Warszawska Praga, której już nie ma

opublikowano: 2018-11-30 12:05
wolna licencja
poleć artykuł:
Praga do czasów II wojny światowej była niezwykle barwnym ośrodkiem życia społeczności żydowskiej. O pozostałościach po dawnych mieszkańcach stołecznej dzielnicy, ich dziejach i tradycjach rozmawiamy z Adamem Dylewskim, autorem książki „Ruda, córka Cwiego. Historia Żydów na warszawskiej Pradze”.
REKLAMA

Przemysław Mrówka: Pańska książka nosi tytuł „Ruda, córka Cwiego. Historia Żydów na warszawskiej Pradze”, choć o niej samej znajdujemy ledwo wzmiankę. Skąd więc taki wybór?

Adam Dylewski – rodowity warszawiak z Pragi, kibic stołecznej Polonii, pracownik Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN w Warszawie. Autor licznych publikacji poświęconych wielokulturowości ziem dawnej Rzeczpospolitej i zabytkom techniki oraz kilkudziesięciu przewodników turystycznych i albumów. W 2011 roku nagrodzony Piórem Fredry za książkę „Historia pieniądza na ziemiach polskich”.

Adam Dylewski: Ruda, córka Cwiego, jest chronologicznie pierwszą znaną mi z imienia osobą pochodzenia żydowskiego pochowaną, a zapewne też mieszkającą, na Pradze. Znamy ją tylko ze wzmianki w księdze cmentarnej, cytowanej przez Ignacego Schipera. Skąd zatem taki wybór? Ruda stanowi dla mnie symbol – symbol tych wszystkich zwykłych mieszkańców Pragi pochodzenia żydowskiego, którzy przyczynili się do rozwoju i sukcesów naszej dzielnicy, a potem zostali skazani na niepamięć, a także na nieistnienie – przez okupanta niemieckiego, który dokonał zbrodni ludobójstwa, a także przez władze powojenne, które planowo niszczyły pożydowskie pamiątki. Starałem się zatem wydobyć Rudę z niepamięci, na którą została skazana, tak samo jak jej rodaków, żyjących w kolejnych dwóch stuleciach.

Synagoga Praska w Warszawie, dziś już nieistniejąca (domena publiczna).

P.M.: Jak wpadł Pan na pomysł napisania tej publikacji?

A. D.: Jestem warszawiakiem z Pragi. Moja rodzina mieszka tu od lat 80. XIX wieku. Anegdotę o synagodze, która zniknęła w jedną noc, znam z dzieciństwa. Cmentarz żydowski był miejscem moich spacerów, gdy byłem nastolatkiem. W pewnym momencie niedostatecznie w moim poczuciu spenetrowany temat praskich Żydów, a zwłaszcza niewyjaśnionych faktów ich dotyczących, stał się dla mnie na tyle frapujący, że postanowiłem go opisać. Moja praca nie miała jednak ambicji naukowych (istnieje przecież znakomity tom ŻIH „Odkrywanie żydowskiej Pragi”), co najwyżej pisarskie czy varsavianistyczne. To raczej próba stworzenia sumy tropów, zebrania różnych wątków w jednym miejscu w nadziei, że utworzą spójny, albo chociaż czytelny obraz.

P.M.: Przedwojenna Praga była znana ze swego kolorytu, podobnie zresztą jak dzisiaj. Czy przekładało się to jakoś na jej ludność żydowską? A może próbowała się ona izolować?

A. D.: Moim zdaniem Praga ma przede wszystkim bardzo silny genius loci, wynikający zarówno z jej położenia pomiędzy nasypami kolejowymi i rzeką, a także z nietypowej na tle reszty Warszawy historii – przede wszystkim dlatego, że przetrwała w znacznym stopniu tragedię 1944 r., nawet z wywodzącymi się głównie z warszawskiego proletariatu „autochtonicznymi” mieszkańcami i ich pamięcią. Żydzi, także proletariusze, rzemieślnicy, drobni handlarze, byli ważnymi współtwórcami tego wyjątkowego „ducha miejsca”. Nie uważam, że próbowali się izolować. W mojej książce jest wiele przykładów współistnienia i współpracy. Ale nie sądzę też, aby można było mówić o przysłowiowym „tyglu”. Najlepsze porównanie dla Pragi to moim zdaniem mozaika, w której elementy tworzą jeden obraz, ale zachowują przy tym swoistość i samodzielność.

P.M.: Animozje między lewym i prawym brzegiem Wisły to wprawdzie w dużej mierze efekt historii powojennej, ale już za II RP Górne i Dolne Miasto różnie na siebie patrzyło. Czy wśród społeczności żydowskiej też były jakieś antagonizmy tego typu? Szmulowizna „miała kosę” z Nalewkami?

A. D.: Nie słyszałem o takich animozjach ani w międzywojniu, ani w okresie powojennym, gdy lewy brzeg długo leżał w ruinie, unicestwiony, podobnie jak jego tożsamość. Nie znam też podziału na Górne i Dolne Miasto. Jest natomiast wiele elementów wiążących oba brzegi ze sobą. W mojej książce pisałem choćby o tym, że krawcy nowoprascy celowali ponoć w produkcję kamizelek, podczas gdy za spodnie odpowiadał Muranów. Albo o tradycji mówiącej o przemycie do getta mąki na macę, wyrabianej przez młyn przy Brzeskiej. I o tym, że na żydowskim cmentarzu bródzieńskim chowano zmarłych z drugiej strony Wisły. W latach 30. można też odnotować bardzo silną obecność „inwestorów z lewego brzegu” – ludzi, którzy środki zarobione w dzielnicy nalewkowskiej, na Muranowie czy Mirowie, lokowali w dochodowych przedsięwzięciach budowlanych na Pradze, Kamionku czy Grochowie.

REKLAMA

P.M.: Dzisiaj trudno to sobie wyobrazić, ale przedwojenna kultura wiele Żydom zawdzięczała, chociażby szmonces, który był najpopularniejszym chyba rodzajem humoru. Czy prascy Żydzi mieli swój udział w tym dziele?

A. D.: Uważam, że dziś wyobrazić to sobie coraz łatwiej, gdyż wkład Żydów w naszą wspólną przeszłość, w tym okres międzywojenny, jest coraz bardziej doceniany, czego przejawem o charakterze ogólnopolskim jest choćby istnienie Muzeum Polin na Muranowie czy – w skali lokalnej – żydowski wątek w ekspozycji Muzeum Pragi. Nie znam kawałów opowiadających o praskich Żydach, czy też przez nich wymyślonych. Można znaleźć w przekazach elementy mogące budzić uśmiech, anegdotyczne, takie jak wyjazd praskich bandytów do Mińska Mazowieckiego, wówczas Nowo-Mińska, skąd po spotkaniu z cadykiem powrócili już jako pobożni chasydzi, ale nie wydaje mi się, żeby perspektywa szmoncesu była odpowiednia do opowiadania o tej społeczności.

P.M.: Zazwyczaj książki lub artykuły o historii polskich Żydów kończą się na Zagładzie, z ewentualnie zaznaczonym rokiem 1968. Pan jednak zdecydował się pociągnąć swą opowieść też dalej. Dlaczego?

A. D.: Wynika to z tego, że dzieje Żydów na Pradze nie zakończyły się wraz z Zagładą, choć straty wynikające ze zbrodni ludobójstwa były niepowetowane. Jeszcze po 1945 r. istniały na Pradze dwie synagogi, w jednej z nich odbywały się nawet nabożeństwa, funkcjonował czynny dom modlitwy, dokonano pochówku na cmentarzu, choć był on zdewastowany. W 1974 r. ukazała się w Izraelu księga pamięci, istnieją ziomkostwa. Dzieje praskich Żydów nie skończyły się w czasie Zagłady, nie odcisnął się też na nich silnie rok 1968, dlatego moja książka nie kończy się w tych momentach.

Wnętrze Synagogi Praskiej w okresie I wojny światowej (domena publiczna).

P.M.: W ostatnim rozdziale opisuje Pan licznie zachowane na Pradze pamiątki pożydowskie. Czy tylko tyle nam pozostało z wielowiekowej tradycji sąsiedztwa, budynki i zła krew wokół Holocaustu, czy też może znajdzie się coś bardziej optymistycznego?

A. D.: Nie wiem, o jakiej „złej krwi” wokół Zagłady Pan wspomina. Wygnanie Żydów z Pragi zostało odnotowane przez mieszkańców dzielnicy jako tragedia, dramat sąsiadów. Świadectwem są choćby notatki Sabiny Sebyłowej. Warto też przypomnieć relację rabina praskiego Jakuba Zylbersztajna, o tym, jak jeden z udających się do getta Żydów z Targowej poprosił o przechowanie Tory, a „chrześcijanka wzięła zwój i ze łzami w oczach, będąc bardzo poruszona, przyrzekła chronić go jak rzecz dla niej świętą”.

Mamy świadectwa ukrywania Żydów na Pradze w okresie Zagłady. Z powodów od mieszkańców Pragi niezależnych główną pozostałością po społeczności żydowskiej są dziś liczne zabytki kultury materialnej. Myślę, że akurat na tle reszty Warszawy to okoliczność wyjątkowa i w pewnym sensie nawet pozytywna, zwłaszcza, że ranga niektórych z tych obiektów wyrasta ponad skalę lokalną – mam na myśli zwłaszcza Gmach Wychowawczy Warszawskiej Gminy Starozakonnych im. Michała Bergsona oraz Żydowski Dom Akademicki. Także zachowany dom modlitwy stanowi na tle stolicy miejsce unikatowe. Myślę, że to wyjątkowo dużo, jak na straszne koleje losu, które spotkały Żydów, Pragę i całą Warszawę.

Polecamy książkę Adama Dylewskiego pt. „Ruda, córka Cwiego. Historia Żydów na warszawskiej Pradze”:

Adam Dylewski
„Ruda, córka Cwiego. Historia Żydów na warszawskiej Pradze”
cena:
44,90 zł
Okładka:
miękka, ze skrzydełkami
Liczba stron:
432
Format:
133 mm × 215 mm
ISBN:
978-83-8049-775-7
REKLAMA
Komentarze

O autorze
Przemysław Mrówka
Absolwent Instytut Historycznego UW, były członek zarządu Koła Naukowego Historyków Wojskowości. Zajmuje się głównie historią wojskowości i drugiej połowy XX wieku, publikował, m. in. w „Gońcu Wolności”, „Uważam Rze Historia” i „Teologii Politycznej”. Były redaktor naczelny portalu Histmag.org. Miłośnik niezdrowego trybu życia.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone