Starcie słonia z wielorybem. Francja i Wielka Brytania na wojnie 1803–1804 roku

opublikowano: 2023-03-13 14:55
wszystkie prawa zastrzeżone
poleć artykuł:
Inwazja Napoleona na Wyspy Brytyjskie nie doszła do skutku. Jednak francuskie przygotowania wywarły ogromny wpływ na brytyjską strategię morską. Rozpoczęły się wkrótce po wybuchu wojny w 1803 roku i zakończyły się ostatecznie przed bitwą pod Trafalgarem.
REKLAMA

Ten tekst jest fragmentem książki Alexandra Mikaberidzego „Wojny napoleońskie. Historia globalna. Tom 1”.

Brytyjska karykatura wyśmiewająca flotę Napoleona

Konflikt ogólnoeuropejski, który miał przejść do historii pod nazwą „wojny napoleońskie”, zaczął się jako konfrontacja między Francją i Wielką Brytanią, czyli znajomy spektakl, w którym wielkie mocarstwo lądowe mierzy się z wielkim mocarstwem morskim – słoń kontra wieloryb. Nie ulegało wątpliwości, że Wielka Brytania, dysponująca największą i najpotężniejszą marynarką wojenną na świecie, panuje na morzu. Tymczasem Francja posiadała imponującą armię lądową dowodzoną przez zapobiegliwego dowódcę. Żadna ze stron nie była w stanie wkroczyć na teren przeciwnika: flota francuska nadal starała się wydobyć z opłakanego stanu, w jakim się znalazła w epoce rewolucyjnej, armia brytyjska zaś nie mogła liczyć na pokonanie francuskich weteranów zahartowanych w wojnach z wrogimi koalicjami. Miało się dopiero okazać, jak w takiej sytuacji jedna ze stron zwycięży.

W czasie krótkiego pokoju, jaki nastał po zawarciu traktatu w Amiens, francuskie przedsiębiorstwa mocno inwestowały w budowę statków i okrętów, aby wykorzystać ponowne otwarcie handlu zamorskiego. Zerwanie pokoju przyniosło im ciężkie straty, gdy eskadry brytyjskie zaczęły zajmować wszelkie napotkane statki francuskie. To z kolei stwarzało zagrożenie dla francuskich banków, które udzieliły pożyczek wspomnianym przedsiębiorstwom lub same bezpośrednio zainwestowały w handel morski. W maju i czerwcu 1803 roku, gdy banki straciły miliony franków, kursy na giełdzie francuskiej się załamały. Chcąc ustabilizować sektor finansowy, Bonaparte zwrócił się do Banku Francji, który oficjalnie został założony w lutym 1800 roku, lecz nie dysponował jeszcze pełnym kapitałem. Pierwszy konsul szybko podniósł jego kapitał do 45 milionów franków, przyznał mu wyłączność na drukowanie papierowych pieniędzy i powierzył zadanie nadzorowania finansów kraju.

[…]

Pragnąc rzucić wyzwanie panowaniu Brytyjczyków na morzu, Bonaparte skupił się na trzech celach: całkowitym odcięciu Wielkiej Brytanii od handlu europejskiego, umocnieniu kontroli nad większą częścią Europy i przygotowaniu inwazji na Wyspy Brytyjskie. Aby osiągnąć pierwszy z nich, rząd francuski zarekwirował brytyjskie towary i zakazał ich importu do wszystkich regionów będących pod kontrolą Francji. Ponadto pierwszy konsul polecił uwięzić wszystkich brytyjskich poddanych przebywających na terenach, które znajdowały się pod panowaniem francuskim. Chociaż Bonaparte usprawiedliwiał swoje działania zajmowaniem przez Brytyjczyków francuskich statków handlowych, skala i mściwość jego działań budziły oburzenie, przyczyniając się jedynie do tego, że w Wielkiej Brytanii przedstawiano go jako demonicznego tyrana. Chcąc podjąć rywalizację z Brytyjczykami na morzu i w odpowiednim momencie dokonać inwazji na Wyspy, pierwszy konsul rozpoczął również zakrojoną na szeroką skalę akcję budowy okrętów. Domagał się od ministra marynarki wojennej zbudowania jak największej liczby jednostek, zaznaczając, że „pieniądze nie są żadną przeszkodą”. Bonaparte oczekiwał, że do roku 1804 będzie miał do dyspozycji ponad 1600 łodzi płaskodennych – niezbędnych do przetransportowania wojska na drugi brzeg kanału La Manche – wspieranych przez tysiąc kutrów rybackich, które można było przekształcić w jednostki transportowe.

REKLAMA

* * *

Podczas gdy marynarka wojenna Francji rosła w siłę, Bonaparte starał się jak najbardziej umocnić swoją kontrolę nad Europą Zachodnią. Holendrzy zostali zmuszeni do podpisania traktatu o przyjaźni oraz dostarczenia kontyngentów wojskowych, okrętów i zaopatrzenia dla armii francuskich. Jesienią również Konfederacja Szwajcarska zobowiązała się wystawić ponad 15 tysięcy żołnierzy oraz 10 tysięcy kolejnych, gdyby Francja została zaatakowana. W Italii wojska francuskie ponownie zajęły porty neapolitańskie, w tym Tarent, Otranto i Brindisi na obcasie włoskiego „buta”. Tymczasem w północnej Europie Bonaparte postanowił zaszkodzić swemu brytyjskiemu wrogowi, zajmując Hanower, połączony unią personalną z Wielką Brytanią od czasu śmierci królowej Anny w 1714 roku, kiedy to władcy hanowerscy zasiedli na tronie brytyjskim, zachowując jednocześnie władzę nad swoim dziedzicznym miastem-państwem. Taki układ był korzystny dla Wielkiej Brytanii, której Hanower służył za magazyn handlowy w razie potrzeby zamieniany w bazę wypadową do prowadzenia operacji militarnych na kontynencie. Zajęcie tego obszaru przyniosłoby wielką korzyść Francji. Pod koniec marca 1803 roku Bonaparte ostrzegł Prusy, iż w razie wybuchu wojny z Wielką Brytanią wojska francuskie wkroczą do Hanoweru. W ten sposób Francuzi chcieli zabezpieczyć wybrzeże Morza Północnego i odciąć handel brytyjski od kontynentu. Miasto-państwo miało być również użyteczną kartą przetargową w przyszłych negocjacjach z Wielką Brytanią.

Napoleon przekraczający Przełęcz Świętego Bernarda w 1800 roku (mal. Jacques-Louis David, 1800–1801)

Widmo obecności Francuzów w Hanowerze wzbudziło wielki niepokój w Prusach, które nie mogły zaakceptować ekspansji Francji tak blisko własnych granic. Kiedy poseł francuski doręczył list Bonapartego przestrzegający przed mającą wkrótce nastąpić okupacją Hanoweru, na dworze berlińskim zapanowały przerażenie i konsternacja. Prusy nie były ani trochę zainteresowane udziałem w wojnie brytyjsko-francuskiej i chciały zachować neutralność, która tak dobrze im służyła przez ostatnie siedem lat. Interwencja francuska w Hanowerze praktycznie oznaczałaby jednak śmierć marzeń Berlina o hegemonii w północnych Niemczech, a ponadto musiałaby się odbić na handlu w regionie. Pruski minister spraw zagranicznych hrabia Christian August Heinrich von Haugwitz przekonywał, że zgoda na to, by Francuzi zajęli Hanower, oznaczać będzie początek końca Prus, których „jedyna korzyść polegać będzie na tym, że zostaną ostatnią ofiarą” Bonapartego i jego „bezgranicznej ambicji”. „Kiedy Anglia ma supremację [despotisme] na morzach, jest to wielka niedogodność. Supremacja [Francji] na kontynencie jest jednak nieskończenie bardziej niebezpieczna”. Początkowo Berlin zaoferował Wielkiej Brytanii i Francji mediację, grożąc, że w razie jej odrzucenia Prusy same przystąpią do okupacji Hanoweru. Miała to być rekompensata za szkody, jakich prawdopodobnie dozna handel pruski na skutek brytyjsko-francuskich działań wojennych.

Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Alexandra Mikaberidzego „Wojny napoleońskie. Historia globalna. Tom 1” bezpośrednio pod tym linkiem!

Alexander Mikaberidze
„Wojny napoleońskie. Historia globalna. Tom 1”
cena:
99,00 zł
Tytuł oryginalny:
The Napoleonic Wars: A Global History
Wydawca:
Wydawnictwo Rebis
Tłumaczenie:
Tomasz Fiedorek
Rok wydania:
2023
Okładka:
całopapierowa z obwolutą
Liczba stron:
648
Seria:
Historia
Premiera:
07.03.2023 r.
Format:
150x225
ISBN:
978-83-8188-615-4
EAN:
9788381886154
REKLAMA

Pruskie pogróżki były wszakże blefem. W odróżnieniu od roku 1801, gdy Prusy mogły okupować Hanower przy poparciu Francji, dwa lata później Berlin miał do czynienia z całkiem inną konfiguracją polityczną. Co najważniejsze, brakowało mu poparcia innych mocarstw. Wielka Brytania odrzuciła propozycję pruskiej mediacji i w gruncie rzeczy okazywała obojętność wobec losów Hanoweru, który przez część urzędników brytyjskich był uważany za nieistotny w porównaniu ze stawką konfliktu brytyjsko-francuskiego. Odpowiedź Francuzów była równie jednoznaczna: albo Prusy poprą francuską okupację Hanoweru, albo Paryż zrewiduje swoje relacje z Berlinem. „Nasze sympatie są po stronie Prus – stwierdził jeden z wyższych rangą dyplomatów francuskich. – Niech [Prusy] nie zmuszają nas do zabiegania o względy Austrii”.

[…]

„Ależ dostaliśmy tutaj nauczkę, co się tyczy znikomego szacunku, jakim cieszymy się za granicą – ubolewał Johann Ludwig Cobenzl, wicekanclerz Austrii. – Szacunku, który sam stanowi o bezpieczeństwie państw”. Po zawarciu pokoju w Lunéville Austria faktycznie nie cieszyła się poważaniem mocarstw kontynentalnych, a jej wpływy polityczne i militarne słabły. Dwór habsburski znalazł się w izolacji dyplomatycznej i nie mógł powstrzymać ekspansji francuskiej ani rosnących wpływów pruskich oraz rosyjskich. Pozornie bliskie stosunki między władcami Rosji i Prus budziły znaczny niepokój w Wiedniu, który nie ufał zarówno Petersburgowi, jak i Berlinowi. Szczególne obawy Austrii powodowało mieszanie się Rosji do spraw włoskich – czy to z obszaru sąsiadujących z Italią Wysp Jońskich, gdzie istniała Republika Siedmiu Wysp (Heptanezu) pod protektoratem rosyjskim, czy bardziej bezpośrednio przez Królestwo Sardynii (Piemontu), które w coraz większym stopniu polegało na poparciu Rosji.

Królestwo Sardynii od dawna stanowiło przeszkodę dla interesów habsburskich w Italii, wykorzystując z powodzeniem rywalizację francusko-austriacką do zachowania pozycji najsilniejszego z państw włoskich. Kiepsko wyszło na swoim udziale w wojnach z rewolucyjną Francją – doznało porażki i dostało się pod okupację francuską w 1796 roku. Trzy lata później, jak już wspomniano, Francuzi zostali wyparci z Piemontu przez połączone siły Rosji i Austrii. Te dwa mocarstwa wkrótce jednak poróżniły się właśnie w kwestii Królestwa Sardynii, którego wpływy na Półwyspie Apenińskim Habsburgowie próbowali ograniczyć. W latach 1799–1800 Austria sprzeciwiała się rosyjskim planom przywrócenia na tron sardyński następcy króla Wiktora Amadeusza III, co okazało się jednym z głównych powodów załamania się stosunków rosyjsko-austriackich. Trzy lata później, nawet gdy samo przetrwanie Królestwa Sardynii stanęło pod znakiem zapytania w sąsiedztwie rodzącego się imperium francuskiego, Austria nadal usiłowała osłabić to wspierane przez Rosjan państwo. Niechęć Austriaków do poparcia brytyjskich starań o sformowanie nowej koalicji antyfrancuskiej po zerwaniu pokoju z Amiens wynikała z obaw, że taki sojusz w ostatecznym rozrachunku przyniósłby korzyść Rosji i krajom od niej zależnym, w tym monarchii sardyńskiej. Doniesienia o negocjacjach brytyjsko-rosyjskich zdawały się potwierdzać najgorsze obawy Austriaków, przewidywano w nich bowiem restaurację Królestwa Sardynii, a nawet jego powiększenie, gdyby okoliczności na to pozwoliły. W rezultacie Habsburgowie stanęli wobec poważnego dylematu: potrzebowali wsparcia Rosji do powstrzymania Francji, a jednocześnie usiłowali pozbawić Rosjan możliwości rozszerzenia ich wpływów w Niemczech i Włoszech.

REKLAMA
Karykatura pokoju w Amiens pod tytułem Pierwszy pocałunek od dziesięciu lat! — lub — spotkanie Britannii i obywatela Françoisa (rys. Jamesa Gillray, 1803 rok)

Hiszpania była partnerem Francji, i to partnerem o kluczowym znaczeniu, chociaż partnerstwo owo było wypaczone na korzyść Paryża. Francja postrzegała posiadłości hiszpańskie jako użyteczne narzędzie do odbudowy własnego imperium zamorskiego. Mając ogromne obszary, obejmujące większość Ameryki Południowej i znaczną część Północnej, Hiszpania dysponowała potężnymi zasobami, które Francuzi chcieli wykorzystać w swojej wojnie przeciwko Wielkiej Brytanii. Drugi traktat francusko-hiszpański z San Ildefonso (1800) obejmował porozumienie obronne, na mocy którego Hiszpania zobowiązała się dostarczyć Francji sześć okrętów liniowych, z których każdy miał być uzbrojony w 74 działa. W 1800 roku siedemnaście hiszpańskich okrętów wojennych przybyło do Brestu, żeby wspólnie z francuskimi podjąć działania przeciwko Brytyjczykom. Ostatecznie plan ten nie wypalił, ale na pierwszy rzut oka wspomniany traktat z San Ildefonso ożywił współpracę francusko-hiszpańską.

Sojusz Hiszpanii z Francją stawał się jednak coraz bardziej jednostronny, ponieważ Francja rzadko traktowała swego sprzymierzeńca sprawiedliwie czy uczciwie. Bonaparte nie krył pogardy dla postawy Hiszpanów w „wojnie pomarańczy” przeciwko Portugalii. Równie wymowna była decyzja pierwszego konsula o sprzedaży Luizjany Stanom Zjednoczonym. Naruszała ona postanowienia układu francusko-hiszpańskiego, który mówił, że zwrot Luizjany nastąpi sześć miesięcy po dokonaniu zmian terytorialnych we Włoszech. Zanim jednak Bonaparte zdążył przejąć faktyczną kontrolę nad terytorium Luizjany, postanowił je sprzedać. Miało to głębokie implikacje dla Hiszpanii, która od dawna usiłowała po[1]wstrzymać ekspansjonistyczne zapędy Stanów Zjednoczonych w Ameryce Północnej, tymczasem tuż za jej granicami wyrosła potęga, która pragnęła jeszcze bardziej umocnić swoją pozycję nad Zatoką Meksykańską. Wkrótce po zakupie Luizjany Stany Zjednoczone zaczęły się domagać dokładnego wytyczenia wschodnich granic nowo nabytego terytorium. W praktyce oznaczało to przejęcie Florydy Zachodniej, należącego do Hiszpanii pasa ziemi między rzekami Missisipi i Perdido. W 1804 roku wyżsi rangą urzędnicy amerykańscy, w tym ambasador USA we Francji Robert Livingston, namawiali prezydenta Jeffersona do zajęcia Florydy Zachodniej siłą i postawienia mocarstw europejskich, zaabsorbowanych już wtedy przygotowaniami do wojny między Francją i trzecią koalicją, przed faktem dokonanym. Amerykańskie plany zostały pokrzyżowane (tymczasowo) dopiero wtedy, gdy Francja i Hiszpania podpisały 4 stycznia 1805 roku porozumienie, na mocy którego Napoleon zobowiązał się zagwarantować zwrot wszystkich kolonii, jakie Hiszpania utraciła w czasie wojny. Stany Zjednoczone były poirytowane tymi manewrami dyplomatycznymi Francuzów. Jeden z dyplomatów amerykańskich narzekał, że dla Napoleona Hiszpania i USA są „parą pomarańczy […] które będzie ściskał dla przyjemności, jedną o drugą, i ta, z której wyciśnie najwięcej, zostanie najlepiej zaserwowana, czyli najmocniej ucierpi”.

Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Alexandra Mikaberidzego „Wojny napoleońskie. Historia globalna. Tom 1” bezpośrednio pod tym linkiem!

Alexander Mikaberidze
„Wojny napoleońskie. Historia globalna. Tom 1”
cena:
99,00 zł
Tytuł oryginalny:
The Napoleonic Wars: A Global History
Wydawca:
Wydawnictwo Rebis
Tłumaczenie:
Tomasz Fiedorek
Rok wydania:
2023
Okładka:
całopapierowa z obwolutą
Liczba stron:
648
Seria:
Historia
Premiera:
07.03.2023 r.
Format:
150x225
ISBN:
978-83-8188-615-4
EAN:
9788381886154
REKLAMA

Postawa Madrytu w czasie „wojny pomarańczy” świadczyła w opinii Bonapartego o „determinacji Hiszpanii, aby działać we własnym interesie”, i to mimo ciągłych pogróżek płynących z Paryża. W latach 1801–1802 Madryt rzeczywiście usiłował zaznaczać swoją niezależność od Bonapartego i jego polityki zagranicznej. Chociaż dla pierwszego konsula robienie interesów z niezależnie myślącym sprzymierzeńcem było irytujące, nadal nie mógł sobie pozwolić na porzucenie go. Dopóki Hiszpania pozostawała przychylnie nastawiona do Francji, połączone floty wojenne obu krajów stwarzały poważne zagrożenie dla Wielkiej Brytanii. Posiadłości kolonialne Hiszpanii były ogromne, a obszar ten mógł posłużyć w przyszłości do powiększenia terytorium Francji. Z kolei olbrzymie ilości złota i srebra, jakie Hiszpania wydobywała w kopalniach Meksyku i Boliwii, mogły zostać wykorzystane dla wsparcia francuskiego wysiłku wojennego.

REKLAMA

Hiszpania z zadowoleniem przyjęła pokój w Amiens, gdyż umożliwiał on jej ożywienie handlu oraz zreformowanie gospodarki, która popadła w stagnację na skutek blokady brytyjskiej. Wartość hiszpańskiego eksportu gwałtownie wzrosła z ledwie 80 milionów reales de vellón w 1801 roku do prawie 400 milionów w roku następnym, import zaś wzrósł nawet jeszcze bardziej. Właśnie wtedy, gdy Hiszpania czerpała zyski z pokoju, ciesząc się stopniową poprawą sytuacji gospodarczej, wybuchła wojna. I tak samo jak w roku 1793 Madryt stanął przed dylematem strategicznym – czy odwrócić się od Francji, ogłaszając neutralność, czy też dalej wspierać aroganckiego sojusznika. Położenie Hiszpanii komplikował fakt, że nie tylko podpisała ona pokój z Francją w 1795 roku, ale potem zawarła z nią sojusz wojskowy, który przyczynił się do ustanowienia hegemonii francuskiej w Europie Zachodniej. Pozostałym monarchiom europejskim trudno było przebaczyć Hiszpanii i ta w 1803 roku znalazła się w izolacji międzynarodowej.

Karol IV i jego rodzina (mal. Francisco de Goya, 1800/1801 rok)

Usiłując zachować bezstronność, Hiszpania posunęła się nawet do zaproponowania Rosji utworzenia nowej Ligi Zbrojnej Neutralności, która trzymałaby się z dala od wojny. Odpowiedź rosyjska była jednak chłodna – Petersburg wyraził ogólne poparcie dla samej idei, ale nie zaoferował żadnej namacalnej pomocy. Do tego czasu Francja zdążyła już poprosić Hiszpanię o wsparcie w wojnie z Wielką Brytanią, lecz hiszpański sekretarz stanu Godoy odmówił, stwierdziwszy, że tocząca się wojna jest w interesie Francji, nie Hiszpanii. Bonaparte był coraz bardziej poirytowany tym, że Madryt zwlekał z odpowiedzią na francuskie żądania funduszy, jak również tym, że na własnych wodach Hiszpanie nie zapobiegali atakom Royal Navy na żeglugę francuską.

Doniesienia o mobilizacji hiszpańskiej milicji przy granicy z Francją oraz spekulacje, iż Brytyjczycy zaoferowali Godoyowi hojną łapówkę, tylko jeszcze bardziej skomplikowały sprawę. Zniecierpliwiony Bonaparte poinstruował swego ambasadora generała Pierre’a Riela de Beurnonville, żeby wywarł presję na krnąbrnych Hiszpanów, stawiając ich przed brutalnym wyborem: albo opowiedzą się po stronie Francji, zdemobilizują swoje wojska i wypłacą hojne subsydia w wysokości ponad 70 milionów franków, albo będą mieli do czynienia z 80-tysięczną armią, która formowała się u granic Hiszpanii i szykowała do inwazji. Madryt miał czas na podjęcie decyzji do 7 września 1803 roku.

Buonaparte, 48 godzin po wylądowaniu. John Bull, narodowa personifikacja Anglii, dzierży głowę Napoleona Bonaparte po domniemanej inwazji francuskiej (rys. Jamesa Gillray, 1803 rok)

Francuskie ultimatum – czy też „bezczelna nota francuska”, jak ją określił król hiszpański Karol IV – było jednak blefem. Bonaparte dobrze wiedział, że nie mógłby sobie pozwolić na konflikt z Hiszpanią właśnie wtedy, gdy szykował się do wojny z Wielką Brytanią. Finanse kraju były już mocno napięte. Armia, którą pierwszy konsul straszył Hiszpanię, istniała wyłącznie na papierze – w obozie w Bajonnie przebywało niecałe 6 tysięcy żołnierzy. Pierwszy konsul rozpaczliwie potrzebował Hiszpanii i wszystkiego, co mogła mu zaoferować. Musiał wszakże zmusić Hiszpanów do współpracy. W tym celu jednocześnie groził i przypochlebiał się dworowi burbońskiemu, żądając dymisji Godoya i ostrzegając Karola IV, że jego sekretarz stanu prowadzi królestwo w objęcia Brytyjczyków, co może mieć opłakane skutki. Beurnonville, zawodowy oficer, przekazał to ostrzeżenie z odpowiednią bezpośredniością i szorstkością. Jego „zachowanie w Madrycie było pozbawione jakiejkolwiek finezji i stanowiło przejaw czystej polityki z pozycji siły” – pisze jego biograf.

Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Alexandra Mikaberidzego „Wojny napoleońskie. Historia globalna. Tom 1” bezpośrednio pod tym linkiem!

Alexander Mikaberidze
„Wojny napoleońskie. Historia globalna. Tom 1”
cena:
99,00 zł
Tytuł oryginalny:
The Napoleonic Wars: A Global History
Wydawca:
Wydawnictwo Rebis
Tłumaczenie:
Tomasz Fiedorek
Rok wydania:
2023
Okładka:
całopapierowa z obwolutą
Liczba stron:
648
Seria:
Historia
Premiera:
07.03.2023 r.
Format:
150x225
ISBN:
978-83-8188-615-4
EAN:
9788381886154
REKLAMA

Dwór hiszpański nie ugiął się jednak. Termin wyznaczony na 7 września minął, a Madryt nie odpowiedział na żadne z francuskich żądań. Częściowo przyczynił się do tego ambasador brytyjski sir John Hookham Frere, który pracował pilnie nad utwardzeniem stanowiska Hiszpanii wobec Francji. Bonaparte znalazł się w impasie: z każdym dniem moc francuskiego ultimatum słabła, tymczasem armia francuska w Bajonnie była ciągle dalece niewystarczająca, żeby zrealizować groźby pod adresem południowego sąsiada. W tej sytuacji rząd francuski zmienił taktykę. We wrześniu 1803 roku poprosił Karola IV, aby ten na znak przyjaźni zgodził się na przemarsz wojsk francuskich przez Hiszpanię w celu wzmocnienia eskadry okrętów francuskich admirała Jacques’a Bedouta, która schroniła się przed Royal Navy w porcie Ferrol w północno-zachodniej części kraju. Monarchia burbońska stanęła przed trudnym wyborem. Gdyby Hiszpania odmówiła Francuzom prawa do przemarszu wojsk, ci mogliby to uznać za casus belli. Z kolei spełnienie francuskiej prośby nieuchronnie wzbudziłoby niepokój w brytyjskich kręgach rządowych. Dokładnie na to liczyli Bonaparte i jego minister spraw zagranicznych Talleyrand, spodziewając się, że tak błahe na pozór wydarzenie zostanie opacznie zrozumiane przez Wielką Brytanię i wywoła poważne reperkusje w jej stosunkach z Hiszpanią.

W rezultacie Godoy zapewnił Wielką Brytanię o neutralności Hiszpanii, a Francji zaproponował negocjowanie traktatu, który pozwoliłby Madrytowi zachować neutralność w zamian za znaczące wsparcie finansowe. 19 października 1803 roku ambasador hiszpański José Nicolás de Azara i francuski minister spraw zagranicznych Talleyrand podpisali konwencję o neutralności i subsydiach. Zgodnie z jej postanowieniami Hiszpania mogła pozostać neutralna, za co zobowiązała się płacić Francji rocznie 72 miliony franków do zakończenia jej wojny z Wielką Brytanią. Pierwsza wypłata została antydatowana do chwili wybuchu wojny w maju 1803 roku, co oznaczało, że Hiszpania była winna Francji subsydia za pięć miesięcy.

REKLAMA

Decyzja Hiszpanii o przyjęciu tych upokarzających warunków powinna być rozpatrywana w kontekście ogromnych wyzwań, z jakimi musiał się zmagać ten kraj. Na północy Baskowie, jak zawsze, okazywali nieposłuszeństwo wobec władz w Madrycie, a na wschodzie i południu szalała zaraza. Państwo było potężnie zadłużone, jego trudne położenie zaś pogorszyło jeszcze silne trzęsienie ziemi, które 13 stycznia 1804 roku dotknęło Malagę. Rozmowy w sprawie zawarcia wspomnianej konwencji pokazywały przekonanie Bonapartego, że w dyplomacji siła wyrasta z lufy karabinu, jak można by rzec, parafrazując słynny cytat z Mao Zedonga. Zabiegom dyplomatycznym Francji ciągle towarzyszyły bowiem groźby wykorzystania jej potęgi militarnej. Nie mając niezbędnych zasobów ani sojuszników, żeby samemu się obronić – ani przed Francją, ani przed Wielką Brytanią – dwór madrycki stanął wobec perspektywy ograbienia swych finansów przez Francuzów lub zduszenia swej gospodarki przez Brytyjczyków. Ostatecznie Madryt wybrał to pierwsze, ale nie mógł uniknąć również tego drugiego.

William Pitt młodszy

Co zrozumiałe, Wielka Brytania była zrozpaczona rozwojem wypadków na Półwyspie Iberyjskim. Londyn doszedł bowiem do przekonania, że Hiszpania jest już niemal całkowicie podporządkowana Francji, chociaż władze w Madrycie temu zaprzeczały. Subsydia hiszpańskie niewątpliwie jednak miały wesprzeć francuski wysiłek wojenny, a francuscy korsarze mogli z powodzeniem nękać żeglugę brytyjską, korzystając ze schronienia w hiszpańskich portach. Tymczasem 10 maja 1804 roku na fotel premiera Wielkiej Brytanii powrócił William Pitt młodszy. Pamiętając wydarzenia z lat 1796–1797, gdy przystąpienie Hiszpanii do wojny po stronie Francji stworzyło poważne zagrożenie dla brytyjskiego bezpieczeństwa, wzywał on do zajęcia twardszego stanowiska w relacjach z Madrytem. Nakazał również Royal Navy zablokować hiszpańskie porty i wziąć na cel hiszpańską żeglugę. 5 października 1804 roku okręty brytyjskie przechwyciły ogromną dostawę srebra z Río de la Plata – zniszczyły jeden hiszpański okręt wojenny i zdobyły resztę jednostek, które przewoziły kruszec wart blisko 2 miliony funtów szterlingów. To wydarzenie wywołało wściekłe spory polityczne zarówno w Londynie, jak i w Madrycie. 14 grudnia 1804 roku Hiszpania wypowiedziała wojnę Wielkiej Brytanii.

[…]

Armia odziedziczona przez Bonapartego po rewolucji nadal miała te przymioty, które pozwoliły jej pobić dwie kolejne koalicje antyfrancuskie, a trwające niemal dekadę działania wojenne zapewniły jej bezcenne doświadczenie bojowe. Niemniej jednak to, co pierwszy konsul uczynił z tą armią w latach 1803–1804, było doprawdy niezwykłe. 14 czerwca 1803 roku Bonaparte nakazał założyć sześć obozów wojskowych wzdłuż atlantyckiego wybrzeża Francji, od Bajonny aż do Holandii, a następnie rozpoczął poważną transformację francuskich sił zbrojnych. Jej celem było scentralizowanie i usprawnienie łańcucha dowodzenia. Na jego szczycie znalazł się powołany do życia Sztab Generalny (État-Major) odpowiedzialny za opracowywanie i przekazywanie rozkazów, przygotowywanie map dla Bonapartego, koordynowanie ruchów wojsk, wywiad, finanse wojska, logistykę, służby medyczne itd. Ta reorganizacja, w połączeniu z siłą osobowości Bonapartego, jego dowodzeniem i zrozumieniem podkomendnych, uczyniła z armii francuskiej na pozór niezwyciężoną siłę.

Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Alexandra Mikaberidzego „Wojny napoleońskie. Historia globalna. Tom 1” bezpośrednio pod tym linkiem!

Alexander Mikaberidze
„Wojny napoleońskie. Historia globalna. Tom 1”
cena:
99,00 zł
Tytuł oryginalny:
The Napoleonic Wars: A Global History
Wydawca:
Wydawnictwo Rebis
Tłumaczenie:
Tomasz Fiedorek
Rok wydania:
2023
Okładka:
całopapierowa z obwolutą
Liczba stron:
648
Seria:
Historia
Premiera:
07.03.2023 r.
Format:
150x225
ISBN:
978-83-8188-615-4
EAN:
9788381886154
REKLAMA

Bonaparte – czy też raczej Napoleon, jak powinno się go nazywać po tym, jak w 1804 roku francuski Senat wyniósł go do rangi cesarza – zachował pełnię władzy, dzięki czemu mógł sam podejmować decyzje i sam wszystko nadzorować. „Cesarz […] nie potrzebuje ani rady, ani planów kampanii – pisał marszałek Louis-Alexandre Berthier, który był jego szefem sztabu od 1796 aż do 1814 roku. – Naszym zadaniem jest się podporządkować”. Połączenie władzy głowy państwa i naczelnego wodza miało wyraźne zalety: Napoleon mógł wyznaczać cele, prowadzić dyplomację i realizować swą strategię skuteczniej niż jego przeciwnicy, których często ograniczały rozmaite rady wojenne czy monarchowie – nie wspominając nawet o wojnie prowadzonej w ramach koalicji międzynarodowej. Zalety jednoosobowego kierowania wszystkimi aspektami wysiłku wojennego dodatkowo potęgował fakt, że u steru był przypuszczalnie najbardziej utalentowany człowiek, jaki kiedykolwiek chodził po ziemi. Jego panowanie nad szczegółami politycznymi, militarnymi, logistycznymi oraz wieloma innymi czynnikami było zdumiewające. Skrajne skupienie władzy decyzyjnej oprócz korzyści ma jednak również swoją cenę. W epoce, w której wiadomość zazwyczaj wędrowała nie szybciej niż biegnący kłusem koń, czasami okazywało się, że jeden człowiek, nieważne jak kompetentny, nie był w stanie koordynować działań sił operujących na ogromnych odległościach, a często na znacznie oddalonych od siebie frontach.

Przegląd wojsk francuskich w obozie w Boulogne, 15 sierpnia 1804 roku

W obozach pod Boulogne, jak nazwano owe kwatery wojskowe rozmieszczone wzdłuż wybrzeża kanału La Manche, armia francuska spędziła prawie dwa lata, szykując się do wojny. Nieudolnych oficerów pozbywano się, a uzdolnionych awansowano. Oddziały przechodziły systematyczne szkolenie nie tylko z nowej taktyki i manewrów, ale także z koordynacji działań różnych służb oraz przeprowadzania desantu morskiego. Każdy z tych obozów wojskowych przekształcił się ostatecznie w korpus armijny (corps d’armée) złożony z piechoty, kawalerii i artylerii i zdolny do prowadzenia samodzielnych działań w polu. Wprowadzony w ten sposób system korpuśny zmienił armię francuską w silniejszą, szybszą i bardziej elastyczną siłę zbrojną, wnosząc ogromny wkład w długą serię francuskich zwycięstw odniesionych po 1804 roku. Koncepcja ta nie była całkiem nowa, gdyż zasadniczo oznaczała wyniesienie na wyższy poziom idei dywizji ogólnowojskowej stworzonej przez Lazare’a Carnota w czasie reorganizacji francuskich sił zbrojnych, którą przeprowadził w 1794 roku. Inni generałowie francuscy, tacy jak Jean-Baptiste Kléber i Jean-Baptiste Jourdan, eksperymentowali z korpusami armijnymi, lecz żaden z nich nie udoskonalił tej instytucji w takim stopniu jak Napoleon.

REKLAMA

Każdy korpus tworzyły dwie do czterech dywizji piechoty, brygada lekkiej kawalerii oraz kilka baterii artylerii podlegających dowódcy korpusu (oprócz lekkiej artylerii pułkowej). Każdy korpus miał też w swoim składzie sztab, służby sanitarne i jednostki saperów. Zasługą Napoleona nie było zatem wymyślenie systemu korpuśnego, ale wprowadzenie go w życie jako standardowego związku taktycznego armii francuskiej. Z czasem poszczególne korpusy zaczęły się mocno różnić liczebnością, w zależności od przydzielonych zadań. Zreformowana przez Napoleona armia francuska, zwana od 26 sierpnia 1805 roku Wielką Armią (Grande Armée), składała się z siedmiu korpusów, odwodu kawalerii, wielkiego parku artyleryjskiego oraz gwardii cesarskiej.

Koronacja Napoleona (mal. Jacques-Louis David, 1806–1807)

System korpuśny zapewnił Napoleonowi mobilniejszy i łatwiejszy do kierowania system kontroli nad siłami zbrojnymi, mógł bowiem wydawać rozkazy względnie małej liczbie podlegających mu dowódców korpusów. Korpus, mniejszy od pełnej armii, szybciej maszerował i łatwiej zdobywał zaopatrzenie. Możliwość podążania kilkoma trasami naraz, zmiany frontu po napotkaniu przeciwnika i szybkiego skoncentrowania sił w obliczu wroga ogromnie zwiększyła tempo prowadzenia wojny i sprawiła, że stronie przeciwnej trudno było uniknąć walki. Dzięki temu Napoleon mógł zmusić wroga do walnej bitwy, do której zawsze dążył, i szybko zakończyć kampanię. W liście z 1809 roku cesarz wy[1]jaśniał swemu pasierbowi Eugeniuszowi de Beauharnais: „Oto jest generalna zasada wojny – korpus złożony z 25 000–30 000 ludzi może być zostawiony bez żadnej pomocy. Dobrze dowodzony, w zależności od warunków, może walczyć lub uniknąć działania, a także manewrować bez jakiejkolwiek szkody dla siebie, gdyż przeciwnik nie jest w stanie zmusić go do przyjęcia bitwy, lecz jeśli on postanowi to uczynić, może walczyć samotnie przez długi czas. Dywizję złożoną z 9000–12 000 ludzi można pozostawić samą sobie na godzinę bez żadnej niedogodności. Powstrzyma ona wroga, nieważne jak licznego, i zyska czas potrzebny na przybycie armii. Dlatego przydatne jest formowanie straży przedniej liczącej nie mniej niż 9000 ludzi i ustawianie jej w odległości ponad godziny marszu od armii”.

Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Alexandra Mikaberidzego „Wojny napoleońskie. Historia globalna. Tom 1” bezpośrednio pod tym linkiem!

Alexander Mikaberidze
„Wojny napoleońskie. Historia globalna. Tom 1”
cena:
99,00 zł
Tytuł oryginalny:
The Napoleonic Wars: A Global History
Wydawca:
Wydawnictwo Rebis
Tłumaczenie:
Tomasz Fiedorek
Rok wydania:
2023
Okładka:
całopapierowa z obwolutą
Liczba stron:
648
Seria:
Historia
Premiera:
07.03.2023 r.
Format:
150x225
ISBN:
978-83-8188-615-4
EAN:
9788381886154

Kluczem do zasady „maszerować osobno, walczyć razem” była jednak zdolność każdego maszerującego osobno elementu do przetrwania pierwszego kontaktu z nieprzyjacielem na tyle długo, żeby zdążyło nadejść wsparcie. Chociaż dywizje ogólnowojskowe istniały już wcześniej, utworzenie przez Napoleona stałego systemu korpuśnego przyniosło dalsze korzyści. Im większy był związek taktyczny operujący samodzielnie, tym dłużej mógł on powstrzymywać silniejszego przeciwnika, a więc kolejna część składowa własnych wojsk mogła operować w większej odległości. Dzięki sformowaniu korpusów można było zatem maszerować szerszym frontem operacyjnym, korzystając z większej liczby dróg i zyskując dostęp do zasobów żywności na rozleglejszym obszarze. Taki system pozwalał większym armiom (takim jak Grande Armée z roku 1805) operować z szybkością i elastycznością, jakimi dysponowały wcześniej mniejsze armie podzielone na dywizje (w czasie wojen rewolucyjnej Francji). System korpuśny zapewniał Napoleonowi większą elastyczność działania w obliczu tego, co Clausewitz nazwał „mgłą wojny”, czyli gdy dokładne położenie wroga nie jest znane. Jako związek broni połączonych korpus mógł tymczasowo związać walką liczniejsze siły wroga i zatrzymać je do czasu nadciągnięcia posiłków. Taka taktyka stała się w końcu standardem przy uszykowaniu wojska w formację, którą historycy wojskowości nazwali „czworobokiem batalionowym” (bataillon carré), zapożyczając metaforę Napoleona. Ustawiony w ten sposób korpus mógł zareagować równie skutecznie na zagrożenie z każdego kierunku, tak samo jak czworobok batalionu piechoty na polu bitwy.

Wszystko to wymagało wszakże dobrej znajomości rzemiosła wojennego – i tu właśnie wielką rolę odgrywała wysoka jakość francuskiego dowództwa oraz systemu sztabowego, jak również gotowość poszczególnych dowódców do improwizacji. System korpuśny dawał Francuzom niemal nieskończoną zdolność do natychmiastowej zmiany kierunku działania i koncentracji sił w dowolnym miejscu w ciągu dwudziestu czterech godzin, co czyniło wojnę znacznie płynniejszą. „Dzięki doskonałej elastyczności napoleońskiego systemu przemieszczania korpusów na ogromne odległości przy zachowaniu luźnej, ale starannie skoordynowanej ze sobą formacji – pisze historyk brytyjski David Chandler – nie miało większego znaczenia, w którym punkcie na kompasie napotkano wroga”. Ten nowy system szybko pokazał swoją wyższość. Wielka Armia Napoleona odniosła w latach 1805–1807 serię decydujących zwycięstw, zmuszając inne armie europejskie do zrewidowania własnej taktyki oraz przyjęcia elementów systemu francuskiego. Austria przystąpiła do reorganizacji po klęsce poniesionej w wojnie 1805 roku, Prusy i Rosja zaś zaczęły reformy wojskowe w następstwie porażek w latach 1806–1807.

Do sierpnia 1805 roku cesarz Napoleon zgromadził dostatecznie dużo środków przeprawowych, żeby przetransportować przez kanał La Manche ponad 150 tysięcy żołnierzy i dostarczyć ich do różnych punktów w południowej Anglii. Inwazja nadal jednak była mało realna. Przed ogromną flotyllą stały wyzwania natury logistycznej i technicznej, w tym konieczność skoordynowanego wyjścia w morze setek jednostek, a następnie wyładowania wojsk po drugiej stronie kanału. Na groźbę inwazji francuskiej Wielka Brytania odpowiedziała potężnymi przygotowaniami do obrony. Istniejące systemy telegrafu optycznego zostały naprawione i rozbudowane, by umożliwić szybkie dostarczenie wiadomości z wybrzeży. Brytyjską obronę nadbrzeżną podzielono na kilka okręgów, w których zwiększono pobór do lokalnych milicji, i pośpiesznie budowano nowe umocnienia. Te środki wydatnie zmniejszyły szanse powodzenia inwazji.

John Bull pokonujący Napoleona na brytyjskiej karykaturze z początków XIX wieku

Znacznie większą przeszkodą dla Francuzów była Royal Navy, która panowała na kanale La Manche i mogła z łatwością zmasakrować siły inwazyjne. Dysponując marynarką wojenną, która była gorsza jakościowo i mniejsza od brytyjskiej, Francuzi musieli znaleźć jakiś sposób, żeby zniweczyć tę przewagę wroga. Krążyły zatem pogłoski o wykorzystaniu balonów do przetransportowania żołnierzy do Wielkiej Brytanii lub o budowie tunelu pod kanałem La Manche, ale pomysły te były po prostu niewykonalne i stanowiły głównie pożywkę dla prasy brytyjskiej. Gdy całe południowe wybrzeże Anglii ogarnęła trwoga, gazety wzywały czytelników do „czujności”, zapewniając ich jednocześnie, że „wasza wrodzona odwaga, znana biegłość i dyscyplina wojskowa oraz pamięć chwalebnych czynów, jakich dokonywali wasi znakomici poprzednicy w minionych czasach, pobudzą was do naśladowania ich szlachetnego przykładu”.

A zatem choć Napoleon przekształcił armię francuską w budzącą postrach machinę wojenną, do rozwiązania pozostał problem Royal Navy. Słoń nadal nie mógł pokonać wieloryba. Wydaje się, że cesarz rozważał prześlizgnięcie się przez kanał La Manche w jedną z bezksiężycowych i bezwietrznych nocy przy niewielkim najwyżej wsparciu własnej floty wojennej, ale szybko zdał sobie sprawę z daremności takiego śmiałego przedsięwzięcia. Zamiast tego do lata 1804 roku opracował szeroko zakrojoną strategię, która mimo co najmniej pół tuzina rewizji przewidywała następujący plan działania: flota francuska miała przełamać blokadę brytyjską, połączyć się z flotą hiszpańską i pożeglować na Karaiby, żeby zagrozić tamtejszym posiadłościom Brytyjczyków, zmuszając Royal Navy do przegrupowania sił. Następnie flota francusko-hiszpańska miała pośpiesznie wrócić do Europy, pokonać brytyjskie siły morskie pozostawione w kanale La Manche i odeskortować własną flotyllę inwazyjną do brzegów Wielkiej Brytanii. Kiedy jednak latem 1805 roku admirałowie francuscy przystąpili do realizacji tego planu, Napoleon otrzymał bardziej niepokojące wiadomości: Wielka Brytania, Austria i Rosja zawiązały przeciwko niemu nową koalicję.

Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Alexandra Mikaberidzego „Wojny napoleońskie. Historia globalna. Tom 1” bezpośrednio pod tym linkiem!

Alexander Mikaberidze
„Wojny napoleońskie. Historia globalna. Tom 1”
cena:
99,00 zł
Tytuł oryginalny:
The Napoleonic Wars: A Global History
Wydawca:
Wydawnictwo Rebis
Tłumaczenie:
Tomasz Fiedorek
Rok wydania:
2023
Okładka:
całopapierowa z obwolutą
Liczba stron:
648
Seria:
Historia
Premiera:
07.03.2023 r.
Format:
150x225
ISBN:
978-83-8188-615-4
EAN:
9788381886154
REKLAMA
Komentarze

O autorze
Alexander Mikaberidze
Znany na całym świecie ekspert od epoki napoleońskiej i profesor historii europejskiej na Uniwersytecie Stanowym Luizjany, gdzie jest również dyrektorem James Smith Noel Collection. Polscy czytelnicy znają jego książki Bitwa pod Borodino 1812. Napoleon w walce z Kutuzowem oraz Bitwa nad Berezyną 1812. Wielka ucieczka Napoleona, którą uznano w Polsce za najlepszą książkę napoleońską roku 2019 (nagroda Złotej Pszczoły).

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone