Thomas Rid – „Wojna informacyjna” – recenzja i ocena

opublikowano: 2022-07-26 12:29
wolna licencja
poleć artykuł:
Działania tajnych służb, stosowanie przez nie dezinformacji i wykorzystywanie w tym celu środków masowego przekazu to niewątpliwie zajmujący temat. Tym bardziej, że – cytując jeden z popularnych kanałów na YouTube – „historia dzieje się na naszych oczach” i tego typu działalność możemy obserwować niemal na bieżąco. Książka Thomasa Rida, w polskim przekładzie nosząca tytuł „Wojna informacyjna”, jawić się może jako swego rodzaju przewodnik po takich zmaganiach. Czy publikacja ta dobrze spełnia swoją rolę?
REKLAMA

Thomas Rid – „Wojna informacyjna” – recenzja i ocena

Thomas Rid
„Wojna informacyjna”
nasza ocena:
7/10
cena:
89,90 zł
Wydawca:
Bellona
Tłumaczenie:
Fabian Tryl
Rok wydania:
2022
Okładka:
miękka
Liczba stron:
606
Premiera:
01.06.2022
Format:
165 x 235 [mm]
ISBN:
978-83-111-6160-3
EAN:
9788311161603

Autor, niemiecki politolog, obecnie profesor Uniwersytetu Johna Hopkinsa w Baltimore, uznawany jest za eksperta w dziedzinie badań nad metodami dezinformacji. W oryginale (tj. po angielsku) książka zatytułowana jest „Active measures” – zapewne polski wydawca uznał tytuł „Środki aktywne” za nie dość chwytliwy, ale pojęcie to pojawia się co i rusz w toku narracji. Chodzi oczywiście o środki służące szerzeniu wymierzonej w przeciwnika dezinformacji. Pewne wątpliwości budzić może okładka polskiego wydania, którą zdobi karykatura Władimira Putina (ponoć bardzo przez niego nielubiana) uszminkowanego i ucharakteryzowanego na gwiazdę występów w kabaretach czy nocnych klubach. Wątpliwości te dotyczą nie samej ilustracji, a jej związku z treścią książki. Większych uwag nie mam do tłumaczenia, choć np. w jednym miejscu pojawia się tajemnicza miejscowość Helsingfors, a przecież są to po prostu Helsinki.

Publikacja omawia działania służb sowieckich i rosyjskich wymierzonych w świat Zachodu. Ramy czasowe omawianych wydarzeń obejmują lata 1923–2017, a więc w przybliżeniu od powstania Związku Sowieckiego po dziś dzień, przy czym autor wyodrębnia kilkurozdziałowe części na podstawie dominującego modelu działania dezinformatorów. W zasadzie modus operandi opisywanych przez Thomasa Rida działań pochodzi wprost ze słynnej broszury Lenina „Co robić” i stanowi odwrócenie zasady Clausewitza, że wojna to polityka prowadzona za pomocą innych środków – tutaj to polityka jest przedłużeniem wojny

Autor przegląd dezinformacyjnych działań sowieckich tajnych służb rozpoczyna od omówienia dość powszechnie znanej operacji „Trust” oraz rzadziej opisywanych spraw z czasu dwudziestolecia międzywojennego, jednak tak naprawdę narracja rozkręca się dopiero kiedy dochodzimy do zimnej wojny. Szczególnie interesujące partie dotyczą wydarzeń w Niemczech. Powodem tego może być zarówno to, że sam autor jest Niemcem, jak i okoliczność, że właśnie na samej granicy między dwoma blokami politycznymi działania służb specjalnych były szczególnie intensywne.

REKLAMA

Możemy zatem przeczytać o tym, jak Związek Sowiecki i jego satelici galwanizowali nastroje antysemickie czy wręcz neonazistowskie w RFN. Obejmowało to prowokacje takie jak malowanie swastyk czy wandalizm wobec obiektów związanych ze społecznością żydowską. Cel takich działań, poza sianiem zamętu w tym kraju, obejmował także zwiększenie nieufności Stanów Zjednoczonych i innych sojuszników do tego kraju. W sytuacji, kiedy był on tak naprawdę państwem frontowym Zachodu było to działanie szczególne destrukcyjne. Sowieci nie mieli zresztą skrupułów, by do swych celów wykorzystywać realnie istniejące problemy świata kapitalistycznego – prezentujące je w wyolbrzymionej czy wykoślawionej postaci – przykładem może być choćby rasizm. Fabrykowano materiały mające pochodzić zarówno od Ku Klux Klanu, jak i od zwolenników supremacji czarnej rasy, czy też nawet środowisk koloryzujących realne skądinąd problemy społeczne, z którymi zmagali się Afroamerykanie. Sowieckie służby często „obstawiały obydwie strony konfliktu”, bowiem sama destabilizacja i zwiększanie polaryzacji we wrogich państwach stanowiła dla nich wartość samą w sobie. Strategię tę po dziś dzień kontynuują zresztą służby rosyjskie.

