Tomasz Turejko: Zbrodnia wołyńska wypełnia znamiona zbrodni ludobójstwa i zbrodni przeciwko ludzkości

opublikowano: 2023-04-27 19:23
wszystkie prawa zastrzeżone
poleć artykuł:
„Zbrodnia wołyńska w świetle prawa międzynarodowego” autorstwa Tomasza Turejko to publikacja, w której podjęto próbę rozstrzygnięcia, czy zbrodnia popełniona przez ukraińskich nacjonalistów na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej w latach 1943-1944 wypełnia znamiona zbrodni ludobójstwa w świetle obowiązującego obecnie prawa międzynarodowego publicznego. Książka ta została nagrodzona w XII edycji konkursu im. Władysława Pobóg-Malinowskiego na „Najlepszy Debiut Historyczny Roku w zakresie historii najnowszej”.
REKLAMA
Tomasz Turejko - radca prawny, autor książki „Zbrodnia wołyńska w świetle prawa międzynarodowego” (fot. mat. prywatne).

Magdalena Mikrut-Majeranek: Jest Pan radcą prawnym, członkiem Klubu Jagiellońskiego i jednym z pomysłodawców cyklu „Polacy Inspirują”. A skąd to zainteresowanie Wołyniem?

Tomasz Turejko: Bardzo dobre pytanie. Szczerze mówiąc nie pamiętam dokładnie kiedy po raz pierwszy zainteresowałem się tym tematem. Zawsze bardzo lubiłem historię. Interesowały mnie losy Polaków na Wschodzie. Zgłębiając taką tematykę, musiałem prędzej czy później trafić na Wołyń. Temat ten wywarł na mnie duże wrażenie z kilku powodów. Po pierwsze mimo dużej skali dokonanej zbrodni bardzo niewiele się o tym wówczas mówiło. Po drugie, szokująca była skala okrucieństwa sprawców. Poszerzenie zainteresowań w tym temacie nastąpiło w szkole średniej, od książki prof. Grzegorza Motyki Od rzezi wołyńskiej do akcji "Wisła" zaczynając, na Olimpiadzie Historycznej w klasie maturalnej kończąc. Wtedy – dosyć nieoczekiwanie – jednym z tematów prac pisemnych była właśnie zbrodnia wołyńska.

Po olimpiadzie odezwały się do mnie środowiska kresowe. Dzięki temu miałem okazję wziąć udział w pierwszych debatach na ten temat, również w charakterze panelisty. Za każdym razem była to okazja do ciągłego pogłębiania wiedzy w tym zakresie. Na studiach zainteresowałem się prawem międzynarodowym publicznym, szczególnie międzynarodowym prawem karnym. Na Uniwersytecie Śląskim poświęcono tej dziedzinie prawa dużo przestrzeni. Jeździliśmy na międzynarodowe konkursy Moot Court, dużo rozmawialiśmy na temat międzynarodowego prawa karnego na zajęciach, mieliśmy spotkania z uczestnikami misji ONZ w Jugosławii. Temat ten w trakcie studiów był ciągle obecny.

Zresztą wśród studentów z mojego rocznika powstało kilka prac z międzynarodowego prawa karnego (lub do niego nawiązujących), co – jak przypuszczam – nie zdarza się często. Temat Wołynia i jego kwalifikacji prawnej pojawił się podczas jednego ze spotkań koła naukowego prawa międzynarodowego publicznego. Pamiętam, że dyskusja była długa, a zdania zarówno studentów, jak i kadry naukowej były mocno podzielone.

Dominował jednak pogląd, iż brak jest podstaw do zakwalifikowania zbrodni wołyńskiej jako zbrodni ludobójstwa (skłaniano się ku zakwalifikowaniu wydarzeń na Wołyniu jako zbrodni przeciwko ludzkości). Moja praca była polemiką wobec ww. poglądu i próbą dokonania własnej oceny kwalifikacji prawnej tej zbrodni. Książka, o której rozmawiamy stanowi zatem zwieńczenie mojego niemal 10-letniego zainteresowania Wołyniem.

  

Spór o kwalifikację prawną zbrodni dokonanej przez nacjonalistów ukraińskich z OUN-B i UPA na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej trwa od lat. Co leży u podłoża problemu jednoznacznego rozstrzygnięcia czy była to zbrodnia ludobójstwa?

REKLAMA

Wydaje mi się, że podstawowym problemem jest niezrozumienie tego, czym jest zbrodnia ludobójstwa. W debacie publicznej pojęcie to występuje jako określenie niemal każdej zbrodni o charakterze powszechnym czy masowym, popełnionej na ludności cywilnej. To duży błąd. Ludobójstwo (w przeciwieństwie do zbrodni przeciwko ludzkości) nie musi być zbrodnią popełnioną na masową skalę. W tym przypadku ważne jest wykazanie bezpośredniego zamiaru sprawcy zniszczenia grupy narodowej, etnicznej, rasowej lub religijnej jako takiej w całości, lub w części. Nie musi to być jednak zamiar zniszczenia wszystkich przedstawicieli danej grupy na świecie. Orzecznictwo trybunałów ad hoc wskazuje, że ludobójstwo może zostać popełnione nawet na obszarze jednej gminy. Istotny jest jednak bezpośredni zamiar zniszczenia jednej z czterech ww. grup na ściśle oznaczonym terytorium geograficznym.

Wykazanie takiego zamiaru jest w praktyce bardzo trudne, dlatego częściej spotykamy się z zakwalifikowaniem zbrodni jako zbrodni przeciwko ludzkości lub zbrodni wojennych (te ostatnie tylko jeżeli mamy do czynienia z konfliktem zbrojnym). To, co jednak wymaga podkreślenia to fakt, że zbrodnia ludobójstwa, zbrodnie przeciwko ludzkości i zbrodnie wojenne są w „hierarchii” zbrodni międzynarodowych na tym samym (najwyższym) poziomie. Prawo międzynarodowe nigdzie nie wskazuje, że zbrodnia ludobójstwa jest naruszeniem „cięższym” od zbrodni przeciwko ludzkości czy zbrodni wojennych. Jest naruszaniem innym, ale tak samo napiętnowanym jak pozostałe wskazane wyżej kategorie zbrodni. Niestety w debacie publicznej często pokutuje przekonanie o jakimś wyjątkowym charakterze zbrodni ludobójstwa. Tak jakby zakwalifikowanie zbrodni jako genocydu było w jakiś sposób szczególnie stygmatyzujące dla sprawców, a zarazem stanowiło szczególne „uhonorowanie” ofiar „zbrodni nad zbrodniami”. Jest to podejście całkowicie bezpodstawne.

Niestety nawet dzisiaj obserwujemy zjawisko, które w doktrynie zyskało miano „genocydalismu”, czyli żonglowanie pojęciem ludobójstwa w debacie publicznej (głównie dla celów politycznych), w oderwaniu od jego prawnego znaczenia. Pamiętam, jak po odkryciu grobów w Buczy, Irpieniu i Hostomelu pan prezydent Andrzej Duda nazwał te zbrodnie „ludobójstwem”, umieszczając je w jednym rzędzie ze zbrodnią katyńską. Rozumiejąc propagandową potrzebę budowania takiej narracji, jako prawnik nie mogę się z nią zgodzić.

Zbrodnie rosyjskie na Ukrainie niewątpliwie wypełniają znamiona zbrodni wojennych, ale na chwilę obecną brak jest wystarczających informacji, by zakwalifikować te czyny jako zbrodnie ludobójstwa (chociaż niewykluczone, że poznamy je później). W niczym to jednak nie „ujmuje” okrucieństwu tych zbrodni ani konieczności ich ścigania, z wykorzystaniem wszystkich dostępnych nam środków. Czemu ma zatem służyć próba zakwalifikowania (trochę na siłę, a na pewno przedwcześnie) zbrodni rosyjskich na ludności cywilnej jako „ludobójstwa”, skoro z całą pewnością są to zbrodnie wojenne?

Zainteresował Was ten temat? Koniecznie sięgnijcie po książkę Tomasza Turejko „Zbrodnia wołyńska w świetle prawa międzynarodowego”

Tomasz Turejko
„Zbrodnia wołyńska w świetle prawa międzynarodowego
cena:
Wydawca:
Instytut Pamięci Narodowej
Rok wydania:
2022
Liczba stron:
240
ISBN:
978-83-8229-642-6
EAN:
9788382296426
REKLAMA

To jak prowadzić publiczną debatę na temat tego, czy rozbicie witryny sklepowej i kradzież mienia wypełnia znamiona rozboju, kradzieży z włamaniem, czy może ich obu? Z perspektywy poszkodowanego jest to kwestia drugorzędna, bo dla niego istotne jest ukaranie sprawcy i otrzymanie odszkodowania. Dlaczego zatem w przypadku zbrodni międzynarodowych jest inaczej, a stricte prawna kwalifikacja jest przedmiotem dyskusji politycznych?

Kwalifikacją prawną zbrodni powinni zajmować się prawnicy w książkach i na salach sądowych, a nie politycy w uchwałach sejmowych i na konferencjach prasowych. Do dokonania oceny karnoprawnej danego czynu, potrzebne jest całkowite zdystansowanie się od emocji, które w naturalny sposób nam towarzyszą, kiedy zderzamy się z tak wielkim złem, jakim są zbrodnie prawa międzynarodowego. To wszystko powoduje, że trudno nam wypracować jednolite stanowisko co do wielu podobnych wydarzeń.

Pomnik ofiar Zbrodni Wołyńskiej we Wrocławiu (fot. Stanislaw Kosiedowski)

Drugą przyczyną tego zjawiska są rozbieżności, jakie występują w naukach prawnych, historycznych, politologicznych czy socjologicznych, które często odmiennie definiują pojęcie „ludobójstwa”. Siłą rzeczy rodzi to spór o to, czym jest ludobójstwo, a co za tym idzie, jaka zbrodnia może wypełnić jego znamiona. Co więcej, nawet w ramach samego prawa nie ma jednolitej definicji tej zbrodni. Pierwsza definicja zbrodni ludobójstwa została zaproponowana przez polskiego prawnika żydowskiego pochodzenia – Rafała Lemkina w książce Rządy państw Osi w okupowanej Europie w 1944 roku.

Definicja przyjęta w Konwencji ONZ w sprawie zapobiegania i karania zbrodni ludobójstwa z 1948, której Lemkin był głównym autorem, jest jednak znacznie węższa, co podyktowane było względami politycznymi. Poza definicją zawartą w Konwencji i Statucie Rzymskim z 1998 roku, mamy jeszcze definicje ludobójstwa w przepisach prawa krajowego, które często odbiegają od definicji prawnomiędzynarodowej (np. definicja w polskim Kodeksie karnym zawiera szerszy katalog grup chronionych, niż definicja w Konwencji). Nietrudno zatem o spór co do kwalifikacji prawnej czynu, jeżeli jest tak wiele rozbieżności, co do zakresu pojęciowego zbrodni ludobójstwa. Niemniej z perspektywy prawa międzynarodowego, jedyna wiążąca nas definicja znajduje się w Konwencji z 1948 roku i w Statucie Rzymskim z 1998 r. i na tej podstawie dokonano analizy w książce.

REKLAMA

Trzecią przyczyną jest spór co do „stanu faktycznego”. Jest to stricte historyczny spór dotyczący oceny wydarzeń na Wołyniu w latach 1943-1944, nierzadko bardzo odmiennej w polskiej i ukraińskiej historiografii. Trudno o jednolitą kwalifikację prawną czynu, który wygląda zupełnie inaczej w pespektywie polskiego i ukraińskiego IPN.

Pana książka „Zbrodnia wołyńska w świetle prawa międzynarodowego” stanowi pierwszą próbę oceny wydarzeń na Wołyniu z lat 1943‒1944 z perspektywy definicji obowiązujących we współczesnym międzynarodowym prawie karnym. Czy zatem zbrodnia wołyńska była zbrodnią ludobójstwa w świetle prawa międzynarodowego publicznego?

Udzielenie odpowiedzi na to pytanie było bardzo złożonym procesem, który wymagał przeanalizowania wielu czynników m.in. ideologii OUN-B i UPA, rozkazów wydawanych przez komendantów UPA (przy czym często trzeba było weryfikować ich prawdziwość, ponieważ co do istnienia niektórych z nich istnieją duże wątpliwości), a także przebiegu samej zbrodni. Czasami o istnieniu ludobójczego zamiaru mogą zadecydować detale. Należało też przeanalizować to, czym jest zniszczenie grupy „w części” i czy sprawcy posiadali zamiar takiego „częściowego” zniszczenia grupy chronionej. W wyniku przeprowadzonej analizy doszedłem do wniosku, że w przypadku zbrodni wołyńskiej mamy do czynienia ze zbiegiem przepisów tj. zbrodnia ta wypełnia zarówno znamiona zbrodni ludobójstwa, jak i zbrodni przeciwko ludzkości.

Musimy mieć jednak na uwadze, że prawo nie działa wstecz, zatem z formalno-prawnego punktu widzenia w zasadzie nie można byłoby skazać żadnego ze sprawców zbrodni wołyńskiej za „ludobójstwo”. Analiza dotyczyła oceny wydarzeń z lat 1943-1944 w kontekście obecnie obowiązującego międzynarodowego prawa karnego (bo i tego dotyczy spór), natomiast gdybyśmy mieli na uwadze przepisy intertemporalne, to przed wejściem w życie Konwencji ONZ w sprawie zapobiegania i karania zbrodni ludobójstwa, ludobójstwo jako zbrodnia prawa międzynarodowego nie istniała. To samo dotyczy również Holokaustu, który wydaje się być najbardziej wyrazistym przykładem XX-wiecznego ludobójstwa. Z formalno-prawnego punktu widzenia, sprawcy tej zbrodni nie mogliby zostać skazani za ludobójstwo (chociaż mogli i częściowo zostali skazani za zbrodnie wojenne i zbrodnie przeciwko ludzkości). 

A jaki status mają ofiary zbrodni wołyńskiej?

W przypadku zbrodni wołyńskiej jednym z problemów było ustalenie grupy, która była celem przeprowadzonego ataku. Z jednej strony wydaje się oczywistym, że celem sprawców były osoby narodowości polskiej zamieszkujące ściśle oznaczone terytorium geograficzne, z drugiej strony należy mieć na uwadze, że wśród zamordowanych byli również Ukraińcy, którzy mieli polskie pochodzenie, a którzy byli uważani przez sprawców za Polaków. Zdarzały się przypadki, gdy mordowano rodziny mieszane, a także Ukraińców, którzy co prawda nie mieli polskiego pochodzenia, ale nie sprzyjali banderowskiej partyzantce i sprzeciwiali się aktom represji wymierzonym przeciwko ludności polskiej. W związku z powyższym rodzi się pytanie, czy celem sprawców z OUN-B i UPA było zniszczenie ludności polskiej na obszarze Wołynia (później Galicji Wschodniej), czy też może zniszczenie każdego wroga niepodzielającego głoszoną przez nich ideologię? W pierwszym przypadku celem ataku byłaby grupa narodowa, w drugim - grupa polityczna, czyli osoby, które co do zasady jawiły się w subiektywnym przekonaniu ukraińskich nacjonalistów jako wrogowie ideologiczni, których należało zniszczyć bez względu na narodowość. 

Zainteresował Was ten temat? Koniecznie sięgnijcie po książkę Tomasza Turejko „Zbrodnia wołyńska w świetle prawa międzynarodowego”

Tomasz Turejko
„Zbrodnia wołyńska w świetle prawa międzynarodowego
cena:
Wydawca:
Instytut Pamięci Narodowej
Rok wydania:
2022
Liczba stron:
240
ISBN:
978-83-8229-642-6
EAN:
9788382296426
REKLAMA
Ołtarz W kościele w Ntarama. Ponad 5 tys. osób szukających schronienia w tym kościele zostało zabitych przy użyciu granatów, maczet, ostrej amunicji lub spalonych żywcem. 

Rozróżnienie to jest istotne, ponieważ grupa polityczna nie jest grupą chronioną przed ludobójstwem w rozumieniu Konwencji z 1948 roku. Konwencja chroni wyłącznie grupę narodową, etniczną, rasową i religijną. Nie można popełnić ludobójstwa (w rozumienie prawa międzynarodowego) na grupie politycznej, społecznej czy językowej.  

zobacz też:

Kwestia ta była jednak rozstrzygnięta przez Międzynarodowy Trybunał Karny dla Rwandy i orzecznictwo to było wskazówką również do rozstrzygnięcia kwestii Wołynia. W 1994 roku, Hutu, w ramach prowadzonej przez siebie polityki eksterminacji postanowili zniszczyć grupę społeczną Tutsi na obszarze całej Rwandy. W trakcie zbrodni zabijano również tych Hutu, którzy sprzeciwiali się działaniom Interahamwe i zbrodniom dokonywanym na ludności Tutsi. Trybunał uznał, że nie stanowi to przeszkody dla zakwalifikowaniu zbrodni jako zbrodni ludobójstwa, ponieważ głównym celem ataku była grupa etniczna (Tutsi), a w mniejszym stopniu i niejako „przy okazji” wrogo nastawieni do Interahamwe Hutu.

Niuanse decydują o kwalifikacji czynu

Tak. I to nawet w ramach tej samej zbrodni. Przykładowo w sytuacji, w której ukraińscy nacjonaliści w bezpośrednim zamiarze zniszczenia polskiej grupy narodowej na obszarze Wołynia atakują jedną z wiosek, w stosunku do ofiar narodowości polskiej może wystąpić przesłanka do zakwalifikowania zbrodni jako zbrodni ludobójstwa. Natomiast gdy w trakcie tego samego napadu zostanie zabity Ukrainiec (ze względu na sprzeciw wobec polityki OUN-B i UPA), nie będzie już podstaw do zakwalifikowania go jako ofiary zbrodni ludobójstwa, ponieważ został on zabity jako członek grupy politycznej (grupy o określonym światopoglądzie), która nie jest chroniona Konwencją z 1948 roku. Mogą tutaj zaistnieć przesłanki do zakwalifikowania takiej osoby jako ofiary zbrodni przeciwko ludzkości, ale nie jako ofiary zbrodni ludobójstwa.

REKLAMA

Co ciekawe, w świetle prawa polskiego można byłoby zakwalifikować jako ludobójstwo zarówno jeden, jak i drugi czyn, ponieważ art. 118 Kodeksu karnego wśród grup chronionych wymienia także grupy polityczne i grupy o określonym światopoglądzie. Tym samym w świetle prawa polskiego zarówno Polacy, jak i Ukraińcy zabici przez tych samych sprawców w przykładzie opisanym wyżej, mogliby zostać zakwalifikowani jako ofiary zbrodni ludobójstwa, a w świetle prawa międzynarodowego już tylko osoby narodowości polskiej. To pokazuje jak temat ten jest skomplikowany. Zresztą kwestia grup chronionych w definicji zbrodni ludobójstwa wywołuje wiele nieporozumień. Trudno bowiem czasami wytłumaczyć, dlaczego zbrodnia dokonana na przeciwnikach politycznych Pol Pota w Kambodży nie wypełnia znamion zbrodni ludobójstwa (mimo że zginęło ponad milion osób), a zbrodnia w Srebrenicy już tak (mimo że zginęło nieco ponad 8 tys. osób). W pierwszym przypadku celem sprawców była grupa polityczna, w drugim grupa narodowa/religijna. Zatem nie liczba ofiar decyduje o kwalifikacji prawnej czynu jako zbrodni ludobójstwa.

Czym różnią się stanowiska doktryny polskiej i ukraińskiej w przedmiocie kwalifikacji prawnej zbrodni wołyńskiej?

Powiem więcej ani polska, ani ukraińska doktryna nie jest jednolita. W ocenie polskiego Instytutu Pamięci Narodowej zbrodnia dokonana przez ukraińskich nacjonalistów wypełnia znamiona zbrodni ludobójstwa, ale stanowisko to nie jest podzielane przez wszystkich polskich prawników.  

Jeżeli chodzi o doktrynę ukraińską, to występują w niej trzy nurty. Pierwszy z nich skupiony jest wokół autorów o mniej lub bardziej wyraźnym profilu prorosyjskim. Nazywali oni zbrodnię wołyńską ludobójstwem, ale dyskusję na ten temat traktowali bardziej jako ideologiczny wytrych do walki z ukraińskim nacjonalizmem, a nie jako realną próbę stworzenia konstruktywnej debaty na ten temat, opartą o krytyczną analizę źródeł. Na przeciwległym biegunie są historycy skupieni wokół Wołodymyra Wjatrowycza, którzy budują narrację o swoistej „symetrii win”. W ich ocenie „tragedia wołyńska” była polsko-ukraińską wojną partyzancką, w trakcie której obie strony dokonywały zbrodni na ludności cywilnej. Nie ma zatem w tej narracji miejsca na zbrodnie jako zbrodnie ludobójstwa. Były to w ocenie Wjatrowycza co najwyżej zbrodnie wojenne. Do trzeciej kategorii należy zaliczyć badaczy możliwie najbardziej obiektywnie podchodzących do tematu. W ich wypowiedziach pojawia się kwalifikacja zbrodni wołyńskiej jako zbrodni ludobójstwa, chociaż często przypominają dla „przeciwwagi” dorobek UPA w walce z Sowietami. Ten ostatni kierunek jest jednak zdecydowanie najlepszy. To pewna baza, na której możemy budować dalsze wspólne badania i dyskusje.

Zainteresował Was ten temat? Koniecznie sięgnijcie po książkę Tomasza Turejko „Zbrodnia wołyńska w świetle prawa międzynarodowego”

Tomasz Turejko
„Zbrodnia wołyńska w świetle prawa międzynarodowego
cena:
Wydawca:
Instytut Pamięci Narodowej
Rok wydania:
2022
Liczba stron:
240
ISBN:
978-83-8229-642-6
EAN:
9788382296426
REKLAMA

Jednym słowem to temat trudny, kontrowersyjny i niełatwo będzie znaleźć rozwiązanie, które usatysfakcjonuje wszystkich. Wskazuje Pan, że „praca ma charakter eksperymentalny” – dlaczego?

Z jednej strony mamy stan faktyczny sprzed 80 lat, a z drugiej strony mamy próbę zakwalifikowania tych wydarzeń do norm prawnych, które powstały znacznie później. Zbrodnia wołyńska została popełniona podczas II wojny światowej, jednakże koncepcje zbrodni międzynarodowych ewoluowały na przestrzeni lat – szczególnie w latach 90. w związku z pracą trybunałów ad hoc. Wystarczy spojrzeć na definicje zbrodni przeciwko ludzkości i jak definiowano je w Karcie Londyńskiej, na podstawie której funkcjonował Międzynarodowy Trybunał Wojskowy w Norymberdze, w statutach trybunałów ad hoc powołanych do zbadania zbrodni popełnionych w Rwandzie i byłej Jugosławii, a jak wygląda ona obecnie w Rzymskim Statucie MTK.

Analiza wydarzeń sprzed 80 lat w kontekście współcześnie obowiązujących norm, pozwoliła również na dokonanie oceny obowiązującego obecnie prawa i sformułowanie postulatów na przyszłość. Po pierwsze, zasadnym wydaje się rozszerzenie grup chronionych na grupy polityczne i językowe. Po drugie, Konwencja w mojej ocenie posługuje się pewnym archaizmem, jakim jest pojęcie „grupy rasowej”. Współczesna nauka odstępuje od podziału ludzi na rasy, a różnice morfologiczne oceniane są w kontekście różnorodności grup etnicznych, w ramach jednej rasy ludzkiej. Po 75 latach od uchwalenia Konwencji warto byłoby dokonać aktualizacji niektórych jej postanowień.

W 2023 roku mija 80. rocznica zbrodni wołyńskiej, 75. rocznica uchwalenia przez Zgromadzenie Ogólne ONZ Konwencji w sprawie zapobiegania i karania zbrodni ludobójstwa i przypada 25. rocznica uchwalenia Rzymskiego Statutu Międzynarodowego Trybunału Karnego, który przyjęto po to, aby nie dopuszczać do bezkarności sprawców zbrodni przeciwko ludzkości, zbrodni ludobójstwa, zbrodni wojennych i zbrodni agresji, by chronić pokój, bezpieczeństwo i pomyślność świata. To dobry czas na rozliczenie nierozliczonych do tej pory spraw. Czy dużo zostało jeszcze do uporządkowania na gruncie prawa międzynarodowego?

REKLAMA

Bardzo dużo. Musimy mieć świadomość tego, że prawo międzynarodowe jest dosyć specyficznym prawem. Jest przestrzegane tylko w takim zakresie, w jakim państwa chcą go przestrzegać. Nie ma żadnego ponadpaństwowego podmiotu, który będzie kontrolował i egzekwował przestrzeganie tego prawa przez państwa. Wystarczy spojrzeć na sytuację na Ukrainie. Dokonanie agresji zbrojnej na państwo sąsiadujące już w latach 30. ubiegłego wieku było uznane przez społeczność międzynarodową za zabronione.

Niedługo minie 100 lat od podpisania Paktu Brianda-Kelloga, międzynarodowego traktatu ustanawiającego wyrzeczenie się wojny jako instrumentu polityki międzynarodowej, a nadal mamy problem z przestrzeganiem tej jednej z najbardziej podstawowych norm prawa międzynarodowego. I to w dodatku przez stałego członka Rady Bezpieczeństwa ONZ, zatem państwa, na którym (jakby się mogło wydawać) spoczywa szczególny ciężar dbałości o międzynarodowy pokój i bezpieczeństwo gwarantowane przez Kartę Narodów Zjednoczonych. Myślę jednak, że główny problem tkwi nie w normach prawnych, ale w mentalności i podejściu do prawa. Żeby prawo międzynarodowe działało, społeczność międzynarodowa musi dojrzeć do tego, żeby go przestrzegać. Nikt przymusem nie wymusi na państwach, żeby przestrzegały prawa. Oczywiście, w niewielkim stopniu można wymuszać stosowanie pewnych norm, np. stosując sankcje ekonomiczne, ale często takie oddziaływanie jest niewystarczające. Ludzkość stworzyła prawo międzynarodowe w jej własnym interesie. Nikt go społeczności międzynarodowej odgórnie nie narzucił, więc też nikt „odgórnie” nie może wymusić jego stosowania. Nie wszystkie problemy można rozwiązać ustawą. Czasami trzeba zmienić sposób myślenia, mentalność i podejście do tego prawa, które już mamy.

Jeżeli chodzi o rozliczenie zbrodni wołyńskiej z Ukrainą, tutaj temat skomplikował się jeszcze mocniej po 24 lutego 2022 roku. Wojna rosyjsko-ukraińska z jednej strony wstrzymała dyskusje na wiele różniących nas tematów, ale z drugiej wzmocniła więzi zarówno między państwami, jak i między oboma narodami. Przykładem może być odsłonięcie posągów lwów na Cmentarzu Obrońców Lwowa. W mojej ocenie temat zbrodni wołyńskiej musi wrócić i musi zostać rozliczony. Nie dlatego by antagonizować na nowo Polskę z Ukrainą, ale po to, by wybić narzędzie tym, którzy chcieliby nas skłócić i podzielić. Nie możemy udawać, że pewne rzeczy w naszej historii się nie wydarzyły. Wydarzyły się i trzeba o tym mówić i pisać. Przyjaźń polsko-ukraińska będzie trwała tak długo, jak długo będziemy pamiętać o tym, co działo się w czasach, kiedy nie byliśmy przyjaciółmi. O zbrodni ludobójstwa nie mamy pamiętać, dlatego by dać zadość narodowym resentymentom, ale po to, by jej więcej nie doświadczać. Tak jak pamięć o okrucieństwie wojny jest istotnym elementem trwania w pokoju, tak pamięć o wzajemnych krzywdach jest ważnym krokiem do trwania w międzynarodowej przyjaźni.

Historia magistra vitae est. Serdecznie dziękuję za rozmowę!

Materiał powstał dzięki współpracy reklamowej.

Zainteresował Was ten temat? Koniecznie sięgnijcie po książkę Tomasza Turejko „Zbrodnia wołyńska w świetle prawa międzynarodowego”

Tomasz Turejko
„Zbrodnia wołyńska w świetle prawa międzynarodowego
cena:
Wydawca:
Instytut Pamięci Narodowej
Rok wydania:
2022
Liczba stron:
240
ISBN:
978-83-8229-642-6
EAN:
9788382296426
REKLAMA
Komentarze

O autorze
Magdalena Mikrut-Majeranek
Doktor nauk humanistycznych, kulturoznawca, historyk i dziennikarz. Autorka książki "Henryk Konwiński. Historia tańcem pisana" (2022), monografii "Historia Rozbarku i parafii św. Jacka w Bytomiu" (2015) oraz współautorka książek "Miasto jako wielowymiarowy przedmiot badań" oraz "Polityka senioralna w jednostkach samorządu terytorialnego", a także licznych artykułów naukowych. Miłośniczka teatru tańca współczesnego i dobrej literatury. Zastępca redaktora naczelnego portalu Histmag.org.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone