Urszula Świderska-Włodarczyk - „Homo nobilis. Wzorzec szlachcica w Rzeczypospolitej XVI i XVII wieku” - recenzja i ocena
Homo nobilis ma wszelkie dane po temu, by stać się jedną z lektur obowiązkowych dla wszystkich miłośników staropolszczyzny. Autorka z duża werwą i rozmachem zajmuje się bowiem wzorcem szlachcica w Rzeczpospolitej w wieku XVI i XVII, a więc w czasach kiedy wykuwało się pojęcie sarmatyzmu.
W polskiej historiografii nie brakuje prac analizujących rozmaite aspekty funkcjonowania rodzimej szlachty. Najczęściej jednak są to albo analizy przyczynkarskie, albo też próby rekonstrukcji faktycznych praktyk społecznych. Tymczasem Świderska-Włodarczyk stawia przed sobą inne zadanie, dążąc do rekonstrukcji świata duchowego, w którym kształtowała się idea szlachectwa. Jednym słowem z książki dowiemy się nie tyle o tym jaki dawny szlachcic był, ale raczej jaki miał być, do czego dążył.
Czy komuś wydaje się to tematem błahym? Jeżeli tak, to jest to poważny błąd. Przypomnijmy sobie: jakiś czas temu jedna z partii politycznych z premedytacją użyła hasła „szlachta nie pracuje”. Czy rzeczywiście? Czyżby gen lenistwa był zakodowany głęboko w naszej narodowej kulturze? Lektura Homo nobilis pomoże zweryfikować ten i wiele innych szeroko rozpowszechnionych mitów.
Autorka analizuje wzorzec szlachcica wielopłaszczyznowo, ale jednocześnie łączy to z dużą umiejętnością syntezy. Bierze pod uwagę uwarunkowania genealogiczne, osobowościowe, a także społeczne. W jaki sposób autorka wykształciła modelowy wzorzec szlachecki? Otóż drobiazgowo prześledziła wszystko to, co o szlachectwie pisali ówcześni autorzy. Czytelnicy przy tej okazji szeroko zapoznają się z twórczością Łukasza Górnickiego, Bartosza Paprockiego, Mikołaja Reja, Teodora Zawadzkiego, Macieja Wirzbięty, Anzelma Gostomskiego, czy Jana Seklucjana. Z wykonanej przez nią pracy wyłania się obraz niezwykle złożony i wyjątkowo interesujący.
W Polsce cały czasy pokutują dwie przeciwstawne sobie rekonstrukcje. Pierwsza wyobraża szlachcica jako nieudacznego obżartucha i nieroba, pragnącego ponad wszystko jednego: niewolić swoich chłopów. Z kolei druga tworzy z niego obraz bohaterskiego (wiecznego) żołnierza i awanturnika, któremu w głowie nic innego, tylko w kółko Macieju wojenka. Homo nobilis szybko przekona nas, że takie ideały były naszym praszczurom dalekie.
Szlachcic był bowiem przede wszystkim gospodarzem i obywatelem. Swoją rolą musiał gospodarować rozsądnie i planowo. W opisywanym okresie bynajmniej nie oznaczało to bezpardonowego wyzysku chłopów. Codzienny grafik szlachcica był niezwykle wyczerpujący. Z jednej strony musiał on cały czas doglądać swojego gospodarstwa, a z drugiej brać udział w życiu politycznym. Sejmy, sejmiki, procesy sądowe, pełnione funkcje – to wszystko pochłaniało wiele czasu. Weźmy pod uwagę, że wybranie się na sejm nawet z dobrze skomunikowanego województwa wielkopolskiego trwało co najmniej dwa miesiące.
Autorka rekonstruuje dokładnie jakie były modele życia szlachcica, jak powinna wyglądać jego edukacja, do jakich krajów powinien jechać i w jaki sposób winien postępować. Subtelnie wskazuje również na rolę odgrywaną w jego życiu przez religię. Gruntownie przeanalizowane zostały również stojące przed szlachcicem możliwe ścieżki kariery. A przecież nie ograniczały się one jedynie do wojaczki: inaczej wyglądało życie dworskie, inaczej dyplomaty, a jeszcze inaczej żołnierza czy polityka.
Gdybym miał wskazać słabość recenzowanej książki, to jest nią niechęć autorki do rozwinięcia rozważań filozoficznych, które snuje w niektórych miejscach. Tymczasem gdyby książka nie była próbą historycznej rekonstrukcji, ale dodatkowo jeszcze filozoficzną analizą, mogłaby mieć jeszcze większe znaczenie dla polskiego piśmiennictwa.
Całość została napisana potoczystym językiem, z dużą pasją, dzięki czemu książkę czyta się nie tyle jak typową pozycje naukową, co raczej jako tekst popularyzatorski. Do tego wydawca nie poskąpił czytelnikowi reprodukcji grafik, które pozwalają na głębsze obcowanie z przedstawianymi tematami. To zgrabne uwieńczenie tej znakomitej pozycji. Można ją spokojnie uważać za wartościowy punkt wyjścia do dyskusji o szlachectwie (w różnych wymiarach). Gorąco zachęcam do lektury!