Thierry Wolton – „Historia komunizmu na świecie t. 3: Współsprawcy” – recenzja i ocena
Thierry Wolton – „Historia komunizmu na świecie t. 3: Współsprawcy” – recenzja i ocena
Muszę przyznać na wstępie: lektura tego tomu była dla mnie czystą, intelektualną przyjemnością. I mówię to z pełną odpowiedzialnością, mimo że format książki jest, delikatnie mówiąc, nieporęczny. To wydawnicza „cegła” w pełnym tego słowa znaczeniu 1253 strony w twardej, solidnej oprawie budzą respekt, ale też stanowią wyzwanie dla nadgarstków. Jednakże treść, jaką Wolton zawarł na tych stronach, sprawia, że zapomina się o fizycznym ciężarze woluminu.
Francuski dziennikarz i historyk poświęcił dekady na badanie tego fenomenu. Jego dorobek, obejmujący dwadzieścia książek, czyni go niekwestionowanym autorytetem, a „Współsprawcy” to bez wątpienia ukoronowanie tej tytanicznej pracy. Nie dziwią więc prestiżowe laury, którymi obsypano recenzowane dzieło.
Wolton w swoim eseju śledczym robi coś, co czyta się z wypiekami na twarzy: dekonstruuje mit rewolucji proletariackiej. Bezlitośnie dowodzi, że komunizm rzadko był romantycznym, oddolnym zrywem ludu. Zamiast obrazu „walki o wolność”, otrzymujemy chłodną, niemal chirurgiczną analizę technologii przejmowania władzy przez garstkę „zawodowych rewolucjonistów”. Fragmenty poświęcone formowaniu tych kadr są fascynujące, a zarazem przerażające. Autor zabiera nas za mury szkół leninowskich i to jest moment, w którym włos jeży się na głowie. Program nauczania przypominał tam instruktaż sekty połączony z zaawansowanym kursem szpiegowskim. Wyobraźcie sobie: przyszli agenci spędzali 190 godzin na historii Międzynarodówki, ale aż 154 godziny na nauce „walki z wrogiem” i setki godzin na konspiracji.
To właśnie tacy ludzie, jak choćby genialnie opisany w książce słowacki Żyd Eugen Fried, byli wysyłani z Moskwy, by „dyscyplinować” zachód. Przykład Frieda, sterującego z cienia francuską partią komunistyczną, pokazuje mechanizm absolutnego podporządkowania, w którym Moskwa potrafiła zmusić lokalnych komunistów do każdej podłości, nawet do przełknięcia paktu Ribbentrop-Mołotow, w imię wyimaginowanej „jedności ruchu”.
Gospodarcza warstwa tej opowieści to mistrzowskie studium absurdu i cynizmu. Wolton obnaża mechanizmy, które pozwalały ZSRR trwać mimo strukturalnej niewydolności. Związek Radziecki jawi się tu jako tragikomiczna gerontokracja. Autor przytacza ówczesny humor, który dla historyka jest kopalnią wiedzy o nastrojach społecznych: Breżniew wracający do pracy „bez odzyskania przytomności” czy dowcip o Biurze Politycznym jako „krokodylu”, który ma co prawda zęby, ale nie potrafi chodzić.
Jednak śmiech więźnie w gardle, gdy uświadamiamy sobie, że ta stagnacja była maskowana nie tylko cenami ropy, ale przede wszystkim… ratowana zachodnią technologią. Wolton opisuje aferę „Farewell”, ujawniającą skalę grabieży technologicznej przez sowiecki wywiad, ale też porażającą naiwność zachodnich kapitalistów. Sprzedawali oni Moskwie sprzęt, wierząc, że handel ucywilizuje reżim. Dopiero twarda gra Ronalda Reagana i jego blef z programem „Gwiezdnych Wojen” (SDI) zmusiły Kreml do wyścigu, którego nie mógł wygrać, doprowadzając Imperium Zła do bankructwa.
Ta książka nie kończy się jednak na upadku muru berlińskiego i to czyni ją pozycją niepokojąco aktualną. Rozdziały o „żądzy odwetu” czy transformacji metod KGB w erę cyfrową (Rosja Putina, doktryna „sterowanego chaosu”, chińscy „honkerzy”) to precyzyjna analiza dzisiejszych zagrożeń. Wolton stawia tezę, że choć państwa partyjne w Europie upadły, „komunistyczny pył” wciąż unosi się w powietrzu, a relatywizowanie prawdy ma się świetnie.
Od strony edytorskiej, mimo wspomnianego wcześniej nieporęcznego formatu, książka zachwyca znakomitym, erudycyjnym przekładem Justyny Nowakowskiej. Przez ten gąszcz faktów po prostu się płynie. Jedyną rysą na tym monumencie jest układ przypisów w stylu anglosaskim – umieszczone na samym końcu tak opasłego tomiska zmuszają do nieustannej gimnastyki i wertowania ponad tysiąca stron. Dla dociekliwego czytelnika bywa to irytujące, ale… warto się pomęczyć.
Podsumowując: To jest dokładnie ten typ lektury, który dla historyka zajmującego się XX wiekiem stanowi pozycję fundamentalną. To książka, do której się wraca, którą zdejmuje się z półki, by sprawdzić fakt, zweryfikować cytat czy po prostu znów poczuć ten klimat epoki. Wolton uświadamia nam, dlaczego warto poznać komunizm „inny od naszego” – ten widziany oczami zachodnich intelektualistów, którzy przez dekady, świadomie lub nie, byli wspólnikami największej katastrofy społecznej minionego stulecia.
