Violetta Wiernicka – „Polacy w Ukrainie. Czasy carskie” – recenzja i ocena

opublikowano: 2024-08-11 17:50
wolna licencja
poleć artykuł:
Szkoda, że wciąż tak mało wiemy o wpływie Polaków na rozwój dużych miast i wsi położonych na terenie obecnej Ukrainy. Violetta Wiernicka proponuje podróż do carskiej Rosji, gdy Polski nie było na mapie Europy, a Polacy nie pozwalali zapomnieć o swoim istnieniu nie tylko dzięki chwale oręża i bogatej kulturze…
REKLAMA

Violetta Wiernicka – „Polacy w Ukrainie. Czasy carskie” – recenzja i ocena

Violetta Wiernicka
„Polacy w Ukrainie. Czasy carskie”
nasza ocena:
7.5/10
cena:
44,90 zł
Wydawca:
Bellona
Rok wydania:
2024
Okładka:
miękka
Liczba stron:
288
Premiera:
15.05.2024
Format:
13.5x21.5 [cm]
ISBN:
978-83-11-17348-4
EAN:
9788311173484

Zacznijmy od kwestii, która może wzbudzić pewne kontrowersje, ale dla porządku należy ją w tym miejscu przywołać. Rozumiem wykorzystanie chwytliwego tytułu do pokazania polskiej obecności na rubieżach Rzeczypospolitej i później, w XIX wieku – jako elity posiadającej rozległe ziemie, inteligencji kształtującej życie umysłowe itp. Ale warto zastanowić się nie tyle nad samą warstwą pojęciową, ile nad konsekwencjami jej nieprawidłowego używania.

Wykorzystywanie przyimka „w” w odniesieniu do Ukrainy oczywiście występowało dawniej w języku polskim. Było traktowane na równi z „na” – przy czym nie odbierano podmiotowości tym ziemiom, ani zamieszkującym je ludziom. Tradycja polska zresztą, również ta językowa, przykładała olbrzymią wartość do sfery własności, a wręcz i świętości ziem. Językoznawcy owo „na” tłumaczą słusznie familiarnością, bliskością kulturową i historycznymi relacjami (wielokrotnie przypominano, że mówimy „na Węgrzech”, „na Białorusi”, „na Litwie” – więc nie ma potrzeby powtarzać, skąd się to wzięło). Sama nazwa „Ukraina” na przestrzeni dziejów, jakkolwiek wykorzystywana w piśmiennictwie, nie odnosiła się do ściśle określonego terytorium (zależnie od czasu i miejsca, była wspólnym mianownikiem dla kijowszczyzny, bracławszczyzny, może czernihowszczyzny). Dopiero w XX wieku w historiografii ukraińskiej poszerzano to pojęcie do ziem dawnego księstwa halicko-wołyńskiego, co wydaje się pewnym nadużyciem.

 Zwolennicy stosowania „w” – w ostatnim czasie – chcą w ten sposób podnieść prawa Ukraińców do swojego państwa – zupełnie gdyby Polska kiedykolwiek przeciwko temu protestowała. To właśnie nasze państwo popierało wolną Ukrainę po I wojnie światowej. To właśnie nasze państwo jako pierwsze na świecie uznało niepodległość Ukrainy po upadku Związku Sowieckiego.

Problem, który z powyższego wynika, jest jednak inny. Otóż powszechnie zgadzamy się, że integralność terytorialna Ukrainy, bezprawnie naruszona w wyniku rosyjskiej agresji w lutym 2022 roku, leży w naszym interesie i jest oczywistym atrybutem państwowości i prawa do samostanowienia Ukraińców. Stąd bardzo łatwo przejść do ahistorycznego i prezentystycznego przekładania współczesnej narracji na wieki minione. Takie ujęcie tytułu do czasów I Rzeczypospolitej i ziem polskich pod zaborami oznaczałoby, że de facto to Polacy zajęli i skolonizowali odwieczne ziemie należące do Ukraińców. Polska nie była państwem kolonialnym, acz rozszerzając swoje granice, siłą rzeczy zaprowadzała swoją kulturę na posiadanych terenach. Na tej samej zasadzie można powiedzieć, że Rzymianie zajęli Francję, Włochy, Hiszpanię i część Niemiec. Podobnież dziwaczne byłoby pisanie o „Niemcach w Polsce” – na przykład w kontekście dziewiętnastowiecznego Szczecina, choć przecież argumenty historyczne wzmacniają „nacjonalistyczną nóżkę”. Wszak setki lat temu ziemie te należały do państwa Piastów (przypomnijmy sobie mapę Polski czasów Mieszka I, Bolesława Chrobrego czy Bolesława Krzywoustego), a także spokrewnionych z nimi słowiańskich Gryfitów.

REKLAMA

Nikt nie kwestionuje faktu, że Ukraińcy stanowią naród o odrębnej tradycji, kulturze, języku itp. Jednak nie można się zgodzić z tym, że od XV wieku i później żyli już Ukraińcy jako świadoma wspólnota narodowa. Byli Rusini. Nie chodzi tu o umniejszanie czegokolwiek, ale o realia.

I to jest punkt wyjścia do dyskusji na temat sposobu ujęcia problematyki omawianej przez autorkę. Otóż sama książka jest ciekawa – w formie popularnonaukowej prezentuje wieloetniczność i wielonarodowościowość tych terenów. I gdyby usunąć wspomniane wstawki prezentystyczne, mielibyśmy pełny i niezakłócony obraz barwnego świata, przenikania się różnych kultur i wyznań. Jeżeli tego nie zrozumiemy, to właśnie niepoprawna narracja stanie się zarzewiem sporów w przyszłości.

Jeżeli dla kogoś jest to przeszkodą w sięgnięciu po recenzowaną książkę – uspokajam. Przypuszczam, że tytuł i drobne wstawki we wstępie i zakończeniu to decyzja podyktowana obecną sytuacją. Gdyby nie zaakcentowano wyraźnie, iż rzecz dotyczy obecnych terenów Ukrainy, które wówczas były po prostu częścią Rosji, niezbyt zorientowani odbiorcy podnieśliby larum, a wydawca musiałby mierzyć się z rozmaitymi bezpodstawnymi oskarżeniami.

Violetta Wiernicka od lat bowiem opowiada o Polakach, którzy byli aktywni na terenie państwa carów. I – nawiązując do tytułu jednej z poprzednich książek autorki – zadziwili Rosję. Rzeczywiście wkład w rozwój ekonomiczny, kulturowy, naukowy, a nawet polityczny tych ziem jest niezwykły i świadczy o tym, że potrafili odnosić imponujące sukcesy. Ślady ich obecności uległy znacznemu zatarciu, tym większe słowa uznania należą się autorce za konsekwentne podejmowanie tego tematu i przypominanie o zasługach Polaków w XIX wieku. Pozostaje jedynie smutek, że nie mogli w pełni realizować swoich talentów w wolnej Polsce.

Wernicka pokazuje bowiem niespokojnego ducha Polaków, którzy mieli swoje pragnienia i marzenia, i na różne sposoby dawali im ujście. Popularnonaukowa forma, potoczysta narracja w połączeniu z arcyciekawą, szerzej nieznaną problematyką czyni recenzowaną książkę ciekawą, a przede wszystkim potrzebną lekturą. Zachęcam do niej serdecznie.

Zainteresowała Cię nasza recenzja? Zamów książkę Violetty Wiernickiej „Polacy w Ukrainie. Czasy carskie” bezpośrednio pod tym linkiem, dzięki czemu w największym stopniu wesprzesz działalność wydawcy!

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Adam Wiśniewski
Socjolog, Małopolanin, miłośnik polskich Tatr i historii życia codziennego w schyłkowym średniowieczu. Pasjonat twórczości Giorgionego.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone