Lucas, Robert Zemeckis, Stephen King i ich wpływ jest odczuwalny w każdej odcinku. Czego tu zresztą nie ma – są nawiązania do „E.T”, „The Goonies”, „Bliskich spotkań trzeciego stopnia” czy właśnie horrorów Kinga. Jednak czy ta nostalgia jest nostalgią polskich lat 80.? Śmiem wątpić. Nie popełniałbym tego tekstu, gdybym nie wierzył, że można to zrobić bardziej adekwatnie. Tak po naszemu, po polsku. I to bez „januszostwa”, ale z odrobiną historycznej powagi i hołdu dla minionej epoki, żywej dla wielu naszych bliskich.

W moje ręce wpadła ostatnio książka, która troszkę wybiła mnie z tego hurraoptymizmu dla nostalgicznego charakteru „Stranger Things”. Pokazała, że obrazu młodości wielu Amerykanów nie da się w pełni przełożyć na nasze myślenie o minionych latach.

REKLAMA

Współczesna popkultura zdaje się sprzedawać nam stare, dobre wspomnienia. Mamy do czynienia oczywiście ze wspomnianym „Stranger Things”, ale także kolejnymi częściami „Gwiezdnych Wojen”, powrotem „Miasteczka Twin Peaks” i „Z archiwum X”, sequelami „Parku Jurajskiego”, „Łowcy androidów”, czy „Mad Maksa”. To jednak tylko wspomnienia popkulturowe, a gdzie wspomnienie pokoleniowe? W polskiej kulturze popularnej w tym kontekście triumfy święci oczywiście Bareja. Ale to raczej satyra na jego czasy, niźli nostalgiczny komentarz.

Zupełnie inaczej sprawa ma się z „Czasem mocy”. To powieść Adama Węgłowskiego o dorastaniu w latach 80., w małej miejscowości, na peryferiach wielkiego świata. W Ełku, gdzie czwórka młodych fanów „Gwiezdnych Wojen” i zachodniej popkultury, z trudem przebijającej żelazną kurtynę, przeżywa liczne przygody, w tym tę jedną, najważniejszą – dojrzewanie w historycznych czasach.

Nastolatki z polskiej prowincji, w okresie końca PRL, to nie beztroskie nerdy ze „Stranger Things”, które mierzą się z potworami. To dzieciaki z krwi i kości, marzące o lepszym życiu, mające swoje krainy fantazji, ale jednocześnie posiadający bagaż trudnych epokowych doświadczeń. Czyjś ojciec jest milicjantem i podejmuje często trudne decyzje, bo tak każe „góra”. Ktoś ma brata, który ginie, bo sprzeciwił się systemowi i biedzie, której obraz zakłamują „ci z góry”. Ktoś w końcu jest prawie pół-sierotą, bo Ameryka okazała się jedyną nadzieją dla dla jego rodziny. Posiadające te ciężkie doświadczenia dzieciaki wmieszają się w nie lada kabałę, gdy w tle będą dziać się szpiegowskie intrygi, pojawi się wielka polityka Reagana i Gorbaczowa, UFO, a nawet duchy.

Adam Węgłowski w tej powieści unika jednak skrajności obecnych w naszej współczesnej kulturze – nie ucieka w stronę pełnej fantazji, nie afirmuje komunizmu szukając „najweselszego baraku”, ale też nie zohydza go projekcją stalinowskiego koszmaru, gdzie prym wiedzie ludzkie zbydlęcenie. Wszystko, co nadnaturalne, ma swoje uzasadnienie w relacjach bohaterów, albo w faktycznie istniejących przekazach z tego czasu. Nic nie jest nieprawdopodobne, wszystko jest możliwe, a bohaterowie zdają się wciąż wołać „chcę wierzyć!”.

Gwiazda Stevena Spielberga w hollywoodzkiej Alei Gwiazd (domena publiczna).

To, co historyczne, nie jest z kolei podane w sosie wajdowsko-barejowskim. Z jednej strony mamy sensacyjną opowieść, której finał przenosi czytelnika na szczyt Reagan-Gorbaczow w Reykjaviku. Z drugiej strony to niejako pamiętnik pewnego pokolenia, które poczuło powiew wolności w rozsypującej się klatce. Mało mieli, więc każda nowa rzecz, która docierała do tej klatki, dawała nieopisana radość. Jednocześnie nie jest to książka o realizacji marzeń i dążeniu do celu. To słodko-gorzka historia o dorosłości wielu współczesnych polskich 30- i 40-latków, którzy niekoniecznie zostali kolejnymi Kulczykami czy Lewandowskimi.

Nostalgia, jaką proponuje w wielu kręgach już kultowy serial „Stranger Things”, to tęsknota za światem beztroskiej rozrywki, popkulturowej ferii barw i fantazji naszych zachodnich kolegów i koleżanek. „Czas Mocy” to z kolei taki Spielberg w polskim sosie. Mamy wspomnienie czasów minionych i opis przygód dających więcej frajdy, bo stanowiących wyjątek w smutnej rzeczywistości. Mamy obraz nielicznych radości, które mimo wszystko sprawiały, że ta młodość w biednej Polsce wcale nie była taka zła.

W kraju, gdzie liczne sondaże pokazują rosnącą tęsknotę za PRL, warto spojrzeć na te czasy bez politycznej i gospodarczej nadbudowy. Spójrzmy na nie po prostu przez pryzmat życia jakie minęło, ale było. Lepsze, gorsze, znośne. Nasze i naszych bliskich.

Redakcja: Paweł Czechowski

Artykuły publicystyczne w naszym serwisie zawierają osobiste opinie naszych redaktorów i publicystów. Nie przedstawiają one oficjalnego stanowiska redakcji „Histmag.org”. Masz inne zdanie i chcesz się nim podzielić na łamach „Histmag.org”? Wyślij swój tekst na: [email protected]. Na każdy pomysł odpowiemy.

Polecamy e-book Michała Rogalskiego – „Bohaterowie popkultury: od Robin Hooda do Rambo”

Michał Rogalski
„Bohaterowie popkultury: od Robin Hooda do Rambo”
cena:
Wydawca:
Michał Świgoń PROMOHISTORIA (Histmag.org)
Liczba stron:
87
Format ebooków:
PDF, EPUB, MOBI (bez DRM i innych zabezpieczeń)
ISBN:
978-83-65156-06-8
REKLAMA
Komentarze

O autorze
Marcin Sałański
Historyk, dziennikarz prasowy i telewizyjny, wieloletni współpracownik Histmag.org, autor popularnych e-booków. Współpracował m.in. z portalem Historia i Media, Wydawnictwem Bellona i Muzeum Niepodległości w Warszawie. Był również członkiem redakcji kwartalnika „Teka Historyka”. Interesuje się historią średniowiecza, dziejami gospodarczymi, popularyzacją historii i rekonstrukcją historyczną.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone