Tajne konstrukcje, zakazane szkolenia. Tak powstawała Luftwaffe
Na początku marca 1935 roku narodziny Luftwaffe stały się faktem, choć daleko jej jeszcze było do budzącej grozę formacji. Podobnie jednak jak w przypadku Wehrmachtu potajemny rozwój konstrukcji i szkolenie personelu pozwoliły osiągnąć jej siłom gotowość bojową w bezprecedensowym czasie niecałych czterech lat. Jeżeli zwrócimy uwagę, jak długo trwa szkolenie wysokiej jakości pojedynczego pilota, jest to tempo godne podziwu. Warto nadmienić tutaj, iż nie byłoby to możliwe bez wspomnianych powyżej kilkunastoletniej skrytej kontynuacji działań rozwojowych oraz istotnego wsparcia konstrukcyjnego, głównie ze strony Brytyjczyków. Fakt, iż wiele konstrukcji szkolnych czy pasażerskich powstawało w taki sposób, by łatwo dało się je modyfikować do celów wojskowych, świadczy o zaangażowaniu i wierze niemieckich przemysłowców w odbudowę potencjału lotniczego niemieckiej armii oraz czynnej współpracy z nią przez cały okres trwania sankcji.
Narodziny Luftwaffe
Luftwaffe nie powstała za pomocą magicznych sztuczek Hitlera, ale za sprawą konsekwentnego rozwoju opisanego wyżej dorobku. Trzeba jednak oddać, że Führer widział w powołaniu tej formacji odpowiedzi na kwestie dotyczące ożywienia niemieckiej gospodarki, przywrócenia prestiżu niemieckiej potęgi militarnej oraz jej faktycznej siły. Wszystkie trzy założenia okazały się słuszne. Williamson Murray w swojej książce Strategy for Defeat: The Luftwaffe 1933–1945 zwraca uwagę na zaprzepaszczoną szansę skutecznego i taniego ukrócenia niemieckich zapędów w tym obszarze przez Londyn i Paryż w pierwszych latach od momentu dojścia Hitlera do władzy.
W roku 1933 przyszła Luftwaffe posiadała niewielu oficerów z doświadczeniem, rozrzuconych między wojska lądowe a marynarkę wojenną. Piloci Lufthansy umieli latać, ale loty pasażerskie czy transportowe nie były prostym sposobem na wyszkolenie myśliwskich asów czy skutecznych bombardierów. Przemysł nie dość, że osłabiony kryzysem, to jeszcze targany sporami za sprawą bankrutujących wytwórni nie miał szybkich widoków na udźwignięcie takiego wysiłku.
Wyznaczenie Hermana Göringa, asa myśliwskiego i bohatera I wojny światowej, na zwierzchnika nowej formacji miało ogromne znaczenie dla jej losów. Göring i obraz Luftwaffe, jaki roztaczał, staną się potem przyczyną przeceniania tej siły oraz błędnych decyzji rozwojowych na szczeblu strategicznym i doprowadzą ostatecznie do kompletnej niewydolności niemieckich sił powietrznych. Göring za sprawą swoich wpływów u Hitlera miał duży wkład w skierowanie mocnego strumienia funduszy na cel budowy potężnych formacji powietrznych, ale jego próżność i nieprzygotowanie do tak ogromnego zadania wpłynęły później tragicznie na ostateczny wynik podniebnych zmagań. Z drugiej strony próżno szukać w innych strukturach wojskowych Rzeszy, może poza SS, tak wielkiej lojalności w stosunku do reżimu, jak w przypadku tych nowatorskich sił stworzonych dzięki NSDAP.
Wspomniany już we wcześniejszych rozdziałach Robert Forczyk przypomina pewną ciekawostkę na temat polsko-niemieckiej rywalizacji w przestworzach. Zanim Luftwaffe przekształciła się w prawdziwą powietrzną armadę, Polscy piloci mieli okazję wykazać swoją wyższość nad niemieckimi odpowiednikami, gdy zwyciężyli Międzynarodowe Zawody Samolotów Turystycznych w Warszawie. Choć zawody wygrali nasi lotnicy, to Niemcy spisali się bardzo dobrze, pilotując zupełnie nową konstrukcję, która już rok później zmieniła równowagę starć powietrznych.
Właśnie w 1935 roku oblatano przyszłego króla przestworzy pierwszych lat wojny – Messerschmitta Bf 109, który nie dość, że zdecydowanie górował nad większością ówczesnych myśliwców, to jeszcze dzięki sprawnej gospodarce Niemiec stał się podstawowym samolotem myśliwskim Luftwaffe bardzo szybko.
Tysiąc Bf 109 wyprodukowanych w ciągu trzech lat robiło kolosalne wrażenie, choć niemieccy decydenci mieli na początku spore trudności z zaufaniem do niewielkiej bawarskiej fabryki lotniczej. Faworytem miał być Heinkel, jednak He 112 ostatecznie przegrał wyścig o palmę pierwszeństwa, a przemysł ruszył pełną parą, konstruując maszynę ze stajni Williego Messerschmitta.Williego Messerschmitta
Pomimo iż ta konstrukcja pomyślana została jako samolot uzyskiwania przewagi powietrznej nad terytorium wroga, Niemcy nie zapominali o potencjalnej konieczności obrony nieba Rzeszy. Ciężki myśliwiec Bf 110, inwestycje w radar, a przede wszystkim ogromna rozbudowa potencjału w zakresie obrony plot – wszystko to zaowocowało nie tylko większym bezpieczeństwem niemieckiego terytorium, ale nieco przypadkowo wygenerowało doskonałe konstrukcje artyleryjskie, zdolne wspierać ofensywne zapędy Wehrmachtu. Kluczową konstrukcją w tym kontekście było działo przeciwlotnicze 8,8 cm FlaK 18/36/37/41. Pierwotnie zaprojektowane do zwalczania samolotów na dużych wysokościach, okazało się wyjątkowo skuteczną bronią przeciwpancerną. Choć przeznaczeniem lżejszych dział plot kalibru 20 mm (FlaK 30/38) i 37 mm (FlaK 18/36/37) było zwalczanie nisko lecących samolotów, ich szybkostrzelność i siła ognia czyniły je skutecznymi w zwalczaniu siły żywej, lekkich pojazdów opancerzonych i stanowisk ogniowych przeciwnika. Często wykorzystywano je do bezpośredniego wsparcia nacierającej piechoty.
Po zapewnieniu sobie oręża zdolnego opanować nieprzyjacielskie niebo do głosu miałyby dochodzić bombowce których zadanie polegało na sparaliżowaniu wysiłku przeciwnika na tyłach (He 111, Do 17), a także wspieraniu wojsk lądowych podczas przełamań (Ju 87 „Stuka”). Bombowce nurkujące, które miały zajmować się tym wsparciem, były nie tyle niemieckim pomysłem, co wariacją podpatrzonych w Stanach Zjednoczonych prób. Dziesięciokrotnie wyższa celność osiągana w locie nurkowym w stosunku do bombardowań horyzontalnych w połączeniu z ofensywnymi skłonnościami Wehrmachtu przyczyniła się do zdecydowanego postawienia na Stukasy.
Podobnie jak w przypadku wojsk pancernych, w obrębie dużych europejskich armii istniała dość znacząca różnica pomiędzy zwolennikami koncepcji lotnictwa jako formacji podległych armii (Francja, Polska) lub niezależnych od niej i od siebie wzajemnie (Wielka Brytania). Niemcy, choć nie od razu, poszli swoją własną drogą. Z jednej strony wpływ koncepcji von Seeckta skłaniał ich do koncentracji na wsparciu wojsk lądowych, z drugiej jednak kierował uwagę na kwestie związane z utrudnieniem wysiłku nieprzyjaciela głęboko na jego tyłach. Lotnictwo działające w pasie potencjalnego przełamania nie było w stanie naruszać potencjału gospodarczego przeciwnika tak długo, jak długo do kluczowych obszarów produkcyjnych nie zbliżała się linia frontu. Z drugiej strony brak wsparcia powietrznego dla walczących oddziałów i realizacja jedynie strategicznych bombardowań lub osłony myśliwskiej dla kraju, jaką stosował RAF, nie była zgodna z agresywnymi i ofensywnymi zapędami III Rzeszy. Niemcy postanowili zatem skupić jak największe siły w ramach jednej struktury dowodzenia i prowadzić własne powietrzne ofensywy. Pierwszymi weryfikatorami tej doktryny stali się republikańscy piloci nad niebem Hiszpanii.