Pełne wyliczenie zagadnień i akcji operacyjnych, które opisuje Thomas Rid, przekroczyłoby ramy tej recenzji. Książka składa się bowiem z krótkich rozdziałów o zróżnicowanej tematyce, które doskonale sprawdziłyby się np. jako odrębne artykuły prasowe. Razem stanowią zróżnicowaną, a przy tym spójną całość. Dowiedzieć możemy się np., że to machinacje komunistycznych służb stały za załamaniem kariery politycznej Franza Josepha Straussa, przywódcy bawarskiej CSU, przez długi czas typowanego na następcę Konrada Adenauera na fotelu kanclerza. Inną ciekawą informacją dotyczącą polityki wewnętrznej RFN jest ta, że to STASI pomogła w 1972 r. przetrwać Willy’emu Brandtowi głosowanie nad wnioskiem o wotum nieufności. Kilku posłów chadecji wyłamało się bowiem z dyscypliny partyjnej i nie głosowało za odwołaniem szefa rządu. Jak się później okazało, byli oni współpracownikami wschodnioniemieckiej bezpieki. Dotyczy to nawet ówczesnego przewodniczącego CDU. Co więcej, był on przekonany, że tak naprawdę działa z pobudek patriotycznych i antykomunistycznych, został bowiem zwerbowany pod „fałszywą flagą” (w latach siedemdziesiątych było to całkiem częstą praktyką).

REKLAMA

Sowieckie służby stymulowały również działalność ruchu pacyfistycznego i rozbrojeniowego. Stało się to szczególnie istotne, kiedy można było wykorzystać je do protestów przeciw rozmieszczeniu w Europie amerykańskich Pershingów w odpowiedzi na sowieckie rakiety SS-20. Oczywiście z punktu widzenia Kremla wskazane było nie rozbrojenie jako takie, ale „nieeskalowanie”, „zamrożenie zbrojeń”, wspierali więc pacyfistów „ślepych na jedno oko”, którym przeszkadzały tylko zbrojenia na Zachodzie. Również histeria związana z apokaliptycznymi skutkami „atomowej zimy”, propagowana nawet przez tak renomowanych naukowców jak Carl Sagan, powstała i rozwinęła się na Zachodzie i wynikała najczęściej z uczciwych intelektualnie pobudek, a służby bloku wschodniego tylko ją stymulowały i wykorzystywały do swoich celów.

Walka wywiadów, także przy użyciu dezinformacji nie skończyła się wraz z zimną wojną. Można wręcz powiedzieć, że wraz z rozwojem Internetu nabrała ona nieznanego wcześniej impetu. Autor przywołuje tutaj działalność Juliana Assange'a, Edwarda Snowdena czy grupy Anonymous. Przeczytać możemy o wydarzeniach w zasadzie nam współczesnych, jak Pomarańczowa Rewolucja na Ukrainie w 2004., agresja Rosji na Gruzję w 2004 r., rosyjskie ataki cybernetyczne na Estonię czy też wydarzenia na kijowskim Majdanie w 2014 r., a następnie aneksja Krymu, powołanie samozwańczych „republik” na wschodzie Ukrainy czy zestrzelenie malezyjskiego samolotu MH17. Te fragmenty warto czytać uważnie, bowiem trudno oprzeć się wrażeniu, że z analogicznymi metodami dezinformacji, a nawet takimi samymi narracjami mamy do czynienia i obecnie.

REKLAMA

Książkę Thomasa Rida warto moim zdaniem czytać równolegle z omawianą niedawno pracą Timothy’ego Weinera, poruszającą bardziej polityczne aspekty zimnej wojny. W obydwu opracowaniach omawiane są niekiedy te same zagadnienia, np., narracja sowieckiej propagandy o tym, że wirus HIV powstał jakoby jako amerykańska broń biologiczna. Dziwnie może się tu kojarzyć z obecną rosyjską narracją o istniejących jakoby na Ukrainie amerykańskich laboratoriach – zapewne niedługo „dowiemy się”, że powstał w nich koronawirus, co zresztą nie będzie wcale stało w sprzeczności z tym, że go rzekomo „nie ma”.

Rid omawia też machinacje rosyjskie mogące wpłynąć na wynik amerykańskich wyborów prezydenckich w 2016 r., w tym ataki cybernetyczne na serwery Partii Demokratycznej. Nie są to jednak najciekawsze partie książki, a chyba najbardziej nużące – autor koncentruje się bowiem na szczegółach technicznych i opisuje z detalami, jak dokładnie zostały przeprowadzone ataki hackerskie, mniej uwagi poświęcając ich implikacjom w „realu”. Przy okazji Rid deprecjonuje Agencję Badań Internetowych, czyli słynną petersburską „fermę trolli”, stojąc na stanowisku że jej działania są bardzo nieskoordynowane, a wpływ działań trolli przeceniany.

Nie da się zaprzeczyć, że tematyka poruszana w „Wojnie informacyjnej” jest bardzo zajmująca. Niektóre z omawianych spraw kojarzyć się mogą może nie z Jamesem Bondem, ale już z powieściami Johna le Carré jak najbardziej. Przy tym nie jest to wbrew pozorom zbiór historyjek służących szukaniu sensacji. Większość omawianych zagadnień jest bogato udokumentowana i szczegółowo omówiona. Do tego stopnia, że książka czytana „ciągiem” zaczyna po pewnym czasie wręcz nużyć przez nagromadzenie szczegółów – dlatego lepiej ją sobie „dawkować”. Tym niemniej jest to idealna lektura wakacyjna dla osób zainteresowanych szpiegostwem i metodami dezinformacji. Tym bardziej, że znaczna część jej treści pozostaje aktualna.

Zainteresowała Cię nasza recenzja? Zamów książkę Thomasa Rida „Wojna informacyjna” bezpośrednio pod tym linkiem, dzięki czemu w największym stopniu wesprzesz działalność wydawcy lub w wybranych księgarniach internetowych:

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Michał Gadziński
Absolwent Instytutu Historycznego oraz Instytutu Nauk Politycznych UW. Interesuje się historią XIX i pierwszej połowy XX wieku. Pasjonat historii, kultury i polityki krajów anglosaskich.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone