Tomasz Wiślicz – „Upodobanie. Małżeństwa i związki nieformalne na wsi polskiej XVII–XVIII wieku” – recenzja i ocena

opublikowano: 2012-09-16, 12:25
wolna licencja
W swojej najnowszej książce Tomasz Wiślicz postawił sobie za cel zrozumienie doświadczenia historycznego polskich chłopów żyjących pod koniec osiemnastego wieku. Spośród wielu aspektów ich życia wybrał małżeństwo i związki nieformalne, podejmując temat niezwykle istotny i jednocześnie mocno zaniedbany w polskiej historiografii. Czy udało mu się zrealizować to ambitne humanistyczne zadanie i jednocześnie podołać rygorom naukowej syntezy historycznej?
reklama
Tomasz Wiślicz
Upodobanie. Małżeństwo i związki nieformalne na wsi polskiej XVII-XVIII wieku. Wyobrażenia społeczne i jednostkowe doświadczenia
Wydawca:
Chronicon
Rok wydania:
2012
Okładka:
miękka
Liczba stron:
278
Format:
B5
ISBN:
978-83-932771-8-6

Cóż, bez zbędnego zwlekania z oceną, napiszę od razu, że tak, udało się – choć napięcie pomiędzy historią biorącą za cel refleksję nad życiem jednostki a historią mającą ambicję tworzyć uogólnienia i abstrakcyjne modele przeszłej rzeczywistości widać w całej konstrukcji tekstu.

Oczywiście Tomasz Wiślicz był tego jak najbardziej świadom, a swoje uwagi na ten temat zawarł w obszernym wstępie teoretycznym, w którym opisał wybraną przez siebie metodę „biografii zwielokrotnionej”, jego zdaniem pozwalającej połączyć pozornie sprzeczne zadania. Polega ona na badaniu jak największej ilości jednostkowych biografii, by po ich zebraniu pozwolić sobie na ostrożne uogólnienia. Autor słusznie zauważa, że niektóre elementy biografii chłopów są wspólne dla prawie wszystkich (małżeństwo), inne dla większości (związki przedmałżeńskie), a niektóre tylko dla nielicznych (cudzołóstwo). To jednak nie wszystko, tak zbudowane uogólnienia stają się w jego rękach kontekstem, za pomocą którego wyjaśnia licznie prezentowane w książce studia przypadku.

Ta długa ocena realizacji założeń teoretycznych jest usprawiedliwiona metodologicznymi zainteresowaniami autora recenzowanej książki. Nie chciałbym jednak, by czytelnicy odnieśli wrażenie, że piszę o ciężkiej, napisanej hermetycznym językiem rozprawie filozoficznej. Wręcz przeciwnie, powyższe rozważania kończą się na wstępie, a później mamy do czynienia z modelowym opisem tych elementów życia osobistego chłopów, które wykraczały poza indywidualne biografie, poprzetykanym szczegółową analizą wyróżniających się historii chłopskiego życia.

Pierwszy rodzaj narracji napisany jest niezwykle jasnym i treściwym językiem. Pomimo dużej ilości cytatów źródłowych (realizujących postulat oddania głosu bohaterom historycznym), łatwo można wyłapać autorskie tezy badacza, które mają walor syntetycznego podsumowania dotychczasowej wiedzy na dany temat. Ponadto zostały one zebrane w podpunktach pod koniec książki, czyniąc ją użytecznym narzędziem dla następnych historyków.

Drugi rodzaj narracji jest z kolei lekko fabularyzowany, niestroniący od plastyczności i retoryki. Ma m.in. na celu wciągnąć czytelnika w opowiadane historie i przybliżyć mu doświadczenia bohaterów. Książce nie zaszkodziło by jednak mocniejsze wyodrębnienie studiów przypadku i bardziej odważna fabularyzacja. Wartości naukowej by to nie zmniejszyło, a zdecydowanie zwiększyłoby oddziaływanie na etyczny i estetyczny zmysł czytelnika.

Fragmenty te odbijają się jednak korzystnie na tle innych opracowań historycznych i powodują, że książkę czyta się jednym tchem, bez przystanku, mimo naszpikowania syntetyczną wiedzą. Zresztą wciągający jest sam temat. Autor porusza bowiem zagadnienia, które siłą rzeczy bliskie są naszemu doświadczeniu, i pozwala zrozumieć, jak bardzo ta bliskość jest pozorna.

Książkę dzieli na cztery części. Poza wspomnianym już wstępem dostajemy do ręki trzy rozdziały. Pierwszy rozlicza się z mitem chłopskiej etyki seksualnej i podejmuje temat przedmałżeńskich stosunków międzypłciowych. Opisuje okoliczności spotkań, rodzaje zalotów, sposoby antykoncepcji i stosunek chłopów do seksu przedmałżeńskiego. W drugim rozdziale znajdziemy opis instytucji małżeństwa. Autor polemizuje w nim z opinią badaczy przeceniających wpływ panów feudalnych na chłopskie pożycie, opisuje ekonomiczne cele, dla których pobierali się chłopi oraz próbuje wniknąć w trudny do odtworzenia świat osobistych emocji. W ostatniej części przedstawia związki pozamałżeńskie i stosunek chłopów do cudzołóstwa, próbując poradzić sobie z niejednoznacznością źródeł, w których można znaleźć zarówno przykłady mocnego potępienia tego czynu, jak i tolerancji dla wieloletnich związków pozamałżeńskich. W części tej znajduję się również duży fragment na temat kryteriów doboru partnera, który moim zdaniem bardziej pasowałby do rozdziału pierwszego.

reklama

Niewątpliwą zaletą książki jest bibliografia pełna niepolskojęzycznych opracowań. Widać, że publikacja jest pomyślana jako głos w ogólnoeuropejskiej dyskusji nad dziejami warstw ludowych. Tomasz Wiślicz, wykorzystuje je, by wpisać swoje badania w szeroki kontekst, ale także by polemizować z niektórymi tezami. Inspiruje się wypracowanymi przez zagranicznych badaczy teoriami, ale jest wobec nich krytyczny. W związku z tym mam nadzieję, że książka ukaże się również w języku angielskim, gdyż tłumaczenie krótkiego abstraktu to jednak w przypadku tej pozycji zbyt mało.

Wyżej opisana cecha odróżnia najnowszą książkę badacza od jego pierwszej monografii na temat chłopskiej religijności, która wykorzystywała właściwie tylko polskie materiały, a uogólnienia i refleksja gubiły się w morzu ustaleń faktograficznych. Widać, że autor zdecydowanie przesunął się w kierunku antropologii historii, ale – co bardzo ważne – nie rezygnuje w żadnej mierze, z prezentowanej wcześniej rzetelności źródłowej.

Książka jak na polskie warunki ma charakter nowatorski – jest to pierwsze opracowanie na temat małżeństw i związków nieformalnych i nie mam na myśli tylko historii nowożytnego chłopstwa, ale historiografię polską w ogóle (czymś zupełnie innym są bowiem liczne opracowania na temat historii rodziny). Podjęte przez Tomasza Wiślicza zagadnienie plasuje się gdzieś na pograniczu szeroko pojętej historii seksualności i gender studies, choć autor unika jak może tego sformułowania i ani razu nie powołuje się na nie w książce. Może i dobrze – dzięki temu unika skojarzeń z niejednokrotnie kiepskimi merytorycznie studiami na ten temat. Nie angażuje się ideologicznie i nie podpina się pod modną etykietę. W zamian w swojej analizie cięgle bierze pod uwagę, że doświadczenie historyczne różni się ze względu na posiadaną płeć, który to fakt – mimo że oczywisty – jest często niedostrzegany, a z powodu niektórych „genderowców” skazywany na ośmieszenie.

Jakkolwiek zdecydowanie pozytywnie oceniam zawartość treściową książki, to mam poważne zastrzeżenia do sposobu jej wydania. Publikacja jest właściwie niedostępna, nie da się jej znaleźć w księgarniach, póki co nawet w specjalistycznych, wciąż jeszcze nie ma jej w bibliotekach. Oczywiście to wymaga czasu, ale ze względu na zapewne niski nakład jedyne, na co można liczyć, to na jej pojawienie się w księgarniach akademickich i największych bibliotekach państwowych i uniwersyteckich. Okładka, co tu dużo mówić, nie jest najlepszą reklamą, bo chociaż niebrzydka, to wzbudza skojarzenia tylko i wyłącznie z nieczytanymi prawie przez nikogo niskonakładowymi czasopismami akademickimi.

Nie wymagam już publikacji w formie open access, co byłoby ideałem, ale wydanie przeznaczone do zakupu w wersji elektronicznej uważam za konieczne. Po pierwsze dlatego, że radykalnie zwiększa to dostępność do treści, a po drugie jest to po prostu bardzo wygodna dla użytkowników forma: dla czytelników pasjonatów ze względu na używanie czytników e-booków, dla badaczy chociażby ze względu na możliwość używania tak banalnych narzędzi jak ctr+f. Podsumowując, książkę zdecydowanie wszystkim polecam i życzę powodzenia w próbie jej zdobycia.

Redakcja i korekta: Agnieszka Kowalska

reklama
Komentarze
2012-10-08 17:31
Gość: Stanisław Witecki
Szanowni Państwo, Dziękuję serdecznie za odpowiedź i podjęcie dyskusji. Na wstępie chciałbym zaznaczyć, że moim celem nie było krytykowanie konkretnego wydania, ale właśnie obowiązujących w nauce standardów. Znam aktualnie panujące normy i wiem, że wydanie książki Tomasza Wiślicza wyśmienicie je spełnia. Pragnę jednak wyraźnie opowiedzieć się za zmianą status quo i cieszę się, że mogę to uczynić w odpowiedzi na Państwa komentarz. Po pierwsze chciałem mocno podkreślić, że w najmniejszym stopniu nie opowiedziałem się za komercjalizacją nauki. Wręcz przeciwnie, przedstawiona przeze mnie jako ideał publikacja w systemie Open Acces zakłada udostępniania treści naukowych za darmo, w żaden sposób nie ograniczonemu kręgowi odbiorców. Ponadto wiąże się ona z prawną zgodą na swobodne kopiowanie, udostępnianie i modyfikowanie utworu. Stanowi więc dokładne przeciwieństwo komercjalizacji. W recenzji nie uznałem tej formy wydania za konieczną dlatego, że wiąże się ona z dużymi kosztami ponoszonymi przez autora, który musi zapłacić za cały proces wydawniczy. W związku z tym, że na razie istnieje małe prawdopodobieństwo uzyskania dotacji na publikację w Open Acces nie śmiem wymagać by osoby prywatne ponosiły ten koszt. Zgadzam się oczywiście, że adresatem rozprawy habilitacyjnej jest środowisko akademickie. Ciężko mi się jednak zgodzić, że jest ono wyłącznym adresatem. Uważam, że wszystkie książki naukowe powinny być jak najszerzej rozpowszechniane, a już szczególnie tak dobre jak książka Tomasza Wiślicza. Nie zgadzam się na zakładanie z góry, że zainteresowani są tylko akademicy i wyciąganie z tego założenia konsekwencji pod postacią przyjętej formy wydania. Co więcej nie uważam za konieczne przygotowywanie „popularnej wersji opracowania, adresowanej do szerszego kręgu odbiorców”. Sądzę, że tak dobra książka naukowa powinna mieć jedną, bardzo szeroko dostępną wersję – tak żeby to czytelnik niezależnie od wykonywanego zawodu decydował czy jest to książka dla niego. Zdaję sobie sprawę, że środowisko akademickie nieufnie podchodzi do rozpraw naukowych, które odbiegają od przyjętego standardu wydawniczego. Rozumiem więc ostrożność autorów, niechcących odwodzić od lektury lub dezinformować na temat treści książki swoich głównych adresatów, czyli naukowców. Jednocześnie chciałbym wszystkich akademików zachęcić do przyjaznego spojrzenia na publikację w formie cyfrowej, która poprzez zwiększenie dostępności ich dzieł, jak najbardziej służy zarówno im jak i nauce. Chciałbym też przekonać wszystkich badaczy, że ani forma graficzna, ani techniczny środek przekazu nie obniża wartości merytorycznej dysertacji. W związku z tym, że ocena formy graficznej jest wysoce osobista, a ja nie czuję się kompetentny do sugerowania jakie wzornictwo służy zarówno wyciąganiu książki z akademickiego getta, jak i nadaniu treści odpowiedniej powagi, chciałbym zamknąć tą część dyskusji. Proponuję jednak porozmawiać jeszcze o formie cyfrowej – podtrzymuję swoje zdanie, że jest ona niezbędnym elementem każdego wydania. Moje argumenty za tą formą są proste. Jej przygotowanie nie kosztuje nic, ponieważ w najprostszej wersji wystarczy opublikować w formacie PDF makietę tekstu przygotowanego do druku i udostępnić ją w cyfrowym repozytorium. Korzystanie z wersji cyfrowej jest dla naukowca wygodniejsze niż z papierowej, bo umożliwia na przykład błyskawiczne przeszukiwanie treści. Wersja elektroniczna ogromnie zwiększa dostępność - można ją nabyć z każdego miejsca na ziemi z pominięciem kosztu przesyłki. Ponadto e-book umożliwia zapoznanie się z treścią niewidomym czytelnikom korzystającym z programów czytających. Wreszcie publikowanie w formie cyfrowej całkowicie likwiduje problem niskonakładowości, bo skopiowanie pliku nie kosztuje nic, więc egzemplarzy można stworzyć i rozpowszechnić nieskończoną ilość. Rozumiejąc więc, że nie-wydawanie e-booków jest dzisiaj standardem, chciałbym się dowiedzieć, jakie są argumenty za jego utrzymaniem? Proszę uprzejmie pytanie to potraktować życzliwie. Nie jest ono bowiem pytaniem retorycznym mającym uwypuklić brak takowych argumentów. Wręcz przeciwnie, zakładam że utrzymywanie tego wadliwego standardu wiąże się z jakimiś szerszymi ograniczeniami systemowymi, które mimo dobrej woli autorów i wydawców uniemożliwiają zmienienie aktualnej niedoskonałej normy. Na koniec chciałbym wyrazić radość z podanej przez Państwa informacji o coraz szerszym udostępnieniu tej znakomitej książki. Pozdrawiam serdecznie, Stanisław Witecki
Odpowiedz
2012-09-21 06:46
Gość: Wydawnictwo Chronicon
Podejmując się recenzji utworu, warto - by nie wywoływać nieporozumień - uwzględnić jego projektowanego adresata. W wypadku "Upodobania" Tomasza Wiślicza jest nim środowisko akademickie. Nie bez znaczenia jest też fakt, że to rozprawa habilitacyjna. Pomimo niewątpliwych walorów estetycznych, literackich tego opracowania pozostaje ono książką naukową, adresowaną do nie-komercyjnego odbiorcy i siłą faktu niskonakładową. Stąd też w wypadku okładki zrealizowany został zamysł Autora, by użyć ikonografii z epoki i to właśnie z umiarem niedezinformującym o charakterze wydawnictwa. Pomimo ukazania się książki na wakacjach, trafiła ona już do części księgarń akademickich i specjalizujących się w książce historycznej, a przy tym jest też łatwo dostępna do zakupu przez Internet. Recenzent z pewnością w dobrej wierze promuje godny uznania postulat cyfryzacji wydawnictw naukowych, natomiast uznanie jej braku w tym wypadku za powód do "poważnych zastrzeżeń" odnośnie do sposobu wydania książki nie świadczy o jego pełnym rozeznaniu w materii wydawniczej. O ewentualnym cyfrowym udostępnieniu publikacji decyduje w pierwszym rzędzie zamawiający jej wydanie, podobnie jak o takich sprawach jak nakład. Z pewnością w wypadku rozprawy Tomasza Wiślicza warto zastanowić się nad przygotowaniem popularnej wersji opracowania, adresowanej do szerszego kręgu odbiorców, z odpowiednią dla tego rodzaju utworu szatą graficzną. Tymczasem jednak "Upodobanie" zostało wydane zgodnie z wolą Autora, tak jak większość obecnie ukazujących się opracowań naukowych. Chcąc więc komercjalizować i cyfryzować obieg książki naukowej, warto nie wylewać dziecka z kąpielą, krytykując poszczególne prace za to, że wydano je zgodnie z wciąż obowiązującymi w nauce standardami (liczyć się oczywiście należy z ich zmianą w przyszłości). Wydawnictwo CHRONICON
Odpowiedz
2012-09-16 19:30
Gość: Oleg Mądry
Nie piszemy "Z pośród", tylko "Spośród". Poprawcie to w nagłówku, bo aż oczy szczypią.
Odpowiedz
2012-09-16 12:06
Gość: anna
przykro mi to mówić, ale tekst jest niesamowicie nieczytelny. Długie zdania upstrzone najdłuższymi wyrazami, jakie były w słowniku, są chyba oznaką uwielbienia dla Topolskiego, który również posługiwał się taką polszczyzną. Razem to sprawia, że recenzja o skądinąd ciekawym temacie stała się bardzo ciężką i niestety-nudną lekturą.
Odpowiedz
o autorze
Stanisław Witecki
Studiuje na MISH UJ, jego kierunkiem wiodącym jest Historia, a specjalnością Antropologia Historyczna. Właśnie ta dziedzina jest jego pasją, a w połączeniu historycznego materiału z antropologiczną teorią widzi przyszłość historiografii. Z tego powodu uczęszcza na zajęcia w Instytucie Etnologii i Antropologii Kulturowej, gdzie szczególną uwagę poświęca teorii kultury. Swoje wysiłki badawcze skupia na wieku XVII i XVIII, w których poszukuje historii „zwykłych ludzi”, mieszkańców wsi i małych miast. Poruszane przez niego problemy oscylują wokół gender studies, historii seksualności oraz mentalności chłopów i wierzeń ludowych. Szczególnie ceni mikrohistoryczne przybliżenia z jasno postawionymi problemami badawczym. Jest zwolennikiem cyfryzacji nauki. Współpracuje z portalem Historia i Media.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2025 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone